Miałam niedawno sen. Akcja działa się w Londynie, późne lata, Big Ben rozpadał się na kawałki. W wieży i budynku przy nim otworzono coś w stylu muzeum czarnej magii. Udałam się tam razem ze znajomymi aby zwiedzić, zobaczyć, obadać.
Muzeum było podzielone na części "teoretyczną" i "praktyczną". W tym część "praktyczna" była zamknięta na miliony kłódek i znajdowała się w wieży zegarowej. A, że my młodzi, sprytni i ciekawi jakimś magicznym sposobem dostaliśmy się do części zamkniętej.
Naszym oczom ukazała się stara klatka schodowa i drzwi. Żelazne drzwi, które znajdowały się na każdym piętrze. Schody na góre były zawalone więc nawet nie myśleliśmy żeby tam iść.
Polecieliśmy na dół.
Im niżej, tym było straszniej.
Na końcowych piętrach, na scianach widniały rozmazanie czerwone ślady rąk a na ziemi równiez czerwone ślady.
Dotarliśmy na sam dół i o mało co nie umarliśmy z zaskoczenia.
Znajdowała się tam sterta ludzkich ciał. Niektóre świeże, niektóre już pognite. Po lewo stał papierowy parawan, za nim wanna a w wannie - kobieta z nożem wbitym między żebra. W tym momencie ukazała się retrospekcja - posiniaczona i poraniona dziewczyna szła szybem wentylacyjnym. Była przerażona, widać było, że nie ma siły się dalej ruszać. W koncu szyb w jednym miejscu się załamał a ona spadła do wanny. Leżała tam, nie mogąc się ruszyć gdy pojawiły się w okół niej zakapturzone postaci. Dziewczyna z desperacji wbiła pomiędzy żebra nóż, który wcześniej lezał w wannie.
Gdy skończyła się takowa scena wszystko zaczęło drżeć, z rogów wyciekały ogromne kałuże krwii, słychać było złowieszczy śmiech. Zaczęliśmy uciekać na górę. Gdy wszystko się uspokoiło stanęliśmy na pół-piętrze aby odetchnąć. Po chwili ciszy coś zaczęło warczeć nad naszymi głowami. Koledze na ramie kapnęła kropla krwii, popatrzyliśmy do góry - z sufitu zwisało coś w stylu wilkołako - nietoperza. Warczało, zaczęliśmy niechętnie uciekać na dół sprawdzając każde drzwi po drodze. W pewnej chwili potnęłam się a nademną zawarczał zwierz. Zamachnął się łapą z długimi pazurami i...
Tutaj zaczął mnie lizać po twarzy kot miaucząc o to, żebym go nakarmiła.
Jednak to nie koniec.
Następnej nocy miałam kontynuacje.
Widziałam jak potwór rozszarpuje moje ciało na milion kawałków.
Widziałam jak umieram.
Od pewnego czasu mam tego typu koszmary i z lekka mnie to już denerwuje. Od kolegów ezoteryków dowiedziałam się, że to może byc sprawka bytu, który się pode mnie podczepił i robi wszystko aby mi obrzydzić życie i sen.
Wiem jak się go pozbyć, próbuje i nie umiem..
Podobno takowe byty podczepiają się tylko osób z duszą nie z tego świata, które w przyszłości będą walczyć po stronie dobra bądź też zła w jakiejś dziedzinie.
Cóż, mam nadzieje, że nie będę w przyszłości czarownicą z czarnym kotem
Użytkownik Satanella edytował ten post 28.08.2012 - 11:41