Ptaszyska są wielkie i można z nimi potańcować. Choć to dość ryzykowne, ale jestem pewien, że oswojony samiec nie zrobił by człowiekowi krzywdy. Pod warunkiem, że by miał samicę oczywiście :F
Jezeli sa podobne do kogutów to niechciał bym takiego bydlaka hodować!
W swoim czasie( tak z 25-30 lat temu)hodowałem kaczki tzw francuzy , gołębie pocztowe i kury. Spośród pierwszych żółłciutkich kurczaczków wybrałe majmniejszego i takiego mizerutkiego . Dokarmiałem go , sasiedzi sie śmiali gdy "pasłem" go na świerzej trawce. Z czasem z żóciutkiego pisklaka ...wyrósł potęzny kogut.Niewiem jaka to rasa ale naprawde olbrzymie bydle - ważył jakieś 5kg.Był białawo - złoto -mosiężny , wizerunek potęznego ptaszyska dopełniał okazały grzebień, korale dziób i ostrogi. Ponieważ jeszcze jako pisklaka nauczyłem go siedzieć na barku (jak papuge ) a czasem jak jastrzebia na ramieniu to gdy urósł ja (jako 10 latek) z takim ptaszyskiem na ramieniu szybko zdobyłem sobie opinie totalnego dziwaka.Niestety z wiekiem popsuł mu sie charakter . Atakował tylko obcych wchodzacych na nasz działke( to były inne czasy i niekoniecznie się zamykało na kłódke drzwi od zagrody)- był skuteczniejszy na intruzów od złego psa- rozcinał skóre ostrogami i dziobęm skóre do krwi . Nawet namalowałem na stodole farbą napis "uwaga zły kogut". Niestety pewnego dnia doszedł do wniosku ze musi przepedzic
ostatniego człowieka ze swego terytorium. Rozciął mi głowę we włosach do kości . I tak się skończyła nasza przyjażń.
No a teraz pomyśl że tak urzadził by człowieka struś , przecież jego jedno kopniecie to łamie żerdzie o średnicy 10 cm.
Nawet zamierzam zakupić w tym roku parę gęsi. Bardo eleganckie i dość mądre ptaki.
Widziałem przypadek jak takie gesi zachowywały się jak psy - chodziły za panem krok w krok .Podobno można je nauczyć by załatwiały sie "na dworze" lub do kuwety jak kot.
i sowy za zdolność polowania w nocy i bezszelestnego lotu. To są ptaki naprawdę warte szacunku.
Tez lubie sowy . W ogrodzie pomieszkuje czasami kilka sztuk na starym cisie. Miałem okazje zobaczyc zjawisko które raportowało tylko kilku obserwatorów na swiecie. Otóz sowa uszata potrafi gdy niechce być zobaczona udawać gałąż: wyciaga sie do wązkiego patyka. I tak wąskiego ze wydaje się technicznie niemozliwe by tyle ciała "upchało się" w taki kształt. I na pierwszy rzut oka wygląda jak ułamany patyk.Kiedyś przechodziłem pod "ich" drzewem i nadziałem się dosłownie twarzą w twarz z ta sową siedza cą na niskim konarku. Sowa się zdziwiła że ja zauwazyłem a jak ja się zdziwiłem... W ogóle moje sowy sa jakieś dziwne: przynosza upolowane gryzonie i zrzucają je moim psom. Za to w emnie od czasu wypadku z "zderzeniam się " patyko-sową staraja sią napluc wypluwka. Nie mam zdjecia taego zjawiska, ale mam inne fotki "moich "sów.Zresztą zamieszkiwuja w moim ogrodzie tylko w chłodnej cześci roku.
Nie cierpię ludzi trzymających dzikie zwierzęta w domu.
A mi same ptaszyska "zalęgajają sie " domu . Miszkam w starej kuźni , cześc jest nie wyremontowana . Pośrodku długiego domu jest pomieszczenie gospodarcze gdzie trzymam otwarte okno.Na stalowej belce podtrzymujacej strop Klaina zbudowały sobie gnioazdo jakieś ptaszki . Zreszta w tym miejscu buduja sobie od x lat gniazdo. Wychowuja tam pisklaki. Jak wchodze do pomieszcenia (to jest taki magazynek) pierzaki -rodzice odlatuja do okna i pruja dzioby. Jak sie zblizam do gniazda to lataja jak głupie by odwrócic moja uwage od młodych. Przedwczoraj
podlotki opusciły gniazdo. Jeden z nich zabładził i nie potrafił znaleśc otwartego lufcika . Poczekałem dzień bo moze tylo udawał ze niechce wrócic do gniazda. Wczoraj wkładałem go z powrotem ale stale wylatywał. WWreszcie wstawiłem go na rant otwartego okienka i przeniusł sie pod okap dach. Dzisiaj on z drugim podlotkiem przyleciał na dach stodoły .
Rodzic odwraca uwagę.
Gdy przyszłem napić się kawy z żona w ogrodzie, ptaki tak jakby "rozpoznaly mnie , podskakiwały w miejscu i w charakteystyczny sposób darły dziobki. Specjalnie poleciałem po aparat z tele by upewnic sie ze to "moje ptaszki".
Ptaki jakoś mnie lubia i bardzo mało się boją.Martwię sie tylko żeby nie gineły od zbytniej ufności , bo mam kota(małego jeszcze)- i dwa psy -wprawdzie to owczarki są e mało agresywne wobec małych zwierzatek, ale akurat ptaki lubia zastraszać. Kiedyś kura sasiada wlazła na ich terytorium . Przygniotły ją do ziemi i powolutku zaczeły (nie zabijajac ani nie raniąc kury) obskubywać ją z pierza.Wrzask i chmura pierza.
W karzdym razie ptaków małych i dużych mam pewien nadmiar.
Wczoraj obudził mnie klekot.
Naprawdę sie nie boja.