Ameryka jest bez wątpienia najpotężniejszym państwem jakie kiedykolwiek istniało, bo mając dostęp do dwóch oceanów praktycznie nie da się jej zaatakować (...)
Do 1867 można było przez Alaskę, ale Rosjanie sprzedali ją niemal za bezcen, bo myśleli, że nic tam nie ma. W Stanach zresztą też było takie przekonanie, że wyrzucono pieniądze w błoto za jakąś lodową pustynię, dopóki oczywiście nie odkryto tam złota. Można sobie tylko wyobrazić co by było, gdyby do transakcji jednak nie doszło.
Byłby to dość ciekawy scenariusz, który w pewnym momencie wyglądałby następująco: w czasie zimnej wojny na Alasce mielibyśmy gigantyczną ilość silosów nuklearnych, a samo prawdopodobieństwo wojny nuklearnej byłoby wyższe...
Co do reszty dywagacji na temat najpotężniejszego państwa na Ziemi to trzeba byłoby utworzyć pewne okresy. Na pewno Cesarstwo Rzymskie było w pewnym momencie najpotężniejsze na "znanym" świecie, jednak od tego czasu słowo potęga nad światem też ewoluowała z zajmowanego terenu, na władzę nad pieniądzem/popytem. Dlatego na dzień dzisiejszy to dalej USA są najpotężniejsze, fakt że gospodarka Chin, Indii w końcu ich przegoni ale to jeszcze trochę czasu upłynie, a po za tym Chiny będą musiały zmierzyć się z jednością narodową, która do tej pory jest sztucznie kontrolowana.
Potem nastąpi długi okres równowagi po czym kolejna globalna wojna przetasuje świat...
