Będąc w IV klasie podstawówki, wracając do domu czułam, że ktoś mnie śledzi. Pewnie też tak kilka razy mieliście



Któregoś jesiennego dnia miałam bardzo duże wrażenie, że ktoś za mną idzie, jednak kiedy się odwracałam za siebie, nikogo nie widziałam (wracałam sama). I choć na małe dziecko bardzo dobrze i sprytnie pomyślałam i nie odwróciłam sie całkowicie, a tylko głową i tylko tak, aby zobaczyć, że ktoś za mną idzia, a żeby ten ktoś nie zauważył, że go widzę. " No tak! Widzę go! - ale kolejna myśl przeszła mi przez głowę - nie, nie, nie, teraz się nie odwrócę, bo się gdzieś schowa. Poczekam chwilę, i zaraz się odwrócę." - pomyślałam. Kiedy minęłam kolejny samochód, zdecydowałam, że właśnie teraz się odwrócę. Odwróciłam się. Zobaczyłam postać mężczyzny w beżowej kurtce, białej bluzce, beżowych spodniach, niewysoki, jasno-rudy i blado-biały (dzieliło nas na oko 100m). Szedł tak jak ja, czyli przy samochodach, jednakże tam gdzie akurat stał kiedy go zobaczyłam nie stał żaden samochód! Od skrętu w inną uliczkę był daleko więc nigdzie nie mógł uciec. Widziałam go przez około 3-5 sekund. Nagle zniknął! Dosłownie rozpłynął się w powietrzu! To mnie przeraziło i od tamtej chwili bałam się mężczyzn tak ubranych, tak wyglądających. Nie powiedział tego nikomu (nie licząc moich przyjaciółek i koleżanek, kiedy rozmawiałyśmy o duchach


Kiedy już o nim zapomniałam ( jakieś 2 lata po wydarzeniu ), kiedy tak na prawdę powiedziałam sobie, że to było przwidzenie, będąc na spacerze z rodzicami zobaczyłam go! Wraz z rodzicami i siostrą szliśmy zatłoczonym deptakiem, kiedy w tym tłumie zobaczyłam go! Na początku zamknęłam oczy, serce biło mi jak szalone, a ja mówiłam sobie, że to tylko przewidzenie, ale nie było. Przeszedł obok mnie. Powinnam poczuć dotyk jego ramienia na swoim ramienium, bo z normalnym człowiekiem powinnam się szturchnąć, a zamiast dotyku, poczułam ból w tym ramieniu, kiedy przeszedł obok mnie. Kiedy był już za mną ból przeminął, a ja odwróciłam się by go zobaczyć, on także się odwrócił. Zobaczyłam jego twarz. Był lekko piegowaty, miał zielono-piwne oczy ( dziwny kolor, nie piwny, nie brązowy ) również miał małe usta. Kiedy nasze spojrzenia się zetknęły ( on patrzył mi ciągle w oczy, ja patrzałam na twarz, aby może go rozpoznać - wtedy myślałam, że może to być jakiś mój wujek - jednak nie rozpoznał w nim żadnego z moich bliskich ) on się dziwnie, szyderczo, złośliwie uśmiechnął. Ja odwróciłam głowę, bo na kogoś wpadłam. Wypowiedziałam ciche "przepraszam" osobie, na którą wpadłam i szybko się odwrócić, aby jeszcze raz go zobaczyć, gdzie poszedł itd. nie zobaczyłam już go ( wypowiedzenie "przepraszam" i ponowne odrócenie się w jego kierunku, zajęło mi 2 s góra, co oznaczałoby, że jeszcze go powinnam zobaczyć), akurat tłum za mną był mały, więc na pewno nigdzie nie schował się w tłumie.
Po tych 2 sytuacjach już nigdy go nie widziałam. Co Wy na ten temat sądzicie? Czy to był duch? Osobiście uważam, że tak, ale nie wiem.