Napisano
26.05.2012 - 23:40
Witam, dziś miałem w planach poszaleć trochę na czterokołowcu dla odstresowania się od szkoły i odpoczynku po pracy. Zgarnąłem dziewczynę, zjedliśmy obiad i zabraliśmy się do jazdy. Ogółem rzecz biorąc - warunki sprzyjały, ciepło, chociaż pochmurno i wietrznie. Torba, bluzy, dresy quad i w pole. nasza normalna trasa jest dość nudna - drogą polną, równoległą do wojewódzkiej w tą i z powrotem, do skrzyżowania na miejscowość Niwka oraz bliżej nieokreślony teren pozamiejski nad jeziorkiem Drawsko, dziś korzystając więc z wolnego czasu postanowiliśmy pojechać właśnie w te nieznane nam tereny.
Droga całkiem dobra, widać, że uczęszczana czasami przez maszyny rolnicze - koleiny w niektórych miejscach głębokie na 30 cm, czasem może i głębiej. Ważne, że jest utwardzona, zbita - można spokojnie jechać te 20 - 30 na godzinę. Przejechaliśmy około kilometra maksymalnie, taką serpentyną prowadzącą z góry w dołek i mniej więcej pod górkę na ten sam poziom co wcześniej, dość kręta droga, trzeba uważać aby nikt nie wyjechał z naprzeciwka. Dojechaliśmy do "Prostokąta" bo tak będę to miejsce nazywał, a więc ów Prostokąt to plac porośnięty dookoła iglastymi drzewami, obłożony kamieniami i gałęziami - coś na styl płotu, w niektórych miejscach stoją drewniane "przęsła". Obok prostokąta, prostopadle do drogi jest dróżka w stronę jeziorka Drawsko, prowadzi ona w pewnym momencie dość stromo w dół i z tego co wiem od ludzi tam mieszkających (to znaczy w okolicy) to kilkaset metrów drogi nad jeziorem, wokół kilku zatoczek.
To by było na tyle (przynajmniej chwilowo) wstępu. Przejdźmy do konkretów - owe miejsce jest dość nietypowe, wygląda jak podwórko bez domu. Ba, są nawet fundamenty, albo coś co je przypomina - z kamienia. Trochę gałęzi, drzew, w tym Prostokącie też by się znalazło. Przygotowane - prawie - palenisko ogniskowe, z ładnie porąbanym drzewem, ławka piknikowa (2 ławki i między nimi stolik), trochę kamieni, gałęzi i trawa dość wysoka - widać na oko, że ktoś tutaj jest, mimo zaniedbania, ktoś tam być musi i wszystko było by ok, gdyby nie to uczucie, że faktycznie ktoś jest w pobliżu, mimo, że go nie widać. Od samego przyjazdu gnębiło mnie uczucie bycia obserwowanym przez kogoś, jadąc obracałem się to w lewo, to w prawo, kilka razy w tył - byłem święcie przekonany, że ktoś najzwyczajniej w świecie za nami jedzie / idzie, w końcu droga prowadzi do jakiejś tam wsi (na upartego, można dojechać tamtędy do Chmielewa - opuszczonej miejscowości w mojej gminie - Czaplinek). Nikogo jednak nie widziałem, wiec jechaliśmy sobie spokojnie dalej. Od razu moją uwagę przykuł.. podest? Wyniesienie? Nie wiem jak to nazwać, nasyp? Górka? Górka w kształcie prostokąta, jakby z ułożonych kamieni, to nazwałem fundamentem. Wciąż rozglądałem się, czy aby nikogo nie widać w krzakach, albo gdzieś na drodze - niestety, bez rezultatu. Byliśmy tam sami, we dwójkę, tak przynajmniej myślę, że sami. Będąc w tym miejscu czuło się, że coś się tam kiedyś stało - w okolicy jest podobne miejsce, nazywa się Rozłogi - nieopodal Niwki. Tam też były takie "fundamenty" i z tego co wiem, to faktycznie pozostałości jakiejś wsi w której osiedlili się przesiedleni ze wschodu mieszkańcy Polski po zakończeniu IIWŚ, jednak wioska już nie istnieje - ludzie przeprowadzili się na Niwkę. Wracając do tego dziwnego uczucia - czułem się tam nieswojo, byłem pewien że ktoś tu musi być, wszystko wyglądało tak jakby ktoś tam był ale znikł... Zaczęło się coraz bardziej chmurzyć, jakiś sęp, albo i dwa kołowały sobie nad polami w okolicy, martwa cisza wokół. Wjechaliśmy na drogę nad jezioro, jednak w połowie poczułem ścisk i usłyszałem, że moja dziewczyna nie che już tam jechać, ja nie protestowałem - tez nie chciałem, ale ciekawość brała górę. Wycofaliśmy i pojechaliśmy w stronę domu, z początku myślałem, że to ja mam jakieś głupie przeczucia, że coś jest nie tak, ale to jej zachowanie uświadomiło mi, że chyba coś nie gra. Dojechaliśmy kilkaset metrów od skrzyżowania prowadzącego na Niwkę i to miejsce i zgasiłem silnik, odetchnąłem i spytałem się jej, czy też to czuła, to dziwne uczucie bycia obserwowanym. odpowiedź była twierdząca, takiej się spodziewałem. Ogarniał nas lekki niepokój oraz ciekawość, która w końcu okazała się silniejsza. Włączyłem aparat w telefonie i wróciliśmy am na kilka chwil, zrobiłem kilka zdjęć, jednak uczucie niepokoju wzrastało coraz bardziej i bardziej, w pewnej chwili presja ze strony strachu wygrała i zdążyłem tylko powiedzieć dziewczynie żeby się mocno trzymała bo musimy spadać, w kilka sekund byliśmy znów w miejscu, z którego wyruszyliśmy, jechaliśmy całkiem szybko jak na możliwości tej drogi - bo aż 55km/h, ale to nie istotne - zdjęcia mam na dysku, wrzucę dziś (tzn w niedzielę) ale jeszcze nie wiem o której. Jakościowo są kiepskie, nie przedstawiają najważniejszych i ciekawszych miejsc bo najzwyczajniej w świecie miałem cykora. Nic ciekawego również na nich nie widać - jakość też kiepska, aczkolwiek wystarczająca.
Bardzo ciekawi mnie to miejsce, podpytałem - ktoś kiedyś robił tam zielone szkoły, ktoś ze Szczecina, ale ostatnio żywej duszy tam nie ma. Osobiście jestem sceptykiem, jeśli chodzi o takie rzeczy i miejsca w mojej okolicy, jednak to zadziałało na mnie bardzo, wystarczająco abym się tutaj zalogował i napisał tego posta. Przepraszam za chaos w tym temacie - jestem śpiący, troszkę zmęczony i zaniepokojony. Najciekawsze dla mnie było to, że mimo braku kontaktu ze sobą wzrokowego i słownego, oboje wraz z dziewczyną się wystraszyliśmy i zaczęliśmy tren temat praktycznie równocześnie. Dla zainteresowanych z Czaplinka bądź okolic - jadąc od strony Czaplinka na Złocieniec można dojechał tam dość prosto - mija się drugi zjazd na Niwkę i kilkanaście metrów dalej jest zjazd na polna drogę. Wpadamy na nią i jedziemy wciąż prosto, mijamy skrzyżowanie w prawo, nie zjeżdżamy tyko prosto, wzdłuż jej. jak znajdę porządną mapkę to to może zaznaczę. mam ogromną ochotę tam wrócić, jednak odczuwam niepokój. Chciałbym zostawić tam dyktafon, porobić trochę zdjęć, najlepiej wieczorem. Chciałem ze znajomymi zorganizować wypad w tamtą okolicę, jednak chwilowo brak chętnych, a nasz drugi środek transportu stoi z pustym bakiem. Przydał by się porządny aparat, dyktafony, krótkofalówki i dużo benzyny.