Napisano
14.09.2006 - 09:51
Otóż zacytuję tutaj pewien artykuł...
Dusza to tylko elektrony
W bawarskim Bambergu dokonało się być może odkrycie rewolucyjne: życie to forma istnienia nie tylko pod postacią białka.
„KAŻDY użytkownik komputera osobistego wie od zawsze: komputery to też tylko ludzie. Zdarza się, że ten blaszany pomocnik odmawia przyjęcia programu, dławi się z obrzydzeniem niestrawną dyskietką, czasem wydaje się, że jego jedynym celem jest wymyślać nowe złośliwe udręki dla posiadacza.
W pracowni naukowej uniwersytetu w Bambergu jest wiele maszyn elektronicznych, które mają właśnie za zadanie wyłącznie się złościć, cieszyć, wymądrzać albo wręcz wpadać w panikę. Profesor psychologii Dietrich Dorner, lat 57, i jego współpracownicy próbują wpoić uczucia w beznamiętne obwody scalone. (...)
„Pojęcie emocji w dziedzinie psychologii jest potwornie źle definiowane” - uważa Dorner. Powód dla niego wystarczający, by kwantyfikować je według dokładnych parametrów. Używa zatem takich pojęć, jak: „aktywizacja” - miara intensywności przeżyć duchowych, „stopień koncentracji” - który mierzy stałość związania myśli z obiektem, czy „stopień rozrzutu” - ma znaczenie obfitości detali postrzeganych w otoczeniu. (...)
Ludzkie potrzeby - to jedno ze spostrzeżeń Dornera - nie są niczym innym jako reakcją na sygnał obwodu regulacyjnego „nie jestem w stanie równowagi”.
Zgodnie z powyższym laureat nagrody Leibniza opisuje chęć napicia się jako „wewnętrzny proces psychologiczny”, w którym „wskaźnik-pragnienie” rodzi motywację dla szukania „drogi do działań konsumpcyjnych”.
Kto myśli, że samo wypicie chłodnego piwa powoduje ustanie tej potrzeby, nie uzmysławia sobie, że najpierw trzeba było „przedstawić sobie cel”, uruchomić motyw „operacji” (przynieść piwo) i prze-prowadzić jeszcze „ocenę zamierzonego skutku” (czy aby lodówka nie jest pusta?). (...)
(...) DER SPIEGEL: Mimo to pański system jest tylko symulacją. Przy pomocy pańskiego Erno można by ewentualnie pokazać, jak uczucia funkcjonują. Do istoty żywej jeszcze daleko.
DIETRICH DORNER: Ja widzę sprawę inaczej. Ta zależy od tego, jak się zdefiniuje życie. Również my, ludzie, postępujemy tak, jak postępujemy, ponieważ mamy w głowie określone sploty nerwowe. Bo biochemia funkcjonuje według określonych zasad. I mimo to nikt nie wątpi, że jesteśmy istotami żywymi. (...)
S.: Oznaczałoby to, że uczucia dadzą się zredukować do mechanicznych reakcji.
D.D.: Jeżeli chcę poważnie brać psychologię za naukę, muszę tak myśleć. Dotąd pojęcie uczucia jest w psychologii całkiem niejasne. Niektórzy badacze są skłonni całkowicie je ignorować. Ja się tym nie zadowolę. Aby wyjaśnić ludzkiego ducha, muszę go pojmować jako system przetwarzania informacji i ująć w sposób matematyczny. Oczywiście dusza nie jest maszyną w rodzaju odkurzacza, jest tworem niesłychanie skomplikowanym. Jej zasadniczy schemat nie jest jednak tak trudny do rozszyfrowania metodami matematycznymi. (...)
S.: A do jakiej formuły zredukowałby pan Boga?
D.D.: U mnie on w ogóle nie występuje. Opowiadano mi, że już raz z tego powodu pewna grupa studentów modliła się o zbawienie mojej duszy. Interesuje nas jednak bardzo, w jaki sposób Erno mogłoby wpaść na pomysł rozmyślania o Bogu czy bogach. (...)
S.: Gdzie w pańskim modelu jest miejsce na wolną wolę?
D.D.: Nie widzę żadnej sprzeczności między wolnością a determinacją. Człowiek nie jest istotą całkowicie wolną od zdeterminowania, inaczej jego życie duchowe można by porównać z automatem do gry. Przewagą człowieka jest to, że może sam być obiektem własnych rozważań, może z sobą dyskutować i dochodzić do pewnych konkluzji. Co z nich wynika, trudne jest do przewidzenia i tu właśnie jest miejsce dla decydowania z własnej woli.
(artykuł ukazał się w „Der Spiegel” z dn. 26. 02. 96 oraz w „Forum” z dn. 17.03.96)
To nie jest ewidentny dowód na NIE istnienie duszy, jednakże takich badań jest o wiele więcej. Bo zaczynając od końca - czym jest dusza?
Czy jest ona źródłem naszego "ja", naszych wspomnień, pamnięci itd?
Podchodząc do tematu "technicznie". To pamięć jest przechowywana w korze mózgowej, pamięć "podręczna", jest przechowywana w "hipokampie", za uczucia odpowiada podwzgórze w mózgu, za percepcję i doświdczenia empiryczne, odpowiadają kolejne partie mózgu... I tak powoli odpadają "zadania" i atrybuty duszy.
Ciekawostka.
Przeprowadzono badanie ze szczurami laboratoryjnymi...
Otóż wprowadzono mlodego szczura zawsze do tego samego labiryntu, długiego i niemernie skomplikowanego, na końcu zaś kładziono smakołyk... Wpuszczano szczura do tego labiryntu zaledwi na kilka minut, by zdążył tam dojść od razu, bez zatrzymywania sie i szukania drogi. Oczywiście szczur nie doszedł za pierwszym, drugim, trzeci, czwartym razem... Ale za każdym razem był coraz bliżej... uczył się. W końcu za około 15 próbą dotarł po raz pierwsz, potem trafiał tam coraz częściej, aż za każdym razem docierał bez problemu... Wpuszczano nawet dym do labiryntu, a szczur i tak tam trafiał.. Wniosek - szczur nauczył się dorgi na pamięć, bowiem dym "zagłuszał zapach smakołyka, ale szczur i tak tam docierał...
Postanowiono urozmaicić eksperyment, na końcu znajdowały sie dwa smakołyki, jeden stary - znany szczurowi, drugi nowy... ładnie pachnący i kuszący, ale pod małym napięciem. Zawsze kładziono te smakołyki tak samo, to znaczy stary po jednej stronie, a nowy po drugiej - zawsze tak samo... Szczur nauczył się, że tego pod napięciem ruszać nie wolno.
Jednakze pewnego razu zamieniono smakołyki, szczur podszedł do tego pod napięciem, myśląc zapewne, że to jest ten dobry...jednakze o dziwo nie sięgną po niego, tylko wybrał ten drugi... Dlaczego tak zrobił? Intuicja, może wyczucie pola elektromagnetycznego - tego nie wiadomo.
Ale prawdziwy cel eksperymetnu był inny... Otóż szczur nie żyje wiecznie, po śmierci pobrano płyn mózgowy i wszczepiono go embrionowi młodego szczura... Młody, nowy szczur (zresztą sklonowany z komórek zmarłego), wyglądał idnetycznie jak ten zmarły - nie ma się co dziwić, w końcu klon...
Wpuszczono go do znanego nam labiryntu, ale od razu ze wszystkimi "urozmaiceniami"... Otóż owy młodzieniec trafił od razu do smakołyka... Zadziwiające?
Dla kogoś kto wierzy w duszę, uzna tego typu badanie za wymysł, itd... Ale gdy przyjmiemy, że dusza NIE ISTNIEJE i podejdziemy do sprawy trochę bardziej materialnie... nie ma żadnych "paradoksów"...
Wszystko co żywe, wytwarza pewne napięcie elektryczne, jednakże należy jeszcze wziać pod uwagę to, do czego jeszcze owo "zycie" wykorzystuje ta energię. Bo ujmując sprawę prosćiej - nie wszystko co ma ośrodkowy układ nerwowy - tez jest życiem. Oto i rośliny, też żyją, potrafią odczuwać ból, bowiem znane sa nam gatunki, które reagujaruchem na dotyk, a więc i moga czuć intensywność dotyku, czyli odczuwać ból. A "układu centralnego" przecież nie posiadają. Natomiast kryształy, czy według mojej terii żyją? NIE. Bo owszem one "rosną", ale czy wykorzystują do rozwoju energię? Owszem mogą mieć napięcie, ale jest ono raczej skutkiem akumulacji napięcia eletrostatycznego. Kamienie też "rosną". Piasek to przeciez kamienie, małe ale jednak, a potrafimy snaleść duże i mniejsze ziarenka, a te kiedyś być może przekształcą się w większe i większe. Ale jest to proces narastania warstwowego, akumulacja materiału, a nie przemyślane przez kamień czy kryształ zjawisko.