Skocz do zawartości


Zdjęcie

Moja interpretacja


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

erebeuzet.
  • Postów: 865
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Z pomiędzy osnutych mgłą porastających czarną korą wierzb i topól wyłonił się wolno sunący w moim kierunku cień. Cień człowieka ,którym niegdyś musiała być ta ponura postać, przypominająca nieboszczyka o spuszczonych wychudłych ramionach, stawiająca kroki jak gdyby każdy z nich był jej pierwszym i jednocześnie miałby być ostatnim. Odziany w poszarpane brudne szmaty niegdyś zapewne przystojny młodzieniec, dziś o posturze starca w lewej dłoni silnie ściskał małą zakurzoną lecz zachwycającą swym pięknem lutnie. Podźwignąłem swe zmęczone ciało z nad dogasającego, ledwo grzejącego mnie ogniska, wspierając się o piaszczystą ziemię ręką gdy owa smutna postać zbliżyła się do mnie patrząc pustym wzrokiem w ,którym nie wiedzieć czemu przez moment dojrzałem iskierkę nadziei i stłumionej gdzieś głęboko w przeżywanym każdym krańcem ciała cierpieniu prawie wygasłej chęci do życia.
- Kim jesteś i gdzie idziesz dobry człowieku. Jaki upór pchnął Cie w te ponure, zapomniane przez życie krainy?
Jego szklane spojrzenie przeszyło mnie niemal na wylot grzebiąc doszczętnie początkową chęć nawiązania krzepiącej nas obu rozmowy, a wyschnięte usta, których wydawać by się mogło od wielu dni kropla wody nie zwilżyła siląc się na drwiący uśmiech prawie nie poruszając się wypowiedziały:
- Nazywam się Orfeusz idę do samego Hadesa, po moją ukochaną żonę Eurydykę, którą odebrał mi podstępnie Tanatos pod postacią żmii.
- Oszalałeś?! – niemal zawyłem - Stamtąd nie ma powrotu. Co Hades przyjmie na wieki wieków do niego należeć będzie. – Orfeusz spojrzał na mnie emanując smutkiem jakiego w życiu nie widziałem i daj o Morfeuszu by mi samemu zaznać go nie dano.
- Oszaleć? Całe życie szalałem z miłości do wybranki mego serca, najpiękniejszej mi nimfy drzewnej Eurydyki. Jeśli zaś Hades odebrał mi miłość, to cóż zostaje mi ponad szaleństwo? A Ty? Kim jesteś i co Ciebie sprowadza do miejsca, które z takim przerażeniem opisujesz jako zapomniane przez życie?
- Ja? ... ja … nie wiem ….może jestem tylko zabłąkaną duszą, której rodzina poskąpiła obola i ponury Charon odmówił mi przeprawy swą łodzią? Może zaczerpnąłem wody z Lete zapomniawszy zaraz wszystko czegom w krótkim żywocie swym dokonał? A może sama Afrodyta zesłała mnie tu bym wspierał twe ramie miłością do Twej ukochanej i cokolwiek w Hadesie nie zastaniesz nie pozwolił jej wygasnąć? Nie wiem. Lecz skoro tu jestem, pozwól Orfeuszu towarzyszyć Ci do samego oblicza Władcy Podziemia i wspomóc Cie w odebraniu tego bez czego i tak pozostajesz już martwy.
- Tak. Bez Eurydyki przy swoim boku droga powrotna nie będzie miała sensu. Chodźmy.
Wędrując ramię w ramię z Orfeuszem ponurą, zasępioną równiną, prowadzącą wprost do wrót Hadesu, podziwiałem w tym wypalonym człowieku zaciętość z jaką zdecydowany był wydobyć z objęć śmierci swą ukochaną za wszelką cenę. Nawet cenę własnego życia.
Minęło pewnie kilka godzin wspólnej podróży w milczeniu gdy naszym oczom ukazały się mury w skałach rzeźbione w formie bramy wznoszące się bez końca niby do sklepienia którego nie sposób było dostrzec. Na placu krążyły jakby bez celu postacie, straszne, ponure w dziwacznych pozach. Niektóre śmiały się do nas szyderczo inne zaś zdawały się nie zauważać naszej obecności. Dalej piął się w górę wiąz ogromny pomiędzy którego gałęziami czaiły się twarze niby ludzkie niby zwierzęce piękne i zarazem przerażające. Obrazu naszej trwogi dopełniał ogromny sturęki potwór zwany Briareusem ni to śpiący ni czuwający pod konarami wyrwanego wprost z marzeń sennych drzewem. Przyśpieszywszy kroku obawiając się jego niemożliwego przecież zbudzenia, zatopiliśmy nasze bose stopy w błotnym grzęzawisku porastającym bez ładu dziwną roślinnością, która wydawała się wrzeszczeć o iskrę życia dławiona zgnilizną i brakiem światła. Z każdym krokiem wody było coraz więcej, a w oddali dosłyszeć można było cichy szum rzeki złudnie kojący nasze otępiałe przerażeniem umysły. Wtem jak piorun ciszę przerwały lamenty, szloch i głośne prośby.
„Charonie zabierz mnie”, „Charonie proszę!”. Przed nami począł majaczyć się zarys tłumu, dusz ludzkich pozostawionych wiecznemu błąkaniu się w przedsionku Hadesu, błagający, przepychający się jak w makabrycznym tańcu straconej na wieczność nadziei. Przecisnąwszy się przez potępione dusze ukazała nam się łódź czarna jak smoła unoszona na równie czarnej wodzie, a w niej postać starca podpierająca się na długim kiju sięgającym dna rzeki o twarzy tak nieczułej jak by wyrzeźbionej w kamieniu. Nie zaszczycając nas nawet przelotnym spojrzeniem starzec nie poruszając ustami rzekł.
- Obole…- słowo to momentalnie spowodowało ciszę i zaraz wrzask cierpiących ubogich dusz, poskąpionych przez chowających ich ciała tak mało istotnej w obliczu śmierci rzeczy jaką jest jeden miedziak. W tej chwili Orfeusz z równie kamienną twarzą co Charon zwinnym ruchem dobył lutni i przyciskając ją do piersi uderzył w struny. A dźwięk jaki wtedy się wydobył z tego niepozornego instrumentu i każde następne po nim sprawiły, że opanowała mnie taka błogość i z każdej strony bił tak kojący spokój jakiego w całym moim życiu nie dane mi było zaznać. Duszę potępionych jak jeden mąż poczęły siadać na ziemi i kołysać się w rytm granej przez Orfeusza melodii. Sam Charon zaś niczym w błogim transie odsłonił nam wejścia do łodzi i co było nie do pomyślenia uśmiechając się gestem ręki zaprosił nas do podróży. Orfeusz nie przestawał grać melodii, której dałbym wiele nie potrafię dziś zanucić, a ja rozsiadłszy się w łodzi opierając o burtę począłem delektować się tą nieporównywalnie z niczym innym przyjemną podróżą wprost do królestwa umarłych.
Wnet zerwałem się, przypomniawszy sobie historie słyszane w dzieciństwie o przeraźliwym trójgłowym potworze. Ogromnym niby psie ziejącym ogniem i rozszarpującym każdego próbującego ucieczki ze świata umarłych. Stał na brzegu, o łapach wielkich, że zdolnych jedną dziesiątki ludzi przygniatać. O zębach ostrych jak miecze najdostojniejszych wojowników. Trojgiem par oczu mierzył nas wzrokiem… potulnego domowego pieska.
Cerberus. Nawet On dał się opanować urokowi dźwięków zaczarowanej harfy Orfeusza. Mineliśmy go wkraczając na ponurą wietrzną i chłodną równinę pełną umarłych.
Wokół nas tysiące byłych istnień krążyło bez celu. To niemowlęta skarżące się na swój los, to wojownicy ćwiczący swoje nabyte za życia umiejętności, to znów rolnicy smagajacy biczami nieistniejące zwierzęta. Wszyscy oni czekali na sąd. Na sąd, który miała wydać na nich trójka znamienitych kiedyś władców pośmiertnie mianowanych sędziami świata umarłych. Minos, Ajakos i rudy Radamantys. To oni mieli zadecydować kto, gdzie i za jakie grzechy trafi po śmierci w przeznaczone sobie miejsce wiecznego cierpienia lub przyjemności. Jednak również Oni bezwiednie poddali się pięknu Orfeuszowej melodii przepuszczając nas dokładnie tam gdzie był cel naszej podróży.
Przebyliśmy z Orfeuszem wiele krętych dróg, widzieliśmy ogromne bagna pełne gnijących roślin i plugawego robactwa, wyschłe na kamień jeziora zasnute mgłą zdające się nie mieć końca. Pustynie siarki, które przez najmniejszą iskrę całe stanęły by w ogniu gorętszym od samego słońca. W tym czasie Orfeusz w pieśniach opowiadał mi o sobie i o Eurydyce. O ich bezprzykładnej miłości i o tym jak każdy na kogo spojrzała zakochiwał się w niej bez pamięci. Tak było też z Aristajosem, którego ślepe zauroczenie pchnęło Eurydykę w objęcia samego Tanatosa. Było mi go żal. Wszak był tylko ofiarą nieszczęśliwych zbiegów okoliczności.
Po wielu dniach, tygodniach, a może nawet miesiącach czy latach wędrówki oto wznosił się przed nami piękny w swej przerażającej surowości. Otoczony łańcuchem stromych ostrych gór i trzema pierścieniami murów obronnych pod, którymi płynie strumień ognisty, Pyriflegeton. Pałac Władcy Hadesu. Żwawym krokiem ruszyłem przed siebie prowadząc Orfeusza przez olbrzymią bramę wspierającą się a diamentowych kolumnach wprost do żelaznej baszty. Zupełnie jak bym znał drogę. Orfeusz nie próbował nawet udawać zdziwienia. Weszliśmy do czarnej komnaty przyozdobionej straszliwymi jękami cierpiących w Tartarze, kryjącym się tuż pod podłogą . Przed nami dumnie stały dwa trony. Po prawej siedziała Persefona uśmiechając się tajemniczo. Zająłem tron po lewej stronie chwytając w dłoń ogniste berło i przywdziewając matową zębatą koronę. Uśmiechnąłem się do Orfeusza, w jego oczach znów pojawił się ten błysk nadziei i siły, który tak zaintrygował mnie gdy ujrzałem go po raz pierwszy. Rzekłem:
-Proszę Orfeuszu…przekonaj mnie…
„A kiedy stanął Orfeusz przed władcą podziemia, nie przestał grać, lecz potrącając z lekka struny harfy, skarżyć się zaczął, a skargi układały się w pieśni. Zdawało się, że w królestwie milczenia zaległa cisza większa i głębsza niż zwykle. I stał się dziw nad dziwy: Erynie, nieubłagane, okrutne, bezlitosne Erynie płakały!”
Cóż mi pozostało jeśli nie oddać mu ukochanej. Czy jednak byłbym królem umarłych gdybym tak po prostu pozwolił sobie zabrać coś co przecież zgodnie z prawem należy do mnie? Postawiłem Orfeuszowi warunek.
- Musisz sam wyprowadzić żonę z podziemi. Ty będziesz szedł przodem, Eurydyka będzie szła za Tobą, a za Nią będzie szedł Hermes. Droga będzie długa i kręta, a Ty Orfeuszu do czasu aż opuścisz Hades nie będziesz mógł ani razu obrócić się i spojrzeć na żonę. Gdy tylko to zrobisz Hermes zabierze Eurydykę z powrotem do Hadesu. Pamiętaj Orfeuszu pod żadnym pozorem Nie odwracaj się do tyłu do chwili, aż opuścisz podziemia.
Gdy tylko ruszyli w drogę do świata żywych Persefona nachyliła się do mnie i zapytała szeptem tuż przy samym uchu.
- Hadesie, mój mężu. Oddajesz umarłą, która zgodnie z prawem świata żywych i umarłych należy do Hadesu. Nie boisz się, że Orfeusz weźmie sobie do serca Twoje ostrzeżenie i wciąż będzie patrzył tylko przed siebie?
- Serce Persefono. Serce. W tym właśnie sedno sprawy. Orfeusz się obróci by spojrzeć na żonę. On ją miłuje ponad życie, a miłość jest silniejsza od zdrowego rozsądku.


edycja:zawiodłem się na Was. Nawet nikt mi nie wyjechał jaki to jestem beznadziejny i niedouczony.
w szkole ocenili to na 3....

Użytkownik erebeuzet edytował ten post 23.05.2012 - 17:44




Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych