Skocz do zawartości


Zdjęcie

Samotny spacer po lesie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
18 odpowiedzi w tym temacie

#1

sabathius.
  • Postów: 16
  • Tematów: 7
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Mieszkając we Wrocławiu człowiek nie ma zbyt wielu okazji do spędzania czasu nad wodą. Można wprawdzie jechać na jakieś „glinianki” – za mały byłem, żeby pamiętać gdzie dokładnie znajdowało się to miejsce. Pamiętam tylko, że szczerze go nie lubiłem. Wyglądało to, jakby całe miasto zrywało się do wyjazdu. Koc przy kocu, smród olejków do opalania. I osy. Osy pamiętam dlatego, że kiedyś jedna mnie dorwała – dziabnęła prosto w łokieć. Bolało, a ja byłem mały, więc darłem się wniebogłosy. Przyszedł jakiś facet i wysmarował mnie cebulą, przez co – prawdę mówiąc – wcale nie zrobiło mi się lepiej. Ale tym razem nie będzie o tym miejscu, bo i nic specjalnie nadzwyczajnego się tam nie działo.

Jako, że moi rodzice byli jakoś dziwnie nastawieni na wypoczynek nad wodą, w końcu „załatwili” sobie miejscówkę pod Lesznem, kiedy sprzedawane były takie obrzydliwe szeregowe, postkomunistyczne klity wypoczynkowe. Wiecie być może jak wyglądają takie ośrodki wczasowe?
Wszystko to położone w lesie, przy czym w okolicy domków dominowały drzewa iglaste, a dalej w „puszczę” – już liściaste.
Jedyna zaleta to jezioro, które było położone bardzo blisko domków. Ale ja nigdy nie przepadałem za jeziorami. Jeśli się moczyć, to tylko we własnej wannie.

Za to lubiłem kręcić się po lesie, dlatego też kiedy wszyscy szli nad jezioro – ja leciałem na spacer. A było co zwiedzać. Bliskość wody powodowała, że praktycznie nikt nie łaził do tego lasu. Pół kilometra od drogi, przy wąskiej, piaszczystej ścieżce – dosłownie zwisając nad nią – kłębiły się jeżyny.
Wielkie i dojrzałe. Maliny, jagody, nawet poziomki gdzieniegdzie. Cudo.

Miałem takie poczucie, że cały las ten należy do mnie. Tutaj warto wspomnieć o moim dość niecodziennym podejściu do natury. Mam do niej dość "wybiórczy" szacunek, a jeśli zwracam na nią szczególną uwagę, to tylko ze względu na innych ludzi.
Większość tych, którzy nie śmiecą w parku to osoby, które „fanatycznie” bronią drzewek i mrówek, bo o „naturę” trzeba dbać. Ja uważam, że naturze trzy tony petów wysypanych na polanę, deska sedesowa w malinach, czy nawet te straszliwe plastikowe torebki nijak nie zaszkodzą. Natura, w przeciwieństwie do nas, ma czas.

To ludziom przeszkadzają te śmieci i przez wzgląd na nich, oraz szacunek jaki do nich mam – nie śmiecę, nie niszczę.

Praktycznie każdego dnia pojawiałem się na spacerze w tym lesie, każdego dnia dochodząc dalej. Nie chodziło mi tylko o łażenie i aktywne spędzanie wypoczynku; chciałem pobyć sobie sam dla siebie. Posiedzieć przy tych malinach, na cieplutkim słoneczku. Porozkoszować się ciszą.
Wstyd przyznać, ale zdarzało mi się droczyć ze zwierzątkami. Wprawdzie w czasie, o którym piszę, byłem już po stadium przypalania mrówek szkłem powiększającym, ale potrafiłem „bawić” się z nimi w inny sposób, na przykład w blokowanie im drogi. Wiecie może jak to jest – idzie mrówka za mrówką, jak po ścieżce. Wystarczy zagrodzić im drogę malutkim patykiem, przez który przeszłyby bez problemu, ale nie… nie tak są „zaprogramowane”. Straciły szlak feromonów, więc czekają aż przyjdzie odpowiednia mrówka i wytoczy drogę obchodzącą przeszkodę.
Więc ja sprawdzałem, co się na przykład stanie, jeśli się usunie tą mrówkę. Po jakim czasie przyjdzie kolejna. Czy w ogóle przyjdzie? Jak one ją informują – choć tego nie miałem nawet jak sprawdzić.

Jaszczurki tam były, a ja cholernie lubiłem się nimi bawić jako dzieciak. Łapałem je sobie, oglądałem… do dziś mnie zachwyca jak miękka może być taka jaszczurka, która przecież wydaje się być twarda i łuskowata. Aż przyszedł czas na ostatni spacer…

I szedłem, coraz głębiej w las. Też musiałem przygotować rodziców na to, że długo mnie nie będzie – nie mieliśmy wtedy komórek. Nie mogli do mnie zadzwonić w dowolnym momencie, a ja nie mogłem sprawdzić swojej lokalizacji co szczególnie istotne w tym wypadku.
Szło się więc taką leśną, zarośniętą drogą, a las z każdym metrem robił się gęstszy. Były jakieś rozwidlenia, zapamiętywałem je, odwracałem się, żeby zobaczyć jak wygląda droga z drugiej strony; z perspektywy kogoś, kto już wraca.

Doszedłem do jakiejś kapliczki. Nie wiadomo skąd – w samym środku leśnego kompleksu, w tej nieskończonej, kipiącej zieloności – coś takiego. Tu już nawet nie było ścieżek, bo wszystko zarosło, zapomniane, a drogę, którą jeździły samochody leśników zostawiłem za sobą jakieś dwieście metrów wcześniej.

Zrobiło mi się bardzo nieprzyjemnie. Chłodno. Poczułem, że coś, albo ktoś mnie obserwuje. Zrozumiałem, że wszystkie zwierzęta, które do tej pory szczebiotały i szurały wokół… ucichły. Światło słońca przygasło. Takie to miejsce, czarna dziura, mroczna i paskudna. Ale nie dałem się „zastraszyć” samemu sobie. Przystanąłem na moment, żeby zobaczyć tą kapliczkę. Składała się w zasadzie z płotu, jakim chroni się mrowiska i krzyża z daszkiem wykonanego z jednego – na oko – kawałka drewna. W miejscu, gdzie krzyżowały się ramiona wyżłobiono sklepiony otwór, w którym stał zgaszony ogarek świeczki i jakieś stare zdjęcie niemożliwe do rozszyfrowania.

Poszedłem dalej licząc na to, że dobry nastrój mi wróci. Ścieżka była ledwo widoczna, porośnięta wysoką trawą, wąski skrawek piasku pozwalał jednak poruszać się w miarę szybko i sprawnie. Odszedłem może dwieście metrów, ale uczucie zagubienia nie mijało. Odwróciłem się, spojrzałem na tą kapliczkę. Ledwo było ją widać. Ale ta przytłaczająca cisza… delikatny szum liści i nic więcej. Żadnych ptaków, owadów, nic. Postanowiłem wracać i tak się złożyło, że okoliczności były mi przychylne. Nie chciałem wracać koło tej kapliczki, szczęśliwie (jak mi się wtedy wydawało) natrafiłem na odnogę prowadzącą w stronę z której przyszedłem.

Pokalkulowałem sobie w głowie gdzie jestem, gdzie powinienem iść. Było dla mnie oczywiste, że jeśli pójdę tak jak prowadzi ta ścieżka, to trafię do głównej drogi leśnej. Nigdy w życiu się nie zgubiłem, zawsze wiedziałem gdzie jestem, choćby to było tylko takie „mniej więcej tutaj”. Poszedłem więc tą odnogą dróżki. Po lewej stronie zostawiłem kapliczkę, ale nie oglądałem się na wszelki wypadek. Szedłem i czekałem, aż atmosfera „wróci do normy”. Droga była praktycznie prosta, a przynajmniej nie mogłem zauważyć, żeby zmieniała kierunek. Ale była też zbyt długa. Po kilku minutach szybkiego marszu pomyślałem, że coś jest jednak nie tak. Już powinienem znaleźć się przy głównej drodze.

Myślałem, czy nie zawrócić, ale zdecydowałem, że może warto byłoby pójść jeszcze odrobinę dalej. Wreszcie pojawiły się jakieś ślady zagospodarowania terenu – po prawej minąłem zagajnik złożony z drzewek przeznaczonych na świąteczną „rzeź”… Szedłem więc dalej, odprowadzany szelestem własnych kroków.

Widoczność miałem dość dużą i w związku z tym kiedy zobaczyłem obiekt na skraju pola widzenia, nie rozpoznałem go. Myślałem, że to może jakiś znak, albo drogowskaz. Ale kiedy podszedłem bliżej… kapliczka. Przede mną, po lewej stronie drogi stała kapliczka. Dokładnie taka sama… ta sama. Przeraziłem się, sam nie wiem czym bardziej – czy tym, że dzieje się coś dziwnego, czy tym, że po raz pierwszy w życiu zgubiłem drogę. Nie miałem innego wyjścia, musiałem podejść i zbadać zjawisko.

Przypominałem sobie jak szedłem. Najpierw była wąska ścieżka, która dochodziła pod kątem prostym do ścieżki „kapliczkowej”. Po lewej stronie, jakieś dwadzieścia, może trzydzieści metrów stała ta kapliczka. Tam też poszedłem, minąłem krzyż, przeszedłem kilkaset metrów, ciężko powiedzieć ile dokładnie i skręciłem w lewo, a potem prosto, prosto... chyba, że wcale nie prosto.

Teraz jednak widziałem kapliczkę przed sobą, tak jakbym od razu poszedł w prawo na pierwszym rozstaju. To nie miało sensu. Pomyślałem, że to musiała być inna kapliczka.

Podszedłem bliżej, aby ją obejrzeć. Ogarek świecy, zdjęcie, monolit. Wszystkie szczegóły się zgadzały. I ta cisza. Mogłem usłyszeć odgłos własnego serca próbującego wyrwać mi się z piersi. Zatoczyłem jakieś dziwne koło. Pocieszające było to, że chociaż mogłem wrócić tą samą drogą, którą przyszedłem. Mógłbym, gdybym potrafił ją znaleźć.

Wróciłem kawałek, szukając tego skrzyżowania dwóch ścieżek. 20 kroków, 30 kroków, 40 i 50. Nic. Żadnego przejścia.

W tym momencie byłem już na skraju przerażenia. Z jednej strony wiedziałem, że nic się nie dzieje. Ot, odrobinę się zgubiłem. Z drugiej – ta paraliżująca cisza, ciemność… zbliżał się wieczór, choć wciąż było jasno. Czas – miałem wrażenie – pędził jak szalony. Tego jednak nie mogłem wiedzieć, bo nie nosiłem zegarka. W takich chwilach zdajemy sobie sprawę z tego, że możemy liczyć jedynie na siebie samych. Łaziłem w kółko, coraz bardziej otumaniony, walcząc z coraz silniejszym przygnębieniem i frustracją, próbując znaleźć tą cholerną ścieżkę, którą przyszedłem.
Niczego już nie byłem pewien. I wtedy zauważyłem coś pomiędzy krzakami… jakiś kamień. Nie miałem nic do stracenia, więc wszedłem, mimo że nie prowadziła tam żadna droga i przystanąłem… kamień, pokryty mchem. Z jakimś napisem.

Nie pamiętam imienia i nazwiska, ale napis wyraźnie mówił, że to grób leśnika (bo i napis zaczynał się od: „Tu spoczywa”). Facet umarł w koło 1950 roku… leśnik. I coś mnie tknęło… wróciłem do ścieżki z kapliczką, do tego zdjęcia. Było wyblakłe ponad wszelkie rozpoznanie, ale miałem wrażenie, że widzę sylwetkę człowieka.

Nie wiedziałem dlaczego, ale zrobiło mi się lżej. Uspokoiłem się. Ciągle byłem niby zgubiony i wciąż nie mogłem znaleźć drogi, ale moje myśli poszły w innym kierunku. Zacząłem sobie myśleć o tym facecie, który niewątpliwie tak bardzo kochał swoją pracę, że aż postanowił się w niej pogrzebać. Jak bardzo kolidowało to z moim oglądem na przyrodę, nie muszę podkreślać. Miałem taką refleksję nawet, że ja bym z tej przyrody brał, czerpał, bawił się nią; on przyrodą był, jej częścią…

Uspokojony już nieco wróciłem znowu w okolice tego grobu, po ścieżce i nagle zauważyłem przejście. Tuż koło kamienia. Ścieżka, którą musiałem tutaj dojść.

Nie czekałem dłużej, tylko szybkim krokiem wróciłem do ośrodka, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Starałem się do tych wydarzeń nie wracać myślami. Zgubiłem się po prostu, spanikowałem, nie zobaczyłem ważnej ścieżki, bo tak byłem skoncentrowany na własnym lęku. Dopiero niedawne wydarzenia sprawiły, że zacząłem przypominać sobie tamten spacer i wyciągać inne wnioski…
  • 14

#2

Mika’el.
  • Postów: 810
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Jakie to wnioski są...he?

Nie rozumiem, po co tak nudzisz, ale dość milo było poczytać.Było i na całe szczęście dożyłem końca.Piszesz bodaj trzy razy słowo "maliny" zapewne przeinaczasz coś mając na myśli zapewne jeżyny, pisząc o śmieceniu w lesie (przypuszczam), że myślałeś o czynnościach fizjologicznych jakie musiałeś w tym dzikim wędrowaniu wykonywać.Ty mym zdaniem lubiłeś w tym lesie srać i dlatego wspomniałeś coś o sedesie.Prawda, że mam rację?

Dobry tekst, tyle tylko, że części czwartej niepotrzebnie wciskasz kit o niestworzonych rzeczach...znaczy się wyobraźni swej.

Hey :mrgreen:
  • -17

#3

taght.
  • Postów: 275
  • Tematów: 10
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Bardzo ciekawa historia, przyjemnie się czyta. Pamiętam, że ja też kiedyś wybrałem się na spacer do lasu i zaszedłem dosyć daleko i też ogarnęła mnie ta cisza, pamiętam że nie było to zbyt przyjemne, nigdy nie przypuszczałem że gęsty i głęboki las może być taki straszny.

Użytkownik taght edytował ten post 17.05.2012 - 19:48

  • 0

#4

kamilus.
  • Postów: 1231
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wygląda na typowy opis zgubienia w lesie (kapliczka jako szczegół służący do odnalezienia drogi). Ale plus się należy za samą stylistykę i formatowanie tekstu - mimo, że wypowiedź jest obszerna, to czyta się szybko i przyjemnie.
  • 1



#5

Ana Mert.
  • Postów: 2348
  • Tematów: 19
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Przypomina mi to trochę moją historię. Odwiedziłam koleżankę w sąsiednim mieście (dzieli je ok. 8km lasu) i tak sobie łaziłyśmy po okolicy korzystając ze słonecznego dnia. Idąc drogą obok lasu zauważyłam, że dużo ludzi skręca w udeptaną, leśną ścieżkę. Zapytałam więc koleżankę gdzie owa ścieżka prowadzi. Odparła, że "na groble". Szybko przerejestrowałam fakty - my, w naszym mieście też mieliśmy taką ścieżkę prowadzącą "na groble" a szło się tam jakieś pół godziny i o ile moja orientacja w przestrzeni mnie nie myliła nasza ścieżka prowadziła do tego samego punktu co ta. Podzieliłam się tym wnioskiem z koleżanką i wspólnie postanowiłyśmy, że przejdziemy się i spróbujemy dotrzeć przez las do mojego domu.

Po pół godzinie minęłyśmy rozdroże - jedna odnoga prowadziła "na groble" ale moim zdaniem biegła o wiele za ostro na zachód więc wybrałam drugą odnogę. Szłyśmy długo, przez większość czasu mimo mojej orientacji w przestrzeni nie miałam pojęcia czy dobrze idziemy. Jedynym "drogowskazem" było niejasne uczucie, że zmierzam do jakiegoś znanego mi dobrze punktu.

Gdy ścieżka dotarła do nieznanej mi leśnej drogi trafnie określiłam, że lepiej zrobimy skręcając teraz na zachód a idąc dalej w pewnym momencie wbrew zdrowemu rozsądkowi uznałam, że musimy porzucić ubitą drogę i skręcić w ledwie widoczną ścieżkę prowadzącą na południe.

I tak oto po kolejnych kilku minutach marszu wyszłyśmy obok znanego mi dobrze pomnika partyzantów znajdującego się w głębi lasu. Pomnik znajdował się około pół godziny spacerem od mojego domu i w dzieciństwie wybierałam się tam czasem na wycieczki. Zawsze jednak zawracałam w tym punkcie i szłam z powrotem do domu - nie mogłam więc mieć pojęcia, dokąd może prowadzić ta ledwie widoczna ścieżka za pomnikiem. Co mi kazało w nią skręcić? - Nie wiem. Coś jednak ewidentnie prowadziło mnie w tamtym kierunku niczym ustawiony w mózgu GPS. 8)

Użytkownik Ana Mert edytował ten post 17.05.2012 - 21:55

  • 0



#6

Guy Fruit.
  • Postów: 111
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Forest Without The Exit ;) Ciekawie sie czytało... a ten lasek i jezioro to napewno Boszkowo:) jestem tam co roku .Tablice rejestracyjne samochodow to prawie sam Wrocław.
  • 0

#7

Mika’el.
  • Postów: 810
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

... a ten lasek i jezioro to napewno Boszkowo:) jestem tam co roku .Tablice rejestracyjne samochodow to prawie sam Wrocław.


Jesteś, szkoda, że nie na jesień, lub wiosną, kiedy trzeba posprzątać po was.Tak tak, nic się samo nie dzieje, przyroda tego nie robi, to są normalni ochotnicy dbający o swe otoczenie.Ale wy tego nie wiecie, bo nie widzicie gór śmieci, o tym co po lesie można "odzyskać" nie napiszę, bo mam wrażenie, że gdyby wam dać widły, to mnie pierwszego byście .... ten tego.

Pewnie, można pisać ładne słówka, a jeśli ktoś inaczej, to minus i mam czyste sumienie.

Obłudnicy i tyle!

Edytuj - Jesteście żałośni i dlatego wam nie odpuszczę, puki nie dorośniecie!

Użytkownik Maylo edytował ten post 17.05.2012 - 22:26

  • -3

#8

sabathius.
  • Postów: 16
  • Tematów: 7
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Pewnie, można pisać ładne słówka, a jeśli ktoś inaczej, to minus i mam czyste sumienie.

Obłudnicy i tyle!

Edytuj - Jesteście żałośni i dlatego wam nie odpuszczę, puki nie dorośniecie!


Czytam te twoje posty i czytam i nijak nie mogę zrozumieć o czym piszesz.

I "póki" kolego, "póki".
  • 1

#9

Hologram.
  • Postów: 735
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Maylo

Zaczynasz spamować ostatnio. Czyżbyś przejmował moją rolę forumowego trolla?

Sabathius

Ciekawa historia, wydaje się bardzo autentyczna, autor włożył wysiłek w opisanie szczegółów. Ale wnisoki trochę na wyrost, jakby to musiało być zjawisko paranormalne. Niekoniecznie, czasami umysł pod wpływem stresu gubi się i zapomina oczywiste rzeczy, kierunki, itd
  • -1

#10

Parmantier.
  • Postów: 5
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Znam te lasy,rosną tam dorodne grzyby i jagody,wszystkim grzybiarzom polecam.
  • 0

#11

binerek.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Lasy dookoła Boszkowa i okolicznych wioch są pełne zaginięć, duchów. To moje rodzinne strony więc trochę się o tym nasłuchałem.
Kapliczki budowane są tam co kawałek. Chyba taki zwyczaj, coby kapliczkę każdemu świętemu w lesie postawić.
Hmm sam las jest dosyć dziwny. Gdy byłem mały zawsze bałem się tam chodzić, równocześnie coś mnie tam ciągnęło. Zostało mi to do teraz, chociaż nikt mnie nie przekona, aby po 21 się do owego lasu wybrać. Najbardziej rzuca się w uszy cisza. Niby ptaki śpiewają, drzewa szumią ale to nie to samo, co w innych lasach. Później przychodzi wrażenie bycia obserwowanym przez kogoś, coś chodzi między drzewami. Dziwne cienie.
Z legend: kiedyś była tam mała osada, kilka domów i kościół. Niestety mieszkańcy byli źli, więc zostali zalani. Teraz jest tam jezioro, ale podobno gdy się ma szczęście, można ujrzeć czubek wieży kościoła wystający z wody.
  • 1

#12

Mika’el.
  • Postów: 810
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Maylo

Zaczynasz spamować ostatnio. Czyżbyś przejmował moją rolę forumowego trolla?


Jak czytam takie bzdury, to wprost muszę.Czy robię to celowo?

Tak.

Mało się dzieje, to ktoś z "zarządu" produkuje się, by ludzie klikali, ot cała prawda.
W tym tekście powyżej (dobrze napisanym) nie ma nic paranormalnego, nic prócz wyobraźni wynikającej z najczystszego strachu.Wy możecie sobie wypisywać cokolwiek zechcecie, a ja mam obowiązek negowania, bo czytam bujdy.

Ktoś, kto rzeczywiście doświadcza spraw paranormalnych nigdy się swymi doświadczeniami nie dzieli, bo istnieje opcja zostania wyśmianym.
Ot cały powód niepisania.

To tam wyżej, to tylko żart.Dlaczego nikt tego nie widzi?
  • 1

#13

Avenarius.
  • Postów: 894
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ta, pewnie oberwował Cię jakiś pedofil hasający po lesie z fujarą w garści.
  • -2

#14

zabusia3.
  • Postów: 63
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Pedofile nie hasają z fujarami w garści, to raczej ekshibicjoniści. A tak poza tym, to czego by szukał taki delikwent w dzikim lesie gdzie ilość ofiar znikoma :)

Wracając do tematu to historia ciekawa, fajnie się ją czyta. Plusik ode mnie.
  • 0

#15

km1972.
  • Postów: 67
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Przypomina mi się film "Nad rzeką, której nie ma". Chłopaki wybrali się w daleką wieczorną podróż pieszo, śladem jakiejś rzeki, która w ich marzeniach, powinna prowadzić daleko, daleko. Gdy rano się obudzili pod namiotem, okazało się że wcale daleko nie zaszli.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych