Napisano
12.04.2012 - 09:32
W życiu przydarzyły mi się dwie sytuacje, o których chciałbym Wam opowiedzieć. Zaznaczam, że nie wiem co to było i traktuję to jako „cool story” o duchach ze mną jako bohaterem pierwszoplanowym.
Kilka informacji na początek:
- mam 27 lat
- mieszkam w dwupiętrowym domu, rodzice mieszkają na dole, ja zajmuje górne piętro.
- dom o ile wiem nie stoi cmentarzu, nikogo tutaj nie zabito, gdy rodzice go budowali 37 lat temu były wokół tylko pola i łąki
- nikt w nim nigdy nie umarł(no może poza psem jak byłem bardzo mały)
- o ile wiem jestem normalny ;-)
Historia pierwsza:
Jakieś 3 lata temu siedziałem w moim pokoju na piętrze przy komputerze. Była 1 lub 2 w nocy. Lato było wtedy bardzo gorące, więc miałem otwarte drzwi balkonowe oraz drzwi do pokoju. Również w przedpokoju były otwarte drzwi i okna na klatce schodowej. Często tak robię latem by złapać odrobinę nocnego chłodu przed snem dzięki kontrolowanym przeciągom. W pokoju jedynym źródłem światła był komputer i lampka nocna. Gdy tak siedziałem przy komputerze w pewnym momencie poczułem czyjąś obecność. Przeszło mi przez myśl, że to może tata wszedł na górę w miarę cicho. Spojrzałem w kierunku drzwi do pokoju i zobaczyłem w nich to coś. Sam nazywam to w myślach „gnomem” bo w drzwiach stało coś o wysokości około 60 cm. W całości zdawało się składać z cienia i ciemności, jakiekolwiek szczegóły były całkiem nieczytelne ale miało z grubsza humanoidalne kształty. Wyglądało to jakby dopiero weszło do pokoju i się rozglądało. Potężnie się przestraszyłem i niemal spadłem z krzesełka, rzuciłem się w kierunku kontaktu po drugiej stronie pokoju i w tym pędzie przewróciłem lampkę. Gdy zapaliłem światło to coś zniknęło i zostałem w pokoju sam. Miałem wtedy ostrego pietra i wyszedłem do przedpokoju zapalając światło tak szybko jak tylko się dało. Pozamykałem wszystkie okna i drzwi, te prowadzące na klatkę schodową nawet na klucz. Zasnąłem wtedy dopiero, gdy na dworze zrobiło się widno koło 4 rano.
Druga historia
Tym razem coś, co nie daje mi spokoju do dzisiaj i sprawiło, że zacząłem naprawdę poważnie myśleć o zjawiskach paranormalnych. Miało to miejsce w zeszłym roku w okolicach września lub października. Oba te miesiące były w tamtym roku bardzo ciepłe i czuło się jakby jeszcze był sierpień. Wydarzenie miało miejsce w sobotę. Obudziłem się koło 5:30 rano gdy na dworze było już prawie widno. Postanowiłem zejść na dół, bo łazienka na górze była wtedy w remoncie. Gdy schodziłem w dół klatki schodowej czułem, że robi się coraz to zimniej. Przed drzwiami do piętra rodziców było już tak zimno, że niemal widziałem swój oddech. Co gorsze w miarę schodzenia czułem jak ogarnia mnie przerażenie. Nie wiedziałem czemu tak się działo ale ogarniał mnie paniczny strach. Gdy nacisnąłem klamkę i wszedłem drżąc do przedpokoju poczułem prawdziwy terror. Czułem obecność czegoś złego. To uczucie było tak mocne, że poczułem w gardle, w ustach i nosie coś, co określam jako zapach strachu. Nie wiem czy mieliście kiedyś nieprzyjemność poczuć jak śmierdzi chlorek albo klej cyjanoakrylowy, to taki specyficzny metaliczny posmak w gardle. Czułem, że ktoś jest na tym piętrze, czułem to przerażenie, które zalewało mnie falami. Rodzice spali w sypialni bo rolety były jeszcze zaciągnięte. Ruszyłem do pokoju obok skąd czułem obecność. W pewnym momencie to uczucie strachu było tak przejmujące, że niemal załkałem. Gdy otworzyłem drzwi do pokoju zobaczyłem tam istotę jak z koszmaru. Był to wysoki(około 1.8 m) humanoid, jakby lekko zgarbiony. Cały był zamazany i wyglądał jak cień albo coś utkanego z ciemności. Czułem, że patrzy na mnie i czułem to uczucie terroru gdy będąc w pełni przytomnym stanąłem oko w oko z tym czymś. Kolejna część historii może wydać się dziwna, ale w tych kilku chwilach zacząłem powtarzać sobie „nie boje się go bo jestem silniejszy”. Cały czas byłem sparaliżowany strachem, ale dzięki tym myślom czułem, że rosnę w siłę przed nim aż wreszcie zaczął znikać i rozpłynął się zupełnie. Po tym wyszedłem do innego pokoju a następnie kuchni by podciągnąć rolety i wpuścić do domu więcej światła. Zajrzałem tez do rodziców, ale smacznie spali. Przez cały dzień bałem się własnego cienia, nikomu o tym nie mówiłem bojąc się reakcji otoczenia na historie tego typu. Minęło już wiele miesięcy a ja wciąż pamiętam ten niewytłumaczlany terror jaki wtedy poczułem.
Obie historie pod Waszą ocenę i rozwagę.