Teraz to się rzadko zdarza, ale się zdarza. Kilkadziesiąt lat wstecz, na przykład na wsiach były częstsze takie przypadki. Główną przyczyną było mniejsze doświadczenie w ustalaniu zgonu. Nie muszę daleko szukać, bo w mojej rodzinie był taki przypadek,niestety. Mojej babci ze strony mamy, kuzynka upadła i uderzyła się w głowę. Wezwany lekarz stwierdził zgon. Przez 3 dni leżała w domu i modły były odprawiane. Potem oczywiście pogrzeb. Dzień po pogrzebie siostra mojej babci poszła oczywiście na cmentarz. Z tego co babcia mówiła, siedziała tam ładnych kilka godzin. Jak wróciła twierdziła że słyszała stukanie z grobu, że jej córka żyje i chce żeby ją odkopać. Jej mąż skwitował, że pewnie jej się ubzdurało i głupoty plecie. Wieczorem jednak sąsiadka przyszła na chwile i opowiedziała że była na cmentarzu i że przy okazji była na grobie jej córki. Powiedziała że słyszała z grobu dziwne odgłosy. To zaalarmowało wszystkich. Doprowadzili do odkopania grobu i otwarcia trumny. Kuzynka mojej babci już niestety nie żyła ale była odwrócona plecami do góry i miała zdarte paznokcie do krwi. Siostra mojej babci jak się o tym dowiedziała to zawału dostała, wyszła z tego ale już nigdy nie była taka jak dawniej. Jednym słowem zdziwaczała. To była straszna tragedia w mojej rodzinie. Więc pewnie jest wiele takich osób pochowanych żywcem, a nie wiemy o tym.
Dodam jeszcze kawałek artykułu który jest ciekawy.
Groby świadczące o tym, że pochowano w nich osoby żywe
Zacznijmy może od tego, że dokumenty zezwalające na pogrzeb, wymagane są stosunkowo od niedawna. Przedtem nikomu nie było to potrzebne. Zmarłych chowano dlatego, że zmarli, a jak wygląda zmarły, to każdy wiedział. Omyłkowe pogrzeby ludzi jeszcze żyjących towarzyszą człowiekowi od zarania jego dziejów i żadne miejsce na ziemi nie jest wolne od takich incydentów. Zdarzało się to zawsze i wszędzie. Dawniej takie błędy zdarzały się częściej. Mamy relację angielskiego proboszcza z XVI wieku, który likwidując stary cmentarz, nakazał ekshumację wszystkich tam pochowanych. Wtedy, ku swemu przerażeniu, ksiądz dowiedział się, że na starym cmentarzu znajdowały się groby, świadczące o tym, że pochowani w nich ludzie odzyskiwali świadomość dopiero w trumnie, że walczyli o wyjście z grobu. Wieka tych trumien od strony wewnętrznej nosiły ślady zadrapań i uderzeń, a szkielety w nich spoczywające leżały poskręcane w najdziwaczniejszych pozach. Statystyka cmentarza była porażająca. Na każde 25 pochówków, jeden dotyczył człowieka jeszcze żywego! Czyli pełne 4% pochowanych żywcem!
Przenoszenie całego cmentarza jest dobrą okazją, by zorientować się w ilości takich pochówków. Kiedy w roku 1896 przenoszono szczątki zmarłych, pochowanych na amerykańskim cmentarzu Fort Randall Cemetery, rozpoznano wiele grobów, w których znajdowały się zwłoki, wykazujące cechy pochowania ich za życia. Statystyka była dużo lepsza niż cmentarza z XVI wieku, bo takich pochówków było już tylko 2%. Zapewne dlatego, że lepsze niż w wieku XVI było wtedy rozeznanie w sprawach życia i śmierci.
Do niedawna jeszcze panowało przekonanie, że objawami śmierci jest ustanie oddychania i zatrzymanie akcji serca. Skoro delikwent nie oddychał i nie wyczuwało się tętna, uznawano go za zmarłego. W tej chwili ogromny procent takich przypadków przywraca się do życia podczas procesu reanimacji, które to czynności wykonać może już każdy i do których przeprowadzenia nie potrzebna jest obecność lekarza. Dawniej, wszyscy w ten sposób „ożywieni" poszliby do ziemi jako martwi.
Proces umierania, w największej ilości przypadków, bywa prosty i nieskomplikowany. Jednak w pewnym procencie jest bardzo trudny do rozpoznania, nawet dla doświadczonego lekarza. Pokrzykiwanie na lekarzy świadczy tylko o prostactwie pokrzykującego. Medycyna może dziś dokonać wiele, ale przecież nie może wszystkiego. Wiele jest jeszcze spraw, których medycyna nie zna. Medycyny nie uczą nas aniołowie. Sami musimy dochodzić prawdy i często, zanim ustali się przyczynę i sposób postępowania, działa się niejako po omacku i na wyczucie. Duże sukcesy, jakie osiągają nasi lekarze powoduje mylne mniemanie, że powinni sobie poradzić z każdym problemem. Skoro sobie gdzieś nie radzą, to zapewne jest to efekt zaniedbania, niedouczenia, albo nonszalancji.
„Każdy sądzi według siebie" – jak powiada stare porzekadło. I ono się sprawdza. Najgłośniej krzyczą ci najgłupsi.
Ale problem jest! Pewien lekarz zbierał opisy przypadków pochopnego orzekania śmierci i udało mu się zebrać: 219 przypadków, w których „zmarły" o włos uniknął pogrzebania, a także 149 przedwczesnych pochówków, kiedy doszło do pochowania osoby żyjącej, 10 przypadków sekcji dokonanej na żywym człowieku i 2 rozpoczęte balsamowania ludzi wciąż jeszcze żywych!
zródło:http://kronikarz.org.pl/kultura/historia/1570-pochowani-ywcem
Użytkownik zabusia3 edytował ten post 10.04.2012 - 18:03