Skocz do zawartości


Zdjęcie

Historie zasłyszane od rodziny i znajomych


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
24 odpowiedzi w tym temacie

#1

fioletowy88.
  • Postów: 26
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Witam. Te historie przytaczałem już na innym forum, ale ze względu, że nie było to forum stricte paranormalne, to wątek upadł i postanowiłem je skopiować właśnie tutaj :) Niektóre historie są w 100% takie same, w niektórych poprawiłem gramatykę, itp. Niektóre to pewnie zbieg okoliczności, w niektórych być może znajomi mnie zrobili w konia ;) Ale z drugiej strony znam ich i chyba by sami tego nie wymyślili (no chyba że by zaadaptowali jakąś usłyszaną historie od kogoś innego na swoje potrzeby).

Wpierw historie moje i usłyszane od mojej rodziny:
1. Dawno temu, kiedy byłem jeszcze małym brzdącem, moja prababcia z powodu problemów zdrowotnych została przewieziona do szpitala. Niestety już z niego nie wróciła, a pamiętam ją właśnie tylko z jednej wizyty w tymże szpitalu... Nie pamiętam dokładnie miesiąca, ale był to rok 1991, więc miałem rocznikowo 2 albo 3 latka. Wiem natomiast, że zmarła o godzinie 19:01. A dlaczego znam doskonale taki szczegół, jakim jest dokładna godzina śmierci? Otóż zegar mojej prababci zatrzymał się o tej godzinie w tym samym dniu. Podobno dziadkowie go nakręcali, ale wskazówka po jedno czy dwukrotnym pokonaniu całej odległości (czyli odpowiednio 12 lub 24 godzin) zatrzymała się W TYM samym miejscu. Od tego czasu zegar nie jest nakręcany, co więcej mój ojciec dostał go w spadku po swojej babci. I tak sobie u mnie leży na półce, prawie za moimi plecami.

2. Moja mama mniej więcej w połowie lat 80 pracowała jako kelnerka w pewnej kawiarni, chyba w ramach praktyk szkolnych. Jeżeli ktoś mieszka w Bielsku-Białej, to mogę podać jej nazwę i gdzie się mieściła (bo od dawna już nie istnieje).
Może jednak chronologicznie: Kiedy moja mama chodziła jeszcze do szkoły podstawowej, jak mówi bodaj 7-8 klasa, więc musiała mieć jakieś 14-15 lat, doszło do tragicznego wypadku. Szkoła ta, do której sam chodziłem (teraz znajduje się tam także gimnazjum) znajduje się na moim osiedlu ok. 3-4 minuty od mojego bloku, więc bardzo niedaleko. Drogę do niej przecina ulica często uczęszczana przez samochody, a także przez ok. 7-10 linii MZK. W drodzę do/z szkoły pewna dziewczynka została na tej drodze śmiertelnie potrącona przez samochód. Była świeżo po Pierwszej Komunii, 2-3 klasa podstawówki, a mieszkała blok poniżej mojego, więc moja mama ją znała z widzenia.
Wracając do sytuacji: Były godzinne popołudniowe, ok. 16, ale ponieważ było lato, to było bardzo ciepło i jasno. Moja mama była sama na sali w tejże kawiarni, podobno od dłuższego czasu w tamtym dniu nikogo nie było z gości, na ulicach też z powodu skwaru prawie nikogo nie było. Gdy w końcu otworzyły się drzwi, była pewna że w końcu zawitał jakiś klient, lecz stanęła jak wryta... Osobą, która weszła do tej kawiarni była młoda nastolatka, która była identyczna jak ta dziewczynka, która ok. 5 lat wcześniej zginęła na drodze - z tym że jakby wydoroślała, nie miała tych 8 lat lecz odpowiednio 13... Ale podobieństwo było tak wyraźne, że moja mama była przerażona. Co dziwne, dziewczyna ta rozglądnęła się dookoła i wyszła bez słowa. Po kilku/kilkunastu sekundach moja mama aż wyleciała za nią sprawdzić, gdzie ona idzie - Ale jej już tam nie było! Wyjście z tego budynku było prawie bezpośrednio na ulicę, miała więc do wyboru lewo/prawo, a skryć się gdzie nie było. Było jeszcze 1 wyjście: na przeciwko po drugiej stronie ulicy znajduje się jedna z chyba dwóch bram na... cmentarz, ogrodzony dookoła murem, gdzie została ta dziewczynka pochowana... Ale tam już się bała pójść. Z resztą była na tym cmentarzu na jej pogrzebie z delegacją szkolną czy wręcz z całą szkołą.
Do końca zmiany mama nie mogła dojść do siebie, dziś może bardziej realistycznie do tego podchodzi, że może wsiadła do samochodu i z kimś odjechała i takie tam. Mimo to nawet ten "zwykły" zbieg okoliczności, jakim jest wygląd tej osoby, niesamowity klimat spowodowany przez zupełne pustki na ulicach i w samej kawiarni oraz obraz bramy na cmentarz rozpościerający się zaraz po wyjściu z niej to już same w sobie niezwykłe...

3. Śniło mi się, że zapukała do drzwi moja sąsiadka, wtedy ktoś ode mnie otworzył drzwi - ja stałem obok i widziałem kto to był (ale nie jestem teraz do końca pewny kto). Powiedziała ona, że sąsiadka, która mieszka na 1 piętrze umarła (ja mieszkam na 2 piętrze pośrodku, a ta na 1 po lewej stronie). Sen ten był jeszcze o jakiś bzdetach, ale ich nie pamiętam - co więcej, całkowicie o nim zapomniałem, nawet o tej wizycie już po przebudzeniu (jak prawie wszystko, co mi się śni). Odwiedziny te przypomniały mi się dopiero popołudniu tego samego, lub drugiego dnia, gdy dowiedziałem się o śmierci sąsiadki, ale nie tej co umarła we śnie, lecz mieszkającej DOKŁADNIE po nią (parter po lewej stronie). Dostałem wówczas jakby olśnienia, ale z całego snu byłem sobie w stanie przypomnieć tylko te odwiedziny. Teraz, gdy to piszę, to nie pamiętam nawet kto te złą nowinę mi przekazał, pewnie na skutek kolejnego zapomnienia i minionego czasu (ta pani umarła na początku roku w styczniu). Mam dziwne wrażenie, że to mogła być ta pani 1 piętra mieszkająca po... lewej stronie. Ale to niemożliwe chyba, żeby powiedziała mi że umarła. Choć we śnie wszystko jest możliwe, ale to bym chyba się przestraszył, a tego chyba bym tak łatwo nie zapomniał. Zresztą, rozmyślając kto przekazał tę wiadomość, mam dziwne wrażenie, coś ala deja vu.

4. Jakieś pół roku temu moja ciocia wjeżdżając do garażu zarysowała bok samochodu wujka. Ponieważ byli świeżo po ślubie, to nie było żadnej zadymy z tego powodu. Śmiali się tylko, że poprzednia właścicielka tego auta, które mu sprzedała parę lat wcześniej (ich znajoma, często ich odwiedzała), będzie niezadowolona z tego powodu, jak to autko jest traktowane. Niestety nazajutrz dostali wiadomość, że ta ich znajoma zmarła dzień wcześniej na zawał.

5. Babcia mówiła mi, że na tydzień przed śmiercią dziadka ktoś pukał do drzwi. Jak wychodziła na ganek, to nikogo nie było na zewnątrz. Sytuacja ta powtarzała się przez tydzień, a gdy nagle na zawał zmarł dziadek to odgłosy pukania ustąpiły. Ktoś może powiedzieć, że to Śmierć pukała po dziadka. Tyle że umarł nie jej mąż, a jej swat, czyli mąż mojej drugiej babci. Tak czy siak dziwne.

6. Moja duga babcia mając kilka lat będąc ze swoim rodzeństwem i paroma innymi osobami na polnej drodze zauważyli coś niewytłumaczalnego: Były wakacje 1939 roku, gdy wędrując po wiosce w bliżej niesprecyzowanym celu na niebie dostrzegli... rycerza na koniu. Nie pamiętam jak mówiła, czy on jakby bez ruchu się przemieszczał, czy galopował, ale pewnie w powietrzu trochę dziwnie by to wyglądało. W każdym razie wszyscy w panice uciekli do domu, a starsi ludzie twierdzili, że to zły omen - jak wiadomo, 1 września tamtego roku wybuchła II Wojna Światowa.
Babcia opowiedziała mi tę historię tylko 1 raz i więcej nie chce tego zrobić, co więcej wyraźnie ją denerwuje, gdy o niej przypominam. Dodała tylko, że bezpośrednio przed wojną na niebie można było wiele dziwnych rzeczy zobaczyć. Czy ktoś słyszał coś podobnego, bo nie wiem czy to nie był tylko wytwór dziecięcej wyobraźni oraz przesądy i zabobony starszyzny, czy może coś jest na rzeczy?

7. Stało się to w latach '50 lub '60. Moja babka mieszkała z moim dziadkiem wraz z jego bratem i żoną (czyli moimi wujkami) w jednym domu, który wówczas miał już na moje oko 20-30 lat. Była okropna burza z piorunami, które uderzały w okolicy. Wiadomo, nie było wtedy piorunochronów, więc przypadkowe uderzenie w dom mógł spowodować pożar. I stało się, lecz piorun nie uderzył w budynek, ale... wpadł do niego przez komin! Babka mi mówiła, że była to jakby kula ognia, która wleciała do komina i wyszła przez niego do kuchni, by uderzyć w lodówkę (o ile to na dzisiejsze standardy można tak nazwać) i spalił ją! (tzn. spowodował zwarcie, bo ponoć te "kule" ciągnęło zawsze do urządzeń elektrycznych). Zresztą takie sytuacje nie były bardzo rzadkie - ludzie bali się nie tylko uderzenia piorunu w dom, a także że wleci do środka (więc jednak przynajmniej co jakiś czas się to zdarzało, a może w pewnym stopniu dlatego, że nie było piorunochronów?) Wygląda na to, że członkowie mojej rodziny widzieli piorun kulisty, co jest chyba dość niebezpiecznym zjawiskiem.

8. Znam przypadek gdy ptak (ale nie kruk, a sowa) latała w nocy koło okna mojego sąsiada i huczała tak głośno, że nie dało się spać. Na drugi dzień ten mój sąsiad zginął w wypadku na budowie w wieku zaledwie 23-24 lat, a jego matka jest do dziś przekonana, że sowa to wyczuła. Jeszcze przez 2-3 lata miała jakieś koszmary i zawsze je opowiadała mojej babci, niektóre sam usłyszałem, ale niewiele z nich pamiętam (jej syn zginął w 1997 roku). Takich przesądów jest pewnie znacznie więcej, ale dziś już tak dużo ludzi nie przywiązuje do nich uwagi, jak jeszcze z 50 i więcej lat temu.

Teraz moje 2 sny:
9. Śniło mi się, że zapukała do drzwi moja sąsiadka, wtedy ktoś ode mnie otworzył drzwi - ja stałem obok i widziałem kto to był (ale nie jestem teraz do końca pewny kto). Powiedziała ona, że sąsiadka, która mieszka na 1 piętrze umarła (ja mieszkam na 2 piętrze pośrodku, a ta na 1 po lewej stronie). Sen ten był jeszcze o jakiś bzdetach, ale ich nie pamiętam - co więcej, całkowicie o nim zapomniałem, nawet o tej wizycie już po przebudzeniu (jak prawie wszystko, co mi się śni). Odwiedziny te przypomniały mi się dopiero popołudniu tego samego, lub drugiego dnia, gdy dowiedziałem się o śmierci sąsiadki, ale nie tej co umarła we śnie, lecz mieszkającej DOKŁADNIE po nią (parter po lewej stronie). Dostałem wówczas jakby olśnienia, ale z całego snu byłem sobie w stanie przypomnieć tylko te odwiedziny. Teraz, gdy to piszę, to nie pamiętam nawet kto te złą nowinę mi przekazał, pewnie na skutek kolejnego zapomnienia i minionego czasu (ta pani umarła na początku roku w styczniu). Mam dziwne wrażenie, że to mogła być ta pani 1 piętra mieszkająca po... lewej stronie. Ale to niemożliwe chyba, żeby powiedziała mi że umarła. Choć we śnie wszystko jest możliwe, ale to bym chyba się przestraszył, a tego chyba bym tak łatwo nie zapomniał. Zresztą, rozmyślając kto przekazał tę wiadomość, mam dziwne wrażenie, coś ala deja vu.

10. W nocy z soboty na niedzielę (17/18 wrzesień) miałem straszny sen. Śniło mi się, że ktoś potrzebował pomocy, ja jej miałem udzielić aż nagle spotkałem kogoś, kto mnie zagadał, no i sobie tak plotkowaliśmy. Niestety, w międzyczasie osoba potrzebująca pomocy gorzej się poczuła, a wtedy się obudziłem cały spocony i bałem się otworzyć oczy (i nie mogłem zasnąć; parę razy do roku mam takie sny co mnie tak z równowagi wyprowadzają). W niedzielę (18 wrzesień) dowiedziałem się, że ktoś bliski uległ wypadkowi (na szczęście skończyło się tylko na siniakach i stłuczeniach, ale wypadek wyglądał bardzo groźnie). Jakie jest powiązanie snu z tym co się stało na drugi dzień? Otóż osoba, która uległa wypadkowi widziałem po raz pierwszy po prawie półrocznej przerwie jakieś 5 minut po tym, jak rozmawiałem z... osobą, która zagadała mnie we śnie (od tego czasu nie widziałem jej jeszcze w realu). Co ciekawe, spotkanie to miało miejsce dokładnie 2 miesiące wcześniej (18 lipiec). Chciałbym podkreślić, że wszystkie 3 osoby (ta we śnie potrzebująca pomocy, ta, która łączy sen z realem oraz ta, która niestety uległa naprawdę wypadkowi) są mi bardzo bliskie (rodzina)... Pewnie to tylko przypadek, ale dziwnie się czuję. Może to też temu, że wierzę ogólnie w siły nadprzyrodzone i się nakręciłem.

PS W nocy z tego piątku na sobotę miałem kolejny sen, w którym ktoś umarł. Nie ukrywam, że właśnie to on był nijako bodźcem podzielenia się tu z Wami z tymi historiami. Mam nadzieję, że się nie sprawdził - wczoraj żadnych złych wiadomości nie dostałem, i niech tak pozostanie.

Teraz historie zasłyszane od znajomych:
11. Słyszałem taką historyjkę od znajomej: wracała sobie ze swoją paczką do domu pewnym skrótem bodajże w godzinach popołudniowych/wczesnowieczornych, tyle że to były chyba wakacje więc było jeszcze dość jasno. Aby było możliwe przejście przez nią, jakiś czas temu wybudowano schody, ale żeby nie było zbyt stromo to prowadzą one takimi zakolami, przez co droga się wydłuża parokrotnie, ale jest znośna. Teren wokół jest pokryty wieloma krzewami i drzewami, a trawa jest nie koszona - idealny raj dla meneli.
Do rzeczy: Gdy sobie wchodzili po tych schodach, jakiś jej kolega poszedł na stronę w krzaki. Robiąc siusiu zauważył nagle przed sobą jakąś kobietę, a raczej coś co ją przypominało, bo by chyba tak sobie nie uciekł przerażony z rozpiętym rozporkiem. Podobno nie dało się go uspokoić, a ekipa szybko się zmyła.
To tyle co się dowiedziałem, szczerze coś mi tu nie gra - wielokrotnie przechodziłem wcześniej tymi schodami i wszystko było OK. A rzekomy duch to widmo jakieś kobiety. Podobno w okolicy sprawa jest dość głośna, bo tych rzekomych spotkań było więcej, nawet chyba coś było w lokalnych gazetach pisane, ale też nic o tym nie wiem. Schody te (tzw. „Grabka”) łączą ul. Młyńską z ul. Widok w B-B, jakby ktoś chciał wiedzieć – historia ta miała miejsce w drugiej połowie 2010 roku, jakoś w jesieni; właśnie też wtedy ponoć mówili o tym w radiu (ale nie o tym przypadku, ale o paru innych).

12. Kolejna historia, która przytrafiła się tym razem moim znajomym ze studiów.
Chodzimy razem na studia. Sytuacje te (bo nie było to jednorazowe) miały miejsce 4 lata temu. Kumpela i kumpel wynajmują już trzeci rok bardzo duże mieszkanie w centrum miasta mieszczące się w dużej kamienicy. Obecnie z mojego roku mieszkają tam 4 osoby (2 kolejnych kolegów doszło na 2 roku) + jedna czy dwie, które również są studentami, lecz na innym wydziale. Wracając do wydarzeń z 1 roku: Po pewnym czasie od zamieszkania tam (nie wiem dokładnie jakim), znajomi doświadczali dziwnych zdarzeń. Czasami było słychać dziwne szmery i stukania, ale byli przekonani, że to ściany pracują (stare budownictwo, od dawna nie remontowane), więc nawet nie wzięli pod uwagę czegoś nadnaturalnego (kto rozsądny by wziął, przynajmniej na pierwszym miejscu?). Doszło jednak raz do czegoś, czego nie dało się wytłumaczyć zgrzytaniem podłogi czy ścian. Kiedy w 3 palili papierosa (znajomi z innym lokatorem) w którymś z 3 pokoi, usłyszeli jak ktoś wchodzi do mieszkania. Zwykły dźwięk klucza w zamku i otwierające się, również nieco skrzypiące drzwi. Ponieważ mieszkali wtedy w czwórkę (jak już wspomniałem kolejna dwójka doszła tam na drugim roku), mogła to być jedynie osoba posiadające klucze wejściowe, a więc czwarty lokator, lub właścicielka mieszkania (która jednak rzadko sprawdza co się u nich dzieje, poza tym nigdy nie otwiera kluczem, a zawsze dzwoni na dzwonek). Mający pewność, że to kumpel wrócił z zajęć zawołali go po imieniu z drugiego końca mieszkania, żeby wpadł na fajkę, jednak ten nie odpowiedział. Po wypaleniu fajki poszli do jego pokoju się przywitać, ale go tam nie było; nie było go też w innych pomieszczeniach. Pomyśleli, że przyszedł jedynie po coś, by od razu wyjść, spiesząc się na tyle, by się nie przywitać. Jednak gdy wrócił wieczorem, okazało się, że go nie było w ogóle kilka godzin wcześniej... Cały czas był na uczelni i miał na to dowody. Wtedy to moi znajomi zaczęli nieco inaczej interpretować dość częste stukania, stwierdzili, jak oni to powiedzieli "straszy ich". Wykluczyli też wejścia na chwilkę właścicielki tego mieszkania, a jednak słyszeli obracający się w zamku klucz i otwierające się drzwi wejściowe. Mimo to żyli sobie spokojnie, starając się o tym nie myśleć, do czasu gdy pozostawiony pierścień kumpla na biurku, znalazł się na łóżku. Wówczas się przestraszyli na tyle porządnie, że kupili krzyż do domu. Od tego momentu stukania ustały.
Nastąpiły one jeszcze tylko parę razy, ale to wtedy, gdy wprowadzili się kolejni dwaj koledzy. Śpią oni w największym pokoju (wcześniej nikt tam nie spał) i oni też te stukania parę razy słyszeli, lecz kupno krzyża również pomogło.
Ostatnie dziwne zdarzenie miało miejsce w zeszłe wakacje (prawie rok od ostatniego i prawie 2 lata od największego jego natężenia): Ta parka wróciła do swych domów, a na tym mieszkaniu zostali ci dwaj, co dołączyli do nich po roku. Na okres wakacji wprowadził się tam taki jeden ich kumpel. Spał z nimi w 1 pokoju (oczywiście każdy na osobnym łóżku). Chyba pod koniec jego pobytu tam, w nocy wyskoczył ze swojego łóżka z krzykiem - przerażony nie mógł się pozbierać, jak mówił kumpel nie chciał spać na drugim końcu pokoju, wziął materac i spał pod łóżkiem jednego z nich. Nie wiadomo dokładnie, czy coś mu się śniło, czy coś innego, ale pietra miał ponoć niezłego.
Najlepsze jest w tym to, że mi o tym wszystkim znajomi powiedzieli jakieś pół roku temu, a byłem tam na imprezkach i nawet jakieś 4 razy u nich nocowałem, nieświadomy co się tam działo. Podpowiedziałem im, żeby zapytali się właścicielki czy wcześniej też coś podobnego się działo, ale powiedzieli zgodnie, że nie chcą wiedzieć. Może po studiach, jak już nie będą tam musieli mieszkać.
Przepraszam, że historia jest taka długa i przez to żmudna, bo nie ma tu jakiś efekciarskich zdarzeń, jedynie stuki-puki, raz samo otwierające się i zamykające drzwi (przynajmniej ich odgłos) oraz jednorazowa zmiana miejsca drobnego przedmiotu, mimo to jako opowieść dobrych znajomych uważam za prawdziwą, więc ją tu umieściłem.
Otóż obecnie już jest wszystko w 100% w porządku, na mieszkaniu obecnie mieszkają zupełnie inni lokatorzy (mała roszada) – w każdym razie jeszcze rok temu, jak tam jeszcze mieszkały to nic się już nie działo. Jednak podczas apogeum dziwnych wydarzeń (3-4 lata temu) było słuchać nie tylko jaki stuknięcia w ścianach, a i kroki w przedpokoju, który jest dość duży. Raz podobno nawet było słychać jak się odkurzacz włącza, ale po sprawdzeniu okazało się, że jest schowany w szafce mieszczącej się w przedpokoju. Po zakupieniu krzyża i postawieniu go w 1 pokoju, wszystko w nim ustało, a po chyba paru miesiącach jak się okazuje w całym mieszkaniu (ok. 100 m^2). Słyszałem, że najlepszy sposób na "uciszenie" tych dziwnych odgłosów było... pójście w stronę ich epicentrum, co najczęściej oznaczało otwarcie zamkniętych któryś drzwi do pustego, jakby nie patrzeć, pomieszczenia. Ale tak robił tylko jeden kumpel, i tylko po dawce piwa. Inny z kolei zakrywał się kołdrą, bo najczęściej dziwne rzeczy działy się w nocy - choć najtrudniejsze do wyjaśnienia stało się jakoś za dnia, ale po tym wydarzeniu już poszli po krzyż.

13. Zasłyszane od innego kumpla ze studiów: jakieś 2 lata temu nawiedzało go coś we śnie - budził się, nie mógł się ruszać, mógł jedynie ruszać głową czy samymi oczami. Odwiedzała go wtedy jakaś ciemna postać, która nie dawała mu spokoju. W sumie to od razu mu powiedziałem, że to wygląda na paraliż senny (dawniej nazywany marą nocną), ale sprawa ucichła właśnie dzięki jakieś starszej kobiecie, która dzięki jego mamie przyszła do nich i coś tam w domu porobiła. Warto zaznaczyć, że to nie było przyjemne uczucie, bo po takim 1 razie (tego czegoś w nocy) beczał jak dziecko, a ma teraz ponad 20 lat. Przyznał się o tym rodzicom dopiero po paru dniach, bo każdej nocy tak mu się działo. Jednak po wizycie tej pani wszystko na szczęście ustało. Kobieta ta stwierdziła, że to jakaś "klątwa" czy coś w tym stylu i że takie coś może być następstwem jakieś kłótni. Ponoć niektórzy mają taką moc, że źle życząc innemu, spotyka go coś niedobrego - coś w stylu ukrytego medium. Taka była jej interpretacja, być może wyjaśnienie innymi słowami tego, czym jest paraliż senny. Kto wie.

14. Cztery historie usłyszane od dobrego kumpla.
Jego prababka miała przyjaciółkę. Jak były młode to obiecały sobie, że gdy jedna z nich umrze to przyjdzie drugiej powiedzieć jak po drugiej stronie.
Po jakimś czasie (nie wiem czy była młoda czy stara) jej przyjaciółka umarła. Po jakimś tygodniu coś zbudziło jego prababcię. Ktoś pukał w drzwi do domu. Była noc, więc trochę się tego przestraszyła. Otworzyła drzwi, ale nikogo nie było. Wyszła 2 kroki na zewnątrz pooglądać dookoła, czy czasem ktoś się nie łazi po okolicy. Wtedy nagle uderzył w nią nagły podmuch wiatru, co zbiło ją z nóg, ale najgorsze było to że słyszała jakiś nienaturalny głos, który mówił żeby już nigdy więcej nie prosiła nikogo, by jej po śmierci przyszedł powiedzieć, jak tam jest. Nagle wszystko ucichło, a prababcia kumpla obudziła się na podłodze. Wygląda na to, że dusza jej przyjaciółki musiała niepotrzebnie pokonywać wiele trudów, żeby jej to przekazać i dlatego padły takie słowa. Ale obietnicy dotrzymała poniekąd (nie powiedziała jak tam jest, ale przyszła po śmierci).

15. Kolejna to sen jego mamy. Mieszkają w domu jednorodzinnym, na parterze mieszkał jeszcze parę lat temu jego schorowany dziadek. Jego mamie (która mieszka na 2 piętrze) śniło się, że przychodzą do jej pokoju jej nieżyjący dziadkowie (rodzice tego jego dziadka) i się pytają, gdzie Staszek. Ona na to, że śpi u siebie na dole. Odpowiedzieli, że w takim razie pójdą tam po niego.
Gdy się obudziła ok. 7 rano, poszła na dół do dziadka. Niestety nie żył - rodzice po niego przyszli?

16. Jego wujek ma zakład pogrzebowy. Powiedział mu pewną historię, którą da się racjonalnie wytłumaczyć, ale dla pewnej osoby był to nie lada szok. Otóż był pogrzeb pewnej starszej kobiety (jakoś po 80). Trumna leżała otwarta w domu, tak że każdy mógł się z nią pożegnać. W pewnym momencie do trumny podchodzi młoda dziewczyna (ok. 20 lat) i nagle przeraźliwie krzyczy i ucieka z domu! Co się okazało, w momencie jej podejścia do trumny tej pani otworzyły się oczy (miała jakoś przyklejone powieki tak, żeby były zamknięte, ale wiadomo, że skóra się po śmierci kurczy i akurat w momencie spoglądania na nią tej dziewczyny powieki się otworzyły! Co więcej, ta laska nienawidziła tej starszej kobiety (babcia/prababcia/ciocia, nie wiem), ba nawet podobno życzyła jej śmierci. Przynajmniej tak się dowiedział wujek kumpla od rodziny, jak się pytał ludzi czym były spowodowane te wrzaski. Jakkolwiek, chyba była potrzebna pomoc psychologiczna dla tej młodej dziewczyny...

17. Następna to sen tego kumpla. Mówił, że to najgorszy koszmar jaki mu się śnił. Zaczął się tak: Wchodzi do domu, ale jakoś tak wszystko wygląda sterylnie, w dziwnym, nieprawdziwym ładzie i porządku. Dookoła panowała wszechobecna cisza. Zaniepokoił się tym już na samym wejściu, szedł powoli sprawdzając każdy pokój i pomieszczenie na parterze. Wołał swoją mamę, czy gdzieś tam jest (a mieszka normalnie tam jeszcze z tatą, ciocią, babcią i nieżyjącym już dziadkiem - patrz sen tej mamy powyżej), będąc wyraźnie zaniepokojony. W domu panował jakby mrok, ale nie dało się tego racjonalnie wytłumaczyć. Wchodzi na 1 piętro, ciągle wołając mamę gdzie jest i co się tu dzieje. Wchodząc na to piętro, usłyszał nienaturalny głos, jakby demoniczny. Kazał mu odejść i nigdy nie wracać. Kumpel wystraszony, ale uparty jednak brnął coraz to dalej, aż w końcu jakaś niewidzialna siła stanęła mu na drodze do kuchni. Jakaś bariera, przez którą nie dało się przejść. Demoniczny głos kazał mu nie wchodzić dalej, jednocześnie nawołując do opuszczenia tego miejsca. W końcu jednak zrozpaczony i zdesperowany przebrnął przez nią, a w kuchni leżał katafalk a na nim trumna z jego matką, która była cała w stygmatach.
Wtedy się obudził z krzykiem, cały spocony. Gdy to mówił następnego dnia mamie, to bardzo się zmartwiła. Na szczęście był to tylko sen i nic się jej ani jemu nie wydarzyło. Ale mówił, że przez pierwszy tydzień to był cały zmulony tym snem, nie mógł spać i bardzo się bał, a miał wtedy 18 lat.

18. Historie innego mojego kumpla:
Mieszka on na moim osiedlu, bezpośrednio blok obok. Gdy zmarła mu babcia, która z nim mieszkała, jego rodzice wraz z starszym bratem pojechali załatwić sprawy pogrzebowe. On sam zaś został w domu. Słuchał sobie muzyki, żeby jakoś uwolnić się od myśli o stracie bliskiej osoby. Były późne godziny, gdy nagle w całym mieszkaniu doszło do krótkiego spięcia - wieża hi-fi przestała grać, światło w pokoju także zgasło. Zdziwił się, gdyż jak wyjrzał na zewnątrz w całym bloku się świeciło (zazwyczaj jak jest awaria prądu, to nie ma go na całej klatce albo i w całym bloku, w sytuacjach krytycznych na całym osiedlu). Tak więc coś musiało się stać z bezpiecznikami, ale sprawdził i nie były "wybite". Ponieważ było to w dniu śmierci jego babki albo nazajutrz (tego nie jestem teraz pewny), to postanowił zaświecić świeczkę i dać ją na okno i pomodlić się, gdyż stwierdził, że to chyba znak od jego zmarłej babci. Po ok. 2 minutach prąd wrócił (tego też nie jestem pewny, czy najpierw wrócił prąd, czy najpierw zaświecił świeczkę), ale nigdy później takiego krótkiego spięcia w domu nie miał.

19. Inna historia którą mi mówił wydarzyła się nieopodal Czechowic-Dziedzic, czy Komorowic. Mieszka tam jakiś jego kolega ze studiów (sam studiuje w Krakowie) i czasem do niego jeździ. Grali chyba w jakieś gry RPG, gdy postanowili przejść się gdzieś przejść (chyba do innego kumpla, a może po więcej alkoholu do monopolowego, nie wiem), ale w każdym razie przechodzili przez jakiś zadrzewiony teren, być może nawet przez las, w dodatku dość pagórkowaty. W każdym razie wchodząc pod górkę z tym kolegą napotkali kobietę w wieku ok. 60 lat. Może to się wydaje dziwne, że taka osoba w środku nocy sobie spaceruje, ale wtedy im się nic nie wydało dziwnego, więc pewnie to nie była pierwsza osoba, którą spotkali w drodze. Po około 10 minutach, gdy minęli tę staruszkę, schodzili już w dół z tejże górki/pagórka. Na zakręcie spotkali kolejną osobę idącą w tą samą stronę co oni. Gdy mijali ją, ujrzeli... kobietę, którą mijali jakieś 10 minut wcześniej! Przerażeni przyspieszyli kroku, co moment podbiegając na tyle, ile starczy im sił i pozwoli chyba nienajlepsza kondycja. Co prawda byli po paru piwach, ale na własnej skórze się przekonałem, że dla niego 8 piw w parę godzin to nic (tzn. ja mam zgona a on otwiera 9. piwo z uśmiechem na twarzy...), więc b. pijany nie był. Przewidzieć się nie mógł przez alkohol, choć istnieje racjonalne wytłumaczenie, że to tylko podobna, starsza kobieta... Choć była też wg niego identycznie ubrana.

20. Niedawno rozmawiałem z kumplem. Mieszka w prawie 70-letnim domu, ale zadbanym, 4-5 lat temu gruntownie odnowionym.
Dom jest b. duży - piwnica, 1, 2 i 3 piętro (na każdej kondygnacji min. 100 m2 na oko). Z tego co wiem to nie od zawsze należał do jego rodziny - był to dom wielorodzinny, a jeszcze parę lat temu jak żyła jego babcia to zajmowała jeden pokój na 3 piętrze (kumpel z rodzicami zamieszkują 2 piętro - reszta stoi obecnie pusta).
Z żartów spytałem, czy w takim dużym domu go "nie straszy", a ten odpowiedział, że parę razy w swoim życiu miał dziwną sytuację. Prócz zwykłego skrzypienia podłogi w miejscach, gdzie wylewka popękała i pracujących ścian, kilka było takich, których nie umie do dziś wyjaśnić. Przytoczył mi historię, podczas oglądania z rodzicami w trójkę TV, gdy nagle z 3 piętra było słychać dziwne hałasy: chodzenie i stukanie czymś twardym o podłogę. Z początku domownicy pomyśleli, że jakaś rura czy coś. Ale hałas się przemieszczał po stropie i był nienaturalny - znali swój dom, zwykłe stukoty nie robiły na nich wrażenia, byli przyzwyczajeni że stare ściany czasami skrzypią. Ojciec kazał kumplowi iść na górę zobaczyć, co to za hałasy (teraz ma rocznikowo 25 lat, wtedy był parę lat młodszy, ale ile dokładnie to nie wiem). Ten trochę wystraszony powiedział, że tam nie idzie. W końcu skończyło się chyba na tym, że jego ojciec tam poszedł, ale dopiero jak hałas ucichł . o i przyczyny nie ustalił. Jeszcze raz przypomnę, że na 3 piętrze kiedyś mieszkała jego nieżyjąca już babcia. A w pokoju stołowym (na 2 piętrze, gdzie oglądali TV) dawno temu ktoś powiesił się na oknie - kumpel nie wie nawet, czy to był ktoś z rodziny, czy nie, ale chyba stało się to podczas II Wojny Światowej.



Mam nadzieję, że nie nudzę za bardzo tymi historiami - niektóre jak już wspominałem zostały przeze mnie spisane 2 lata temu. Ponumerowałem je dla porządku i gdyby okazało się, że ktoś ma w związku z nimi jakieś pytania. Pozdrawiam.
  • 9

#2

JakubJ152.
  • Postów: 35
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie widzę nic paranormalnego w 4. prędzej to zwykły zbieg okoliczności.
  • -1

#3

Nanciscor.
  • Postów: 34
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Przydarzyło mi się prawie wszystko (łącznie z "proroczymi snami") co tutaj napisałeś ale na szczęście pomimo swej rozbudowanej wyobraźni nie łącze tego z jakimikolwiek paranormalnymi zjawiskami. Mimo wszystko nawet dam Ci plusa, bo miło się czytało i było napisane w miarę po polsku. A jeśli Cię ciekawią takie zagadki to sprawię Ci przyjemność i dam Ci pogłówkować nad moją. Jak już mówiłem nie przywiązuje do takich spraw większej uwagi, więc nie poopowiadam wiele, gdyż po prostu zapominam o tym. To o czym piszę zdarzyło się tydzień temu, więc pod wpływem Twych opisów przypominało mi się i to. Otóż jestem po prostu ciekawy jak to się dzieje, że budzik sam się przestawia. Jest to zegar ze wskazówkami i oprócz trzech wskazówek (godzina-minuta-sekunda) jest jeszcze ta czwarta - dla budzika. Wielokrotnie już budzik mi się przestawiał (zawsze cofa się do tyłu) ale, że zatrzymywał się około 6 czy 7 tłumaczyłem sobie to tym, iż wskazówka jakoś zjechała na dół. Jakaś siła ciążenia czy coś? Takie mam skojarzenie skoro coś "spada", "opada". Dziwnie tylko, że dzieje się to nie za każdym razem, a chyba powinno jeżeli jest coś z tym nie tak (obluzowana czy coś). Trochę się rozpisałem, a generalnie chodzi tylko o to, że tydzień temu zegar przestawił się na 4. Tego trochę nie rozumiem, bo jeżeli coś ma się już w górę poruszać, to raczej potrzebuje jakiegoś impulsu, siły. Nie piszę tego jak już wspomniałem powyżej, dlatego że uważam to za paranormalne lecz dlatego, że możliwe że Ty mógłbyś to za takowe uznać. Może nawet ubarwisz swój zacny zbiór opowiadań o tę jedną historyjkę (będę się czuł oczywiście zaszczycony). Albo całkiem przypadkiem znasz się (lub ktoś inny) na zegarach i powiesz mi jak to naprawić.
PS. Budzik ustawiam sobie najczęściej 8, 9, 10 (w zależności).
Pozdrawiam!

Użytkownik Nanciscor edytował ten post 18.03.2012 - 16:07

  • 0

#4

Konrad11.
  • Postów: 37
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Musiałeś się niezle nameczyć aby to wszystko napisać;)

Co do tej historii z rycerzem na niebie w 1939. Słyszałem coś bardzo podobnego od mojego dziadka, co było też potwierdzone przez innych świadków (dziś już wiekszosc z nich nie żyje). Otóż: Dziadek i reszta zauwazyli coś cholernie dziwnego, w nocy niebo było całe jakby czerwone, tzn. taka czerwona łuna rozposcierała się na niebie, miało to trwać bardzo długo (zachód Słońca był wykluczozny), chyba przez pół nocy albo i całą noc. Już nie pamietam dokładnie, w pamięc wrłyło mi się jednak to ze ta łuna utrzymywała sie wiele godzin. Jako ze to wszystko miało miejsce na zapadłej wiosce na pograniczy Mazowieckiego i Świetokrzyskiego odrazu zrodziły się dziwne teorie spiskowe wśród świadków. Najpopularniejszą i najstraszniejszą było oczywiscie to ze ta czerwona łuna to był zły omen, oznaczajacy rychły wybuch wojny. Jak wiadomo, rok 1939 był bardzo niepewnym rokiem a ogólna sytuacja polityczna i problem niemiecki był juz powszechnie znany, nawet na zapadłych i zabitych dechami wioskach. To wszystko działo się latem 1939 roku.
Ale:
Dowiedziałem się też ze w 1939 latem na niebie mozna było zauważyc dosć niecodzienne zjawisko, - zorzę polarną. Zostało to nawet udokumentowane przez fachowców. Być może to co widział mój dziadek to była poprostu ta zorza polarna.

Jednakze opowiedziałem to znajomemu, który z zjawiskami nadprzyrodoznymi miał troche wspólnego, a do tego obaj interesujemy sie też militariami. On powiedział mi ze dziwne zjawska na niebie chwilę przez IIWS można było zauwazyć w różnych miejscach Polski, podobnie było przez wybuchem IWS. Może to wszystko był jakis dziwny zbieg okoliczności, albo jak ktoś chce to mogło być to zajwisko nadprzyrodzone.

Ja też widziałem coś - na pierwszy żut oka - dziwnego. Nie uważam wcale ze Twoje historie są zmyślone ale w sierpniu byłem z kolegami w Biesach&Czadach, czyli w Bieszczadach. Rock'n'roll na całego:) Były godziny szczytu, leżę sobie na trawce, popiajm pilsa i patrzę w niebo. Nagle zauważyłem widmo/zjawę/wiedźmę/czarownicę/ducha na niebie! Ale ta myśl już po 4 sekundach zniknęła. Była to chmura która przybrała postać zjawy, niesamowicie wygladała, żałuję ze nie zrobiłęm zdjęcia (tak to bym Wam podesłał) ale byłem tak podekscytowany tym widokiem ze o tym nie pomyślałem. Zwróciłem uwagę moich kompanów na tą piekną i niesamowitą chmurę. Oni, tak jak ja byli tym niezle "podjarani". Niestety po minucie chmurka się rozpłynęła a z czarownicy czy innej tam zjawy pozostały "szczątki". Tak więc chciałbym tym pokazać ze czasem cos na pozór paranormalnego wcale nie musi takie być;)
  • 0

#5

Deyorshu.

    biały wilk

  • Postów: 23
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wszystkie historie bardzo dobrze się czyta. W sumie sam nie potrafię określić czy wierzę w duchy, czy nie, ale jestem teraz sam w domu i oczywiście nieco przestraszony nimi jestem :).
Najbardziej zafascynowała mnie opowieść o zaniku prądu. Dokładnie taką samą sytuację miałem niedawno.
Oczywiście też tłumaczyłem to sobie wybiciem korków czy też zanikiem prądu w całym bloku, ale nic z tych rzeczy. Nie wiem dokładnie co to było, ale nieźle się zdygałem, bo tak samo jak teraz- byłem sam w domu. Jedyne co zrobiłem to poszukiwania czegoś do oświetlenia (patrz: latarka, świeczka), a znalazłem tylko różaniec na dnie półki, po czym światło wróciło. Może Ciebie to zainteresuje, może nie ; ).
  • 0

#6

X2D3.
  • Postów: 32
  • Tematów: 4
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

To podczepię pod temat swoją historię słyszaną od mojego dziadka.

Półtora we wakacje umarła moja prababcia. Mój wujek, który był jej synem, dostał załamania psychicznego i powiesił się po 2 tygodniach od pogrzebu mojej prababci. Po jego pogrzebie życie mojej rodziny wiodło się dalej już spokojnie, aż do listopada 2011 roku. Kidy to wracając ze sklepu podjechaliśmy do mojego dziadka, który był zszokowany. Gdy zapytaliśmy się go o co chodzi, powiedział, że widział na korytarzu we własnym mieszkaniu mojego wujka, który umarł ponad rok temu.
  • 0

#7

fioletowy88.
  • Postów: 26
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

JakubJ152 - pewnie tak, ale mimo wszystko daje do myślenia.

Nanciscor – nigdzie nie napisałem, że wierzę we wszystko, co mi ktoś powie. Wierzę w zjawiska nadprzyrodzone, co nie znaczy, że przytoczonych przeze mnie 20 przykładów jest wiarygodnych. Te usłyszane od rodziny uznaję za prawdziwe, te od znajomych – niektóre mogą być „stuningowane” (znajomy znajomemu nierówny). Dlatego porównanie zegarka, który nie trybi, do moich historii (de facto pierwsza z nich też jest o zegarku, lecz spójrz na okoliczności), jest trochę nie na miejscu ;]
Napisane w miarę po polsku, bo nie miałem czasu wszystko przepisywać od nowa – niektóre były napisane ponad 2 lata temu, a temu tyle powtórzeń, bo każda z tych historii była wklejona pierwotnie jako osobny post. Trochę pozmieniałem, no ale jest jak jest.

Konrad11 – tylko skopiowałem swoje z innego forum i lekko poprawiłem gramatykę, która i tak kuleje ;] Moje historie nie są zmyślone – przynajmniej przeze mnie – napisałem to, co usłyszałem od rodziny i znajomych (+ swoje sny). Historie, które na pewno się wydarzyły, albo wręcz w 100% wierze tym, którzy mi o nich powiedzieli, to: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 12, 13, 15, 17, 18, 20. Mniej wiarygodne wg mnie to: 11, 14 (niezwykle ciekawa, ale mam wrażenie że już gdzieś w Internecie ją czytałem…), 16 i 19 (jednak alkohol mógł zdziałać swoje). Co nie znaczy, że te pierwsze są paranormalne, to zależy od interpretacji – chodzi o to, że nie są one lub w najgorszym razie prawie na pewno nie są zmyślone.

Deyorshu – dzięki :) Dość ciekawe jest to, co piszesz. Światło wróciło w momencie dotknięcia różańca? Jednak wydaje się to zbiegiem okoliczności.

X2D3 – współczuję wujkowi. Na tamtym forum była podobna historia. Mniej więcej rozchodziło się o to, że ktoś z rodziny autora tekstu został zaczepiony na ulicy. Tamten ktoś prosił o papierosa, a gdy ten (chyba) wujek spojrzał dokładniej kto go wieczorem prosi o „dymka”, to wziął nogi za pas i biegł ile sił w nogach aż do domu. Okazało się, że o petko prosił go zmarły parę dni temu sąsiad (przynajmniej tak to zostało przedstawione).

EDIT
A i dziękuję wszystkim za komentarze :)

Użytkownik fioletowy88 edytował ten post 19.03.2012 - 16:23

  • 0

#8

Jooe.
  • Postów: 212
  • Tematów: 32
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

bardzo ciekawe niektóre, nie powiem... jednak są też takie które aż dziwie się, że są w tym zbiorku tych historii....


polecam włączyć sobie Creepypasty na telefonie w nocy i czytać... naprawdę inne uczucia
  • 0

#9

katabas.
  • Postów: 306
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ciekawe historie, mam wytłumaczenie dla tej z zegarem. Dzieje się tak, kiedy uszkodzony (np. zgięty) jest ząb koła obracającego się raz na 12 godz. Miałem taki problem i sam napraawiłem zegar. Zagadką pozostaje, dlaczego uszkodzenie ujawniło się akurat wtedy. Jaki to zegar? Obciążnikowy z łańcuchem? Może w emocjach spowodowanych żałobą ktoś go niedbale/za ostro nakręcił i wygiął ząbek.
  • 0

#10

fioletowy88.
  • Postów: 26
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jooe - nie dokonywałem selekcji, umieściłem tutaj wszystkie dziwne historie, które usłyszałem w życiu od wielu osób. Jestem świadom, że nie wszystkie "trzymają poziom" (tzn. nie jest w nich nic paranormalnego, a jedynie nadinterpretacja tych, którzy mi je opowiedzieli). Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie i swój osąd :)

Katabas - z tego co wiem, to sam przestał działać o tej godzinie. Po nakręceniu zatrzymał się w tym samym miejscu. Nie rozbierałem go więc nie wiem, czy coś ma w środku uszkodzone. Dziadkowie prosili żeby go zostawić takiego jaki jest, nie nakręcać, nie wyrzucać. To jest taki sam zegar:
http://images38.foto...35137879c1c.jpg
I chyba za czasów Komuny był to bardzo popularny model - widziałem go w dwóch czy trzech innych domach.
  • 0

#11

Konrad11.
  • Postów: 37
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

W porządku, ja nie widzę podstaw zeby Ci nie uwierzyć;) Takie historie mogły wydarzyć się na prawdę, chociaż czasem działa wyobraźnia. Czasem niektóre dziwne wydarzenia urozmaica to ze mogły wydarzyć się z zaskoczenia, albo podczas złej pogody, zmeczenia itp;)
Gdy ja zauważyłem tą dziwną chmurę która bardzo i dosć sensownie przypominała jakąś zjawę, miała głowę, włosy, nos, ramiona, suknie to miałem wrażenie ze na serio zobaczyłem jakiś przedsmak Sądu Ostatecznego albo jakiegoś ducha:) coś w rodzaju Latajacego Holendra:))

A o do zegara to przypomniała mi sie też historia. Była to historia kolegi. Miał on dziadka który mieszkał z resztą rodziny w jednym domu, miał swój pokój. Domownikiem był takze mały kundelek, który najbardziej ze wszystkich lubił własnie dziadka kolegi. Jego dziadek miał zegar nakręcany. Pewnego dnia się źle poczuł i pojechał do szpitala, gdzie niestety dzień pózniej zmarł. Co ciekawe w godzine jego smierci ten mały pies wbiegł do jego pokoju i zaczął wyć. A sam zegar tez się zatrzymał. Po kilku dniach ktoś z rodziny zabrał ten zegar do zegarmistrza, ten przy nim troche posiedział (kilka dni w sensie) i odpowiedział ze nie ma pojecia czemu on nie działa. Pojechano potem do innego zegarmistrza, ten odpowiedział dokłądnie to samo.
  • 1

#12

katabas.
  • Postów: 306
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Mhm, spokojnie, nie każę Ci nic z tym zegarem robić. Bardzo fajny, chyba sowiecki Majak. I jeśli sam z siebie przestał, to faktycznie ciekawe, aczkolwiek mógł się uszkodzić dzień wcześniej.

A te, co ich zegarmistrz nie mógł naprawić - to dopiero!
  • 0

#13

Konrad11.
  • Postów: 37
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Katabas - Wiem ze to dziwnie brzmi i że jesto to dobry materiał dla "Nie do wiary" ale tak relacjonowął mi to mój kolega, gdy rozmawialismy o rzeczach nadprzyrodzonych. Nie sądze zeby wykorzystywał ś.p. swojego dziadka zeby wymśleć historyjkę mrożącą krew w żyłach :) Ale gdyby podchodzic do tego sceptycznie to można oczywiscie powiedzieć że zegar przestał działać "i juz" i to akurat w godzine smierci swojego właściciela.
  • 0

#14

Deyorshu.

    biały wilk

  • Postów: 23
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Deyorshu – dzięki :) Dość ciekawe jest to, co piszesz. Światło wróciło w momencie dotknięcia różańca? Jednak wydaje się to zbiegiem okoliczności.

Dokładnie. W sumie to trochę wstyd się przyznać, ale aż podskoczyłem gdy światło wróciło po tym.
Chciałem go tylko odłożyć na swoje miejsce (nie do końca jestem wierzącym, lecz poszanowanie dla pamiątek, np. z komunii mam ;)) .
  • 0

#15

fioletowy88.
  • Postów: 26
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Konrad11 - niezwykle ciekawa historia. Pies coś musiał wyczuć, bo to nie jest normalne zachowanie, pytanie tylko - jak wyczuł śmierć pana? A z zacinającym się/psującym zegarem to już druga taka historia. Ciekawe, czy jest coś na rzeczy... Ja osobiście w Internecie częściej się spotykałem z pękającymi szklanymi przedmiotami, jak szyba czy szklanki, w momencie śmierci mieszkańca domu.

EDIT
Zarejestrowałem się tu, gdyż myślałem że dzieci neo tutaj nie wchodzą. Jednak patrząc na inne nowe tematy w tym dziale, to chyba się pomyliłem.

Użytkownik fioletowy88 edytował ten post 24.03.2012 - 13:14

  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych