Napisano 27.08.2012 - 18:25
Napisano 27.08.2012 - 18:49
2.Mam jeszcze jedną ciekawą historię o dwóch gangach prowadzących ze sobą wojne w latach 50-tych we Wrocławiu. Pod linkiem jest wszystko:
http://www.wielkawys..._wielkiej_wyspy
Historia podobno skończyła się wielką bitwą/ustawką z nożami i bronią palną. Milicja podobno czekała, aż większość się wyrżnie i wpadli zgarniając niedobitków.
Napisano 27.08.2012 - 21:12
Użytkownik Nacjonalista edytował ten post 27.08.2012 - 21:13
Napisano 15.09.2012 - 19:57
Użytkownik Karaś edytował ten post 16.09.2012 - 12:49
Napisano 18.10.2012 - 15:48
Napisano 24.10.2012 - 15:09
Aż dziwie się, że nikt nie wspomniał o "Czarnej Wołdze"
- podkarpacka wersja mówiła o diable, wożącym się czarną wołgą/mercedesem/audi. Miał on podobno w zwyczaju pytać ludzi, czy mogą poinformować go, która jest godzina - jeżeli delikwent odpowiadał na to zapytanie, następnego dnia o tej samej porze umierał. Jedyną formą obrony była odpowiedź w stylu "nie mam zegarka, przepraszam". Pomimo absurdu całej sprawy wierzyło w to sporo osób - i wcale nie zdziwił bym się gdyby dzięki tej zbiorowej wierze powstał jakiś myślokształ.
Jeśli ktoś jest z Sępolna/Biskupina, to może zna jakieś historie
Użytkownik Dżej edytował ten post 24.10.2012 - 15:09
Napisano 26.10.2012 - 22:55
Użytkownik Koszmar senny edytował ten post 26.10.2012 - 22:57
Napisano 27.10.2012 - 09:31
[Legendarna czarna wołga] W czasach PRL była to czarna wołga (Wg. opisu babci to GAZ-24) bez klamek którą jeździli porywacze i kradli dzieci z wózków. Natomiast w latach 90' było to nie wydajcę dźwięku silnika podczas jazdy czarne BMW E30 z rogami zamiast lusterek prowadzone przez szatana i z przyciemnionymi szybami. Podkolorowane na maksa i na 99% modyfikacja historii o wołdze, jednak słyszałem z dwóch różnych źródeł dlatego zamieszczam)
Napisano 27.10.2012 - 10:01
Napisano 26.03.2014 - 23:42
1. Na początku lat dziewięćdziesiątych, w Rybniku (Śląskie) miała mieć miejsce jakaś dziwna... nawet nie wiem jak powinienem to nazwać? Histeria? Być może. W każdym razie: ładnych kilka świeżo upieczonych matek miało wrzucać (nie, nie na raz i nie rytualnie) noworodki do rzeki Nacyny, która płynie nieopodal rynku. Ile w tym prawdy? Nie wiem, ale za to wiem na pewno, że mama opowiadała mi, o tym jak policja jeździła po okolicy i odwiedzała rodziny, w których dopiero co urodziły się dzieci. W tym również i w nasze progi miała zawitać, by upewnić się, że żyję.
2. Obok relatywnie (w stosunku do innych częsci miasteczka) gęstych zabudowań mojej małej rodzinnej miejscowości (pod Rybnikiem) rośnie bujny las, przy którym biegnie wysypana czerwonym żwirem, kręta droga przeciwpożarowa. Mija park, działki (w dużej części zamieszkałe przez ludzi, którym już tylko te działki zostały) i pola uprawne (tylko z lewej). W pewnym miejscu w las wrzyna się osiedle domków jednorodzinnych należące do "starej części miasteczka" - wiecie, takie miejsce, gdzie stoją nowoczesne wille, błyszczące samochody, a za płotem sędziwi sąsiedzi prowadzą ogródek warzywny i hodują kury, czy inny inwentarz - a droga przechodzi w betonową i pełnoprawną ulicę. Jakieś 200 metrów nim zaczną się domki znajduje się pewna polana... Ciągnący się na 100 metrów w las i szeroki na jakieś 30 metrów prostokąt bez drzew. Tuż za polaną, wzdłuż drogi (ale nadal przed domkami) znajduje się charakterystyczne drzewo, z powykręcanymi konarami. Jeden z tych konarów jest niemal poziomy i wisi posępnie nad żwirową drogą, niemalże sięgając jej krańca. Do pnia drzewa przybito kapliczkę maryjną, którą obwieszono dziesiątkami przeróżnych różańców. Ilekroć tam zaglądam wydaje mi się, że jest ich co raz więcej.
A teraz - o co chodzi? Już mówię: Na polanie znajduje się kilka drzew, które wystają zauważalnie poza linię, nietkniętego zębami pił, lasu. Krążą historie o tym, iż za czasów PRL-u właśnie to miejsce kilka osób wybrało na skończenie ze sobą. Wszyscy powiesili się. Oczywiście nie w jeden dzień, sporo mijało pomiędzy kolejnymi przypadkami, poza tym nawet się nie znali. Po prostu puszczały im nerwy, działo się u nich źle... i postanowili, że uciekną się do tej metody odcięcia się od problemów. Jedynym co miało ich łączyć było to miejsce.
Zapytałem kiedyś babcię (po wcześniejszych oględzinach miejsca, razem z moim znajomym) skąd tam ta kapliczka? Odpowiedziała mi, że to miejsce stało się złe, że "coś tam straszyło", a ludzie popełniali samobójstwa i ówczesny proboszcz zarządził poświęcenie ziemi i przybicie kapliczki do drzewa. Z tego co wiem, to na niewiele się to zdało, bo to nadal "ulubione miejsce", do - kolokwialnie mówiąc - wieszania się, w okolicy. Na tych wspomnianych wcześniej kilku drzewach poodcinano nawet feralne konary. Ostatnią osobę, która kupiła tam sobie bilet w jedną stronę nawet znałem. To był mój sąsiad.
Nazwijcie mnie sadystą, ale w tym miejscu jest coś na tyle dziwnego, że postanowiłem zrobić test. Zaprowadziłem tam różnych znajomych: chłopaków i dziewczyny, którzy nie znali tej historii i wydarzeń. Pytałem jak im się podoba ta polanka (a potrafi być malownicza). Jak do tej pory wszyscy (a będzie już tego z siedem osób) czuli się nieswojo, mieli dreszcze, było im zimno, albo po prostu czuli wielką chęć by pójść gdzieś indziej. Nie wiem jakie mam z tego wyciągnąć wnioski, ale tajemnica spoczywająca na tym miejscu, choćby nie wiem jak straszna była, nie daje mi spokoju.
A teraz Wam powiem czego ostatnio boją się starsi mieszkańcy tamtych okolic i o czym szemrze się w około: podobno obecny proboszcz uznał za niezdrowe to co się tam wyprawia (wieszanie różańców na potęgę), a sama konstrukcja jest już bardzo wiekowa, więc nakazał rozebranie przydrożnej kapliczki. Tej, która miała "strzec" miejsca, w którym miało kiedyś straszyć... marny, creepypastowy chwyt? Takie swoiste cliché? Wyobraźcie sobie, że (nie)stety nie.
Użytkownik Shayn edytował ten post 27.03.2014 - 00:00
Napisano 26.03.2014 - 23:55
Nie będę się rozpisywał, podam tylko linka.
Legendy z Bydgoszczy: http://firtelbydgosk.../p/legendy.html
Napisano 27.03.2014 - 15:17
Rzecz miała miejsce w Białej Podlaskiej, w domu przy ulicy Parkowej, w bliżej nieokreślonej przeszłości. Stał tam dziwny dom jednorodzinny
Słyszałem trochę inną historię o tym miejscu. Właściciel miał podobno powiesić się, lecz zarazem był takim chciwcem, że zaczął pilnować domu po śmierci. Co pewien czas próbowano dom wynająć, lecz najemcy szybko wycofywali się. Aż na początku lat 90. dom wynajęły studentki. To że czasem gasły światła, trzaskały drzwi albo coś skrzypiało w drzwiach mocno je nie przejmowało. Ale którejś nocy parę tygodni po wynajmie zaczęły latać meble i sztućce. Dziewczyny uciekły zostawiając wszystkie rzeczy i nie chciały już wracać,
Teraz po tym domku został tylko dołek, zarastający chaszczami.
0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych