Od zawsze byłam dzieckiem bardzo wrażliwym i samotnym. Chodziłam swoimi ścieżkami, nie umiałam nawiązywać bliskich relacji i więzi emocjonalnych. Zawsze byłam obserwatorem. Tylko obserwatorem. Możliwe, że przez to mam bardzo wyostrzoną intuicję, czy jakby to tam nazwać-ja nie wiem jak to nazwać. Jednak od paru lat bardzo martwi mnie pewna rzecz- wiem więcej niż chcę wiedzieć. Na początku nie zwracałam na to uwagi, bo zapewne dotyczyło to spraw błahych i mało istotnych. Cała ta sytuacja zaczęła przykuwać moją uwagę, gdy pewnego dnia będąc święcie przekonana, że rozmawiałam z tą osobą przez telefon,namawiałam ją aby powiedziała naszym znajomym jak fajnie spędziła wakacje-mówiąc oczywiście co ta osoba robiła. Z początku zobaczyłam zdziwienie tej osoby, nie rozumiałam o co chodzi. Okazało się, że ta osoba ze mną nie rozmawiała i przyjechała z wakacji 2 dni wcześniej. Szybko jednak zapomniałam o tej sytuacji uznając to za jakiś głupi żart. Później jednak to zaczynało dawać o sobie znać. Jeszcze jako nastolatka miałam takie okresy, kiedy pisałam pamiętnik. W tamtym czasie przechodziłam spore załamanie nerwowe ponieważ zostałam zupełnie sama i nie mam tu na myśli chłopaka itd tylko rodzinę. Pisałam w tym pamiętniku przez dość krótki czas, może 2-3 miesiące bo nigdy nie miałam zapału do takich rzeczy. Potrzebowałam upuścić po prostu swoj gniew i żal. Pamiętnik szybko wylądował gdzieś w stercie innych rzeczy, a moje życie toczyło się dalej.
Po 1,5 roku od tamtego czasu w moim życiu zaszło wiele bardzo poważnych zmian. Musiałam się przeprowadzić do innego mieszkania i przy okazji znalazłam ten właśnie "pamiętnik". Byłam strasznie zdumiona gdy okazało się, że te właśnie poważne zmiany które się wydarzyły były tam wcześniej opisane. Nie, nie. Nie było to na zasadzie katastrofizmu i dążenia do tego, bo oczywiście tego co tam napisałam każdy z nas pewnie chciałby uniknąć. powiększyła się moja rodzina, że tak to ujmę.
Często po prostu coś wiem. Dotyczy to różnych rzeczy. Mam tak jakby zdolność przewidywania konsekwencji- co może być oczywiście uwarunkowane tym, że dużo już w swoim życiu widziałam i kieruję się doświadczeniem. Czasem jednak są to rzeczy, których nie miałam prawa wiedzieć. Głupoty na zasadzie wiem czy koleżanka zda egzamin, wyprzedzanie czyichś słów co też może być przyczyną tego, że zawsze byłam obserwatorem i dość dobrze znam się na ludziach. Jednak za często czytam im w myślach jak to się mówi. Często wszystko jest dla mnie zbyt bardzo przewidywalne, moje życie jest jałowe i monotonne. Wiem kto dzwoni czasem zanim spojze na telefon, czasem wiem co się wydarzy. Czasem patrzac na dziecko wiem że będzie chore za pare dni mimo, że nic mu nie jest. Czasem śnią mi się różne dziwne rzeczy, dziwne i mało spotykane imiona i nazwiska osób, których nie znam, o których nigdy nie słyszałam, a którzy istnieją. Czasem np ktos mówi "ej, musze Ci coś powiedzieć o XYZ" ja na to "tak wiem, jest w ciąży" - 28 grudnia miałam taką właśnie sytuację. Niby głupota ale dla mnie wkurzająca BO JA NIE MAM PRAWA TEGO WIEDZIEĆ. I tu teraz właśnie dąże ku końcowi tych moich żali za które Was przepraszam ale musiałam to gdzieś wywalić z siebie, a nie mam komu o tym powiedzieć... bo la mnie to jest idiotyczne i bez sensu..
Sny i przeczucia. Od czasu kiedy zaczęło się to wszystko zdarzać przerażają mnie. Wiadomo, że czasami człowiek się głupot naogląda, czasem myśli intensywnie o różnych sprawach, a to w dużym stopniu odbija się na tym co nam się śni. W większości sny to odreagowanie tego co się dzieje. Pewnej nocy śniło mi się, że moja mama jest bardzo chora na raka. Widziałam ją w szpitalu, a potem siebie na dachu jakiegoś wierzowca płaczącą. 2 lata później u mojej mamy wykryto stan przednowotworowy. Na szczęście wyzdrowiała i jest wszystko wporządku. Ale o to właśnie chodzi. Ja nie chcę tego wszystkiego wiedzieć. Ja mam tego dosyć. Czasem już nie odróżniam, co może być prawdą, a co nie. Denerwują mnie te "przeczucia" i o ile zakładanie się ze znajomymi na zasadzie 50:50, kto wygra mecz może być fajne i zabawne o tyle w sprawach, które są dla nas ważne wpędza mnie to w nerwicę. Moje sny są często bardzo poschizowane- pewnie nie tylko u mnie oczywiście, czsem śnią mi się duchy i o dziwo wtedy kiedy mi się śnią, jakaś ważna sprawa dla mnie się rozwiązuje- zawsze i do tego masa głupot pewnie bez znaczenia, gdzie mój mózg robi mi figle.
Ja naprawdę chcę to powstrzymać. Ja tego nie chcę, nie chcę taka być. Nie chcę aby cos było przewidywalne, nie chcę mieć przeczuć, które mnie wpędzają w nerwicę bo nie wiem jak to odbierać. Nie chcę mieć snów i potem się martwić, czy to był kolejny poschizowany sen, czy coś co się wydarzy i należałoby jakoś zareagować, komuś o tym powiedzieć czy nie bo zrobię z siebie debila. Znajomi mówią o mnie, że jestem jasnowidzem. Oczywiście nie złośliwie czy kpiąco ale mnie się to nie podoba. Nie chcę być taka w oczach innych ludzi. Zawsze to ukrywałam, czasem jednak bez namysłu coś palnę, potem tak się dzieje i ktoś na mnie się krzywo patrzy. Krzywo w sensie.. nawet nie wiem jak to określić, z zaskoczeniem czy jakimś niedowierzaniem. Czuję się wtedy cholernie głupio. Najgorsze jest właśnie to, że często się borykam z czymś takim: powiedzieć czy nie powiedzieć, to prawda czy moja fantazja i wymysł.
Jest tu ktoś taki, kto z tego po prostu wyrósł albo coś zrobił?

To o czym pisałam, to tylko kilka wyrywkowych przykładów, które w największym stopniu miały wpływ na to, że teraz tak podle się czuję. Mam takie wrażenie, że gdy człowiek żyje w samotności wyostrzają się jego zmysły. Tak jak słuch u niewidomego. Tylko, że ja się o to nie prosiłam. Moja mama też ma bardzo dużą intuicję. Czasem są momenty, kiedy u jednej z nas jest źle i druga natychmiast łapie za telefon. Ja uważam, że to po prostu więź matka-dziecko. Może jednak jest w tym coś więcej? nie wiem.