Witam
Oto znalazłem się w dziwnym momencie mojego życia. Uznałem że każdy z nas powinien zostawić coś po sobie dla potomności. I tak oto postanowiłem napisać książkę/powieść/opowiadanie. Poniżej zamieszczę wstęp/prolog. Powieść ta będzie poruszała temat dualnej natury człowieka, poszukiwania sensu życia, przekraczaniu pewnych ustalonych granic. Jestem ciekaw waszych opini. Jeżeli wyrazicie taką chęć będę umieszczał kolejne rozdziały w tym temacie.
Zapraszam do lektury.
Prolog
Mówią że człowiek rodzi się i umiera samotny. Ja sądzę jednak że nie jest to cała prawda. Uważam że całe życie jesteśmy sami. Do perfekcji opanowaliśmy okłamywanie samych siebie, nieustannie szukając złotego grala jakim jest sens życia. Jedni twierdzą że odnaleźli go w miłości, inni mówią że religii, kolejni natomiast zarzekają się że to pieniądze lub władza są wszystkim. Każdy z nas boi się choćby na chwilę dopuścić do świadomości tą jedną nurtującą nas myśl. Boimy się jej niczym małe dzieci wyimaginowanych potworów, które tylko czekają w mroku pod łóżkiem. Myśl ta jest tak straszna że instynktownie zakładamy że nie może być prawdziwa. Lecz jeżeli porzucimy na chwilę strach, zostawimy w koncie naszą hipokryzję. Spróbujemy spojrzeć na nasze życie chłodnym racjonalnym wzrokiem. Być może wtedy zobaczymy całą tą ironie która nas otacza. Być może to wszystko jest tylko jedynie okrutnym żartem losu, a my jesteśmy tak naprawdę następstwem jednego wielkiego przypadku, niezwykłej mieszaniny kilku atomów. Efektem wieloletniego doboru naturalnego, którego konsekwencją jest nasza świadomość własnego istnienia. Wtedy zdamy sobie sprawę z tego że w miłości nie ma nic magicznego. Że jest to tylko reakcja chemiczna naszego organizmu, która miała pomóc naszym przodkom w wychowywaniu potomstwa. Że tak naprawdę wszystkie religię są konsekwencją jednego z wielu ludzkich błędów poznawczych. Rozpaczliwą potrzebą zapełnienia tego uczucia pustki, czczymi zapewnieniami o życiu wiecznym. Naiwną próbą wytłumaczenia dlaczego tutaj jesteśmy, która tak naprawdę rodzi jeszcze więcej pytań niż próbuje udzielić odpowiedzi. Być może właśnie wtedy uświadomimy sobie że kiedy w końcu zdobędziemy te upragnione miliardy nie wyjaśnią nam one dlaczego tutaj jesteśmy. Nie otworzą się żadne magiczne drzwi za którymi znajdziemy wszystkie pytania i odpowiedzi. Z perspektywy wszechświata istniejemy tylko mikrosekundę jako nic nie znaczący pył na planecie zwanej ziemią. Wystarczy przez chwilę spojrzeć w nocne niebo, aby móc uświadomić sobie jak mali i nic nie znaczący jesteśmy. Czy wszechświat odczuł by nasz brak?
Jednak my z syzyfowym uporem próbujemy nadawać naszemu życiu sens. Tak jakby było to niemal odruchem bezwarunkowym podobnym do oddychania. Lecz gdzieś głęboko pod sercem nadal czujemy się samotni. Idąc do pracy, szkoły mijasz na ulicach przechodniów którzy niczym precyzyjnie zaprogramowane automaty przemieszczają się w bliżej nie sprecyzowane nam miejsca. Widząc to pewnie dziwisz się w myślach jak można dać się tak omamić. Ale jeżeli tylko przestaniesz postrzegać świat przez pryzmat własnej hipokryzji, zauważysz że w oczach tych przechodniów wyglądasz dokładnie tak samo. Dla nich też jesteś niczym statysta snujący się w tle planu filmowego którego jedynym zadaniem jest napełnić scenografię iluzją prawdziwego życia. Kiedy jesteśmy młodzi wydaje nam się że posiadamy niezmierzoną wręcz siłę. Wydaje nam się że możemy bez żadnych problemów zmieniać świat, zdobywać szczyty. Bez krzty wątpliwości mówimy o sile miłości. Bez trudu szufladkujemy ludzi czyniąc życie niezmiernie prostym, jesteśmy w stanie uwierzyć w prawdomówność i szczerość. Każdy z nas ma jakieś ideały, swoich idoli, których mottami kieruje się w życiu. Jednak z wiekem przychodzi nam się zderzyć z brutalną rzeczywistością. Wtedy niczym mydlana bańka pryskają wszystkie nasze młodzieńcze ideały. Miłość już nie wydaje się być taka prosta i naturalna, nagle okazuje się że ludzie tak naprawdę nie są tacy wspaniali. Nigdy wcześniej tego nie zauważałeś ale z nienacka każdy zaczyna kierować się strasznie egoistycznymi pobudkami. Zaczynamy zauważać że znajomi wcale nie chcą słuchać tego co mamy do powiedzenia, a jedynie sami czekaj żeby móc coś powiedzieć. Że nasi idole którzy latami zwalczali przestępców na ekranie telewizora, są jedynie kolejną fikcją. Iluzją stworzoną tylko po to żebyś mógł się z nią utożsamiać. Z niespotykaną wręcz finezją wmawia nam się że przecież policjant zawsze złapie groźnego bandziora, lekarz wyleczy pacjenta który już niemal jedną nogą jest w grobie, a tajny agent ocali cały świat przed uderzeniem asteroidy i to wszystko zaledwie w ciągu godziny przy wyniosłych dźwiękach fanfar. Jednak z czasem dociera do nas że to wszystko jest kłamstwem. Że życie nie jest takie piękne i proste. I wtedy nagle niczym przy uderzeniu piorunem dociera do nas to uczucie pustki i samotności. Wpadamy w piekło codziennej rutyny wpisując nasze życie w schemat życia i śmierci. Szkoła, praca, rodzina, dom, starość i w końcu śmierć, przez cały czas zastanawiając się jaki jest sens tego wszystkiego. Dzień w dzień w relacjach z innymi przywdziewamy maski niczym w antycznym teatrze. I być może tak rodzi się nasza ciemna natura, latami skrywana gdzieś głęboko przed światem zewnętrznym ale i przed nami samymi. Ciągle spychamy ją gdzieś głębiej i głębiej udając po raz kolejny że jej tak naprawdę niema. Ale ona gdzieś tam jest. Siedzi cichutko tylko chichocząc i czeka na jakąkolwiek chwilę słabości aby wybuchnąć z impetem tysiąca słońc. Może nawet teraz kiedy tylko uważnie wsłuchasz się w siebie, kiedy tylko zdasz sobie sprawę z własnego oddechu, kiedy poczujesz bicie swojego serca. Może właśnie wtedy uświadomisz sobie że Ty również posiadasz swoje mroczne alter ego, skrywane przed całym światem w najgłębszych czeluściach swojej duszy. I kiedy tylko je odnajdziesz, nic już nie będzie takie same…