Napisano
26.07.2006 - 20:10
Trzej mężczyźni oczyszczeni zostali z zarzutu próby zdobycia składników do budowy "brudnej bomby", której stworzenie mogłoby doprowadzić do zniszczenia brytyjskiego miasta, jeżeliby taka bomba znalazła się w rękach terrorystów. Tajemnica jednak otacza materiał znajdujący się w samym centrum intrygi. Czym tak naprawdę jest czerwona rtęć?
Najdziwniejszym aspektem próby Abdurahmana Kanyara i dwóch innych oskarżonych był fakt, że nikt w sądzie nie był pewny, czy ta napędzająca strachu substancja, na wykorzystaniu której opierało się całe dochodzenie, rzeczywiście istniała.
Prokurator Mark Ellison przyznał, że policja nie miała żadnego poglądu, nawet gdyby coś takiego jak czerwona rtęć - przypuszczalnie główny składnik "brudnej bomby" - była zdolna do spustoszenia Londynu. Na początku jednak powiedział ławie przysięgłych: "Twierdzenie Korony, czy czerwona rtęć istnieje czy nie, jest nieistotne". Ponadto ostrzegł ławę przysięgłych, aby nie "zawieszać" kwestii istnienia czerwonej rtęci.
Ellison wskazał na fakt, że trzech oskarżonych określiło ten materiał jako substancję, bardzo niebezpieczną i drogą, i próbowali ją wytworzyć.
Miejski mit
Akt oskarżenia obejmował między innymi "spiskowanie razem i z innymi nieznanymi osobami, posiadanie i wytwarzanie bardzo niebezpiecznej, opartej na rtęci substancji, w okolicznościach rodzących uzasadnione podejrzenia, że jej produkcja prowadzona była na zamówienie wraz z przygotowaniem lub nakłanianiem do aktu terroru".
Podczas przesłuchań w Old Bailey okazywało się, że czerwona rtęć była czymś w rodzaju miejskiego mitu, lub też była substancją radioaktywną lub toksyczną, bądź niegroźną, zależnie od tego, kto o tym mówił. Niektóre z rozmów między tajnym reporterem Mazherem Mahmoodem a ochotnikami graniczyły z farsą.
Podczas jednego ze spotkań na rynku w Edgware na północ od Londynu obie strony kontynuowały wypytywanie, co to było, myśląc, że jedna strona chce kupić materiał, a druga sprzedać. Mahmood wciąż powtarzał: "Teraz właśnie daj jasno do zrozumienia, co chcesz kupić". Kanyar odpowiedział: "Wiesz, dlaczego tutaj jesteśmy". Gdy Mahmood przedstawił dowód na to, Kanyare nazwał czerwoną rtęć płynem, który mógł być używany do prania brudnych pieniędzy.
Podsumowując, sędzia Peter Beaumont powiedział: "On [Kanyare] powiedział ci, że muzułmanie na Bliskim Wchodzie są wyczuleni na punkcie czerwonej rtęci jako leku, myślałem, że mówi o leku na impotencję, ale inni obrońcy myślą, że przedłuża ona trwałość. Czymkolwiek by to nie było, mówił, że to środek medyczny".
Kanyare zeznał, że nie był wcale zainteresowany pozyskaniem promieniotwórczej lub radioaktywnej substancji i nie miał możliwości przetestowania jej.
Poszukiwania internetowe
Kiedy detektywi po aresztowaniu Martina Dominicka sprawdzili jego komputer, znaleźli dowody wskazujące na to, że poszukiwał w Internecie materiałów na temat czerwonej rtęci. Szczególnie zaś interesował go artykuł autorstwa dr Anne Marie Helmenstine, zamieszczony w portalu About.com
W artykule przedstawione zostały różne teorie na temat czerwonej rtęci, potwierdzające lub zaprzeczające jej istnieniu.
Pięc najważniejszych teorii to:
- czerwona rtęć jest pochodną cynobru, występującego w przyrodzie siarczku rtęci. Czerwony pigment pochodzący z cynobru znany jest jako vermillion.
- według innej teorii, jest to związek skrystalizowanego jodku rtęci, który zmienia kolor na żółty w bardzo wysokich temperaturach.
- jest to jakaś mieszanina rtęci, powstała w Związku Radzieckim. "Czerwona" etykietka byłaby spuścizną po Zimnej Wojnie.
- jest to mieszanina rtęci ballotechnicznej, która tylko czasami przybiera kolor czerwony. Ballotechniki to substancje reagujące bardzo energicznie, gdy zostaną nieoczekiwanie sprężone pod wysokim ciśnieniem. Obejmują między innymi tlenek antymonu rtęci, który według niektórych opisów jest czerwonawym płynem stworzonym w rosyjskich reaktorach jądrowych. Według tej teorii, jest to substancja tak wybuchowa, że do eksplozji atomowej nie jest potrzebny żaden rozszczepialny materiał typu uran.
- według innej teorii jest to wojskowa nazwa nowego materiału jądrowego, prawdopodobnie wytworzonego w Rosji.
Co ciekawe, doktor Helmenstine wspomina o cenach dochodzących do ponad 300 tysięcy dolarów za kilogram czerwonej rtęci na czarnym rynku. Czy jest jednak jakiś sposób na sprawdzenie, czy czerwona rtęć rzeczywiście istnieje?
Nie większa niż piłka baseballowa
Na początku lat 90-tych po upadku Związku Radzieckiego wydane zostały dwa artykuły, których autorzy twierdzili, że wynalezione zostało urządzenie do stapiania bez domieszek. Ważyło ono podobno około 4,5 kilograma i nie było większe od piłki baseballowej.
Jeżeliby takie urządzenie naprawdę istniało i było zdolne do wywołania eksplozji jądrowej, stanowiłoby dla świata - szczególnie dla Zachodu - ogromne zagrożenie. Nie odnaleziono jednak żadnej tego typu bomby i nikt - nawet ukrywający się w Afganistanie lub Pakistanie Usama Ibn Ladin - nawet nie groził jej użyciem.
Czyżby więc czerwona rtęć była tylko mistyfikacją? Miejmy nadzieję, że tak.
Chris Summers, BBC News
Tłumaczenie: Ivellios

