Napisano
19.10.2011 - 21:55
Okej, dawno nic nie pisałam i się nie udzielałam. Jestem raczej osobą "biernie obserwującą" na forach niż aktywną, za co bardzo przepraszam.
Jednak męczy mnie od dłuższego czasu jeden mój sen. A raczej seria.
Zacznijmy od początku.
Mam znajomego, od pierwszego dnia studiów zaczęliśmy się kumplować. Fakt, że na pierwszym roku, coś tam chciałam więcej, ale mi dał do zrozumienia, że nie, więc zaczęłam go traktować stricte koleżeńsko.
Aktualnie mam faceta, którego wymieniać nie mam zamiaru i nikt inny się dla mnie nie liczy (tak ku ścisłości).
Wszystko zaczęło się na trzecim roku.
Regularnie, raz-dwa razy w miesiącu ten kumpel ze studiów mi się śni.
Sceneria się zmienia, scenariusz zmienił się po pewnym incydencie.
Pierwsza wersje snów polegała na tym, że w każdym śnie ten kumpel chciał ze mną być, całował mnie, przytulał, sceny łóżkowe etc (zawsze w podobnym klimacie). Zwykle po przebudzeniu szybko zapominałam o sprawie.
Po 2 miesiącach poznałam swojego obecnego, jednak sny nadal się pojawiały, mimo, że na codzień o kumplu nie myślałam - ot co, widywaliśmy się na uczelni, gadaliśmy, na fajkę się chodziło. Norma. Nie powiązane z żadnym uczuciem wyższym.
W pewnym momencie zauważyłam, że kumpel chyba coś zaczyna do mnie mieć, ale tak samo jak on mi, dałam mu do zrozumienia, że nie, bo ja świata poza swoim nie widzę.
Sny nadal się pojawiały.
Rok po pojawieniu się snów, kumpel wyznał mi miłość. Miesiąc później ignorował fakt, że mam faceta i próbował się do mnie dobierać, przez co zerwałam z nim kontakt. Ogółem gościa miałam gdzieś, nie myślałam o nim, nie zastanawiałam się, nie gadałam, studia się skończyły, nie poszedł na drugi stopień, wszystko fajnie.
Od tamtego momentu sny się zmieniły.
Ale bardziej w kwestii mojego postrzegania go w snach, niż samego scenariusza. Mi się w snach zaczęło to podobać i chciałam tego. Nie byłam już bierną maszyną, która sobie przyjmowała i tyle. Po każdym śnie, czułam się dziwnie i miałam zwalony humor do końca dnia.
Co najciekawsze - raz mi się śniło, że on ode mnie odchodzi "bo nie moze znieśc tego, że go nie chce" i go goniłam. To jedyna lekka zmiana scenariusza.
Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że ja naprawdę o nim nie myślę, nic do niego nie czuję, skupiam się na swoim życiu, nie rozmawiam, nie podglądam - ogółem zapominam, że on istnieje.
I akurat w momencie mojej kompletnej olewki na niego znowu mi się śni.
1-2 razy w miesiącu.
Tak samo, emocjonalnie, uczuciowo, miłościowo
Zaczynam mieć tego dość, bo naprawdę odkąd czuję się źle po tych snach, zaczyna mnie to męczyć. Wcześniej kolokwialnie mówiąc miałam na to wyje***e.
Powiedzcie mi proszę, skąd to się bierze?
Regularność jest od ponad roku.
Schemat ten sam.
I zawsze wtedy kiedy zapominam, że on istnieje i nie myślę o nim na codzień.
No i nigdy nie wiem kiedy się ten sen pojawi.
Z góry dzięki za odpowiedzi.