Ostatniej nocy śniło mi się coś, co mam wrażenie że na 100% gdzieś widziałem lub śniło mi się wcześniej.
Otóż zauważyłem coś za oknem leżąc na łóżku (nie znam tego mieszkania). Podszedłem do okna, na nibie było widać księżyc, tyle że bliżej ziemii albo większy, za nim powoli przesuwał się inny księżyc, dopiero po chwili gdy wysunął się zza tarczy księżyca można było dostrzec, że nie jest szary. Zaciekawiony rozejrzałem się po niebie i dostrzegłem tak jakby drogę mleczną tyle że jaśniejszą i płynącą w jej kierunku masę obiektów o dziwnych kształtach. Chwilę później ten drugi księżyc zaczą opadać dość szybko w dół by następnie powrócić na poprzednią wysokość (tu sen się urwał)
Pomijając co mi się przyśniło, ciekawe jest to, że pamiętam mnóstwo szegółów i mam pewność, że gdzieś to już widziałem (być może w jakimś filmie, którego nie pamiętam).