Witam. Zarejestrowałam się tu ponieważ chcę opowiedzieć o pewnym nawiedzonym domu (jest to że się tak wyrażę willa). A więc jest on w województwie Warmińsko - Mazurskim, w okolicy miasta Węgorzewo i w moim sąsiedztwie... (Mam do niego z 200 m) Mieszka tam już trzeci właściciel (znaczy bardziej wynajmuje dla turystów niż mieszka...). Mój wujek był tam stróżem, więc wiedział co się tam dzieje. Pewnego dnia ta właścicielka opowiedziała mu coś co jej się w tym domu przydarzyło. Mówiła, że jak była sama w jednym z pokoi to zamknęły się za nią drzwi z hukiem (same), próbowała je otworzyć, ale były zamknięte, szarpała się z nimi i nic. Więc zaczęła rozmawiać z tym duchem (wiedziała już że to duch, bo już raz go widziała i czuła obecność) żeby otworzył drzwi, gadała tak z nim pół godziny i otworzył... Innego dnia poszłam tam z wujkiem i koleżanką (bo wujek musiał zrobić obchód, czy wszystko jest w porządku), otworzył drzwi na oścież i poszedł się rozejrzeć, a my stanęłyśmy w progu. Nagle drzwi na piętrze zaczęły trzaskać (a wujek był na parterze), nie wiem kiedy znalazłyśmy się za bramą...

Raz też wujek zaprowadził tam mojego psa (owczarek niemiecki) na noc, rano przychodzi po niego a on spał zwinięty w kłębek i wtulony w bramę, chciał go obudzić więc wołał go po imieniu a on nie reagował to szturchnął go ręką, po nim w tym momencie przeszedł jakby dreszcz i się obudził, rozejrzał się dookoła i pobiegł do domu z podkulonym ogonem (wujek mówił że nigdy jeszcze nie widział żeby pies tak szybko biegł). Latem siedziałyśmy w domu i zadzwonił do mnie wujek z prośbą żebyśmy poszły do tego domu i schowały grzyby (które suszyły się na słońcu) pod altankę, zapytałam się go jak mamy wejść, bo on miał klucze do bramy, powiedział że przez bramę. No to poszłyśmy. Jak już schowałyśmy grzyby to moja koleżanka usiadła pod altanką a ja stanęłam naprzeciwko niej. Wtem usłyszałam jakby ktoś biegł po podwórku (tam podwórko wyłożone jest kamieniami), a my byłyśmy z tyły domu. Patrzyłam się ze strachem w stronę skąd dobiegał ten dźwięk (był coraz bliżej), tupot ucichł i zza rogu domu wyleciał mały ptaszek... Nagle koleżanka mówi: Nie patrz się w okno. Było widać że jest wystraszona. Przeszły mnie dreszcze, Magda (tak ma na imię) powoli wstała z ławki, podeszła do mnie, wzięła za ramię i powiedziała: Chodź stąd. Poszłyśmy, a przed nami zamknięta brama. Jakim cudem ja tak szybko ją przeskoczyłam to do dziś nie wiem. Ale Magda miała już większy problem, bo jak i mówiła coś ciągnęło ją do tyłu, a ja myślałam, że żartuje. Na szczęście jakoś przeszła na drugą stronę i pobiegłyśmy do domu. Spytałam się jej potem co widziała w oknie, powiedziała że okropną i straszną twarz jakiegoś pana. Innym razem był deszczowy dzień, wymyśliłam żeby robić dla tego domu zdjęcia (bo gdzieś przeczytałam,że duchy ukazują się na zdjęciach). Poszłam z koleżanką Magdą robić zdjęcia (w bezpiecznej odległości od tego domu, czyli jakieś 10 m od mojego domu

). Gdy już nam się znudziło to poszliśmy do domu obejrzeć zdjęcia (każde przybliżałam) i na jednym ze zdjęć... Jest postać... Przybliżyłam jeszcze bardziej i było widać że to chyba mężczyzna, był ubrany w garnitur i białą koszulę a twarz miał rozmazaną (bo już bardziej się nie dało przybliżyć... Przeszły po nas ciarki, gdy uświadomiłyśmy sobie, że on stał 20 m od nas... A nikogo tam nie było. Pokazałyśmy te zdjęcie dla wszystkich w domu. Nadszedł wieczór tego samego dnia rozmawiamy o tym non stop i nagle rozszczekały się nasze psy, szczekały jak wściekłe, wujek wyskoczył na podwórko. A jak przyszedł to powiedział, że widział jak gdyby biały cień i psy jeżyły sierść i szczekały w miejsce gdzie on to właśnie widział. My oczy wielkie na niego, a on usuńcie te zdjęcia. No to usuwałam wszystkie na jakich był ten dom, aż doszłam do tego na którym był ten duch, pytam się Magdy czy może te zostawić, ale powiedziała że lepiej usunąć, to usunęłam. I w tym samym czasie jak to zdjęcie usunęłam to wszystko ucichło... Psy od razu przestały szczekać... Parę miesięcy później chyba ten duch dał się tej właścicielce we znaki, bo wezwała egzorcystę. Potem był spokój, nie na długo... Gdy ludzie tam wynajmowali pokoje, to raz jeden pan nie mógł spać i schodził po schodach na parter, zatrzymał się w połowie schodów bo zobaczył, że w holu na kanapie siedzi jakiś człowiek. W tył zwrot i pobiegł do swojego pokoju i zamknął się od środka (chciałabym zobaczyć jego przerażoną minę). Rano spakował się i wyjechał jak jakiś rajdowiec (tak szybko że tylko kurz za nim). Podobno ten drugi duch nie straszy tylko po prostu jest i czuć jego obecność. Znajoma mojego wujka tam pracowała (jako gosposia) to mówiła, że jak raz prasowała to poczuła taki chłód koło niej, obejrzała się a on przeszedł koło niej i poszedł do drugiego pokoju. Albo jak wujek kosił tam trawnik kosiarką, to jak na chwilę ją postawił i jak przyszedł to była zakryta jakąś folią (on był tam sam), no sama to się na pewno nie nakryła... Ja raz zrobiłam coś głupiego. Szłam akurat od koleżanki (jest droga polna koło tego domu) i tak dla żartu napisałam na drodze: DUCH -> i strzałka w stronę tego domu. A w nocy przyśniło mi się że ten przyszedł do mnie ten pan (jakoś wiedziałam że to jest ten duch) a ja przed nim uciekałam ale jakoś nie mogłam. A on do mnie powiedział (we śnie): Nie bój się mnie, nic ci nie zrobię. Rano od razu opisałam jak on wyglądał i okazało się, że to był taki pan, który się powiesił (nie w tym domu), ale mieszkał w nim od urodzenia (hmm, chyba wrócił na stare kąty). Moja rodzina z jego rodziną dobrze żyli i byli dobrymi sąsiadami. w tamtym roku inna moja koleżanka chciała bardzo zobaczyć ducha, no ok to pójdziemy tam z wujkiem. Poszliśmy tam pod wieczór, chodziliśmy po podwórku a ona robiła zdjęcia aparatem na okna. Już w domu znowu oglądamy zdjęcia i przybliża je. Na jednym ze zdjęć w oknie było widać głowę... (ps. dom był pusty) I pokazaliśmy je też dla wszystkich w domu. Potem dla wujka, a on opowiedział jej o tym jak ja zrobiłam zdjęcie innego ducha i co się potem stało. Nie uwierzyła, ale parę minut potem już wierzyła. Tak jak wtedy psy zaczęły szczekać i wyć. Mówię do niej wykasuj te zdjęcia! Ona że nie. Powiedziałam żeby jeszcze raz je pokazała, patrzymy na nie a ta głowa w oknie zrobiła się jakby wyraźniejsza (jakby świeciła), mówię usuń! A ona że nie bo chce zobaczyć co będzie dalej (ja nie chciałam). Przyszedł wujek i powiedział żeby usunęła, bo ten duch jest już na podwórku (rozpłakała się), usunęła zdjęcia i ucichło. Moja koleżanka Magda widzi duchy, a ja słyszę i widzę jeśli jestem gdzieś z nią (wierzcie lub nie). Jakby ktoś chciał o nim coś się dowiedzieć więcej proszę pisać na PW. A tak jeszcze opowieść już nie o tym domu ale też z duchem w roli głównej... Szłyśmy sobie z Magdą do domu (drogą asfaltową), był taki ponury dzień, z jednej strony drogi było pole a z drugiej las. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to że na polu stał starszy pan opierający się parasolem jak laską, ubrany w czarny płaszcz (jakby garnitur) w kapeluszem na głowie. On tak stał i się patrzył w dal a my przechodziłyśmy obok i się patrzyłyśmy na niego. Nie wiem, ale jak przechodziłyśmy koło niego to miałyśmy bardzo dziwne uczucie... Takie nie do opisania. Powiedzieliśmy o tym w domu, o tym jak wyglądał i powiedzieli nam że ten pan kiedyś tam mieszkał (tego pana dom się zawalił, stoją tylko mury i wszędzie jest zarośnięte krzakami) ale zmarł na wylew, widocznie przyszedł zobaczyć swoją ziemię... I to by było na tyle, jak coś jeszcze sobie przypomnę do dopiszę. Pozdrawiam
Użytkownik Ania:) edytował ten post 28.09.2011 - 10:10