Skocz do zawartości


Zdjęcie

Powitać waruchnę ;)


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Mika’el.
  • Postów: 810
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Jak przypuszczałem...to były ostatnie.

Więc dałem jej kotka pluszowego,był czarny.
Czarny jak noc.Nie bez powodu go dałem,na urodziny dostała,by poczuć uśmiechu smak i radość w serduszku.Jak sądziłem pokochała go od razu,powiedziała że jest przepiękny i o takim marzyła zawsze,że jego sierść jest tak cudownie delikatna i dlatego nosiła go często zawiniętego w kocyk.Nie spuszczała go z oczu przez pierwsze kilkanaście dni.W nocy kładąc się spać ustawiała na stoliku i zawsze tak,by mogła wpatrywać się przy zasypianiu w jego czerwone ślepska,zaś w czasie dnia trzymała zawsze przy posiłku i zajęciach na kolanach tak by nie przeszkadzał,a był blisko.Lecz z czasem to uczucie do kotka diametralnie się zmieniły.Po mym kolejnym powrocie z pracy zauważyłem że coś ją zaczęło niepokoić.
Pytałem oczywiście,że pytałem o co chodzi,ale ona jak to ona,z tym uroczym uśmieszkiem na buzi milczała,gdy już nie potrafiłem tego znieść wpadałem w silne jak na mnie zdenerwowanie,ona jak zwykle bagatelizowała sprawę mówiąc że to nic takiego,taka tam głupotka. ;-))
To nie była głupotka,a ona z dnia na dzień zamykała się w sobie bardziej,co raz to bardziej oddalając się ode mnie.Gdy już doszło do ostatecznego przesilenia,a ja nie mogłem już tego wytrzymać!!!
Postawiłem jej ultimatum.
- "Albo powiesz co się z tobą dzieje tu i teraz albo zabieram do lekarza".
Coś w niej pękło,szlochając przeraźliwie opowiedziała mi o wszystkim.
Twierdziła że to wszystko wina kotka,że on ją przeraża.Wyznała mi nawet,że ciągle ma uczucie,iż jest przez niego obserwowana.Nawet bywało tak,że spoglądał na nią tak dziwnie,iż miała wrażenie jakby się chciał poruszyć.Zapytała nawet,
- "czy on może chodzić"?
To był moment krytyczny i przestraszyłem się nie na żarty,postanowiłem sprawdzić zabawkę.
Poszłem (my tak w Poznaniu mówimy,gdy mamy gdzieś blisko) po niego.Siedział bez ruchu na nocnym stoliku w sypialni.Jego duże czerwone oczy patrzyły na mnie jak zwykle i pozostawały bez ruchu.Odetchnąłem z ulgą i jakoś lżej mi się zrobiło.
- „Oczywiście że nie może sama chodzić kochanie,nie może”. (Pomyślałem)
Odwróciłem się w stronę drzwi i już miałem wyjść
... kiedy kątem oka zauważyłem dziwny ruch.Odwróciłem się,dreszcz przeszył me ciało, zaintrygowany pochyliłem się i podniosłem maskotkę na wysokość mojej twarzy.Przybliżyłem moją twarz do niego i z zaciekawieniem wpatrywałem się w jej oczy przez dłuższą chwilę. Coś faktycznie się w nich poruszało.Starając się skoncentrować i zbadać to dokładniej przestałem mrugać i może nawet oddychać.Nie pamiętam co wówczas myślałem,raczej nie było to nic miłego,no nie pamiętam.
Niby nie ruszały się bezpośrednio oczy,ale sam ruch miał miejsce.Zanim zdążyłem się temu dokładnie przyjrzeć,oczy kotka niespodziewanie wybuchły,po czym wypadło z nich kilkanaście wijących się robaków.
W szoku odrzuciłem to ścierwo od siebie i instynktownie się cofnąłem na z góry upatrzone pozycje.Nie jestem strachliwy,chyba nie...przynajmniej do tamtego czasu byłem taki.

Żona chcąc się dowiedzieć co się dzieje,krzyczała do mnie coś z innego pokoju i aby ją uspokoić odpowiedziałem że nic,jest OKI i żeby się nie martwiła.
Wziąłem masKOTA ponownie do ręki,używając chusteczki oczyściłem DELIKATNIE z robaków.Zajrzałem przez miejsca po oczach do wewnątrz i tam zobaczyłem ich znacznie
...ale to znacznie więcej więcej.
Wijące się starające za wszelką cenę się wydostać.
No nic,już nigdy nie poproszę kolegów z prosektorium,by kupili mi na mieście prezent dla mej żony.
To był ostatni prezent...odeszła nie wiem nawet z kim!

Dobranoc wiaruchna ;))


...tak czasami mnie nachodzi,lepiej gdy rzadziej...co?



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych