No i już wiemy o co chodzi.
Miałeś na myśli rozbłyski chromosferyczne. Występują podczas najsilniejszych burz magnetycznych i śa dosyc rzadkim zjawiskiem. Są to wybuchowe emisje twardego promieniowania głównie rentgenowskiego, więc nie są widoczne w świetle widzialnym. Poniżej masz filmik (300 kB) fali sejsmicznej pojawiającej się na Słońcu w miejscu takiego rozbłysku. Rozbłysku nie widać, bo obraz jest w świetle widzialnym (przez tzw. filtr słoneczny H-alfa)
Fala sejsmiczna (11.5 w skali Richtera)Dopiero w świetle rentgenowskim można zobaczyć rozbłysk.

Rozbłysk w X-ray
źródło: www.newscientist.com
----------------------------
I to poruszające się z prędkością światła rozbłyski są odpowiedzialne są za zakłócenia satelitów i urządzeń elektronicznych. To jednak dośc rzadkie zjawiska.
Rozbłyskom towarzyszą także wyjątkowo silne protuberancje (to te właśnie „balasy”, wyglądające jak bryzgi lawy), których prędkość czasami osiąga 1000 km/s. A ponieważ prędkość ucieczki ze Słońca wynosi ok. 600 km/s to bardzo dużo ich ucieka w przestrzeń międzyplanetarną. Kilka dni po rozbłysku cząstki docierają do Ziemi i wywołują wyjątkowo rozległe zorze polarne.
Jeśli interesuje Cię Słońce, to polecam wyśmienitą stronę. Znajdziesz tam aktualizowane co kilka godzin obrazy rożnego rodzaju. Nie jestem pewien, ale chyba można tam znaleźć obrazy z dowolnej chwili, bo satelita SOHO prowadzi ciągłe obserwacje. Możesz zorientować się, jakie są aktualne zasięgi zórz polarnych i kilka innych dość ciekawych rzeczy.
SOHOCo do tytułowej symulacji, to akurat w tej konkretnej sytuacji nic z materii nie mogło wznieść się na orbitę. Oczywiście nie znaczy to, że nigdy nic nie może. Np. są mocne podstawy by sądzić, że Księżyc powstał na skutek takiego zderzenia, ale z o wiele większym ciałem wielkości Marsa (ok. połowa średnicy Ziemi). Ale Księżyc ma masę równą tylko ok. 0.01 masy Ziemi, więc te ilości materii nawet w tak potężnym zderzeniu nie są takie duże. Taki scenariusz potwierdzają wszystkie symulacje naukowe.
O jakimś rozpadaniu się Ziemi na kawałki nie ma nawet mowy. Takie zderzenia w skali planet wyglądają zupełnie inaczej niż analogiczne zderzenia ciał mniejszych (np. kilkukilometrowych). Niektórzy z tego nie zdają sobie sprawy i myślą, że wszystko wygląda tak samo, tylko jest większe. Nic bardziej mylnego. Najgorsze jest to, że później fantaści pokroju Z. Sitchina wykorzystują tą niewiedzę (a może i swoją?) i pociskają ludziom takie kity, mówiąc że to prawda.
Ja nie staram się zbytnio się czepiać innych jego teorii, choć nie ma chyba żadnej, z którą bym się choćby trochę zgadzał (raczej mam ku temu wystarczające podstawy). Lecz w przypadku jego wizji powstania Układu Słonecznego, nie mogę się powstrzymać. Przecież on w nich jawnie kpi sobie z podstawowych praw fizyki.
Kilka jego „astrofizycznych” sensacji starałem się
tutaj zdeklasować. Choć jak znam życie, niewielu uparciuchów to przekona. ;-)
Pozdrawiam.