Zjawisko błędnych ogników znane jest na całym świecie. Niezwykłe pochodzenie i szczególne znaczenie przypisywali im już starożytni. Rzymianie określali je jako ignis fatuus, zaś Grecy uznawali je za błąkające się po Ziemi dusze. Także w Polsce, w zależności od regionu, tajemniczym światłom zaczęto nadawać różne nazwy i role. Jednakże ich sława rozciąga się znacznie dalej - od Ameryki aż do Australii. Mimo faktu, że ich pochodzenia upatruje się w zjawiskach przyrodniczych, od niepamiętnych czasów błędne ognie fascynują kolejne pokolenia.
W październiku 1765 roku 16-letni Wolfgang von Goethe odbywał spokojną podróż dyliżansem z Frankfurtu do Lipska, gdzie miał pobierać nauki prawnicze. Gdy w czasie postoju zatrzymano pojazd w wąwozie, po prawej stronie, nad rozległymi bagnami, chłopak ujrzał rząd tańczących świateł. Po latach opisał tę wizję: „Był to niejako amfiteatr, cudownie oświetlony. W czymś, co kształtem przypominało stożek, znajdowały się niezliczone światełka, ustawione schodkowo w szeregach. Ich blask był tak silny, że aż oślepiał”. Już wtedy, przyszły genialny dramaturg i poeta, wiedział, że ujrzał błędne ogniki.
Zjawisko błędnych ogników jest stare jak świat. Obecne niemal w każdej kulturze, znalazło swoje miejsce w folklorze i legendach. Tańczące światła zostały wyjaśnione przez naukowców jako samozapłon fosforowodoru (gazu błotnego) PH3, zawierającego domieszki wyższych wodorków fosforu, powstałego w wyniku podziemnego rozkładu martwych tkanek roślinnych lub zwierzęcych. Mimo to, tajemnicze ognie, zdarzają się pojawiać w sytuacjach, w których powyższa definicja zdaje się być niewystarczająca lub błędna.
Ignis fatuus, jak nazywali błędne ogniki Rzymianie, miały w starożytnym Rzymie stanowić zapowiedź czyjejś śmierci, a także zwodzić podróżnych, by utopić ich w zdradzieckich topielach. Grecy widywali tańczące światła nad jeziorem Lerno i wierzyli, że są to dusze nieszczęśników, których zabiła okrutna Hydra, lub tych, którzy nie zapłacili Charonowi za przewóz na drugi brzeg Styksu. Błędne ognie widywano w Europie przez wieki, a w zależności od kraju i regionu, w którym dokonywano obserwacji, powstawały na ich temat liczne opowieść. We Francji twierdzi się, że feux follets są przeklętymi duchami kryminalistów, lub złych katolików, którzy za życia służyli Szatanowi. Odwrócone błyski mają także, we współpracy z wilkołakami, ścigać złych ludzi. Do dzisiejszego dnia, w krajach francuskojęzycznych, wiara w feux follets jest bardzo silna. W Norwegii występują świece Vettego, nazywane Vettelysami. Mają być one sługami złośliwego goblina Vettego, który mieszka w chmurach i działa na szkodę ludzi. W Finlandii błędne ogniki od zawsze budziły strach. Określa się je mianem liekkiö. Mają być duszami morderców dzieci , które powróciły, by po śmierci kontynuować zbrodnie. W Finlandii lekkiö spełniają rolę straszaka na milusińskich, tak jak polska „czarna wołga”, czy brytyjski boogieman. Na wsiach wiara w nie jest głęboko zakorzeniona, dlatego też każde dziecko, które ujrzy błędnego ognika, poddaje się różnym rytuałom, mającym odstraszyć ducha. W Niemczech funkcjonuje wiele opowieści dotyczących Irrlichtów. Mają być to zwodnicze istoty, ukazujące się w postaci świateł w ciemnych lasach, puszczach i porywające podróżnych.
Polacy, wcześniej Wiślanie, mówili o świcnikach lub świcznikach. Były to słowiańskie demony, które jako żółte lub zielone światełka, poprzez migotanie, mamiły ludzi przechodzących przez podmokłe tereny tak, aby gubili oni drogę i mogli błąkać się w jej poszukiwaniu przez całą noc. Zdarzało się również, że ogniki litowały się nad zagubionym człowiekiem i wskazywały mu właściwy kierunek. Ponoć istniała możliwość złapania świcnika. Nikt tego nigdy nie dokonał, lecz wedle podań w zamian za wolność demon miał oferować spełnienie życzenia, w tym sprowadzenie na kogoś błogosławieństwa lub przekleństwa. Świczniki zapalały światła tylko wtedy, gdy w pobliżu czaiły się potężniejsze demony np.: Leszy lub Bies. Miały też stanowić zapowiedź czyjejś śmierci, najczęściej osoby w podeszłym wieku. Z racji tego, iż nazywano je także trupimi świecami, powstało powiedzenie, że „niebawem zgaśnie czyjaś świeca”. Zgaśnięcie ognika przepowiadało zgaśnięcie życia człowieka, który je ujrzał. U naszych litewskich sąsiadów funkcjonowały zaltvykslė, czyli „oślepiające, zielone światełka”, odstraszające drwali i niszczycieli lasów.
Jednak najbardziej powszechna wiara w paranormalne podochodzenie błędnych ogników, funkcjonowała (i nadal funkcjonuje) na ziemiach historycznej Anglii. Istnieje wiele nazw dla określenia tego zjawiska, jednak najbardziej popularnym jest „The will-o'-the-wisp”, czyli Will Smuga. Will Smith był przebiegłym kowalem, któremu po śmierci Święty Piotr dał drugą szansę na odkupienie win. Will powrócił na ziemię, lecz zamiast pomagać ludziom, jak obiecał świętemu, wybrał wieczną tułaczkę. Diabeł co jakiś czas daje mu węgielek, by Will mógł się ogrzać. Wtedy też kowal odwdzięcza się Szatanowi sprowadzając nierozsądnych podróżnych na manowce. Istnieje też irlandzka odmiana tej opowieści, mówiąca o Pijanym Jacku, czyli „The ne'er-do-well”, czy szkocka, w której ogniki przedstawiane są jako złośliwe duszki Spunkies. Niezależnie od tego, czym lub czyją duszą są tańczące światełka, brytyjskie, irlandzkie opowieści o nich, wprowadzają pewne nowatorskie elementy. The will-o'-the-wisp ma kraść ludziom różne przedmioty, a The ne'er-do-well spełnia niekiedy rolę leprekauna, pilnując ukrytych w jeziorach, mokradłach skarbów i drogocennych przedmiotów. Tego typu obłędne czyny ogników przedostały się do folkloru innych państw, zmieniając często rolę, jaką pierwotnie przypisywało się świetlikom - przeszkadzanie wędrowcom w podróży. Istnieje także historia o wodnym demonie „Tommy Trupia Główka” nawiedzającym hrabstwa Lancaster i York. Topi on dzieci w trzęsawiskach albo stawach, występuje często w postaci świetlistej kulki. Po dziś dzień rodzice ostrzegają swe pociechy: ,,Trzymajcie się z dala od glinianek, bo wciągnie was Trupia Główka”. Błędne ogniki, za sprawą kolonizatorów brytyjskich, zawędrowały także do Ameryki Północnej. Indiańska nazwa tego zjawiska assuki, została zmieniona na spook-lights, czyli straszące światła.
Zaskakujący jest fakt, że zjawisko błędny ogników występuje niemal na całym świecie. Australijskie światełka Quinna pojawiają się jako fosforyzujące błyski lub świetlne ptaki, które przez pewien czas zataczają koła w powietrzu, a następnie znikają. Światełka Quinna ukazują się najczęściej w buszu. Znane są liczne relacje ludzi, którzy próbowali je ścigać, czy strzelać do nich z broni palnej, oczywiście bez skutku. W Australii występują także światełka Min-Min, o których często opowiadają aborygeni. Tańczą one między grobami na cmentarzach, czy ukazują się nad kurhanami. Japońskie wyspy nawiedzają onibi – dusze ludzi, którzy nie załatwili wszystkich spraw za życia, formujące się w postaci ogniście zielonych obłoków. Na niektórych wyspach Indonezji, żyją ludzie, twierdzący, iż podmokłe tereny zamieszkują Gandaspati. Są to gazowe duchy, mogące przybrać też formę smoka, a także zabijające tego, kto je dotknie. Przykłady wiary w błędne ogniki możemy znaleźć także w państwach Ameryki Łacińskiej (brazylijskie fogos), czy Afryki. Często mieszają się one z innymi podaniami, legendami w efekcie czego, pierwotnie dosyć niewinne ogniki, w niektórych przypadkach, figurują jako potężne, krwiożercze byty.
Nie każde ukazanie się tańczących świateł można wytłumaczyć, dzięki ludowym podaniom czy naukowym wyjaśnieniom. W 1905 roku w Walii, w krótkim okresie odrodzenia religijnego, ogromną sensację wzbudziły tak zwane światełka Egryna. W małej kaplicy, pomiędzy Barmouth i Herlech, za każdym razem, kiedy pastor Mary Jones czyniła obrządki religijne, lub pojawiała się w pobliżu, mnóstwo świadków widziało niezwykłe efekty świetlne. Dziennikarz z ,,Daily Mirror” z Egryn opisał „kulę ognia”, unoszącą się 15 metrów nad dachem kaplicy. Kule emanowały żółtym światłem, unosiły się powoli do góry, a następnie znikały. Kiedy Jones zmieniła parafię i odprawiała kazanie w Libanus, wierni, w tym sceptycznie nastawiony do tego fenomenu miejscowy lekarz, widzieli lewitujące, jaśniejące błyski. Trzej duchowni relacjonowali także, iż na ich oczach błyski eksplodowały w powietrzu. Zachowało się także wiele innych relacji, traktujących o paranormalnych zjawiskach świetlnych wokół pastor Jones. Kapliczka z Egryn znajduje się niedaleko bagien, co sprzyjałoby naukowemu wyjaśnieniu tego fenomenu. Nie zmienia to jednak faktu, iż światła pojawiały się w towarzystwie pastor nawet, gdy opuszczała miasteczko: w pociągu, Londynie, w domu jej przyjaciół.
Niezależnie od tego, czy zjawisko tańczących świateł, uznamy jako samozapalający się gaz błotny, tradycyjne wierzenia, czy niewyjaśnioną anomalię, musimy uznać, że obłędne czyny błędnych ogników ciekawiły, ciekawią i zapewne będą ciekawić przyszłe pokolenia. Czy to się komuś podoba, czy nie.