Skocz do zawartości


Zdjęcie

Marcin Śmiglecki - Wolnorynkowy jezuita. Polak z XVI/XVII wieku


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Artus.
  • Postów: 124
  • Tematów: 14
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Wolnorynkowy jezuita. Polak z XVI/XVII wieku


autor: Jakub Wozinski



Zgłębianie historii myśli ekonomicznej w Polsce nie jest na pewno zajęciem, które mogłoby wywołać w nas nadmierny optymizm. Większość rodzimych myślicieli żywiła poglądy posiadające z ideałem społeczeństwa opartego na dobrowolnych interakcjach niewiele wspólnego. Od tej smutnej reguły był jednak światły wyjątek, który został niestety niemal całkowicie zapomniany.

Mowa o jezuicie, Marcinie Śmigleckim (1564-1618), który światu był znany głównie jako logik. Jego monumentalne dzieło „Logica” było przez dziesiątki lat jednym z najważniejszych podręczników logiki na zachodnich uniwersytetach i miało wiele wznowień. Dla autora „Podróży Guliwera”, Jonathana Swifta, Śmiglecki stał się niemal synonimem ówczesnego zamiłowania do logiki, gdyż Brytyjczyk pisał z przekąsem o ludziach, którzy „śpią ze Smigleciusem pod poduszką”.

Późniejszy profesor Akademii Wileńskiej studiował w Rzymie filozofię pod bokiem Francisco Suareza (1548-1617) – tomisty, najwybitniejszego filozofa tamtej epoki (który jednak zanieczyścił nieco tomizm elementami idealizmu). Bardzo możliwe, że to właśnie od Suareza – który dokonał wielkiego wysiłku na rzecz obalenia teorii o boskim pochodzeniu władzy oraz przekonywał, że władza uzależniona jest wyłącznie od woli ludności – Śmiglecki przejął swój wolnorynkowy zapał. Urodzony w Kordobie Suárez wykładał także w Avili, Alcali, Valladolidzie oraz Coimbrze, na których krajobraz intelektualny wielki wpływ wywierali w tym czasie protoplaści austriackiej szkoły ekonomii – grupa uczonych zwana dziś szkołą z Salamanki.

W ten sposób Śmiglecki uzyskał dostęp do dorobku najbardziej wolnorynkowych myślicieli w historii aż do czasów Richarda Cantillona, Frédérica Bastiata czy Turgota. Po powrocie do kraju zajął się popularyzowaniem ich poglądów w czasach, kiedy szlachta nie zdążyła jeszcze uczynić z państwa instrumentu wyzysku na ogromną skalę. Choć Śmiglecki opublikował na tematy ekonomiczne tylko jedną książkę pt. „O lichwie”, która opublikowana w 1596 roku miała później jeszcze kilkanaście wydań, jej znaczenie było kapitalne z punktu widzenia toczonych wówczas debat.

Usprawiedliwiał w niej pożyczanie na kredyt, które współcześni mu ganili jako lichwę, oraz przekonywał, że taka praktyka stanowi odzwierciedlenie ryzyka ponoszonego przez kredytodawcę i nie kłóci się z zasadami moralnymi. Potępiał pożyczki na procent jedynie wówczas, gdy ktoś przeznaczał je na konsumpcję. Z naszego punktu widzenia może się to wydawać nieco dziwną teorią, ale dzięki autorytetowi Śmigleckiego kredyt zaczął się stawać w Polsce coraz bardziej naturalnym i legalnym narzędziem prowadzenia przedsiębiorstw.

Śmiglecki walczył także z mylną koncepcją ceny sprawiedliwej, kwestionując tym samym poglądy samego św. Tomasza. Według niego, warunkami ceny sprawiedliwej są: konkurencja bez ograniczeń i obciążeń podatkowych oraz brak monopoli. Pokazał tym samym, że jego myśli sięgały ku temu, czego tak panicznie boją się dzisiejsi ekonomiści – konstrukcji myślowej bezpaństwowego ładu.

Śmiglecki stwierdzał wprost, że słuszna cena to taka, którą ustala „referent i potrzebujący”. Jednocześnie zdecydowanie bronił jakże doniosłej, choć niezrozumiałej dla wielu do dziś tezy, że na wymianie zyskują obydwie jej strony. „Krzywda po żadnej stronie być nie może, bo na to dobrowolnie zezwolili” – pisał. Przez całe swoje życie walczył także z nieuczciwościami Rzeczypospolitej szlacheckiej, wstawiając się za chłopami oraz broniąc ich wolności. W czasach, gdy szlachecka dyktatura panoszyła się na ogromnych połaciach Korony i Litwy, Śmiglecki proponował ograniczenie pańszczyzny do trzech-czterech dni w tygodniu oraz apelował o niepodwyższanie należności narzucanych na chłopów. W czasach, gdy chłop był dożywotnio przywiązany do swojej ziemi i swego pana (doprawdy, choćby ten fakt świadczy, iż nieskończonym absurdem jest nazywanie Polski w wiekach XVII i XVIII „anarchią”), wielki uczony postulował wolność przemieszczania dla chłopów, choć za rekompensatą dla pana.

I w ten sposób możemy płynnie przejść do odpowiedzi na pytanie, dlaczego jezuita i wolnorynkowiec Śmiglecki stał się postacią na tyle zapomnianą, że jego nazwisko znane jest być może garstce badaczy historii. Przede wszystkim należy pamiętać, że był on tomistą, a filozofia ta, utożsamiana z katolicyzmem, stała się w pewnym momencie persona non grata na uczelniach całego kontynentu. Ludzie uważali, że nadeszły nowe czasy (odrodzenie, oświecenie) i bezmyślnie porzucili dorobek wieków ubiegłych – niemal wyłącznie dlatego, że w modzie było dystansowanie się od rzekomo ciemnych czasów średniowiecza.

Po drugie: w Polsce górę wzięła myśl (a raczej bezmyśl) szlacheckich konserwatystów, którzy – w przeciwieństwie do Suareza i uczonych z Salamanki – uważali władzę za pochodzącą od Boga oraz uznawali niższe stany społeczne za bydło. Prawdziwym uosobieniem tępego szlacheckiego konserwatyzmu był Anzelm Gostomski (1508-1588) – „wybitny” polityk Rzeczypospolitej, którego poglądy można śmiało uznać za radykalne przeciwieństwo myśli Śmigleckiego. Ów kalwinista był autorem „Gospodarstwa” – rozprawy pokazującej, jak najlepiej zarządzać szlacheckim folwarkiem. Gospodarstwo było oczywiście metaforą państwa szlacheckiego, a Gostomski zalecał eksploatację chłopów, podbój zagranicznych kolonii oraz ekspansję na Kresach. Negował wszelkie prawo naturalne, twierdząc, że słuszne jest tylko to, co zdecyduje państwo. Hołdował także dwóm wielkim przesądom tamtej epoki: merkantylizmowi oraz przekonaniu, że na wymianie jedna ze stron traci, a druga zyskuje.

Ostatecznie więc idee Śmigleckiego, tak jak myśl uczonych z Salamanki, zostały zignorowane przez współczesnych, którzy dali się zwieść koncepcjom postulującym jeszcze większe umocnienie władzy państwa.

Mimo iż powszechnie sądzi się dziś, że Polska uległa rozbiorom ze względu na słabość państwa, tak naprawdę doszło do tego z zupełnie innej przyczyny. Nasz kraj upadł, gdyż zamiast realizować zasady wolnego przepływu dóbr i usług zalecane m.in. przez Śmigleckiego, pogrążył się w matni ceł, społecznych ograniczeń i absurdalnych przepisów, zalecanych przez ludzi o konstrukcji umysłu przypominającej Gostomskiego.

Idee zbliżone do szkoły z Salamanki zostały w Polsce podjęte ponownie bardzo późno. Dopiero pod koniec XVIII wieku polscy naśladowcy francuskich fizjokratów podnieśli postulaty ograniczenia władzy i umożliwienia swobodnej wymiany, ale i oni nie zdołali wpłynąć znacząco na bieg zdarzeń. Dwa kolejne wieki także nie rozpieszczały nas nadmierną liczbą ludzi zdrowo myślących o ekonomii. Czy los będzie dla nas kiedyś bardziej łaskawy? Niewykluczone, ale najpierw trzeba odgrzebać z niepamięci takich ludzi jak Śmiglecki.


źródło

Użytkownik Artus edytował ten post 17.07.2011 - 18:34

  • 4



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych