A więc tak, jego mama usłyszała o tej historii, kiedy była na wakacjach w ZSRR na terenie obecnej Ukrainy. Otóż, jak mówiła, kilkukrotnie spotkała się tam z powiedzeniem, że ktoś przepadł jak Kola (i nie chodzi tu o amerykański napój gazowany ). Więc postanowiła się dowiedzieć od rodziców o co chodzi, więc jej tata, biegle władający Rosyjskim poszedł w celach informacyjnych "na miasto" i wieczorem opowiedział jej o co chodzi. Otóż w kilka lat temu (od momentu kiedy toczy się historia, oczywiście) w mieście mieszkał mechanik imieniem Kola. Był bardzo sympatycznym i pomocnym młodym mężem i ojcem małego dziecka. Pewnego dnia, jak co dzień wracał z warsztatu z odległego o kilkadziesiąt kilometrów Kijowa. Wracał wraz ze swoim współpracownikiem. Było już grubo po północy, gdy znajomy poprosił Kolę aby na chwilę zatrzymał się, bo musiał iść za potrzebą do lasu. Wówczas to widział go po raz ostatni. Kiedy opróżniał pęcherz w pewnym momencie zwrócił uwagę, że nagle znikł odgłos silnika. Kiedy odwrócił się, po samochodzie nie było ani śladu. Z początku pomyślał, że może kumpel robi mu kawał.Jednak kiedy po 20 minutach czekania i przeszukiwania okolicy nie natknął się na ślady ludzkiego bytu, stwierdził, że raczej nie chodzi tutaj o kawał. Obleciał go strach, więc czym prędzej wyruszył w kierunku najbliższych zabudowań. Kiedy trafił do pierwszego domu i obudził gospodarza natychmiast zadzwonił na milicję i powiedział o całym zdarzeniu. I tak 2 godziny po zdarzeniu pierwszy patrol zaczął przeczesywać okolice gdzie Kola się zatrzymał. Na piasku przy drodze, rzeczywiście było widać ślady opon i miejsce gdzie Zaporożec się zatrzymał. Jednak w tym miejscu ślady się kończyły. A jak wiadomo nie możliwe jest w pojedynkę podnieść i przenieść kilka metrów nie lekki samochód. Poszukiwania trwały kilka tygodni, gdy w jednym z lasów na Krymie (oddalonym o ponad 800km), znaleziono samochód, a właściwie to co z niego zostało, którego numery rejestracyjne zgadzały się z tymi podanymi przez rodzinę i znajomego Koli. Wrak miał doszczętnie rozbity przód, usunięte koła oraz fotel kierowcy i pasażera. Poza tym wrak wyglądał jakby spadł z bardzo dużej wysokości. Jednak wciąż nie znaleziono Koli. Lecz zaledwie trzy dni później ludzkie zwłoki znaleźli rybacy. Pływały one 30km w głąb Morza Czarnego. Zwłoki miały połamane kości, liczne otarcia, a także usuniętą krew i większość narządów wewnętrznych usuniętych z precyzją przewyższającą możliwości współczesnych chirurgów. Twarz była mocno zniekształcona lecz rodzina rozpoznała zwłoki po ciuchach, poza tym udało się rozczytać prawo jazdy. Tak, to był Kola. Po kilku dniach milicja zamknęła sprawę, a wszelkie dokumenty przepadły bez wieści. Po dziś dzień nikt nie wie co stało się tego ferelnego dnia.
Użytkownik Sulej edytował ten post 24.06.2011 - 22:17