Forum to obserwuję już od ponad roku, ale zarejestrowałam się dopiero w ciągu ostatnich dni. Od lat interesuję się tego typu rzeczami. Nigdy nie miałam odwagi skomentować Waszych historii, gdyż sama nie mam zbytniego doświadczenia by móc kogokolwiek osądzać pod względem prawdziwości zdarzeń, które miały miejsce w Waszym życiu bo mam 17 lat. Mimo wszystko wierzę, że niektóre wydarzenia naprawdę miały miejsce. Opiszę dwie historie, które mi się przytrafiły.
I. Kiedy miałam ok. 10 lat to i tak bałam się czasami spać sama, ponieważ zawsze odczuwałam jakiś niepokój w nocy albo podczas nieobecności rodziców w domu. W tym wieku to chyba nic dziwnego. Kiedy więc starałam się spać sama to tymczasowo dzieliłam pokój z rodzicami, aby się usamodzielnić w końcu bo mieć 10 lat i bać się spać samej to jednak jakiś wstyd. Moje łóżko stało pod ścianą obok wejścia do pokoju. Kiedy więc lekko się wychylałam to miałam widok na przedpokój. Łóżko rodziców znajdowało się w drugim końcu pokoju. Pewnej nocy jak zawsze starałam się sama usnąć a kiedy wreszcie mi się udało to przebudziłam się gdzieś ok. 2 w nocy. Odruchowo spojrzałam na przedpokój. Wtedy moje oczy na pewno wyglądały jak 5zł. Zobaczyłam postać dziewczynki, była ubrana w albę komunijną, w dłoniach trzymała otworzoną Biblię, z której środka zwisały sznureczki robiące za zakładkę. Włosy miała do ramion, na pewno były ciemnego koloru, nie potrafię go dokładnie określić, gdyż widziałam ją jakby w czarno-białych kolorach. Były pokręcone, ale nie naturalnie tylko jakby specjalnie nakręcone na tą okazję lokówką czy papilotami. W tak krótkim czasie zdążyłam zapamiętać tyle szczegółów. Zmysły miałam wtedy naprawdę wyostrzone a adrenalina we mnie wrzała. Byłam po prostu przerażona. Zerwałam się i podbiegłam do łóżka rodziców i zaczęłam szarpać mamę za nogę, aby się obudziła. Kiedy mi się to udało to i tak spotkałam się z odmową. Mówiła, że "jestem już duża i muszę w końcu nauczyć się sama spać bo wtedy nie będzie mowy o jakichkolwiek wycieczkach na nocleg". Płakałam, ale mama i tak nie chciała się ugiąć. Kiedy znowu zerknęłam w stronę drzwi to zauważyłam jakby ramię tej postaci, czyli po części zbliżała się do wejścia pokoju. Pamiętam, że ryknęłam wtedy głośnym płaczem aż zbudziłam tatę. Mama nie chcąc słuchać dłużej mojego wycia wstała i ruszyła do mojego łóżka. Kiedy wracałam za nią do łóżka to dziewczynki już nie było. Kiedy rano opowiedziałam mamie to chyba wiecie z jaką reakcją z jej strony się spotkałam. Zdarzyło się to dawno temu a pamiętam jakby wydarzyło się wczoraj. Wyobraźnia spłatała mi figla? Przeważnie jak się drugi raz spojrzy na zjawę to znika a ja nawet za drugim razem ją widziałam nadal. Jeśli to były zwidy to chyba w najlepszym stopniu w wyszkoleniu postrzegania a miałam tylko 10 lat. Wiem, że ta historia brzmi jak rodem z jakiegoś taniego horroru, ale przydarzyła mi się naprawdę. Inaczej jej opisać nie potrafię.
II. Jakiś niecały rok po historii pierwszej mój brat cioteczny miał wypadek. Mieszkał bardzo daleko, więc widzieliśmy się raz na rok kiedy przyjeżdżał do babci z siostrą. Pewnego razu wracał z dyskoteki z kolegami. Jeden z nich był tak pijany, że wtoczył się na ulicę. Mój brat chciał go odciągnąć na bok i wtedy mój brat wpadł pod tira. Śmierć na miejscu, tego chyba nie muszę tłumaczyć. Było to jakieś dwa tygodnie po wypadku. Byłam wtedy z mamą sama w domu. Ona odpoczywała po pracy w drugim pokoju a ja sprzątałam w pokoju braci. Drzwi miałam zamknięte i jak wiecie, są w nich czasami takie szyby, które zniekształcają obraz. Kiedy tak siedziałam na podłodze i segregowałam książki bodajże to spojrzałam się w stronę drzwi. Zauważyłam białą postać idącą w stronę pokoju rodziców (tak, tego samego co w historii pierwszej a mama leżała na tym łóżku co wtedy ja spałam). Jestem przekonana, że był to wysoki mężczyzna. Poznałam z profilu, nie miał włosów i był szczupły. Ponownie zaznałam uczucia tego przerażanie jak wtedy, kiedy zobaczyłam dziewczynkę. W domu nie było nikogo oprócz mnie i mamy. Pomyślałam, że może ktoś przyszedł do nas. Lecz czy byłby biały? Nie grało mi to. Kiedy się w miarę uspokoiłam to otworzyłam drzwi i poszłam do mamy. Oczywiście drzemała. Lekko potrząsnęłam ją za ramię i zapytałam czy nie była w kuchni czy coś. Oczywiście zaprzeczyła. Jak mogła być skoro spała, przecież widziałam. Powiedziałam jej co widziałam a ona tylko się na mnie dziwnie spojrzała i pozostawiła to bez komentarza. Nasunęła mi się wtedy jedna myśl. Może brat przyszedł się pożegnać? Naprawdę rzadko się widywaliśmy i ze względu na dalekie jego zamieszkanie nawet nie mogliśmy się udać na pogrzeb.
Nie czekam na krytykę z Waszej strony jak to przeważnie bywa jeśli post pisze osoba w młodym wieku. Pragnę, abyście pomogli mi to jakoś wyjaśnić.