Dajcie że spokój. Wczoraj Pochanke w
Faktach po faktach też przyczepiła się tego tematu. Po pierwsze - nikt nikogo nie wyganiał. Chciałeś przyjść, to mogłeś - trochę ludzi przy trasie przejazdu stało. Po drugie - dlaczego zakładasz, że ludność chciała pojawić się tłumnie? Czy takie osoby jak Obama muszą nas grzać, albo ziębić? Mamy wpadać w jakąś wielką euforię, że prezydent Stanów Zjednoczonych do nas zawitał? Nie przesadzajmy. I tak duża część z nas ma spaczone spojrzenie na Amerykanów. "Wielka polsko-amrykańska przyjaźń" - wyluzować trochę.
dajemy grę komputerową i parę książek, które z całą pewnością nie są szczytowym osiągnięciem polskiej literatury (wg. mnie nie są nawet dobrymi książkami fantasy, ale już mniejsza).
No, tak - bo najlepiej w całym swoim nadęciu wręczyć mu wieczne pióro, zegarek, albo kalendarz w skórzanej oprawie. Co można dać człowiekowi, który praktycznie wszystko już ma? Prezenty są bardzo oryginalne i dobrze, że ktoś w kancelarii podszedł do tego z "jajem". Sapkowski może się jednym podobać mniej, innym bardziej, ale nie można zaprzeczyć, że należy do jednych z najbardziej znanych polskich pisarzy. Filmy Bagińskiego są świetnie zrealizowane i dobrze przyjmowane za granicą (Expo w Szanghaju). Wiedźmin jest jedną z niewielu dobrych gier made in Poland. Zagraniczne serwisy już piszą o tym podarku - chciałbym zaznaczyć, że w pozytywnym tonie. Fajna, niekonwencjonalna promocja Polski. Sam Obama wręczył Królowej iPoda, więc wątpię, aby był zażenowany tym co dostał.