Skocz do zawartości


Zdjęcie

Zagadka mózgu


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

kamilus.
  • Postów: 1231
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mimo ogromnej wiedzy na temat funkcjonowania układu nerwowego ciągle mamy do czynienia na tym polu z białymi plamami. Mózg to niezwykle skomplikowana struktura, nie tylko pod względem budowy, ale przede wszystkim spełnianych przez ten organ funkcji. W niepozornej szarej substancji został ukryty przez Naturę komputer sterujący naszym jestestwem. Co się stanie, gdy jakiś program przestanie działać, któraś jego część zepsuje się, albo okaże się, że po prostu jej nie ma?

Czy mózg jest nam potrzebny? Pytanie to zadał brytyjski profesor neurologii John Lorber na konferencji medycznej w 1980 roku. Miał podstawy, aby postawić na porządku dziennym lak przewrotnie sformułowany problem. Od lat zajmował się bowiem wodogłowiem u dzieci. Zaburzenie to polega na zwiększeniu objętości płynu mózgowo-rdzeniowego w układzie komorowym mózgu. Najczęściej spowodowane jest nieprawidłowym krążeniem tegoż płynu w skutek wrodzonych wad anatomicznych i stanowi istotny problem w pediatrii, ale może również dotyczyć pacjentów w każdym wieku. W przypadku dzieci zazwyczaj towarzyszy mu powiększenie czaszki (stąd nazwa wodogłowie), gdyż kości nie są jeszcze ze sobą ściśle powiązane. Dlatego głowa takich maluchów i nastolatków bywa znacznie większa niż u rówieśników. Powoduje to nierzadko różnorakie uszkodzenia mózgu, co w efekcie objawia się zaburzeniami rozwoju, upośledzeniami umysłowymi, a nawet śmiercią.

Lorber, który przez wiele lat zajmował się takimi właśnie dziećmi, odkrył, że u ich niewielkiej liczby wodogłowie nie ma wpływu na rozwój. Miał pod opieką m.in. chłopca i dziewczynkę, którzy mimo braku kory mózgowej rozwijali się zupełnie normalnie, choć po jakimś czasie zmarli.

Wspomniany neurolog jest pierwszym w historii naukowcem, który systematycznie prowadził tego rodzaju badania. W ich trakcie wykonał ponad 600 skanów mózgu ludzi z wodogłowiem i osoby te podzielił na cztery grupy:
- z prawie normalnym mózgiem,
- z czaszką wypełnioną w 50-70 % płynem mózgowo-rdzeniowym,
- z czaszką wypełnioną w 70-90 % płynem mózgowo-rdzeniowym,
- i wreszcie przypadki, gdy płyn wypełnia 95% czaszki, co oznacza niemal brak mózgu.

W ostatniej grupie znalazło się mniej niż 10% badanych. Połowa z nich miała jednak iloraz inteligencji wynoszący około 100 punktów, a więc przeciętny dla populacji!

Sceptycy od razu zaatakowali te doniesienia twierdząc, że to wynik pomyłki interpretacyjnej. Jednak Lorber obejrzał setki skanów mózgu i dobrze wiedział, co mówi.

Prawdziwa bomba wybuchła, kiedy neurolog spotkał 26-łetniego studenta matematyki, który świetnie radził sobie z nauką. Trochę dziwna wydawała się natomiast czaszka młodego człowieka. Była nieco za duża. Podejrzewając wodogłowie Lober poprosił o zgodę na wykonanie badania. Okazało się, że student, o jakim mowa, prawie nie miał kory mózgowej, ponieważ jej grubość wynosiła około jednego milimetra (normalnie liczy ona około 45 mm)! Fakt, że ów człowiek przeżył, zakrawa na cud. Tymczasem jego iloraz inteligencji wynosił 126 punktów, a więc grubo ponad normę.

Tu już nie mogło być mowy o pomyłce czy błędnej interpretacji. Jak jednak wytłumaczyć fakt, że człowiek z korą mózgową o grubości milimetra jest zupełnie normalny, ba - uzdolniony matematycznie? Zagadka pozostała nierozwiązana, a świat medyczny nie przejął się obserwacjami brytyjskiego neurologa, choć trzeba przyznać, że spowodowały one pewne zamieszanie.

Wielu specjalistów twierdzi, że mózg wykazuje dużą nadmiarowość, co pozwala mu przejąć funkcje uszkodzonych obszarów. Jednak takie tłumaczenie wydaje się co najmniej naciągane i wynika raczej z nieprzyjmowania do wiadomości czegoś, co pozostaje w sprzeczności z oficjalną nauką, która w ogóle nie chce zajmować się różnego rodzaju fenomenami i z zasady je ignoruje. Niesłusznie, ponieważ istnieje całkiem sporo zagadkowych obserwacji poczynionych nie tylko przez Lorbera, ale również innych lekarzy.

Znany jest np. przypadek pewnego 44-letniego francuskiego urzędnika, który prowadził całkowicie normalne życie. Lekarze wpadli w osłupienie, kiedy okazało się, że człowiek ten prawie nie posiada mózgu, o czym doniosło znane czasopismo Lancet. Dodajmy, że pacjent trafił do szpitala z powodu kłopotów z lewą nogą. Wykonano mu wówczas tomografię komputerową oraz rezonans magnetyczny, które ujawniły rezultaty w postaci nieobecności tkanki mózgowej. Badanie wykazało, że pacjent posiada IQ na poziomie 75 punktów, podczas gdy średnia wynosi 100. Czyli całkiem nieźle jak na takie okoliczności. Należy przy tym pamiętać, że znaczna część populacji nie osiąga przeciętnego ilorazu inteligencji.

Ale to dopiero początek.

W 1996 roku w USA operowano chłopca cierpiącego na zespół Sturge'a - Webera, który objawiał się napadami epileptycznymi i upośledzeniem umysłowym. James w wieku ośmiu lat potrafił wymówić tylko słowo mama. Lekarze podjęli drastyczną decyzję: zdecydowali się mianowicie usunąć całkowicie lewą część jego mózgu. 1 oto okazało się, że dwa tygodnie po operacji chłopiec zaczął mówić, a po upływie dwóch kolejnych jego rozwój intelektualny prawie nie odbiegał od średniej dla wieku, jaki osiągnął.

Inny przypadek dotyczy chłopca urodzonego w 1984 roku. Gdy jeszcze znajdował się w stadium płodowym, cysta spowodowała zmiany patologiczne w układzie nerwowym. Normalnie w tego rodzaju przypadkach stosuje się aborcję, jednak dziecko urodziło się i zostało oddane do adopcji.

Chłopiec nie miał mózgu. Adoptowała go pielęgniarka, która całkowicie poświeciła się temu, aby stworzyć mu jak najlepsze warunki życia. Wbrew oczekiwaniom lekarzy, dziecko było w stanie się śmiać i zdradzało żywą osobowość. Reagowało na bodźce i nie wykazywało upośledzenia umysłowego. Jednak nie wszystko układało się tak dobrze, ponieważ chłopiec był w zasadzie ślepy. Mógł widzieć oczyma, ale z powodu braku kory mózgowej nie wiedział, co widzi. Oprócz tego nie mówił i nie potrafił chodzić (pamiętajmy, że nie miał mózgu!).

W księdze rekordów Guinessa z 1996 r. zapisano, że najmniejszym mózgiem, ważącym niewiele ponad pół kilograma, dysponował pewien Irlandczyk, który dożył 46 lat. Niestety, o historii tej nie wiemy niczego więcej. Podobno ów człowiek zachowywał się normalnie.

Na 36 przypadków dzieci, którym usunięto prawą lub lewą półkulę z powodu guza mózgu, po 25 latach okazało się, że wszystkie uzyskały wykształcenie i prowadziły normalne życie (choć z pewnymi ograniczeniami w sferze ruchowej, gdyż po takim zabiegu występuje niedowład jednej strony ciała). Pewne natomiast jest, że bez względu na to, czy usunięto prawą, czy lewą część mózgu, ludzie ci pod względem intelektualnym rozwijali się normalnie. Oznacza to, że każda z półkul zawiera wszystko, co konieczne dla prawidłowego rozwoju intelektualnego, i nie ma znaczenia, której z nich człowiek zostanie pozbawiony, przynajmniej w młodym wieku.

Przypadki, w obliczu których nauka jest bezradna

Funkcjonowanie ludzkiego mózgu to nadal terra incognito. O tym, jak trudno wrócić do normalności po urazach, dobrze wiedzą neurolodzy. Opisał to m.in. radziecki neurofizjolog Aleksander Łuria w książce Świat utracony i odzyskany. Jej bohaterem jest młody człowiek, Lowa Zasiecki. który w trakcie działań wojennych został postrzelony w głowę. Kula przeszła przez ciemieniowo-poty- liczną cześć czaszki po lewej stronie. Ranny został natychmiast zoperowany, lecz nigdy już nie wrócił do zdrowia.

Książka Łurii przedstawia dramatyczny zapis walki Zasieckiego o normalne życie. W wyniku postrzału stracił pamięć i całą swoją dotychczasową wiedzę (przed wojną był studentem politechniki). Stał się analfabetą, nie potrafił czytać ani pisać; nawet proste dodawanie sprawiało mu trudności. Kiedy odzyskał w dużym stopniu umiejętność pisania, podjął własną walkę o powrót do życia: zaczął notować wspomnienia i opisywać wszystko, co się z nim działo po wypadku. Ta wstrząsająca lektura do dziś stanowi kopalnię wiedzy dla studentów, lekarzy i psychologów.

Zasiecki w sposób analityczny i systemowy opisał swój świat, który rozpadł się na niedające się ze sobą powiązać kawałki. Między słowem pies a obrazem psa nie było żadnego związku. Kontuzjowany nie rozumiał tego, co I mówili do niego inni, ponieważ nie potrafił w ich wypowiedziach uchwycić B związku logicznego. Sam także miał trudności z komunikowaniem się z otoczeniem, gdyż nie mógł znaleźć potrzebnych słów. Luria obserwował go przez 25 lat, w trakcie których pacjent powoli przypominał sobie dzieciństwo oraz młodość. I pisał, przede wszystkim pisał.

Czasami zaledwie po kilka zdań przez cały dzień, bo więcej nie potrafił. Ciągle szukał właściwych słów, które często, tuż po ich znalezieniu, ulatywały z jego pamięci. Nigdy nie zdołał podjąć się wykonywania jakiejkolwiek pracy, nawet bardzo prostej. Ubytek tkanki mózgowej w zaledwie jednym obszarze mózgu zmienił go w osobę całkowicie uzależnioną od otoczenia i niezdolną do czegokolwiek poza pisaniem, które przychodziło mu z wielkim trudem.

Takie oraz podobne skutki zazwyczaj powoduje uraz mózgu. Zazwyczaj, bo i tu mamy do czynienia z licznymi przypadkami, które - wbrew wiedzy akademickiej - zakończyły się wyzdrowieniem. Wiele z nich opisano w książce Anomalies and Curiosities of Medicine (Anomalie i osobliwości w medycynie) autorstwa George’a M. Goulda i Waltera L. Pyle'a. Oto kilka przykładów.

45-letni mężczyzna został zraniony racą, która uszkodziła jego lewy płat czołowy. Człowiek ten nawet nie upadł, a 15 minut później, po usunięciu odłamka tkwiącego w głowie, bez niczyjej pomocy odszedł. W jego przypadku incydent nie spowodował żadnych objawów neurologicznych i odchyleń od normy z wyjątkiem tego, że trzy lata później pojawiły się zaburzenia pamięci.

Z kolei pewien robotnik został poważnie zraniony stalowym prętem, któiy wbił się w jego czaszkę i przeszedł przez głowę. Ofiara sama próbowała go wyjąć, jednak bez powodzenia. Uczynił to dopiero jeden z kolegów. Rana szybko się zagoiła, a delikwent całkowicie wyzdrowiał.

Opisano też casus żołnierza zranionego odłamkiem miny w skroń. Mimo początkowej utraty przytomności, po 24 godzinach jego intelekt zaczął pracować normalnie. Nie przeprowadzono żadnej operacji, nie usunięto nawet odłamków kości z mózgu, a młodzieniec całkowicie wyzdrowiał.

Zgoła niewiarygodny okazuje się przypadek człowieka, który został uderzony spadającym z góry kamieniem o wadze 12 kg. Połamał on czaszkę, a fragmenty kości utkwiły w mózgu. Przez trzy dni pacjent był nieprzytomny i pozostawał prawie bez życia. Po ośmiu dniach rana spontanicznie otworzyła się i wylała się z niej spora ilość zepsutej substancji mózgowej. Niedługo potem wróciła mowa, ofiara wypadku otworzyła oczy, a po 20 dniach była w stanie rozróżnić poszczególne przedmioty. Po czterech miesiącach mężczyzna wrócił do pełni zdrowia.

Najczęściej jednak cytuje się przypadek 25-letniego robotnika, który w 1847 roku pracował przy budowie kolei. Kiedy wysadzał w powietrze skały, doszło do przedwczesnej eksplozji, co spowodowało, że w czaszkę nieszczęśnika wbił się głęboko gruby drąg. Koledzy przenieśli ofiarę wypadku do gabinetu lekarskiego, gdzie usunięto drąg wraz z odłamkami kości czaszki i tkanką mózgową. W głowie pozostał tunel o średnicy 8 cm. Tego rodzaju uraz może być przyczyną śmierci, a w najlepszym razie trwałego upośledzenia, czyniąc z człowieka roślinę. Tymczasem pacjent przeżył i doszedł do siebie.

To zaledwie kilka przykładów spośród licznych tego typu obserwacji opisanych w literaturze. Oczywiście nie sposób ich wyjaśnić. Nasza obecna wiedza na temat mózgu nadal bowiem wydaje się cząstkowa, choć bywamy dumni z tego, jak wiele naukowcom udało się już odkryć. Mózg został przez nich podzielony na obszary odpowiedzialne za poszczególne funkcje, np. ruch, widzenie, słyszenie, myślenie, planowanie, interpretację odbieranych bodźców itd. Uszkodzenie pewnej jego partii powoduje, jak u Zasieckiego, konkretne skutki w postaci niedowładów, afazji, zaburzeń słuchu i widzenia oraz wiele innych. Oddziały neurologiczne pełne są takich właśnie pacjentów. I tylko nie wiadomo, co powoduje, że sporadycznie dzieje się zupełnie inaczej.

Prof. Paul Pietsch z Indiana University uważa, że być może mózg funkcjonuje na zasadzie hologramu. Wystarczy wtedy nawet jeden milimetr kory mózgowej. Mówiąc innymi słowy, maleńki fragment jest w stanie odtworzyć całość, a różne partie mózgu mogłyby w ten sposób zostać zastąpione przez inne. Tego rodzaju plastyczność jest nawet ostatnimi laty rozważana przez naukowców, a takie wyjaśnienie mogłoby dotyczyć wspomnianego wcześniej studenta matematyki. Ale jakim cudem uszkodzony poważnie mózg radzi sobie nadal i człowiek funkcjonuje normalnie? Być może programy życiowe zostały zapisane nie tylko w tkance nerwowej i istnieje jeszcze jakieś pole informacyjne, które działa bez względu na uszkodzenia pojawiające się w naszym twardym dysku.

Tak oto jedną nogą stoimy na ubitym gruncie wiedzy, opierając się na tym, co znane i co potwierdzają niezliczone przypadki osób po uszkodzeniach mózgu, a drugą grzęźniemy w nieznanym, które również istnieje, gdyż potwierdzają je konkretne, choć nie tak liczne dowody.

Fenomenalna pamięć

To wszakże dopiero jeden aspekt zagadek związanych z funkcjonowaniem mózgu. Na tym polu mamy do czynienia także z innymi przedziwnymi zjawiskami. Wspomniany już neurofizjolog Aleksander Łuria w książce Umysł mnemonisty opisał zadziwiający przypadek na pozór zupełnie normalnego człowieka o nazwisku Salomon Szereszewski, który został do niego przysłany przez swego szefa na badanie pamięci. Ów człowiek pracował jako dziennikarz w litewskim dzienniku, lecz nigdy niczego nie zapisywał - wszystko doskonale pamiętał. Wzbudziło to zainteresowanie pryncypała, który postanowił się dowiedzieć czegoś więcej na temat dziwnego zachowania podwładnego.

Wyniki badań przeszły wszelkie oczekiwania. Wykazały one, że Szereszewski dysponował fenomenalną pamięcią. Bezbłędnie zapamiętywał długie ciągi liczb i mógł je odtwarzać od przodu lub wstecz, jednakowo bezbłędnie. Nawet po wielu latach bez problemu przytaczał zapamiętane dawno temu cyfry. Przypominał sobie przy tym dokładnie całą sytuację, dzień tygodnia, jak był wówczas ubrany, jaka była pogoda itd. Tak samo zapamiętywał całe teksty w obcych językach. Kiedy pokazano mu kilka kolumn cyfr, przyglądał się im uważnie przez kilka minut, a potem wszystko bezbłędnie odtwarzał. Z łatwością też zapamiętywał złożone wzory matematyczne. nie rozumiejąc ich. W ogóle miał trudności z zapamiętywaniem pojęć abstrakcyjnych.

Inteligencję posiadał całkiem przeciętną i niczym nie wyróżniał się spośród zwykłych śmiertelników z wyjątkiem niezwykłej pamięci. W zasadzie stała się ona jego przekleństwem, ponieważ niczego nie potrafił zapomnieć. W końcu wpadł na pomysł, aby niechciane informacje zapisywać w wyobraźni na tablicy, a potem ją ścierać. Jednak metoda ta nie zawsze działała, a pod koniec życia Szereszewski znalazł się w zakładzie psychiatrycznym. Widocznie przeklęta pamięć nie pozwalała mu normalnie żyć.

Podobnymi zdolnościami charakteryzowali się bliźniacy opisani przez Ollvera Sacksa w książce Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem. John i Michael od siódmego roku życia przebywali w różnych zakładach. W momencie, kiedy dr Sacks ich poznał, mieli już po 26 lat. U braci rozpoznano autyzm, psychozę i ciężkie opóźnienie w rozwoju. Można powiedzieć, że byli idiotami, a jedyne, co ich wyróżniało, to fenomenalna pamięć oraz dziwne zdolności matematyczne.

Wystarczyło podać im jakąkolwiek datę, a natychmiast odpowiadali, jaki to dzień tygodnia. Nieważne przy tym. czy chodziło o kilka lat wstecz, czy kilkaset wybiegających w przyszłość. Jak pisze Sacks, bliźniacy potrafili wymienić datę każdej Wielkiej Nocy z okresu 80 tysięcy lat! Takich obliczeń może dokonać tylko program komputerowy.

Natomiast wykonywanie działań matematycznych sprawiało braciom potworne trudności. Nawet zwykłe dodawanie niewielkich liczb stanowiło dla nich kolosalny problem. Dokładnie taki, jak w przypadku osób o bardzo niskim ilorazie inteligencji. Nie rozumieli nawet, co to mnożenie lub dzielenie. Jednak, kiedy spadło na podłogę pudełko z zapałkami, które się wysypały, obaj jednocześnie krzyknęli: 111! Po przeliczeniu okazało się, że zapałek było rzeczywiście dokładnie tyle. Zapytani, skąd to wiedzieli, odparli, że zobaczyli. Właśnie tak: zobaczyli, ile jest zapałek. Wcale ich nie liczyli.

Bliźniacy potrafili też powiedzieć, co się działo w każdym dniu ich życia, włącznie z tym, jaka była wówczas pogoda. Wydawali się przy tym całkowicie pozbawieni emocji. Ich wspomnienia miały charakter faktograficzny, lecz wyprane zostały z tego, co charakteryzuje zwykłych ludzi, którzy pamiętają, co czuli w danej sytuacji.

Jednak najdziwniejsza z ich niezwykłych umiejętności została odkryta dopiero przez doktora Sacksa, kiedy przysłuchiwał się rozmowie braci. Okazało się, że porozumiewają się oni między sobą za pomocą liczb sześciocyfrowych. Mianowicie John wypowiadał jakąś liczbę. a Michael ją podchwytywał i jakby się nią delektował. Potem sam odpowiadał jakąś liczbą. Sacks, który był świadkiem tego fenomenu, najpierw siedział oniemiały, aż wreszcie zaczął notować wymieniane liczby. Jego matematycznym zainteresowaniom należy zawdzięczać odkrycie, że bliźniacy porozumiewali się za pomocą liczb pierwszych. Przypomnijmy, że chodzi tu o liczby, które dzielą się bez reszty tylko przez jeden i przez siebie (mówiąc innymi słowy nie dzielą się przez żadną inną liczbę). Na początku jest to stosunkowo proste: 1,2, 3, 5, 7, 11 itd. Ale oni przerzucali się liczbami sześciocyfrowym!!

Następnego dnia neurolog przyniósł na oddział tablice liczb pierwszych i włączył się do gry, rzucając liczbę ośmiocyfrową. Bracia najpierw zdziwili się, a potem zagłębili w sobie, co sprawiało im widoczną radość. Po pięciu minutach nabożnego milczenia John wymienił dziewięciocyfrową liczbę pierwszą. Następnie jego brat podał kolejną. Zabawa ta trwała aż do momentu, gdy tablica lic/b pierwszych skończyła się na liczbach dziesięciocyfrowych. Wówczas dr Sacks musiał dać za wygraną. On tak - ale nie bliźniacy! Naukowiec ostatecznie skapitulował, gdy bliźniacy wymieniali się liczbami dwunastocyfrowymi! Dodajmy, że działo się to w roku 1966, kiedy takich obliczeń mógł dokonać jedynie jakiś niewyobrażalnie wielki, jak na owe czasy, komputer. Co - dodajmy - i tak byłoby trudne, ponieważ nie ma algorytmu wyszukiwania liczb pierwszych.

Pytania bez odpowiedzi

Kim są zatem tego rodzaju chodzące kalkulatory? Nauka zna sporo przypadków osób autystycznych obdarzonych przedziwnymi zdolnościami. Wygląda to zupełnie tak, jakby ich komputer zrezygnował z pewnych programów (np. komunikacja z otoczeniem), rozwijając nadmiernie inne, niekoniecznie potrzebne w życiu. Jak jednak wyjaśnić fenomen Szereszewskiego - normalnego, wręcz przeciętnego człowieka?

A teraz powróćmy do naszego pierwotnego problemu, czyli natury funkcjonowania mózgu. Co możemy o niej powiedzieć po zapoznaniu się z przedstawionymi w tej publikacji faktami? Chyba tylko tyle, że naprawdę mało na ten temat wiemy, a cała nasza wiedza obfitująca w detale w konfrontacji z podobnymi przypadkami okazuje się bezradna, Zarazem przytoczone fakty dają nadzieję tym wszystkim, którzy walczą o odzyskanie normalności po różnorodnych urazach. Wszystko jest możliwe! Mózg to nadal wielka tajemnica, co oznacza, że któregoś dnia świat być może znowu będzie taki jak kiedyś przed wypadkiem.

Źródło: Nieznany Świat 05/2009
  • 4



#2

Brivion.
  • Postów: 282
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Może źle interpretujemy to co badamy? Może mózg to coś całkiem innego niż nam się wydaje? Mimo, że w pewnym sensie my jesteśmy naszym mózgiem to jednak on ma nad nami władzę w pewnych przypadkach, kiedy robimy cos nieświadomie, jakby myślał samodzielnie.
  • 1



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych