
Na początku muszę stwierdzić ze dawno mnie tutaj nie było:)
Pytanie jakie chce Wam zadać brzmi następująco:
Jeżeli My mieszkamy w różnych miastach w różnych województwach w różnych krajach i na różnych kontynentach na jednej planecie w jednym układzie słonecznym... w jednym kosmosie.. we wszechświecie....
No właśnie jak widzicie każda 'materia" w czymś się znajduje, A WSZECHŚWIAT?
mówimy ze jest nieskończony... ze to dziura która ciągle się rozszerza i że nie ma początku ani końca... skoro wiec coś się rozszerza i zakładając, że będziemy szybsi niż rozszerzalność to gdzie w końcu wylądujemy? Czy to działa na zasadzie kuli ze lecąc w stronę "A" nagle znajdziemy się na stronie "B"?? i w końcu jak pojąć ze coś znajduje się w niczym... skoro dla mnie nic to totalna ciemność czyli czarny kolor np przed oczami... a nic to tak naprawdę nawet nie czerń ( bo czerń to już coś) jak to wszystko ogarnąć...??? proszę pomocy!!
Coś musi być w czymś... wszechświat jest w??? kolejnej kuli (dlaczego kuli?? bo to kształt idealny ale o tym wiemy... ) a kolejna kula w kolejnym kosmosie, wszechświecie?
PS wiem że wiele tematów już było na ten temat ale chce dodawać od początku swoje 3 grosze i stąd ten temat.