Skocz do zawartości


Jaśminowa rewolucja - Afryka 2011


  • Please log in to reply
36 replies to this topic

#1 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Zakładam ten temat, gdyż Jaśminowa Rewolucja rozlewa się praktycznie jak fala tsunami nie tylko po krajach afrykańskich ale i innych krajach na innych kontynentach. Bardzo proszę moderatorów oraz autorów wszystkich tematów poświęconych i związanych z tymi wydarzeniami o połaczenie materiałów i połączenie tych wszystkich wpisów tak aby znalazły się w jednym miejscu. Wydaje mi się warte wysiłku ze względu na niewątpliwie historyczne znaczenie tych wydarzeń. Poniżej zamieszczam nowe informacje związane z wydarzeniami Jaśminowej Rewolucji.

07:15, 25.04.2011 /PAP

Marokańczycy protestują

TYSIĄCE LUDZI WYSZŁO NA ULICE

Tysiące ludzi demonstrowały w niedzielę w wielu marokańskich miastach, opowiadając się za demokratycznymi reformami i większą sprawiedliwością społeczną.Do udziału w manifestacjach wzywały Marokańczyków ugrupowania islamistyczne i lewicowe, które podobne protesty zorganizowały także w lutym i marcu tego roku.

Kolej na Maroko?

W największej demonstracji, w Casablance, wzięło udział, według świadków, około 10 tysięcy ludzi.

Maroko, w przeciwieństwie do wielu innych państw arabskich, do tej pory uniknęło gwałtownych i krwawych protestów ulicznych. Król Mohammed VI zapowiedział zmiany w konstytucji, które mają m.in. ograniczyć władzę monarchy.

nsz//kdj/k

Źródło: www.tvn24.pl



06:59, 25.04.2011 /PAP

Prezydent: Odejdę, jak będzie następca

PROTESTY W JEMENIE NAZYWA SPISKIEM

Prezydent Jemenu Ali Abd Allah Salah chcę odejść, ale dopiero po wyborach. - Ustąpię, ale tylko wtedy, gdy w głosowaniu zostanie wyłoniony mój następca - powiedział Salah w niedzielę brytyjskiej stacji BBC.


"Protesty to spisek"


W wywiadzie dla BBC Salah określił trwające od kilku miesięcy protesty przeciwko jego ponad 30-letnim rządom jako "spisek". Według niego, demonstracje inspirują islamscy ekstremiści, a także terroryści z Al-Kaidy. - Przekażę władzę, ale tylko po wyborach - powiedział Salah.

W starciach sił bezpieczeństwa z przeciwnikami Salaha zginęło już ponad 100 osób.

nsz//kdj/k

Źródło: www.tvn24.pl



12:10, 25.04.2011 /PAP

Sudan Południowy we krwi - ponad 100 zabitych

REBELIANCI WALCZĄ Z ARMIĄ RZĄDOWĄ

Ponad 100 osób zginęło w ubiegłym tygodniu w starciach sił rządowych z rebeliantami w Południowym Sudanie - podał w niedzielę rzecznik południowosudańskiej armii. Jak komentują media, budzi to obawy o stabilność w regionie po ogłoszeniu tam w styczniu niepodległości.

Generał Malaak Ayuen, rzecznik południowosudańskiej armii, poinformował, że w walkach pomiędzy rebeliantami, na których czele stoi generał Gabriel Tanginye, w sobotę w stanie Dżunkali, zginęło 57 osób, a wiele zostało rannych. Dodał on, że w walkach z siłami innego dowódcy rebeliantów, Petera Gatdeta, w znajdującym się na północny zachód od Dżunkali stanie Unity zginęło 48 ludzi.

Ayuen nie potrafił powiedzieć ilu spośród zabitych to cywile, a ilu rebelianci, czy żołnierze. Od styczniowego referendum w Sudanie zginęły setki ludzi.

Secesja południa

Południe niemal jednogłośnie opowiedziało się za odłączeniem się od północy Sudanu, jednak wiele spraw wciąż pozostaje nierozwiązanych jak np. kwestia podziału zasobów ropy naftowej, status mniejszości, czy kontroli nad regionem Kordofan Zachodni.

Przedstawiciel południa twierdzą, że grupy rebeliantów, z którymi walczą są finansowane przez północ, by zdestabilizować sytuację na południu i przejąć tamtejsze pola naftowe.

Już wcześniej ONZ informowało, że od początku roku w starciach w Południowym Sudanie zginęło co najmniej 800 ludzi, a 94 tys. musiało opuścić z ich powodu swoje domy.

jak//kdj

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 25.04.2011 - 19:35

  • 0

#2

Templariusz.
  • Postów: 499
  • Tematów: 35
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Mam pytanie, skąd nazwa "Jaśminowa Rewolucja" ?

Użytkownik Templariusz edytował ten post 25.04.2011 - 19:00

  • 0



#3

kpiarz.
  • Postów: 2233
  • Tematów: 388
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pierwsze demonstracje w Afryce rozpoczęły sie w Tunezji, która jest znana z hodowli krzewów jaśminowych,
stąd nazwa "Jasminowa rewolucja".
  • 1



#4 Gość_Aton

Gość_Aton.
  • Tematów: 0

Napisano

Bardziej by odpowiadała nazwa "Domino sztucznej rewolucji". Nie wierzę żeby w tylu krajach naraz wybuchła rewolucja. Zwłaszcza w Tunezji gdzie bez ropy udało się stworzyć nowoczesny kraj, w Libii gdzie panował dobrobyt i piaszczysta Jordania, która szła śladami Tunezji.
  • 3

#5

Eupsychia.
  • Postów: 92
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Po prostu Libia nie miała długu...


  • 0

#6 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

Pisałem o tym także w tym wątku. To chyba oczywiste, że to co jest przedstawiane w takich filmach jak Zietgeist pokrywa się z tym co dzieje się w rzeczywistości. Problem polega na tym, iż tak dużo sie dzieje w tak wielu zakątkach świata i jest tyle rozproszonych informacji, iż trudno wyłowić z tego całościowy obraz rzeczywistej sytuacji. Do tego trzeba całego sztabu ludzi, analityków oraz porządnych narzędzi IT ułatwiających im tą pracę.

Tu na tym forum także dało by się wykonać jakiś kawałek tej pracy przy takim potencjale osób jaki tu jest zarejestrowany było by to realne. Potrzebne jest jednak uporządkowanie informacji i odpowiednie ich sortowanie do poszczególnych tematów nawet jeśli posty rzekomo nie dotyczą tego konkretnego zdarzenia często mają ze sobą więcej wspólnego niż się nam wydaje.
  • 0

#7 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

16:55, 26.04.2011 /PAP

Większość Egipcjan chce państwa wyznaniowego

62 PROCENT CHCE, ABY TO KORAN BYŁ ŹRÓDŁEM PRAWA

Większość Egipcjan uważa, że Koran powinien być źródłem prawa - wynika z sondażu przygotowanego przez amerykański ośrodek badania opinii publicznej Pew Research Center. Oznacza to, że w najbliższych wyborach partie religijne mogą zdobyć duże poparcie.

Rezultaty badania opublikowano w poniedziałek, na pięć miesięcy przed wyborami parlamentarnymi - pierwszymi od odsunięcia od władzy prezydenta Hosniego Mubaraka po 30 latach rządów.

Zmiana kursu?


62 proc. Egipcjan uważa, że prawodawstwo w ich kraju powinno być ściśle związane z naukami zawartymi w Koranie, a 27 proc. jest zdania, że w sposób wystarczający odzwierciedla generalne prawa i zasady islamu. Dla 50 proc. badanych "bardzo ważny" jest udział partii religijnych w przyszłym rządzie. 37 proc. ludzi ma "bardzo pozytywną" opinię na temat Bractwa Muzułmańskiego, największego i najlepiej zorganizowanego ugrupowania w kraju.

Jeśli chodzi o ewentualnych kandydatów w wyborach prezydenckich, mających się odbyć jeszcze w tym roku, to największą popularnością cieszy się sekretarz generalny Ligii Arabskiej Amr Mussa. W sondażu uzyskał on 89 proc. poparcia. Były kandydat na prezydenta Ajman Nur cieszy się 70-proc. poparciem, a laureat Pokojowej Nagrody Nobla Mohamed ElBaradei uzyskał 57 proc. głosów.

Wyniki sondażu wskazuje, że może ziścić się obawa wielu przywódców państw zachodnich, towarzysząca przemianom w Egipcie. Kraj może skręcić w kierunku państwa wyznaniowego. Na szczęście jedynie mniejszość sympatyzuje z fundamentalistycznymi ugrupowaniami religijnymi.

W badaniu, przeprowadzonym od 24 marca do 7 kwietnia, udział wzięło 1000 Egipcjan. Margines błędu wynosił około 4 proc.

mk//kdj/k

Źródło: www.tvn24.pl




18:04, 26.04.2011 /Reuters

"Kto bezprawnie zadecydował o egzekucji Kaddafiego?"

PUTIN OSTRO KRYTYKUJE "POLOWANIE" NA LIBIJSKIEGO WODZA

Władimir Putin ostro skrytykował państwa biorące udział w interwencji w Libii. - Mówili, że nie chcą zabić Muammara Kaddafiego. Teraz niektórzy oficjele przyznają "tak, próbujemy go zabić" - stwierdził Putin i oświadczył, że nikt nie ma do tego prawa, a rezolucja ONZ w żadnym wypadku nie udziela mandatu na taki krok.


- Kto na to pozwolił? Był jakiś proces? Kto bezprawnie zadecydował o egzekucji tego człowieka? - powiedział rosyjski premier, podczas swojej wizyty w Danii. - Mało jest takich reżimów na świecie? I co, teraz będziemy interweniować we wszystkich takich konfliktach? Spójrzcie na Afrykę, na Somalię. Będziemy bombardować każdy taki kraj? - pytał Putin.

Inna ocena

Putin nie doprecyzował, od jakiego "oficjela" usłyszał o polowaniu na Kaddafiego. Rządy państw biorących udział w interwencji w Libii wielokrotnie oficjalnie zapewniały, że nie próbują zabić libijskiego dyktatora. Władze w Trypolisie twierdzą coś wręcz przeciwnego i nieustannie podkreślają, że Kaddafi jest celem ataków z powietrza, ale nieustannie im się wymyka.

Niezaprzeczalne jest to, że od początku interwencji w Libii, na teren kompleksu, w którym zazwyczaj mieszka Kaddafi, spadły liczne bomby. Zniszczeniu uległo kilka budynków i bunkrów. NATO zapewnia, że celem była infrastruktura dowodzenia i komunikacyjna, której istotne elementy znajdują się na terenie kompleksu.

To nie pierwsza krytyka interwencji w Libii, jaka pada z ust Putina. Jeszcze w marcu premier przyrównywał rezolucję ONZ na temat Libii, do średniowiecznego wezwania do wypraw krzyżowych. Później wielokrotnie rosyjskie władze krytykowały ataki NATO i nawoływały do ich ograniczenia.

mk//kdj


Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 26.04.2011 - 20:01

  • 1

#8 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

06:51, 30.04.2011 /Reuters, PAP

Kaddafi wzywa NATO do rokowań. Ma dość nalotów

NIE ZAMIERZA JEDNAK OPUSZCZAĆ KRAJU

Dyktator Libii Muammar Kaddafi wezwał siły NATO do negocjacji na temat zaprzestania nalotów. Zapewnił, że nikt nie zmusi go do opuszczenia kraju. Wcześniej rzecznik libijskiego rządu poinformował, że wojska reżimu przejęły kontrolę nad portem w Misracie. NATO twierdzi jednak, że nie ma na to dowodów. Libijska telewizja państwowa podała nad ranem, że bomby NATO spadły w pobliżu jej siedziby, podczas przemówienia pułkownika. Zasugerowała przy tym, że celem był sam Kaddafi.

W nocy z piątku na sobotę Kaddafi wystąpił z orędziem telewizyjnym do rodaków. - Nie opuszczę mojego kraju - zapewnił podczas transmitowanego na żywo przekazu. - Nikt nie zmusi mnie do opuszczenia mojego kraju i nikt nie powie mi, bym nie walczył za mój kraj - stwierdził.

Dyktator kusi

Wezwał też siły NATO do negocjacji zmierzające do przerwania bombardowań w Libii. - Nie zaatakowaliśmy ich ani nie przekroczyliśmy morza. Dlaczego oni nas atakują? - pytał dyktator. - Pozwólcie nam ze sobą negocjować, kraje które nas atakujecie. Negocjujmy - zachęcał.

Dodał też, że jeśli to o ropę chodziło państwom Zachodu, to nie ma problemu w negocjowaniu kontraktów. Libijski przywódca powiedział, że jest wciąż gotów do zawarcia porozumienia o zawieszeniu broni, ale musi ono obowiązywać wszystkie strony, a nie tylko jego wojska walczące z rebeliantami na wschodzie kraju. - Byliśmy pierwszymi, którzy powitali zawieszenie broni i je zaakceptowaliśmy, ale atak krzyżowców z NATO nie ustaje - powiedział Kaddafi.

Wcześniej rzecznik libijskiego rządu Musa Ibrahim zaapelował do wszystkich zagranicznych uczestników walk o opuszczenie Libii. - W przeciwnym razie wykończymy was - zagroził.

Ibrahim zaoferował powstańcom w Misracie amnestię, jeśli złożą broń do 3 maja, i zapewnił, że siły reżimu będą walczyły o miasto "żołnierz za żołnierza, mężczyzna za mężczyznę, kobieta za kobietę".

Obiecał, że - po złożeniu broni - rebelianci będą mogli opuścić miasto. Zagroził jednocześnie, że wszelkie statki i okręty wpływające do portu w Misracie mogą zostać ostrzelane. Jest to ważne szczególnie w świetle ostatnich wydarzeń.

Minują port

Sojusz Północnoatlantycki oskarżył bowiem w piątek siły Kadafiego o minowanie portu w Misracie w celu uniemożliwienia dostarczania pomocy humanitarnej dla oblężonego miasta. Okręty NATO przechwyciły kilka małych jednostek, które stawiały miny morskie na wodach portu w Misracie. Okręty należały do sił wiernych Muammarowi Kaddafiemu - poinformowało w piątek NATO w Brukseli.

- Ponownie pokazuje to, że (reżim Kaddafiego) kompletnie ignoruje prawo międzynarodowe i ma zamiar utrudniać dostarczanie pomocy humanitarnej - powiedział podczas wideokonferencji brytyjski generał Rob Weighill, przebywający w kwaterze NATO w Neapolu. Dodał, że NATO "pozbywa się znalezionej broni".

2 miesiące oblężenia

Siły Kaddafiego przez prawie dwa miesiące oblegały Misratę, leżącą 200 km na wschód od Trypolisu. Choć powstańcom udało się w ostatnich dniach wyprzeć siły rządowe, miasto nadal jest odizolowane. Żywność i inne zapasy można dostarczać z Bengazi jedynie drogą morską.

Niezgoda na granicy winą rebeliantów?

Ibrahim obarczył powstańców odpowiedzialnością za niedawne naruszenie granicy z Tunezją i podkreślił, że Libia będzie przestrzegać suwerenności i nienaruszalności terytorium tunezyjskiego. Oświadczył, że Libia razem z rządem Tunezji koordynuje działania mające na celu zapobieżenie katastrofie humanitarnej na wspólnej granicy.

Według Ibrahima, "uzbrojone bandy usiłowały zasiać niezgodę między Tunezją i Libią oraz spowodować kryzys humanitarny w regionie w celu usprawiedliwienia interwencji NATO".

Rzecznik Kaddafiego oświadczył, że wojska libijskie weszły na terytorium Tunezji odpowiadając na atak rebeliantów, którzy opanowali przejście graniczne, ale nie otworzyły ognia na żołnierzy tunezyjskich. Dodał, że przejście jest już opanowane przez wojska rządowe. Rząd Tunezji wystosował do władz w Trypolisie oficjalny protest przeciwko naruszeniu terytorium tunezyjskiego.

jak//gak

Źródło: www.tvn24.pl




Roman Frister - 26 kwietnia 2011

EGIPT: Bractwo Muzułmańskie wychodzi z cienia

Bracia milczą coraz głośniej

W Egipcie rośnie w siłę Bractwo Muzułmańskie. Być może w nadchodzących wyborach to ono wraz z Naczelną Radą Wojskową dostanie najwięcej głosów i wspólnie stworzą rząd. Czy o to chodziło rewolucjonistom z placu Tahrir?
Esam

Szaraf, niedawno namaszczony przez Naczelną Radę Wojskową Egiptu na stanowisko premiera, pojawił się na kairskim placu Tahrir, kolebce rewolucji, aby wygłosić swoje pierwsze publiczne przemówienie. W tle, na ogromnym telebimie, przesuwały się sceny libijskiego dramatu. Tłum stał odwrócony plecami do wydarzeń w Trypolisie i Bengazi.

Szaraf mówił przekonująco, nawoływał do spokoju i cierpliwości, zapewniał, że demokracja stoi za progiem – ale nie porwał za sobą młodych Egipcjan. Może dlatego, że człowiek stojący u jego boku symbolizował całkowicie inne przesłanie. Mohamed Beltagi to postać dobrze znana w kraju nad Nilem: jeden z liderów Bractwa Muzułmańskiego; w maju ubiegłego roku prowadził flotyllę statków usiłujących rozbić blokadę Strefy Gazy, bastionu fundamentalistycznego Hamasu. Teraz, choć wybrał milczenie, swoją obecnością symbolizował możliwość aliansu armii i Braci Muzułmańskich. Nie o taką przyszłość walczyli rewolucjoniści, którzy obalili dyktaturę Mubaraka.

Powrót Braci

Formalnie zdelegalizowani, Bracia opuszczają więzienia tylnymi drzwiami i po niemal 50 latach szeroką ławą wracają na egipską scenę polityczną, zostawiając za sobą oskarżenia o zabójstwo pierwszego premiera Mahmuda Nakrasziego i nieudany zamach na prezydenta Gamala Abdela Nasera w 1954 r. oraz zabójstwo prezydenta Anwara Sadata podczas defilady wojskowej w październiku 1981 r.

W nowym politycznym rozdaniu dużo mówi się o przyszłości, ale liczy się tylko teraźniejszość. Niezależni obserwatorzy oceniają, że w czerwcowych wyborach do parlamentu, a także wrześniowych wyborach prezydenckich Bracia Muzułmańscy i ich poplecznicy zgarną co najmniej jedną trzecią głosów. Z takim posagiem mogą stać się mile widzianym partnerem koalicyjnym pułkowników i generałów, wspieranych przez niedobitki Partii Narodowo-Demokratycznej, bastionu politycznego Hosniego Mubaraka.

Pierwszy egzamin zdali na piątkę: 67-letni dr Mohamed Badie, Naczelny Instruktor Bractwa (taki tytuł nosi lider ruchu), a także podległe mu 16-osobowe Biuro Instruktorów nakazali sympatykom ruchu wzięcie udziału w powszechnym referendum i poparcie projektu zmian w konstytucji. Z 45 mln uprawnionych do głosowania w plebiscycie wzięło udział około 17 mln Egipcjan. Gdy komisje wyborcze podliczyły głosy, okazało się, że 77 proc. uczestniczących w referendum zatwierdziło poprawki wprowadzone przez Komitet Ustawodawczy, którego skład nigdy nie został podany do publicznej wiadomości.

Poprawiona konstytucja ogranicza urzędowanie prezydenta do dwóch kadencji, a trwanie stanu wyjątkowego do sześciu miesięcy. Dziwnym zbiegiem okoliczności nowa konstytucja zawiera również zdanie jakby żywcem przejęte z programu ideowego Bractwa: „kandydat na prezydenta musi być Egipcjaninem zrodzonym z egipskich rodziców, nie może być chrześcijaninem ani kobietą”. Według szariatu w świecie muzułmańskim kobieta nie jest osobą równouprawnioną.

Tajny aparat

Prawdziwe oblicze Bractwa Muzułmańskiego pozostaje wciąż tajemnicze. Mimo że działa od ponad 80 lat, nikomu z zewnątrz nie udało się całkowicie go poznać. Ideowym zadaniem Bractwa miało być nawracanie na islam świeckich krajów arabskich, a także skupisk ludności muzułmańskiej w Europie. Miało chronić tę ludność przed zgubnymi wpływami zachodniej kultury. W swych działaniach, ostatecznie prowadzących do tego, aby prawodawstwo oparte było na prawach szariatu, nie mieli stosować przemocy. Dżihad, czyli święta wojna, postrzegany był jako zarządzona przez Boga obrona przed duchową i fizyczną agresją innowierców, dopuszczalny tylko wówczas, gdy zawiodły wszystkie inne środki.

Wydaje się jednak, że tradycyjni przywódcy i myśliciele Bractwa, czerpiący natchnienie z nauk założyciela formacji Hasana al-Banny, pragnącego znaleźć pomost między tradycją a nowoczesnością, stracili kontrolę nad Golemem, którego stworzyli.

Bractwo nigdy nie było społecznym ani politycznym monolitem. Wywiady brytyjski i amerykański twierdzą, że jeszcze podczas II wojny światowej powstał w jego łonie radykalny odłam, nazwany „tajnym aparatem”. W latach 40., gdy egipskie ugrupowanie liczyło już 2 mln członków, „tajny aparat” nawiązał ścisłą współpracę z niemieckimi nazistami i czynnie wspierał wielkiego muftiego Jerozolimy Hadż Amina al-Husajniego w jego walce z brytyjskimi władzami kolonialnymi na Bliskim Wschodzie. Gdy wielkiemu muftiemu zaczął się palić grunt pod nogami, znalazł azyl w Berlinie, gdzie usiłował, bezskutecznie, stworzyć muzułmańską brygadę SS.

Po wojnie, w listopadzie 1948 r., egipska policja zatrzymała samochód, w którym znaleziono zarówno plany operacyjne „tajnego aparatu”, jak i nazwiska jego przywódców. Nastąpiło to kilka dni po serii zamachów na gmachy publiczne w Kairze i Aleksandrii. Aresztowano wówczas 32 osoby i skazano na wiele lat więzienia. Wkrótce po tym ówczesny premier Mahmud Nakraszi zdelegalizował Bractwo Muzułmańskie.

Decyzję przypłacił życiem: został zamordowany przez członka tego ruchu, studenta weterynarii Abdela Meguida Ahmeda Hassana. Przepaść wykopana wówczas między władzą państwową a ruchem ideowym, dążącym do wprowadzenia szariatu we wszystkich krajach muzułmańskich, a w przyszłości częściowo również w świecie zachodnim, wydawała się nie do przeskoczenia. Rzeczywistość wykazała, że w polityce wszystko jest możliwe.

Nieślubne dzieci

Bractwo nie figuruje na europejskich i amerykańskich listach organizacji terrorystycznych. Ale jego „nieślubne dzieci” – tak. Hamas w Strefie Gazy i Hezbollah w Libanie nie stronią od brutalnej przemocy jako środka do osiągnięcia swoich celów: dominacji islamu we współczesnym świecie.

Bojkotowany w przeszłości przez Egipt Hamas doczekał się wyciągniętej ręki nowego egipskiego ministra spraw zagranicznych Nabila al-Arabi. W pierwszych dniach kwietnia al-Arabi oświadczył także, iż nie postrzega w Iranie państwa zagrażającego w czymkolwiek jego ojczyźnie. Jest to całkowicie nowy język dyplomacji egipskiej, niewiele różniący się od haseł Bractwa Muzułmańskiego.

Izraelski Instytut do spraw Wywiadu i Terroru przygotował w tych dniach szczegółową analizę działalności Bractwa. Jego autorzy twierdzą, iż zadeklarowanym celem Bractwa jest stworzenie nowego światowego porządku opartego na religijnej władzy kalifatów, która powstanie na zgliszczach zachodniego liberalizmu”.

Z oceny instytutu wynika, że Bractwo Muzułmańskie postrzega bieżące wydarzenia w Egipcie jako historyczną szansę wykorzystania zachodzących tam procesów demokratycznych dla umocnienia własnej pozycji, aby w końcowej fazie przejąć władzę bez użycia przemocy.

Radykalny odłam ruchu nie przestał istnieć. Gdy w lutym 1982 r. podniósł głowę w syryjskim mieście Hama, kwestionując prawo Hafeza Asada do rządzenia krajem, prezydent Syrii bez skrupułów wyciął w pień 3 tys. demonstrantów. Milion obywateli opuściło wówczas kraj i założyło w Paryżu opozycyjny Sojusz Narodowy Wyzwolenia Syrii. Rodzina Asadów wywodzi się z alawitów uważanych przez Bractwo Muzułmańskie za odszczepieńców prawdziwej wiary.

Pod koniec marca na celowniku znalazł się syn Hafeza, Baszar Asad. W kilku syryjskich miastach tysiące demonstrantów domagają się ustąpienia dyktatora. Policja strzela do tłumu. Jeszcze nie wiadomo, czy także w tych rozruchach macza palce „tajny aparat” – ale jest to bardzo prawdopodobne. Rachel Ehrenfeld, znana amerykańska specjalistka w dziedzinie finansowania terroryzmu, opublikowała ostatnio tajne motto radykałów Bractwa Muzułmańskiego: „Allah jest naszym celem. Prorok naszym przywódcą. Koran naszym prawem. Dżihad naszą ścieżką. Śmierć na ścieżce Boga jest naszą jedyną nadzieją”.

Czas decyzji

Bractwo Muzułmańskie nie brało aktywnego udziału w egipskiej rewolucji, która obaliła Mubaraka. Stało z boku. Współdziałanie z pozbawionym kierownictwa, na ogół świeckim i źle zorganizowanym tłumem na placu Tahrir nie leżało w jego interesie. Cierpliwie czekało na chwilę, gdy losy przewrotu zostaną ostatecznie rozstrzygnięte. Dopiero teraz, gdy rozstawiane są figury na politycznej szachownicy, nadchodzi czas decyzji.

Naczelny Instruktor Bractwa dr Mohamed Badie oznajmił publicznie, że jakkolwiek sprawy się potoczą, Bractwo nie wystawi własnego kandydata na prezydenta. Teoretycznie Naczelny Instruktor jest przywódcą Bractwa działającego we wszystkich niemal krajach muzułmańskich, nawet w dalekiej Indonezji; w praktyce jednak poszczególne filie posiadają prawo podejmowania samodzielnych decyzji.

W Egipcie toczy się zawzięta debata: od 2005 r., gdy popularność Bractwa osiągnęła szczyt i mimo prześladowań wprowadziło ono do 444-osobowego parlamentu 88 posłów podających się oficjalnie jako kandydaci niezrzeszeni, młodsze pokolenie nie odrzuca możliwości współpracy z władzą świecką, jak to ma miejsce np. w Jordanii. Starsze pokolenie, z doktorem Badią na czele, pragnie trzymać ruch z dala od meandrów bieżącej polityki nieuchronnie prowadzącej do kompromisów.

Nie oznacza to jednak, że jedyny znany dotychczas poważny aspirant do tego stanowiska, niezbrukany współpracą z Hosnim Mubarakiem i cieszący się powszechnym szacunkiem sekretarz Ligi Arabskiej Amr Musa ma zapewnione zwycięstwo. W referendum głosował przeciw akceptacji poprawionej konstytucji. Domagał się uchwalenia całkowicie nowej, zapewniającej rzeczywistą, pełną demokratyzację Egiptu. Prace nad sformułowaniem takiego dokumentu prawnego musiałyby trwać wiele miesięcy – czas, który jest mu potrzebny na zorganizowanie własnej, skutecznej kampanii wyborczej.

Tego czasu nie będzie, co poważnie ogranicza szanse kandydatów, którzy nie cieszą się poparciem istniejących struktur politycznych. Także nieliczne słabe partie opozycyjne, jak i wciąż jeszcze pozbawieni kierownictwa demonstranci z placu Tahrir obawiają się, że przyspieszone sierpniowo-wrześniowe wybory zapewnią zwycięstwo tworzącej się koalicji Naczelnej Rady Wojskowej i Bractwa Muzułmańskiego. Jeśli tak się stanie, obalenie dyktatury okaże się pyrrusowym zwycięstwem, a przez nowe drzwi wkroczy stary, znienawidzony porządek.

Źródło: www.polityka.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 30.04.2011 - 13:22

  • 0

#9

D.B. Cooper.
  • Postów: 1179
  • Tematów: 108
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Bardziej by odpowiadała nazwa "Domino sztucznej rewolucji". Nie wierzę żeby w tylu krajach naraz wybuchła rewolucja. Zwłaszcza w Tunezji gdzie bez ropy udało się stworzyć nowoczesny kraj, w Libii gdzie panował dobrobyt i piaszczysta Jordania, która szła śladami Tunezji.


Proponuję przenieść tutaj mój wpis Przegląd wybranych obecnych i minionych konfliktów afrykańskich. Zobaczycie gdzie nagle zainteresowano się zniewolonymi przez system Afrykanami, a gdzie musiało zginąć ich kilkaset tysięcy zanim ktokolwiek ruszył palcem.

Użytkownik D.B. Cooper edytował ten post 30.04.2011 - 13:49

  • 0



#10 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

D.B.Cooper - dzięki :). Już na początku tematu prosiłem moderatorów o połączenie za zgoda autorów tematów oddzialnie poświęconych wydarzenioam Jaśminowej Rewolucji. Lepiej się czyta i analizuje fakty w jednym miejscu niż jak trzeba skakać z tematu do tematu. Tym bardziej, że wszytskie te zdarzenia mają ze sobą wiele wspólnych mianowników.
  • 0

#11 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

05:51, 01.05.2011 /PAP

Libijskie władze: NATO zabiło syna i wnuków przywódcy

SOJUSZ: ATAKOWALIŚMY OBIEKTY WOJSKOWE I RZĄDOWE

Bomby NATO zabiły najmłodszego syna Muamara Kaddafiego - Saifa al-Arab Kaddafiego - i trzech wnuków przywódcy - poinformowały libijskie władze. Samoloty Sojuszu miały uderzyć w nocy z soboty na niedzielę na budynek rodziny dyktatora w Trypolisie. Był w nim sam Kaddafi, ale uniknął śmierci. NATO zapewnia, że atakowało centrum dowodzenia. Przedstawiciele Sojuszu i państw biorących w interwencji, wielokrotnie zapewniali, że sam Kaddafi i jego rodzina nie są celami uderzeń lotniczych.

Także teraz w specjalnym komunikacie, kanadyjski generał Charles Bouchard, dowodzący operacją w Libii, zapewnił: - Cele Sojuszu Północnoatlatyckiego mają charakter wojskowy, a nie indywidualny.

Potwierdził, że samoloty NATO zaatakowały obiekty rządowe i wojskowe w Trypolisie, ale nie potwierdził informacji, że w atakach tych zginął najmłodszy syn Kaddafiego. Wyraził jednak ubolewanie z powodu ewentualnych ofiar wśród ludności cywilnej.

Uderzenie w nocy

Według przedstawiciela libijskiego rządu natomiast w budynek, w którym zginął Saif al-Arab Kaddafi, uderzyły co najmniej trzy rakiety. Władze zabrały zachodnich dziennikarzy na miejsce ataku. Budynek w bogatej dzielnicy Trypolisu ma być w znacznej części zniszczony i zawalony.

Miał tam też przebywać Kaddafi wraz z żoną i znaczną liczbą gości. Dyktator nie został nawet ranny i uszedł cało. Podobnego szczęścia miała nie mieć część jego gości, którzy zostali poszkodowani. - To była bezpośrednia próba zamachu na głowę państwa - powiedział rzecznik rządu. - To prawo dżungli. Teraz jest już chyba jasne, o co chodzi. Na pewno nie o obronę cywili - dodał rzecznik.

Libijskie władze wielokrotnie oskarżały NATO o "polowanie" na dyktatora. Dążenie do zabicia Kaddafiego potępił też zdecydowanie premier Rosji, Władymir Putin. Według niego, zachodni urzędnicy mieli mu powiedzieć, iż rzeczywiście są podejmowane próby likwidacji dyktatora.

Jak podają władze, Saif al-Arab był cywilem, który do niedawna studiował w Niemczech. Miał 29 lat.

Cios w wojsko

Reporterka Al-Dżaziry donosi, że w Trypolisie było słychać bardzo silne eksplozje. Według przedstawiciela NATO, rakiety trafiły w centrum dowodzenia w jednej z dzielnic Trypolisu.

Intensywne naloty odbyły się też w Misracie, o którą od prawie dwóch miesięcy toczą się zacięte walki.

Miastem miało wstrząsnąć trzynaście silnych eksplozji, w momencie gdy nad nim przelatywało wiele samolotów NATO. Wybuchy było słychać w zachodniej i południowozachodniej części miasta, gdzie skoncentrowane są siły Muammara Kaddafiego.

mk//kdj

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 01.05.2011 - 09:24

  • 0

#12 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

18:00, 01.05.2011 /PAP

Rosja krytykuje atak NATO w Trypolisie

"CELEM KOALICJI JEST FIZYCZNE WYELIMINOWANIE KADDAFIEGO"

Rosyjskie MSZ skrytykowało przeprowadzenie przez NATO ataku powietrznego na cel w Trypolisie. Według libijskich władz w nalocie miał zginąć jeden z synów i trzech wnuków Mummara Kaddafiego.


Według Moskwy atak stanowił nieproporcjonalne użycie siły wykraczające poza mandat Rady Bezpieczeństwa ONZ. Oświadczenie rosyjskiego resortu dyplomacji wzywa do natychmiastowego przerwania ognia i politycznego porozumienia.

Wcześniej przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu Rosji, Konstantin Kosaczow wyraził opinię, że coraz więcej wskazuje na to, iż celem antylibijskiej koalicji jest fizyczne wyeliminowanie Kaddafiego. W niedzielę brytyjski premier David Cameron oświadczył, że celem ataków w Libii nie są żadne konkretne osoby, ale odmówił komentarza na temat doniesień o śmierci syna Kaddafiego.

Ciche przyzwolenie Rosji

Rosja wstrzymała się od głosu w czasie marcowego głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w sprawie wprowadzenia nad Libią zakazu lotów, co faktycznie dało zielone światło dla rozpoczęcia powietrznej operacji w tym kraju.

Rzeczniczka NATO podkreśliła w niedzielę w Brukseli, że informacje o śmierci członków rodziny Kaddafiego w nalocie nie zostały potwierdzone. Zaznaczyła, że celem precyzyjnego nalotu był obiekt wojskowy, w oczywisty sposób powiązany z atakami reżimu Kaddafiego na ludność cywilną.

Libijskie władze podawały, że w nocnym ataku lotnictwa NATO w Trypolisie zginął najmłodszy syn libijskiego dyktatora, Saif al-Arab, oraz trzech wnuków Kaddafiego.

dan/fac

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 01.05.2011 - 17:26

  • 1

#13

dryndryn.
  • Postów: 193
  • Tematów: 2
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

"Nie jestem w mocy osądzać Kaddafiego"

Zapytany o wiarygodność samego Kaddafiego, który ogłaszał gotowość zawieszenia broni, odparł, że "nie jest w mocy nikogo osądzać".

Włoski duchowny wyraził opinię, że do tej pory Kaddafi chronił chrześcijan i katolików w Libii i "jako wielkiemu przyjacielowi" trzeba pomóc mu "odnaleźć drogę dialogu" ze wspólnotą międzynarodową.

69-letni biskup Martinelli mieszka w Libii od ponad 30 lat. Zarządza Kościołem w Trypolisie, który ma status wikariatu apostolskiego, a nie diecezji.

O śmierci syna Kaddafiego i trzech jego wnuków w następstwie nalotów NATO informowały dotychczas jedynie libijskie władze. NATO nie potwierdziło tych doniesień, a premier Wielkiej Brytanii David Cameron oświadczył, że celem operacji nie są żadne "konkretne osoby".



więcej: http://wiadomosci.ga...mierc_syna.html


straszny dyktator :D ciekawe co zgotuje Chrzescijanom USrael ;)
  • 0

#14 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

19:07, 01.05.2011 /Reuters, PAP

Port w Misracie w ogniu. Kaddafi strzela do NATO

REŻIM: STRZELAMY, BY UNIEMOŻLIWIĆ DOSTAWY BRONI

Siły wierne Muammarowi Kaddafiemu ostrzelały w niedziele port w Misracie, gdzie statek w pomocą humanitarną stara się wyładować ładunek - podali rebelianci. Z kolei libijska telewizja poinformowała, że o chodzi o statki, przy pomocy których NATO chciało dostarczyć broń i zaopatrzenie rebelii.
W oblężonej przez siły Kaddafiego Misracie od wielu tygodni trwają walki. W niedzielę po południu rebelianci podali, że wojska reżimu ostrzelały znajdujący się w mieście port, gdzie w tym czasie trwał wyładunek pomocy humanitarnej.

- Używają rakiet Grad, mają na celu właśnie port. Jest tam teraz statek z pomocą humanitarną, który stara się wyładować ładunek - powiedział przez telefon rzecznik rebeliantów Ahmed Hassan. Nie potrafił sprecyzować, do której organizacji humanitarnej należy jednostka.

Zupełnie inną wersję przedstawia oczywiście reżim. Libijska telewizja państwowa podała, że ostrzelano port, by uniemożliwić dostawy broni "uzbrojonym gangom". "NATO próbowało dziś przełamać blokadę ustanowioną przez libijską armię w porcie w Misracie. Sojusz także próbował dostarczać broń i zaopatrzenie uzbrojonym gangom kryminalistów przy pomocy statków. Ale znalazły się one pod ciężkim ostrzałem, co zmusiło je do ucieczki na morze" - poinformowała telewizja.

Celem - według Zachodu - było uniemożliwienie dostarczania pomocy humanitarnej dla oblężonego miasta.

Granica pod ogniem

Libijskie siły reżimowe walczyły w niedzielę z powstańcami w rejonie przejścia granicznego z Tunezją, Wazzan-Dehiba. Pociski artyleryjskie wojsk Muammara Kadafiego spadały także na miasto Dehiba po tunezyjskiej stronie granicy

Jak donosi Reuters, powołując się swojego korespondenta w mieście Dehiba, podał, że pociski wylądowały na przedmieściach miasta, gdzie znajduje się niewiele budynków. Na chwilę obecną nie ma danych o zabitych i rannych.

Siły Kaddafiego odbiły 28 kwietnia przejście Wazzan-Dehiba, opanowane tydzień wcześniej przez powstańców. 29 kwietnia powstańcy ogłosili, że znów kontrolują to przejście. Znajduje się ono na trasie prowadzącej z miasta Nalut do tunezyjskiej Dehiby, dokąd przed walkami uciekły tysiące Libijczyków. Przejście jest oddalone o ok. 200 km od głównego przejścia tunezyjsko-libijskiego Ras Adżdir.

Rakietami w Zintan

Także w niedzielę doszło do ataku rakietowego na miasto Zintan, znajdujące się na południowy-zachód od Trypolisu.

- Wojska (Kaddafiego) próbują atakować ze wschodu. Bombardowali miasto rakietami Grad i przy pomocy pocisków moździerzowych od wczesnego rana - powiedział Abdulrahman, rzecznik rebeliantów w mieście.

Na razie nie wiadomo nic na temat rannych i zabitych w mieście, ani na temat przebiegu walk.

jak//gak

Źródło: www.tvn24.pl




18:46, 01.05.2011 /Reuters, PAP

Ataki na ambasady w Trypolisie.
Londyn wyrzuca ambasadora


MA DOBĘ NA OPUSZCZENIE WIELKIEJ BRYTANII

Wielka Brytania postanowiła wyrzucić libijskiego ambasadora w Londynie po tym, gdy jej ambasada w Trypolisie została zaatakowana. Także w niedzielę Włosi potępili atak na ich ambasadę w stolicy Libii. ONZ poinformowało tego dnia, że ze względu na niespokojną sytuację w stolicy Libii wycofuje stamtąd swój międzynarodowy personel, czyli osiem osób.

O wydaleniu libijskiego ambasadora poinformował w niedzielę brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague. "Konwencja Wiedeńska wymaga od reżimu Kaddafeigo, by chronił placówki dyplomatyczne w Trypolisie. Zawodząc w tym, ten reżim po raz kolejny złamał międzynarodowe odpowiedzialności i obowiązki. W rezultacie podjąłem decyzję o wydaleniu libijskiego ambasadora" - głosi oświadczenie Hague'a.

Sprecyzowano w nim, że dyplomata ma 24 godziny na opuszczenie Wielkiej Brytanii. Brytyjski MSZ potępił też ataki na placówki dyplomatyczne innych krajów. Londyn odwołał swojego ambasadora w Libii już na początku konfliktu i w tej chwili w libijskiej stolicy nie ma już brytyjskiego personelu dyplomatycznego. Brytyjscy dyplomaci są natomiast obecni w Bengazi, czyli tymczasowej stolicy powstańców na wschodzie kraju.

Włosi też potępiają

Także w niedzielę Włosi potępili atak na ich ambasadę w Trypolisie, nazywając ją "poważnym i niegodziwym" aktem. Ambasada została zniszczona, a świadek powiedział, że widać było unoszący się z jej budynku dym. Większość krajów zachodnich ewakuowała personel swoich ambasad w Libii jeszcze przed rozpoczęciem w marcu przez zachodnią koalicję ataków na siły i obiekty Kaddafiego.

W związku z sytuacją w Libii ONZ także postanowiła ewakuować z kraju swój personel międzynarodowy. W sumie 8 osób. Rzeczniczka Stephanie Bunker nie podała szczegółów na temat powodu ewakuacji. Dodała, że ewakuacja nie obejmie lokalnego personelu, ani międzynarodowych pracowników ONZ w Bengazi.

jak/fac

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 01.05.2011 - 20:59

  • 0

#15 Gość_Sentinel

Gość_Sentinel.
  • Tematów: 0

Napisano

07:08, 03.05.2011 /Reuters, PAP

Algieria bardziej socjalna

NOWA POLITYKA FINANSOWA RZĄDU

O 25 proc. zwiększy wydatki na cele publiczne w tegorocznym budżecie rząd Algierii - poinformowali w poniedziałek jego przedstawiciele. Rządzący podjęli także decyzję o zniesieniu do końca roku cła na import cukru i oleju jadalnego.

Decyzje te zawarto w projekcie dodatkowych regulacji dotyczących budżetu na rok 2011, przyjętym w poniedziałek przez rząd. Projekt ustawy musi jeszcze zostać zaaprobowany przez parlament, ale zazwyczaj jest to jedynie formalność.

Kraj ropy i gazu

Algieria należy do eksporterów ropy naftowej i gazu ziemnego wydobywanych na Saharze. Ma dość dobrze rozwinięty przemysł rafineryjny. Przoduje także w wydobyciu miedzi, węgla kamiennego czy rtęci. Algieria największą wymianę handlową prowadzi z Francją, Włochami, Niemcami, USA i Hiszpanią.

mn\mtom\k

Źródło: www.tvn24.pl




07:27, 03.05.2011 /PAP, Reuters

Szwajcaria zamraża pieniądze Kaddafiego

I UJAWNIA NIELEGALNE AKTYWA

Szwajcaria wykryła u siebie 360 mln franków szwajcarskich, które mogą być nielegalnymi aktywami mającymi związek z libijskim liderem Muammarem Kaddafim i jego otoczeniem - poinformowało szwajcarskie MSZ. Szwajcarzy zajęli się także majątkiem byłego dyktatora Egiptu Hosniego Mubaraka i Tunezji Ben Alego.

Jak poinformował rzecznik szwajcarskiego MSZ Lars Knuchel, ślady około 410 mln franków szwajcarskich wiodą do byłego prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka, a 60 mln - do byłego prezydenta Tunezji Zina el-Abidina Ben Alego. Dodał, że "sumy te zamrożono zgodnie z rozporządzeniem rządu szwajcarskiego o blokowaniu w Szwajcarii potencjalnie nielegalnych środków".

Szwajcaria, przez wielu uważana za raj dla nieuczciwie zdobytych majątków, w ostatnich latach usilnie pracuje nad zmianą tego wizerunku.

mn\mtom\k

Źródło: www.tvn24.pl


Użytkownik Sentinel edytował ten post 03.05.2011 - 14:31

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych