Skocz do zawartości


Zdjęcie

Znaki zbożowe [2.07.2006]


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

oliver axel.
  • Postów: 352
  • Tematów: 16
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Znaki zbożowe

Od początku? Dobra. To... no, szłem skrajem drogi... Było późno... Która? Panie, nie pamiętam! Na pewno po dwunastej, nie? Coś tak koło na pewno. No, i szłem, nie, powoli, bo dziury takie, że wie pan. Ciemno jak cholera było, ani księżyca, ani gwiazd. No i już żem był blisko domu, nie, kiedy wie pan, coś jakby... to takie... takie mrowienie. Ale to takie dziwne, wie pan. Nie to, że strach. To tak, jakby prąd przez człowieka przechodził, nie? [...] A cisza była! Nic nie było słychać, wszystko tak... zamarło normalnie. [...] I coś mnie nakusiło, nie, żeby się obejrzeć. Panie, na rany Jezusa, na niebie to było coś jakby księżyc! No jak Boga kocham! Ale takie jasne, nie, jakby latarką po oczach świecił! I nieruchome. Wie pan, bym pomyślał, nie, że to czymś latają, z wojska może, czort ich wie, ale nie w taką ciszę! Bo to żadnych silników nie było słychać, nic. I tak żem na to patrzył, bo wie Pan, to człowiek nie wie co robić w takiej chwili. Panie, i dosłownie... ten, mrugłem oczami i już tego nie było! No nie było! Ani śladu! Wtedy to już żem, za przeproszeniem, zupełnie ocipiał. No, ale co tak będę stał, mówię. Poszłem dalej do domu i kładłem się spać. A rano wychodzę przed chałupę i już do mnie Staszek, panie, leci [sąsiad - przyp. red.] i woła, żebym poszedł z nim na pole. Mówię co on? Ale mnie ciągnie, nie, i mówi, że ja to sam muszę zobaczyć, że nic nie będzie gadać. No to z nim szłem. Jak żem to zobaczył to, normalnie, jak Boga kocham, żem się przeżegnał. Bo takiego czegoś tośmy jeszcze nie widzieli.

Wieś Jarzębiówek na południowym-wschodzie Polski. Dwudziesty trzeci sierpnia 1994 roku. Jedna noc. Cztery kręgi. Znaki, jak wolą ich fascynaci. Świadek? Jeden, pan Andrzej Kułak. Przyznał, że feralnej nocy spożywał alkohol w gronie znajomych. Dlatego nikt mu nie wierzy. A zboże? Albo jacyś dowcipnisie, albo sam pan Andrzej to zrobił. Dla sławy.
Autor: EquinoxeDołączona grafika
Może i pieniędzy. Ale żadnych pieniędzy nie ma, sławy zresztą też nie, bo wieść o kręgach nie wyszła nawet poza powiat. Nasze pojawienie się we wsi to tylko zasługa determinacji pana Andrzeja, który, wraz z synem interesując się sprawą, zdobył nasz numer i zdecydował się do nas zadzwonić. Opinia publiczna nie ma pojęcia o takich wydarzeniach. W naszej bazie danych zarejestrowane są ich setki.*

O kręgach zbożowych tudzież znakach (która to nazwa nieco lepiej oddaje istotę zjawiska zważywszy na to, że nie zawsze ma się do czynienia z prostymi kręgami) jest głośno stosunkowo niedawno. O tym, że zjawisko ludzi nurtuje dowodzi całkiem poważne zainteresowanie ze strony tak naukowców, jak i zwykłych zjadaczy chleba. Same kręgi nie dotyczą zresztą tylko zboża, aczkolwiek jedynie zboże daje możliwość dokładniejszego zbadania zjawiska (piasek szybko się rozwiewa, trawa zaś bardzo łatwo ponownie odkształca). Niedawno w kinach można było nawet zobaczyć film Znaki (tytuł oryginału The Signs, reżyseria M. Night Shyamalan, w rolach głównych Mel Gibson i Jaquin Phoenix), który dość luźno traktuje kwestię znaków zbożowych, aczkolwiek to już zupełnie inna bajka.

Najgłośniej o kręgach było i jest w Wielkiej Brytanii, głównie ze względu na protesty rolników odnośnie niszczenia upraw. Jeśli jednak poszukać doniesień o podobnych wydarzeniach, można by je zarejestrować praktycznie wszędzie, od Brazylii, przez Niemcy, aż po Rosję (kręgi pojawiały się również w Polsce, o czym w dalszej części tekstu). Czym tak naprawdę są tajemnicze znaki? Skąd się biorą? Co przedstawiają te gigantyczne wzory, będące niekiedy niemal dziełami sztuki? Na te oraz inne pytania postaram się odpowiedzieć niżej, ponieważ sprawa żywo mnie interesuje.

Jak wyglądają znaki? Są przeróżne. Najprostsze to po prostu zwykłe kręgi o średnicy metra, ale te najbardziej złożone to ciągnące się na przestrzeni setek metrów skomplikowane wzory z wpisanymi w okręgi rozmaitymi figurami geometrycznymi (najczęściej kwadratami i trójkątami), przypominające gigantyczne kwiaty, owady lub rzeczy jeszcze bardziej fantazyjne (jak widać na zdjęciach). Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, gdy się z nimi stykamy, brzmi...

Skąd się biorą? Na to odpowiedzieć raczej trudno. Powstało po prawdzie wiele teorii, większość zawiera jednak sporo nieścisłości, inne zaś są po prostu bezsensowne i nie mają żadnego faktycznego uzasadnienia. W dawniejszych czasach podobne zjawiska ludzie tłumaczyli tym, że to złośliwe gobliny wyprowadzają w nocy konie ze stajni i jeżdżą nimi w kółko. Pierwsza natomiast współczesna koncepcja, zaproponowana przez farmerów, mówiła iż to... jeże wydeptują kręgi, kiedy podczas godów krążą w kółko. Zgryźliwi jednak stwierdzili, że jeże te widocznie nie za bardzo chcą się parzyć, skoro zanim do tego dochodzi są w stanie wygnieść kręgi o promieniu dziesiątek metrów. Co zresztą z kształtami bardziej skomplikowanymi?

Inna teoria dotyczyła niewielkich zawirowań powietrza i tworzących się miniaturowych trąb powietrznych. Istotnie, takie zjawiska nie należą do rzadkości (sam jestem częstym ich świadkiem), ale zazwyczaj niewielkie trąby powietrzne znikają równie szybko, jak się pojawiają. Ponadto, na ogół, nie mają one wystarczającej siły, by położyć zboże. Oczywiście, jak w przypadku jeży, niemożliwym jest, by trąby powietrzne tworzyły w zbożu idealnie dokładne, symetryczne figury geometryczne.

O zniszczenia roślinności oskarżono więc zwyczajnych żartownisiów. Ale i tu pojawiły się problemy. Przede wszystkim na polach, gdzie powstały znaki, nigdy nie było widać śladów obecności człowieka. Rano nie było żadnych śladów stóp, czegokolwiek, co świadczyłoby o tym, że w polu grasowali ludzie. Również czuwanie w nocy i wystawianie wart nie pomagało - znaki dalej się pojawiały. Rzecz stała się na tyle intrygująca, że postanowiono sprawdzić, czy człowiek w ogóle jest w stanie wykonać coś takiego. Brytyjski naukowiec, Rupert Sheldrake, wraz z redakcją pewnego czasopisma, ustanowił nagrodę dla grupy, której uda się w nocy, pomimo wystawionych wart, ugnieść w zbożu podobne znaki, nie pozostawiając przy tym żadnych śladów. Udało się. Nocą, podczas mgły, sześć grup ludzi ugniotło na polach żyta identyczne kręgi, jak te, które znajdywano wcześniej.

Po pojawieniu się znaków w nocy z 29 na 30 lipca 1999 roku we wsi Pigża niedaleko Torunia (od siebie dodam, że miejscowość ta leży niedaleko mojego miejsca zamieszkania i zaręczam, iż faktycznie było o sprawie głośno) rzecz zbadano równie skrupulatnie. Na miejscu pojawiły się trzy kręgi: jeden o średnicy 18-tu metrów oraz dwa znacznie mniejsze, bo o średnicy 3 i 1 metra. Astronomowie z leżącego niedaleko obserwatorium astronomicznego w Piwnicach unikali komentarzy.
Dołączona grafika
Ograniczyli się jedynie do stwierdzenia, że to musiał być zawieszony nisko śmigłowiec, bo tamtej nocy na niebie niczego nie zauważono. Jednakże ułożenie zboża było przeciwne do ruchu wskazówek zegara, co wykluczało powstanie kręgów na skutek oddziaływania wirnika. Miejscowi opowiadali później o helikopterach wojskowych latających w miejscu zdarzenia, wyposażonych w urządzenia termowizyjne...

Czy zatem w obliczu faktu, że znaki mogą zostawić ludzie, są one wynikiem działalności człowieka? Raczej nie. Przede wszystkim dlatego, że po dokładniejszym zbadaniu samego zboża miny naukowców bardzo się wydłużają: roślinność nie jest zgnieciona, lecz... wygięta! Zboże nie nosi żadnych śladów uszkodzeń mechanicznych, natomiast odkształcenia wyglądają tak, jakby roślina po prostu w ten sposób wyrosła (pod mikroskopem komórki w miejscach zgięcia nie są nawet w najmniejszym stopniu naruszone). Kiedy natomiast za wykonywanie znaków brali się ludzie, rośliny były w widoczny sposób uszkodzone. Poza tym ludziom nie udało się nigdy wykonać niczego innego, niż kręgi; wszelkie bardziej skomplikowane figury leżały poza zasięgiem jakiejkolwiek grupy. Łodygi roślin w miejscach powstania znaków były zupełnie pozbawione wody, jakby zostały poddane bardzo wysokiej temperaturze, tymczasem ziemia dookoła w ogóle nie była wysuszona. Co zaś najciekawsze - na miejscu zdarzenia dochodziło do niezwykłych zjawisk wywołanych specyficznym promieniowaniem elektromagnetycznym - rozładowywały się baterie od kamer, telefonów komórkowych i innych urządzeń. W Pigży pewnej kobiecie nie wyszło żadne zdjęcie z dwudziestu czterech, które wykonała zwykłym aparatem fotograficznym.

Jeśli zatem nawet nieco sprawę naciągnąć i wziąć pod uwagę, że człowiek jest w stanie wykonać część znaków, to jednak pozostaje zwyczajnie skapitulować w obliczu przypadku, który miał miejsce pewnej nocy 2001 roku w Wielkiej Brytanii, w hrabstwie Wiltshire, na wzgórzu Mark Hill. Po deszczowej, sierpniowej nocy, rankiem, doliczono się tam... ponad czterystu kręgów! To zaś przekracza możliwości człowieka. Na temat tego przypadku wypowiadali się zarówno specjaliści, jak i "fałszerze" kręgów. ci ostatni stwierdzili, że po prostu nie są w stanie wykonać czegoś podobnego, natomiast ci pierwsi z rozbrajającymi minami oświadczyli, iż gdyby nawet użyć przy wykonywaniu kręgów najnowocześniejszego sprzętu geodezyjnego i namierzania satelitarnego, to i tak zajęłoby to grupie wyszkolonych ludzi nie mniej niż 20 godzin, zaś przy użyciu bardziej dostępnego, tańszego sprzętu - około dwóch tygodni...
Dołączona grafika
Gdyby jednakże mimo wszystko kręgi tworzyli ludzie to można sobie zadać zwykłe, proste i raczej logiczne pytanie - po jasną cholerę???

Kto lub co więc stoi za pojawiającymi się na całym świecie znakami? Tego, w zasadzie, nie wiadomo. Wielu nie wyklucza, że jest to dowód na istnienie UFO i, być może, coś w tym jest. Wielokrotnie, przed odkryciem znaków, świadkowie widzieli w nocy na niebie jasne, duże, poruszające się bezszelestnie światła. Także i pewne teoretyczne rozważania na temat braku uszkodzeń komórek mogą nieco wyjaśnić. Igor Witkowski (autor cyklu Supertajne bronie Hitlera) mówił tak: "[...] jedyny mechanizm, jaki według mojej wiedzy mógłby odpowiadać za obserwowany efekt, to pozostawienie w glebie szczątkowej polaryzacji spinowej będącej skutkiem generowania antygrawitacji, między innymi wskutek szybkiej rotacji pola elektromagnetycznego (rozwiązanie takie jest dyskutowane przez specjalistów w tej dziedzinie). Polaryzacja spinowa polega na tym, że jądra atomowe rotujące normalnie, chaotycznie, zaczynają (np. pod wpływem zewnętrznego pola) rotować w tej samej płaszczyźnie. Według Teorii Względności, gdyby udało nam się znacznie zwiększyć prędkość ich rotacji, uzyskalibyśmy ujemną grawitację [...]". Mówiąc zatem najprościej, jak można - w momencie zawiśnięcia U.F.O. nad polem zboże po prostu... rosło ku dołowi. Oczywiście nie musiało to być wyłącznie U.F.O. lecz, na przykład, jakiś bardzo zaawansowany technologicznie pojazd, bowiem, teoretycznie, podobny napęd leży już w zasięgu możliwości człowieka.

Gdyby jednak powstające w zbożu symbole nie były dziełem ludzkiej ręki, wówczas sprawa znacznie się komplikuje. Byłyby bowiem one nie tylko dowodem na istnienie inteligentnej cywilizacji pozaziemskiej, ale także na jej żywe nami zainteresowanie. Naukowiec światowej sławy, Amerykanin, profesor Gerald Hawkins (była o nim również mowa w artykule poświęconym Stonehenge, Tawerna - RPG nr 37, marzec 2003), który w latach 60-tych dowiódł roli Stonehenge jako obserwatorium astronomicznego, zainteresował się również przypadkiem znaków w Longwood Warren (Anglia, hrabstwo Hampshire) z czerwca 1995. Według niego kręgi przedstawiały pas asteroidów, Merkurego, Wenus, Ziemię i Marsa, które tworzyły między sobą kąty występujące cyklicznie dokładnie co 67 lat, 8 miesięcy oraz 3 dni. Za pomocą komputera obliczono, że ostatni raz taka konfiguracja miała miejsce w roku 1965, następna zatem musiała by nastąpić w roku 2033. Dla ludzi zgłębiających astrologię jest to data niebagatelna, zbliżona jest bowiem do roku 2030, kiedy to kończy się cykl Ryb, zapoczątkowany w 130 r. przed Chrystusem. Rok ten ma wiązać się z przemianami duchowymi przynoszącymi pokój. Co ciekawe, w zupełnie odległej mitologii wedyjskiej (hinduskiej), data ta jest również znacząca, ponieważ wiąże się z zakończeniem cyklu Manvantary, a więc, najprościej ujmując, jednej epoki człowieczej (ostatnia faza nazywana jest Kali-Yuga od imienia wielorękiej, hinduskiej bogini zniszczenia, Kali; patrząc na ostatnie wyczyny ludzkości na pewno nie należą one do pokojowych...). Biorąc pod uwagę możliwości niewielkich zakłóceń w ruchu planetarnym, przekłamanie między rokiem 2030 a 2033 wydaje się być akceptowalne.

Czyżby zatem znaki z Longwood były zapowiedzią pokoju? Nie wiadomo. Naukowe hipotezy oscylujące wokół tej daty mówią jednakże o czymś jeszcze innym, zgoła nie nastrajającym optymistycznie. Według uczonych w roku 2030 Ziemia prawdopodobnie dotrze w to miejsce kosmosu, w którym ostatni raz gościła 20 tys. lat temu. Znajdują się tam fragmenty komety, którą niegdyś Ziemia przyciągnęła do siebie, co pociągnęło za sobą fatalne skutki, m.in. ostatnie zlodowacenie. Choć średnica owej komety szacowana była na nawet 200 km, to jednak wciąż jej fragment o średnicy 30 km krąży po orbicie bliskiej Ziemi. Jakie będą skutki wejściu w kontakt z nią - nie wiadomo.
Dołączona grafika
Zresztą niekiedy sama złożoność wzorów jest co najmniej zagadkowa. W niemieckim Grasdorf powstał znak, który, według niektórych, wygląda jak schemat jakiegoś obwodu, być może elektrycznego, z przyszłości. Ten przypadek jest o tyle ciekawy, iż na miejscu powstania znaku odnaleziono tabliczkę z brązu (!), która zawierała identyczny wzór jak ten, który został ułożony na zbożu. Tabliczkę przekazano do analizy i badań. Niestety, zaginęła. Zachowała się jedynie jej kopia.

Wraz z opublikowaną w 1997 roku książką Michaela Drosnina Szyfr biblijny na zjawisko znaków rzucono nowe światło. Grupa izraelskich matematyków, po wielu latach badań, odkryła w 1994 roku, że Biblia jest niczym innym, jak jednym wielkim... programem komputerowym! Faktem pewnym na 99,998% (potwierdzonym przez trzech niezależnych, świeckich, amerykańskich badaczy) jest to, iż ta natchniona księga, której pierwsze fragmenty zrodziły się przed trzema tysiącami lat, jest w istocie zdumiewająco skomplikowanym szyfrem, w którym zawarte są informacje dotyczące całej historii ludzkości, włącznie z naszą przyszłością. Obszerniejszy artykuł na ten temat postaram się zaprezentować w najbliższych miesiącach, na razie zaś, by nadto nie odbiegać od tematu, mogę napisać jedynie tyle, iż w Biblii (lecz w tylko oryginalnej, hebrajskiej wersji, nie zmienianej od tysięcy lat) można znaleźć dowolną informację dotyczącą dowolnej osoby i zdarzenia! Nie jest to jednak takie proste, ponieważ wyszukiwanie informacji działa na zasadzie posiadania słowa kluczowego i w swoich założeniach funkcjonuje podobnie, jak... Internet. Im mniej sprecyzowane podajemy hasła, tym mniej precyzyjne i jasne otrzymujemy odpowiedzi. Jeśli interesuje nas przyszłość człowieka i podamy pewne zarysy, Biblia nigdy nie wskazuje jednej konkretnej wizji, lecz cały ich szereg, zupełnie tak, jak gdyby tworzyła możliwe prawdopodobne drogi ludzkości przy akurat tych, konkretnych, założeniach.
Dołączona grafika
Ciągle więc opracowywanie informacji otrzymywanych w ten sposób wymaga czasu i wysiłku. Jest tak dlatego, iż, jak uważają naukowcy, to odkrycie to dopiero początek i jeszcze nie jesteśmy gotowi na otrzymanie całej wiedzy zawartej w Biblii. Pierwotnie Biblia służyła niejako w "wersji podstawowej", tylko jako zbiór przypowieści i była podstawą tworzenia norm etycznych dla współczesnych, zaawansowanych cywilizacji. Okrycie kodu w płaszczyźnie dwuwymiarowej było możliwe dopiero po wynalezieniu komputerów. Następny krok, jak przewidują naukowcy, to złamanie bardziej zaawansowanego, ukrytego głębiej szyfru, którego istotą jest nie dwuwymiar, lecz trójwymiar, albowiem, jak twierdzą matematycy, kod biblijny jest wielowarstwowy i tworzy wysoce zaawansowany... hologram. Co jest za nim? Co on kryje? Nikt nie wie. Tak więc rozszyfrowywanie tej księgi to zadanie dla pokoleń - kolejne, rewelacyjne informacje będą odkrywane wraz z rozwojem nauki.

Najprawdopodobniej Biblia jest istotnie niezwykłym darem od inteligencji tak zaawansowanej, iż przechodzi to ludzkie pojęcie. Do stworzenia kodu tylko w obecnie znanej postaci była potrzebna zaawansowana wiedza matematyczna, całość natomiast, jeszcze przez nas nieznana, jest tak skomplikowana, że, prawdopodobnie, gdyby nawet połączyć wszystkie komputery świata, to i tak nie byłoby możliwe uzyskanie mocy obliczeniowej potrzebnej do zakodowania Biblii. Niezależnie więc od tego, czy ową zaawansowaną inteligencją jest tak zwany Bóg, czy też pozaziemska cywilizacja, jest rzeczą nie podlegającą dyskusji, że Biblia jest dziełem-zagadką pozwalającą na odkrycie zawartych w niej informacji wraz z postępującym rozwojem ludzkości.

A jak to się wiąże ze znakami? Przede wszystkim nie wyklucza się boskiego ich pochodzenia. Badacze Biblii natomiast mają do zgryzienia ciężki orzech, bowiem w 1997 roku w Barbury Castle powstała figura geometryczna przedstawiająca symbol żydowskiej kabały, tzw. Drzewo Sefirotyczne. Kabała z kolei, dla nieuświadomionych, to nauka, która głosi, że Biblia zawiera rozmaite informacje ukryte pod postacią liczbową, tudzież słowną. Krótko mówiąc - kabała to stara jak sama Biblia wiara w... szyfr biblijny.
Dołączona grafika
Czy zatem, jeśli znaki pochodzą od owej niewyobrażalnie zaawansowanej inteligencji, chce ona zwrócić naszą uwagę w kierunku Biblii? Czy możliwe jest, że przekazuje nam ona informację o tym, iż księga ta w swojej kabalistycznej postaci kryje odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań? A może chce nam po prostu uświadomić, że jest tą samą siłą, która się za powstaniem niewiarygodnie złożonej Biblii?

Tego nie wiadomo. Niestety, na razie nie jest pewne nic, natomiast jest wiele godnych uwagi hipotez. Jakkolwiek znaki to jedna z najbardziej interesujących i najbardziej tajemniczych zagadek ludzkości, być może jest także jedną z najbardziej wartych rozpatrywania. Te zadziwiające wzory, w połączeniu z dostępną nauką i niewyobrażalną potęgą zawartą w Biblii, kryć mogą odpowiedzi na wiele pytań, które są ważne dla rozwoju rodzaju ludzkiego. Nie bądźmy więc na nie obojętni. Każde odkrycie się liczy...

* - cały tekst przed znakiem jest fikcją stworzoną na potrzeby artykułu. Wszelka zbieżność przedstawionych zdarzeń oraz nazw własnych do realnie zaistniałych sytuacji a także istniejących faktycznie osób oraz miejsc jest przypadkowa i niezamierzona. Fikcja ta powstała jednak na podstawie prawdziwych zeznań świadków, m.in. ze wsi Pigża, jako próba przedstawienia przykładowej relacji opisu okoliczności towarzyszących powstaniu znaków. Ze zrozumiałych względów dostęp do konkretnych, prawdziwych relacji jest niemożliwy ze względu na wyłączność mediów i/lub pragnienie przez świadków zachowania anonimowości.

źródło:
http://www.tawerna.rpg.pl/
Autor: Equinoxe
email: [email protected]
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych