NOWE SŁÓŃCE
SZÓSTE SŁOŃCE
CZĘŚĆ PIERWSZA
Koniec staje się początkiem, tak jak śmierć staje się życiem.
Poprzednią część swych rozważań zakończyłem konkluzją , iż starałem się tam opierać swój wywód na sensie i logice badaczy. Lecz cóż jeśli owa Prawda jest po prostu pozbawiona tych jakże naukowych atrybutów, wszelkich analiz i poszukiwań, zawierających się jedynie w obrębie postrzegania „szkiełka i oka”.
Co jeśli na przykładzie pewnych doświadczeń z zakresu fizyki kwantowej analizowany świat zachowuje się tak jak byśmy tego od niego wymagali. Ten swoisty pluralizm jest niejako antytezą definiującą wszelakie naukowe poczynania doświadczalne. Jeśli ustaliłem już, że na przykład nie astronomia wywodzi się z astrologii, a właściwie nawet też i nie na odwrót, wchodzimy w rozległy choć zdać by się mogło utajony dla przeciętnego zjadacza chleba, świat zaprzeczeń i paradoksów. Otóż moim zdaniem, mimo że astrologia zaistniała z astronomii, aby w nowożytności znów powrócić do swej pragmatycznej astronomicznej wersji, to mimo wszystko w tej zdać by się mogło poważnej surowej nauce tkwił od zawsze pewien romantyczny aspekt. Może w jakiejś mierze idzie tu o piękno rozgwieżdżonego nocą nieba, lub skojarzenie nieboskłonu z Niebem, czy motyw przygody kojarzący się z nawet teoretycznymi rozważaniami o kosmicznych czy poza wymiarowych podróżach.
Może to właśnie jest przyczyną, że te ekscytujące nowe idee w nauce nabierają głębszego znaczenia, gdy postrzegamy je w kontekście prastarych tradycji, których przecież stanowią kontynuację.
Wspomniałem wyżej o przeciętności co niektórych ludzi, ja osobiście w jakiś sposób brzydzę się przeciętnością i pospolitością. I nawet nie jest ważne, czy wynika to z planu, który sam sobie lub ktoś wyżej dla mnie wytyczył, czy też z poprzednich mych wcieleń, w które to jestem skłonny wierzyć.
Tak czy inaczej sądzę, że jeśli jakikolwiek mój tekst trafi do kogoś, kto sam siebie postrzega jako przeciętniaka, to zawarte tam treści prawdopodobnie nie będą dotyczyć tego kogoś. Podobnie rzecz będzie się mogła mieć zarówno z ortodoksami jakichś wierzeń czy religii, jak i ze skrajnymi pragmatykami, którzy najczęściej bronią swych katedr lub profesorów, u których w pocie czoła zdobywali swą tak zwaną „wiedzę”.
Wiadomo przecież ( mam nadzieje, że powszechnie), iż jednym z prekursorów nowożytnej bezdusznej nauki był Kartezjusz. Ten zimny, samolubny i pozbawiony pokory myślicie, który wypowiedział ową słynną formułkę „ wszystko co ludzkie nie jest mi obce”.
Ciekawe jakby czuł się ten zarozumialec, jeśli wiedziałby, że jeszcze 400 lat po jego udzielającej się innym megalomanii, o człowieku nadal nie wiemy aż tak wiele. Kartezjusz niejako zaraził innych uczonych swym przekonaniem, że rozum i obserwacja wystarczą do wyjaśnienia wszelkich zjawisk natury, prawda objawiona była zbędna, a ostateczna tajemnica i nieprzewidywalność – niedorzecznością.
Nie wiem na ile apel Kartezjusza i jemu podobnych upowszechnił naukę, odbierając monopol kościołowi, co z jednej strony było na pewno „błogosławieństwem” umożliwiającym wiele późniejszych odkryć, ale było też swoistym wylewaniem dziecka z kąpielą.
Najbardziej paradoksalnym może jednak być to, że główne tezy Kartezjusza powstały właśnie podczas medytacji, którą doznał będąc w osamotnieniu dnia 19 listopada 1619 roku. Nie raz zastanawiałem się od kogo mogło pochodzić to doznanie, na podstawie którego powstały takie tezy jak ta o racjonalności przyrody, na przykład „Teoria tęczy”.
Tak więc może nie należy dziwić się z obecnych trendów powrotu nauki do duchowości, i to nie dlatego, że jak za czasów inkwizycji kościół znów miałby podporządkować wiedzę swemu patronatowi i władzy, tym bardziej, że nie idzie tu o przeliczanie ilości diabłów mieszczących się na główce od szpilki, choć w oczach laików tak właśnie może wyglądać większość obecnie przeprowadzanych eksperymentów naukowych.
Głównym powodem pogodzenia się wiedzy z wiarą są ślepe uliczki, do których dotarły tak szacowne nauki jak na przykład : biologia, fizyka i astronomia. Przyjmowane od kilku wieków za kryterium Prawdy, praktyczność i realizm w ocenie rzeczywistości, od jakiegoś czasu zaczęły nie zgadzać się w istnieniu bardziej złożonych aspektów mikro i makro kosmosu.
Najbardziej spektakularnymi odkryciami ostatniego wieku było dowiedzenie, że neutrina mają swą masę, oraz że we wszechświecie dominuje tak zwana ”czarna materia” i grawitacyjno-magnetyczne pola, o których już wieki temu mówili starożytni jako o „eterze”.
W efekcie tych podminowujących konwencjonalną naukę faktów zaczęto na siłę stwarzać teorie i naginać dowody do już zestarzałych akademickich nauk. Nieuchronnie przypomina to niemal odwieczny mozół młodych myślicieli, którzy pół swego życia przebijają się ze swymi nowatorskimi tezami, aby kolejną połowę swej egzystencji poświęcić na zwalczanie nowych generacji młodych odkrywców.
Cóż, może jest to jakaś obowiązująca zasada, aby nic w świecie nie przebiegało zbyt prosto, a im coś jest istotniejsze tym w większych bólach musi się rodzić.
Mimo iż nie sądzę, że nowa fizyczna teoria „super strun” jest pozbawiona błędów, które zapewne przyjdzie rozwiązywać tym następnym generacją młodych odkrywców z przyszłości. Jakkolwiek jest w niej mniej szowinizmu ,niż na przykład w teorii „pola” czy teorii względności, nowa fizyka teoretyczna daje nam przynajmniej szansę na zrozumienie zjawisk do niedawna wtłaczanych między bajki lub zabobony.
To moje kolejne pisanie nazwałem „Szóste słońce” właśnie z powodu wiary części społeczeństwa, że po kataklizmie i schyłku „Piątego słońca” miałby nastać wspaniały czas oświecenia i złotego wieku, czyli kolejna era, a jako że już nie piąta więc nazwałem ją „Szóstym słońcem”.
Ten wyczekiwany czas pokoju, miłości i dobrobytu jeszcze nie został ustalony żadnym naukowym doświadczeniem czy tezą, a jednak w świadomości wielu kultur, religii czy wierzeń jest on jak najbardziej pewny i realny.
Oczywiście i on jeszcze nie raz może się okazać kolejną datą nieziszczonych proroctw, kiedy to gdzieś zbierać się będą grupy wiernych w przeświadczeniu mającego nadejść objawienia, aby po kilku godzinach rozchodzić się jako widziana oczyma innych banda fanatyków.
Jednak kto do końca może być pewny, że nic takiego nadzwyczajnego nie zdarzyło się w te setki i tysiące prorokowanych końców światów, że ci wracający ze spuszczonymi głowami to ci sami, którzy jeszcze jakiś czas temu wysoko zadzierali swe głowy i wpatrując się w nieboskłon wyczekiwali bożych znaków.
Na ile utopijne są w swych tezach najnowsze nauki dające nam 10 a nawet 26 innych wymiarów, w które przynajmniej teoretycznie możemy wniknąć niemalże w każdym momencie naszego życia. Jak możemy uzasadnić trafność co niektórych proroctw, wraz z niekiedy jej brakiem w innych częściach tej samej wizji?
Może na podobieństwo proroctwa wieszczki Kasandry, która od swego Boskiego kochanka Apollina otrzymała ważną dla walczących Trojan informację, aby nie wprowadzać konia do miasta. Jednocześnie, aby proroctwo mogło się spełnić Bóg nie przekazał swej kochance jakiego i dlaczego tego konia nie należy wpuszczać do miasta.
Trojanie byli by nawet skłonni uwierzyć swej wróżce, gdyby nie fakt, że przecież każdego dnia wjeżdżano i wyjeżdżano konno z miasta.
To krótkie mitologiczne zdarzenie może czasem posłużyć nam jako przykład, a może nawet jako dowód pewnych trudno wytłumaczalnych sytuacji i zdałoby się dziwnych paradoksów z czyjegoś lub naszego własnego życia. Na ile możemy zaufać wieszczom i prorokom wraz z najróżniejszymi ich przekazami?
Jak możemy postrzegać nasze własne wizje, sny czy przekazywane nam channel lingi , a nade wszystko jakie są i w czym mogłyby nam przybliżyć sprawę związaną z oczekiwanymi przez co niektórych zmianami na Ziemi takie proroctwa?
Tym właśnie chciałbym zająć się w tym co teraz piszę, gdyż jak myślę rozważanie trudnych pytań jest poniekąd definicją każdej myślącej osoby, czyli tych mieniących się za homo sapiens.
W poprzedniej części ( 5 słońce ) wspomniałem o tak zwanym pasie fotonów, dziwnej świetlistej energii w naszej Galaktyce, o której tak możemy przeczytać na jednej z internetowych stron:
„ Nasza planeta Ziemia zmierza w obecnym czasie do wielkich przemian. My, mieszkańcy tego globu żyjemy aktualnie na krawędzi starego i nowego świata. Czasy obecne dobrze rozpoznali Majowie, doskonali matematycy, astronomowie i astrologowie. Znani też ze swojego doskonałego kalendarza Tzolkin, który aż 22 razy dokładnie określił wszystkie ważne cykle słoneczne. Według kalendarza Majów w roku 1987 kończy się stary piąty świat. Ziemia wychodzi z okresu nocy i rozpocznie nową epokę w szóstym świecie. Obecnie żyjemy „ pomiędzy światami”. Ten czas jest zwany inaczej Apokalipsą. Majowie nie opisują szóstego świata, kończą swój kalendarz 21 grudnia 2012. Podczas Apokalipsy w czasie „ pomiędzy dwoma światami” dużo ludzi dozna wielkich przemian na rożnych odmiennych polach. Nasza Ziemia zmieni swoje położenie we wszechświecie. Ruchem spiralnym przesunie się z trzeciego do piątego wymiaru. Zmieni się na Ziemi całkowicie energia, z wibracji solarnych na wyższe galaktyczne. Już Edmund Halley (1655-1742) odkrył dziwną przestrzeń wokół Plejad. Sto lat później Friedrich Wilhelm Bessel potwierdził odkrycie Halleya. W roku 1961 Paul Otto Hesse doniósł o niezwykłym pierścieniu światła o nieprawdopodobnych rozmiarach - 760 000 bilionów( miliardów ) mil szerokości. Potwierdziły to badania prowadzone przez satelity. Astronomowie zauważyli wielki pas światła wokół Plejad opasujący je niczym obrączka. Promienie idące z Centralnego Słońca Alkione są ułożone z północy na południe. F. W. Bessel również obwieścił światu, że nasz glob jest niemalże jedną minutę przed zetknięciem się z tym pierścieniem. Zaobserwował ruch tego pasa światła i obliczył cały jego cykl obrotu wokół Alkione. Określił go na około 25 000 lat ziemskich. Pas ten jest pasem wielkiej światłości o wielkiej radiacji, naukowcy nazwali go Photon Belt (Pas Światła) Photon Belt zwany również Quantum zawiera w sobie energie gamma, X-rays, widzialnego światła i niższych energii o częstotliwości radiowej. Podróżuje po wszechświecie wokół Centralnego Słońca Alcione - jednej z siedmiu gwiazd Plejad, ruchem odwrotnym do wskazówek zegara z prędkością światła. Jego obrót – pełna orbita wynosi 25 860 lat. Centralne Słońce Alkione jest ustawione w pośrodku wszechświata. Jest niczym latarnia w środku morza, która rozświetla ciemności. W tym czasie nasz układ słoneczny musi przejść dwa razy przez tą falę światła, raz od północy, drugi raz od południa. Niesie dwa okresy ciemności i dwa okresy światła. Czas ciemności jest pasem głównym, najdłuższym w rotacji dookoła Centralnego Słońca. Każdy z tych okresów to ok.10 500 lat.+ ok 430 lat co daje (10 500 + 430 = 10 930 x 2 = 21 860). 430 lat - są to lata zbliżania się do tego pierścienia, dające już przebłyski innych czasów - ale nadal jeszcze je zakrywają jakby wielką mgłą. Za każdym okresem 10500 lat ciemności i po przejściu przez okres „ mglisty” zwany naukowo Nebulą, nadciąga wielki pas światła. Trwa on ok 2000 lat. Zatem 21 860 + 4000 ( 2000x2) = 25860 lat, to jest jedna orbita wokół Alkione. Po wyjściu ze światła (2000 lat) ponownie zaczyna się fala ciemności ok 10 500 lat. Nie jest łatwo zrozumieć ten cały cykl kosmiczny. Jest określany jako fenomen. W czasie kiedy nadciąga ta wielka fala światła następuje na ziemi wielki rozwój spirytualny i rozkwit na naszym globie, Złoty Wiek. Okres podroży tego Pierścienia jest zwany - cyklem 26 000 letnim. Jest on bardzo ważny i owocny w zrozumieniu boskich prawd i celów. Uczeni wyliczyli, że Ziemia zetknie się z Pasem Światła ok. roku 2011. Cały ten proces można porównać do oddechu Wszechświata, jednego wielkiego rytmu - wdechu i wydechu i dwóch faz spoczynku. Oddech Boga - jako pełny cykl trwa ok 26 000 lat. W czasie tego cyklu zachodzą potężne przemiany w całym wszechświecie. Dzień 21 grudnia 2012 jest dniem kiedy według wierzeń Majów ten Pierścień Światła jak rzeka wpłynie i zetknie się z naszą planetą. Wywoła potężne zmiany nie tylko na naszym globie ale również w psychice i ciele człowieka. Rozwinie wyższą jego świadomość. Nowe elekromagnetyczne pole, bardziej wysoka częstotliwość zmieni ludzkie ciało na tak zwane semi-eteryczne. Podniesie na wyższą świadomość. Nastąpi wyższy rozwój w ewolucji człowieka. Tą wibrację nazywa się również energią lub promieniowaniem Manasik, która jest naszym pojazdem w transformację i transmutację, w podniesieniu na wyższy poziom świadomości - Świadomości Chrystusa. Manasik energia jest niczym innym jak Świadomością Chrystusa. Pierścień Światła nie jest nowym zjawiskiem. Znany był przez starożytnych greków i rzymian. Nazywali go Złotym Wiekiem. A owe 11 000 lat ciemności, galaktyczną nocą. Energia Manasik jak wyliczyli astrofizycy podróżuje po wszechświecie z prędkością ok 29 km /sek. Według nich Energia ta przekroczy granice Ziemi z prędkością 208 800 km/godz. Takie wejście światła w naszą sferę i o tak dużej częstotliwości spowoduje w nas przemiany o wielkości zależnej od naszego aktualnego stanu., (Oczyszczenia) „...Za jednym mrugnięciem oka...” Energia Manasik ma spirytualną naturę i po okresie ok 11 000 lat galaktycznej nocy na Ziemi zapali 2000 lat światłości – oświecenia, w każdej jego formie, tak duchowej jak i fizycznej. Człowiek gwałtownie przyśpieszy proces własnej ewolucji. Przed zbliżającą się wielką energią czystego światła płynie również tak zwany Null-Zone lub Nebula - Strefa Zero. W tych ostatnich dniach, kiedy pas światła będzie stykał się z Ziemią na naszym globie pole magnetyczne spadnie niemal do zera. Wytworzy się próżnia. To zjawisko zmieni biegunowość Ziemi. Encyklopedia Wikipedia pisze: Nebula, nazwa łacińska - nebulea, jest to chmura lub kurz, gas i plazma oddzielająca dwa rożne środowiska o innych wibracjach, niczym ściana. Oryginalnie Nebula jest również określeniem na astrologiczny obiekt. Często nazywa się tak drogę mleczną , lub (przykład) Galaktyka Andromeda inaczej też zwana - Andromeda Nebula. Odnosi się do również do komet. Strefa Zero jest to więc obszar bardzo mocno skompresowanej energii, w którym pola elektromagnetyczne przenikają się bardzo mocno i zarazem odpychają się od siebie. Oba te pola muszą się nawzajem przetransmutować w nowy typ magnetyzmu. W konsekwencji nastąpi nowa zmiana pola elekromagnetycznego na Ziemi, co już stopniowo widzimy w codziennym życiu. Na Ziemi zaistnieje inne pole magnetyczne o bardzo dużej częstotliwości. Wszystkie te zmiany będą powodować większą aktywność wulkanów, nagłe zmiany klimatu, silne wiatry i trzęsienia ziemi. Czym bardziej będzie zbliżał się Pas Światła do Ziemi tym ta aktywność się zwiększy. Obecność Strefy Zero jest przewidziana ok 110 do 144 godzin (5-6 dni). W tym czasie będzie bardzo ważne jakie będziemy posiadać ciała. W ciałach nieharmonijnych proces ten wywoła gwałtowny szok. Osoby posiadające ciało „czyste” łatwiej zniosą transformację, łatwiej przyswoją wyższe wibracje kosmiczne. Zaczną się budzić zdolności telepatyczne i telekinetyczne. Po przejściu Strefy Zero nastąpi wielka ciemność (ok 36 - 75 godz.) . A po tej ciemności niespodziewanie wyłoni się zupełna jasność. Atmosfera zmieni się gwałtownie z wielkiej ciemnicy w słońce. Zmieni się pole elektromagnetyczne i nastanie nowa era. Ziemia wejdzie w szósty świat. Dużym niebezpieczeństwem dla Ziemi są składowiska broni atomowej i wszystkich elektromagnetycznych źródeł. Nadciągająca energia zmieni ich pola działania, mogą wystąpić reakcje łańcuchowe. Jest przewidywane całkowite pozbawienie ludzi prądu elektrycznego. Wysoka wibracja rozładuje wszystkie nasze urządzenia elektryczne. Podczas kiedy nadciągnie Null Zonę i nie będzie nic widać z tej gęstej chmury, znikną słońce i gwiazdy, na Ziemi gwałtownie spadnie temperatura. Jest nawet przypuszczenie, że może osiągnąć – 50 stopni. Świat nagle może się znaleźć w epoce lodowcowej. Załamanie się pogody może doprowadzić do śmierci wielu ludzi. Również należy spodziewać się wielu nieprzewidzianych zmian i nieoczekiwanych sytuacji. Nie chce przedstawiać więcej katastroficznych wizji ale każdy z nas powinien jednak zdać sobie sprawę w jakim czasie żyjemy i co nas czeka w ciągu najbliższych lat. Wiem również, że nie pozostaniemy bez pomocy. Galaktyczne Federacje pracują nad tym jak pomoc planecie Ziemia. Nie zostawią nas samych podczas tego wielkiego kosmicznego wydarzenia. Już od dawna trwają wielkie dyskusje w świecie naukowców i nie tylko. W związku z nadciągającymi zmianami na Ziemi również zwiększyła się aktywność UFO. Wiele innych obcych cywilizacji chce nam pomoc. Świat jeszcze tego nie rozumie a nawet się obawia. A dużo z nas w ogóle nie wierzy w istnienie innego życia w innych galaktykach. Cały czas trwają obserwacje Pierścienia Światła z Alkione przez NASA. Już od dawna ONZ jeszcze z prezydentem Reganem i Gorbaczowem zastanawiali się nad tym problemem, jak również nad interwencją UFO. Nie łatwy to temat dla nas ziemian. Zawsze największym wrogiem dla świata jest obawa przed nieznanym. Kiedy już przybędzie do nas ta wielka fala potężnego światła nasza amnezja przestanie istnieć. W człowieku będzie budzić się nowa świadomość i zrozumienie prawd wszechświata. W tym czasie re inkarnowało się na Ziemi wiele bilionów dusz ze wszystkich galaktyk. Dla każdej z nich to wielka szansa i wyzwanie – przekroczenie wielkich furtek i zjednoczenie ze Świadomością Chrystusa. A Ziemia zmierza w El Dorado XXI wieku. Wchodzi w nowy rozdział życia w Złotym Wieku – w erze pokoju - tylko w Świetle.”
W owym tekście, prowadząca stronę „Rose of Sharon” pani Wiesława, przepisując tekst z innych anglojęzycznych źródeł, używa naukowo brzmiące pojęcia i mylnie podaje np. pewne dane w „bilionach”, gdzie w polskim tekście powinno chodzić o miliardy.
Dla kogoś, kto choć w niewielki sposób poznał, lub się jemu wydaje, że poznał astronomię, ten i podobne teksty muszą wydawać się jemu być naukową herezją, lecz czy musi tak być rzeczywiście ?
Według naukowców z Centrum Badań Kosmicznych P A N Słońce wraz z Układem Słonecznym wkrótce wniknie do wnętrza obłoku materii międzygwiazdowej o kształcie niedomkniętego pierścienia (podobieństwo z Pasem Fotonów).
To najnowsze odkrycie z Maja 2009 roku zostało zaobserwowane przez satelitę I B E X, który jest pierwszym najnowszym satelitą przeznaczonym do badania atomów w kosmosie. Owa wiadomość sama w sobie mogłaby łatwo zostać zignorowana w natłoku bombardujących nas ze wszystkich stron wieści, tym bardziej, że sami uczeni wydają się ją ignorować. Dla mnie natomiast wydaje się ona jak najbardziej istotna, lecz zanim do niej ponownie powrócę myślę, że było by koniecznym, abym najpierw zaakcentował kilka związanych z nią innych sytuacji, wierzeń, przepowiedni czy proroctw począwszy od tych mitologiczno – religijnych do najnowszych chan elingowych, takich jak sprawa opisanego wyżej „Pasa fotonów”.
W tym miejscu zajmijmy się więc równie ważnymi dla naszych dalszych rozważań przyczynami zaistnienia fizyki kwantowej, a dokładniej odkryciami Newtona, Einsteina czy G. I. Taylora, z których to każdy miał swój własny przyczynek dowodząc, że jak to już ujął I. Newton w 1706 roku „ promieniowanie świetlne to są bardzo małe ciała wysyłane przez świecące substancje”. Pokrótce chodzi o to, że światło nie ma struktury fali ani cząsteczki, a dokładniej jest tym i tym jednocześnie, i jak wykazały rozliczne doświadczenia między innymi światło zachowuje się odrębnie niż dźwięk, który jest falą.
Ten fakt dał na tyle do myślenia uczonym, iż na określenie właściwości światła musiano stworzyć nowy termin „falo-cząstka”. Odkrycie to jest na tyle ciekawe i ważne, że nie tylko stworzyło nowe spojrzenie na całą fizykę wraz z tworzeniem jej rewolucyjnych odłamów fizyki pola, strun i najnowszej super strun, w których mowa jest nie tylko o pewnej przypadkowości zdarzeń, stwarzając przekonanie o istnieniu co najmniej 10 lub nawet 26 wymiarów ( wraz ze światami równoległymi może być ich nawet nieskończenie wiele).
Jednym z powodów takiego przeświadczenia może również być fakt, iż laboratoryjne doświadczenia wykazały, że materia na przykładzie cząstek elementarnych zachowuje się zgodnie z wolą lub oczekiwaniem eksperymentatorów.
Taki stan rzeczy dowodzić może o nadrzędnym wpływie myśli czy słowa na kreowanie rzeczywistości - biblijne „na początku było słowo”, czy też „wiara czyni cuda” lub „myśl kreuje rzeczywistość”.
Z grubsza wyglądać by to mogło na zagadnienie bardziej duchowe niż naukowe, gdyby nie odkrycie neutrin. Te dziwne twory mikro-kosmosu przy zerowym ładunku elektrycznym mają swą minimalną masę ( setki tysięcy razy lżejsze od elektronów czyli cząstek o najmniejsze dotąd poznanej masie ) neutrina występują jako cząstki podstawowe i powstają między innymi przy rozpadzie w czasie reakcji jądrowej, w której emitowana jest cząstka beta + zwana pozytronem lub antyelektronem oraz neutrino elektronowe. Te cząsteczki są tak przenikliwe, że przez każdy centymetr kwadratowy powierzchni Ziemi ( również i przez człowieka ) przenika ich około 60 000 000 000 na sekundę. Tak więc neutrina jako jedne z najbardziej elementarnych składowych atomów ( należą do kontrowersyjnych leptonów, fermiony o spinie ½ ) nie tylko przemieszczają się z prędkościami bliskimi prędkości światła c = 29979458 m/sek. =299 739, 5 km/sek., ale mając swą masę stają się czymś w rodzaju emisariuszy przenoszących również informację.
Te cząsteczki duchy, jak określano je na początku ich poznawania, bez trudu mogą przebrnąć nawet przez 10 000 ustawionych jeden za drugim obiektów podobnych do Ziemi, nie tracąc swej energii ani nie zostawiając na powierzchni tych obiektów najmniejszych nawet śladów ingerencji w nie.
Mimo, że tak wielka ilość neutrin nieustannie przenika nasze ciała ( około 50 bilionów na sekundę ), to jednak paradoksalnie powstają one w niemal że z nieskończenie mało prawdopodobnych zdarzeń, lub bardziej spontanicznie w trakcie zaistnienia gigantycznych ciśnień i temperatur np. na gwiazdach (Słońce), w trakcie rozczepiania atomów ( reaktory, wybuchy nuklearne) lub przy eksplozjach supernowych.
W innych przypadkach w naturze neutrina związane są w „ sztywnej kwantowej materii”; i tak na przykład porównywalnie w niskich temperaturach krzem, czyli bardzo powszechnie występujący w kosmosie materiał, zostaje niemal pozbawiony wewnętrznych drgań przypadkowych.
Aby zmusić atomy krzemu do jakichkolwiek minimalnych nawet drgań potrzeba pewnej choćby minimalnej ilości energii, a w niskich temperaturach nie ma jej prawie wcale. W takich przypadkach mówi się o „ zamrożeniu” takich drgań w atomach, a więc ciało stałe w niskich temperaturach jest niezwykle stabilne i może w takim letargu przetrwać niemalże wieczność. Wszystko zmienia się jednak, gdy jakaś cząstka, powiedzmy neutrino lub foton promieni rentgena z atomowego reaktora, Słońca czy Super nowej uderzy w kawałek krzemu i od niego się odbije.
Wówczas pozostawia on po sobie pewną ilość energii. Choć owej pozostawionej przez foton lub odbite neutrino energii jest bardzo niewielka ilość, stać się ona może przyczyno-skutkiem ukierunkowania innych cząsteczek(bozon), przez co energia wzrasta wraz z temperaturą, kiedy to coraz poważniej na atomy ciał stałych oddziaływuje ten coraz intensywniejszy strumień mikro cząstek.
Każdą cząstkę elementarną można określić z punktu widzenia jej zachowania jako fermon albo bozon ( np. fotony są przyciągającymi się bozonami, które w formie ukierunkowanej wiązki występują na przykład w laserze). Elektrony, protony i neutrony są odpychającymi się fermionami. Choć w pewnych stanach czy sytuacjach mogą one wzajemnie zmieniać swe właściwości, te sprawdzane doświadczalnie prawidła podpowiadają nam jak działa świat, ale nadal nie mówią nam one dlaczego on tak działa i co było by jakby na przykład nasza ziemska materia została zbombardowana bardzo intensywną, ukierunkowaną falą napływających z kosmosu neutrin.
Aby rozważyć to choćby w teoretyczny sposób znów powinniśmy powrócić do wspomnianej wcześniej „wiązki”, czyli gorącego pierścienia najprawdopodobniej obłoku materii po wybuchu supernowych, który to bezspornie zawiera w sobie nieskończenie wiele „ czarnej materii” „ czarnej energii” antymaterii i neutrin właśnie(jeśli nie są one jedynie błędem obliczeń astrofizyków).
Owa kosmiczna wstęga jest to stojący na drodze układu słonecznego gigantycznych rozmiarów obłok materii międzygwiazdowej o temperaturze około miliona stopni Kelvina. Ważnym w tym doniesieniu jest wspomnienie o supernowej, bo czym tak naprawdę jest ów tajemniczo brzmiący fenomen?
Aby to przybliżyć powinienem podać nieco informacji zaczerpniętych z podręczników o astronomii: „nowa” łac. nova oznacza pojawienie się na sferze niebieskiej gwiazdy, lecz mylne jest określenie supernowej jako nowej gwiazdy, gdyż pojawienie się oznacza takiego fenomenu oznacza jej radykalną transformację w coś zupełnie innego, ale najczęściej jest to jej spektakularna śmierć. Supernowa jest to termin określający kilka rodzajów eksplozji w kosmosie powodujących powstawanie na niebie niezwykle jasnego obiektu, który po upływie kilku tygodni bądź miesięcy staje sie niemal niewidoczny. Jedną z dróg prowadzących do takiego wybuchu w jądrze masywnej gwiazdy jest to, kiedy przestają w niej zachodzić reakcje termojądrowe i pozbawiona ciśnienia promieniowania, zaczyna ona zapadać się pod własnym ciężarem. Lub jak to jest z tak zwanymi „białymi karłami”, które tak długo pobierają masę z sąsiedniej gwiazdy, aż po przekroczeniu masy krytycznej (Chanderesekhra 3 x 10/30 kg Czyli 1,44 mas Słońca)biały karzeł wybucha jako supernowa (typ la.)
W obu przypadkach eksplozja supernowej z ogromną siłą wyrzuca w przestrzeń kosmiczną większość lub nawet całą materię gwiazdy, a utworzona w ten sposób mgławica jest bardzo nietrwała i ulega całkowitemu rozproszeniu już po okresie kilkudziesięciu tysięcy lat( w naszej Galaktyce znanych jest obecnie tylko 265 pozostałości po supernowych ). Eksplozje supernowych są głównym mechanizmem rozprzestrzeniania się w kosmosie wszystkich ciężkich pierwiastków ( cięższe od tlenu oraz jedynym źródłem pierwiastków cięższych od żelaza).
Powstanie planet Układu Słonecznego, cały wapń w naszych kościach i zaistnienie życia w znanej nam postaci zawdzięczamy właśnie tym przemianom i eksplozjom supernowych. We wczesnej fazie ewolucji gwiazdy, spala ona wodór do fazy czerwonego olbrzyma, w której spalany jest hel (wodór i hel są wolno palącymi się składowymi gwiazd). Gdy w gwieździe hel ulegnie wyczerpaniu, rozpoczyna się proces zapadania, ogrzewania i ponownego ogrzewania popiołu.
Jednak spalanie węgla nie przebiega powoli, a po jego wypaleniu zostają w gwieździe już tylko ciężkie wybuchowe pierwiastki . Po tym etapie gwiazda zaczyna się ochładzać i znów zaczyna się zapadać do czasu kiedy pod wpływem ściskania i ogrzewania zapala w sobie takie pierwiastki, jak na przykład magnez i eksploduje jako supernowa.
Taki rozpad powoduje wyemitowanie w przestrzeń kosmiczną ogromnych ilości takich cząstek elementarnych jak neutrina i antyneutrina, które docierając do Ziemi i jej mieszkańców mogą zmienić ich fizyczną naturę!?
Tak jak pisałem wyżej, w mrocznych otchłaniach kosmosu jest tak mroźno, że nie występuje tam żaden ruch, a bezruch z kolei jest definicją braku życia. Czyż więc życie to tylko ingerencja pewnych cząstek w ciała stałe, w tym i w człowieka, jako zespołu atomów, pierwiastków i tkanek? Jeśli zaś tak, to cóż się stanie jeśli owych ingerujących w nas i otaczający nas świat mikrocząsteczek będzie o wiele, wiele więcej niż bywało to od jakiegoś dłuższego czasu?
10
DO OKOŁA WSZECHŚWIATA
W trakcie 3 letniej wyprawy, której celem było odnalezienie „zachodniej drogi do Indii”( 1519-1522 ), kronikarz „ wyprawy Magellana” oprócz spisania pierwszego w świecie słownika amerykańskich słówek, opisania burzy morskiej, którą splagiatował ktoś kryjący się za postacią Szekspira, również przywrócił dobre imię Magellanowi.
Pigafetta bo o nim tu mowa, który jako jeden z 18 osób 6 września 1522 roku powrócił na pokładzie „Victorii” do Hiszpanii zrelacjonował też przebieg całej wyprawy.
Ale ten Włoski kronikarz dokonał jeszcze czegoś wspanialszego niż wartość przywiezionych 26 ton goździków czy sława Szekspira. Antonio, Francesco Pigafetta, gdyż tak brzmiało pełne imię mojego bohatera nazwał dwie galaktyki jako Mały i Wielki Obłoki Magellana.
Ta dygresja nie ma oczywiście bezpośredniego związku z tym, iż ostatnio uczeni dowodzą nasilenia się emisji neutrin upatrując ich wzrost z wybuchami supernowych zaistniałych w Wielkim Obłoku Mgławicy Magellana (oficjalnie jest to samoistnie istniejąca najbliższa Drogi Mlecznej galaktyka.)
Postać Pigafetty jest związana ze sprawami, o których mówiłem wcześniej i zamierzam mówić w dalszych częściach swej pracy.
W artykule opublikowanym w ubiegłorocznym numerze prestiżowego czasopisma Astrophysical Journal Letters zaistniała sugestia naukowców z Centrum Badań Kosmicznych PAN, że nasz Układ planetarny zbliża się do granicy obłoku materii międzygalaktycznej wyjaśniając naturę utworzonej w owym obłoku „Wstęg”.
Rozcinająca niebo struktura w kształcie gigantycznego pasma jakby niedomkniętego pierścienia, która została odkryta w zeszłym roku przez satelitę IBEX jest uznana przez NASA za najważniejszy aspekt w badaniach kosmicznych .
Dane napływające ze wspomnianej amerykańskiej sondy IBEX ujawniły fakty, na podstawie których wyciągnięto wnioski, że „Wstęga istnieje, ponieważ Słońce zbliża się do granicy bardzo gorącego obłoku materii międzygwiazdowej” o temperaturze miliona stopni Kelvina, w którą wnikniemy już za kilkadziesiąt lat.
Sonda kosmiczna IBEX, badająca rozkład energetycznych neutralnych atomów docierających do naszej planety z odległych rejonów Układu Słonecznego, w pobliżu Słońca wykryła tę zaskakującą anomalię struktury o nieznanym pochodzeniu w 2009 roku.
W opublikowanym w numerze czasopisma „Science” artykule naukowcy z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk donoszą, że tak jak płynąca po jeziorze łódź spiętrza przed sobą wodę generując falę, podobnie heliosfera przemieszczając się wraz ze Słońcem z prędkością około 26 km/s zacieśnia międzygwiazdową materię przed sobą, wskutek czego powstają dwie kolejne struktury: tak zwana „ heliopauza”, formująca zewnętrzną krawędź heliosfery oraz daleko przed nią znajdująca się, charakterystycznie wygięta fala czołowa.
Na ogół Słońce wraz z Układem planetarnym przemieszcza się w rzadkim obłoku gazu, tzw. lokalnym ośrodku międzygwiazdowym. Jest on rozpychany przez wiatr słoneczny. Emitowane przez Słońce zjonizowane cząstki są pędzone we wszystkich kierunkach z prędkościami od około 300 do 800 km/s.
Na skutek oddziaływania wiatru słonecznego z materią międzygwiazdową znajdującą się przed Słońcem formuje się coś na kształt olbrzymiego bąbla, który zwiemy „ heliosferą”. Wiatr słoneczny dopiero nieco zwalnia do prędkości poddźwiękowej za orbitą Neptuna; towarzyszy temu powstawanie fali uderzeniowej będącej jednocześnie krawędzią obszaru heliosfery. Pierwotnie oczekiwano, że najwięcej neutralnych atomów napływa z kierunku, w którym porusza się Układ Słoneczny, a najmniej z przeciwnego, lecz ku zaskoczeniu naukowców, zamiast w miarę jednorodnej plamy, obszar neutralnych atomów tworzy wyraźną wstęgę.
Analizy rozkładu natężenia ENA (energetyczne neutralne atomy- Energetic Neutral Atoms) w różnych zakresach energii sugerują, że wstęga jest wygięta i tworzy dużą strukturę o kształcie niemalże zamkniętego pierścienia(analogia do pasa fotonów i wiązki opisywanej przez starożytnych Egipcjan ).
Wstęga jest nachylona do płaszczyzny ekliptyki, ale nie pokrywa się z płaszczyzną Drogi Mlecznej. Naukowcy przypuszczają, że ENA powstają w wyniku procesów zachodzących na granicy dwóch obłoków międzygwiazdowych: pierwszy z nich, przez który obecnie przedziera się nasz Układ Słoneczny, to chłodny lokalny obłok międzygwiazdowy o temperaturze około 6000-7000 kelwinów oraz bardzo gorący lokalny bąbel o temperaturze około miliona stopni kelwinów (obłok międzygwiazdowy znajduje się we wnętrzu gorącego bąbla).
Tajemniczy bąbel jest prawdopodobnie pozostałością po serii wybuchów supernowych. Ma on rozmiar kilkuset lat świetlnych i znajdujące się w nim protony o dużych energiach oddziałują z neutralnym wodorem z lokalnego obłoku międzygwiazdowego, czego efektem jest prawdopodobnie powstawanie neutralnych atomów. W informacjach o tym odkryciu jest wiele domniemywań i naukowego bełkotu, co nie zmienia jednak faktu, że pochodzenie wstęgi nadal nie jest znane.
Naukowcy domniemują jedynie, że fenomen może mieć związek z kształtem bliskiego międzygwiezdnego pola magnetycznego, które miałoby silnie oddziaływać z heliosferą, prowadząc do tworzenia się skupisk plazmy, skąd miały by wywodzić się ENA.
Mówi się, że badania z wykorzystaniem sondy IBEX mają bardzo istotne znaczenie dla naszego życia. Pytaniem jest jedynie na ile my zwykli zjadacze chleba możemy poznać rzeczywiste wyniki owych badań i na ile może tu chodzić jedynie o przypadek tych odkryć.
Wiadomo, że heliosfera pełni rolę ochronnej tarczy, zabezpieczającej nas przed promieniowaniem kosmicznym, lecz na ile ochroni nas ona przed milionowymi temperaturami? Komputerowe modele sugerują, że granica między chłodnym i gorącym obłokiem może być od nas odległa nie o kilka lat świetlnych, jak przypuszczano dotychczas , lecz zaledwie o 500-2000 jednostek astronomicznych( 1 AU ok. 150 000 000 km).
Oznacza to, że już w przyszłym wieku Układ Słoneczny wniknie do wnętrza obłoku międzygwiazdowego o temperaturze miliona stopni.
Według niektórych uczonych Słońce na swej drodze wokół centrum Naszej Galaktyki miałoby często przebijać takie obłoki, ale skąd o tym wiadomo jeśli IBEX jest pierwszym satelitą, który mógł takie coś stwierdzić dopiero w 2009 roku.
W swej megalomanii uczeni twierdzą, iż jedynym efektem wejścia w gorący obłok będzie skurczenie się heliosfery i nieznaczne zwiększenie strumienia promieniowania kosmicznego docierającego w okolice Ziemi. Lecz przy okazji nasuwa się jeszcze jedna konkluzja dotycząca owych pędzących z prędkościami światła elementarnych cząstek materii- może więc obecnie rejestrowane wzmożone ilości penetrujących nas neutrin niekoniecznie są tylko emitowane przez pozostałości super nowych z Mgławicy Magellana?
Energie i cząstki elementarne, czy to w postaci fal, cząstek czy falo-cząstek nawet w niewielkich ilościach nieustannie emitowanych z kosmosu, mogą mieć na nas dość istotny wpływ, szczególnie w kontekście działania poprzez nasz umysł, tworząc możliwości do zaistnienia pewnych para-normalnych zdolności czy umiejętności. Cóż jednak może się stać jeśli owej subtelnej energio-materii będzie nieskończenie więcej niż przy jej normalnej emisji ?
Zakładając mniej więcej obecnie stabilny balans duchowości z fizykalnością ( dusza ciało ) bardzo sensownym mogłoby być pytanie co zdarzyłoby się, gdyby tę z naszego punktu widzenia delikatną równowagę coś by zakłóciło?
W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę, że nasze subiektywne postrzeganie świata rzeczywistego jako świata materialnego jest na tyle błędne, na ile np. ryba widzi nas żyjących na lądzie jako inny alternatywny świat, na którego powierzchni czasem zdarzają się ingerencje ludzkich alienów w wodny świat ryb. Tak więc choć na razie jeszcze bardzo teoretycznie chciałbym zaakcentować, że wspominane wyżej cząstki duchy ( np. neutrina ) mogą nie tylko wzmóc dla co niektórych ich „duchową” część ich istoty, ale nawet przekraczając jej, w naszym rozumowaniu średnią wartość, zachwiać balans materia-duch na korzyść tego ostatniego. Mówiąc inaczej, ludzie wyczuleni lub bardziej „uduchowieni” mogą w pewnych okolicznościach zmienić strukturę swych ciał z cząsteczkowej struktury fizycznego ciała na jej strukturę falową, tym samym niemal że spontanicznie przenieść siebie do innego wymiaru lub jakiejś odmiennej rzeczywistości (świat równoległy ). Sytuacja taka może zaistnieć niejako na komendę osób mających już w sobie więcej tej „duchowej energii”, a praktykując jakieś duchowo-religijne systemy, modląc się, lub medytując mogą niejako ukierunkować wiązki bozonów w swoją stronę ( przyciąganie i odpychanie cząsteczek ). Podobnie jak podczas eksperymentów fizyki kwantowej, gdzie cząstki zachowują się zgodnie z wolą eksperymentatora. Te nieomal od zawsze istniejące w cieniu naszej fizykalności zdolności, w przeszłości pozwalały wielu prorokom i mistykom ingerować w fundamentalne prawa fizycznego świata, przez wielu świadków tych zdarzeń postrzegane jako cuda (obustronna materializacja, lewitacja, teleportacja, fotokineza, telepatia itp. Itd. ) . Jak wspominałem takie zdolności wiążą się z przejściem do bardziej ulotnych sfer innych bardziej duchowych wymiarów czy równoległych światów ( nieba i piekła z wszystkimi ich rodzajami i odmianami ).
W tym miejscu swej rozprawy chciałbym wspomnieć wiele przykładów wierzeń, proroctw, objawień i wizji typu channeling. Choć dziwnym może się wydawać owe przejście od astronomii i fizyki kwantów do infantylnych wierzeń większości ludzi na tej planecie, ale paradoksalnie według mnie jest to jak najbardziej współzależne. Nie chodzi mi przy tym o gloryfikacje któregoś z typów czy scenariuszy owych przepowiedni, a raczej o przedstawienie ich wszystkich jako czegoś w rodzaju samo realizującej się prawdy w natłoku absurdalnych kłamstw, gdzie wszystko zależnie od miejsca postrzegania staje się oboma z tych zaprzeczeń czyli prawdą i kłamstwem jednocześnie. Bo jak to jest możliwe, że wiele praktycznie identycznych w treści proroctw wywodzi się od zwalczających się lub konkurencyjnych grup lub kościołów ? I jeśli nie idzie tutaj o wykradanie sobie nawzajem pomysłów treści owych przekazów, to czemuż te sekty wyizolowały się względem siebie? A jeśli owe proroctwa są czymś w rodzaju uniwersalnych prawd dotyczących powracających kataklizmów i istoty stworzenia, najprawdopodobniej religie i sekty, w których owe wizje powstają są jedynie drugoplanowym ubocznym produktem czegoś ważniejszego od nich samych. Jak starałem się dowieść w mym poprzednim tekście, mogą one być częścią ogólniejszego planu dezinformacji podobnego do biblijnego incydentu pomieszania języków (Wieża Babel), stawiając wieszczów i proroków jako bezwiedne składowe manipulacji. Chciałem zwrócić uwagę na kilka przykładów z owej niemalże niekończącej się listy owych przekazów od tak zwanych „wyższych bytów”.
Najczęstszym typem owych przekazów jest tak zwany „channeling” inaczej „kanalizm”, będący czymś w rodzaju fenomenu parapsychicznego polegającego na wierzeniu, że poprzez transcendencje ( z łaciny „wspinanie się” lub „ przechodzenie poza”), czyli próby przekroczenia rzeczywistości i przejścia na „wyższy” poziom ludzkich doświadczeń i zmysłów nawiązywane są kontakty z innymi bytami. Najczęściej odbywa się to poprzez trans i osiągane tam odmienne stany świadomości. Owe nowe drogi poznania i kontakty z ośrodkami emisji np. Aniołowie, „Kosmiczni nauczyciele”, Jezus Chrystus, Bóg, Szatan, Bogowie i Prorocy wielu kultur i religii.
Wysyłanie przesłania odbywa się za pomocą „kanału” (z angielskiego Chanel), czyli inaczej za pomocą drogi pozazmysłowej (komunikacyjny kanał lub odbiornik mentalny) na ogół bez użycia języka werbalnego. Według relacji osób twierdzących, że doświadczyły channelingu, otrzymywane przekazy są często trudne do zrozumienia i podświadomość tłumaczy je na bardziej zrozumiałe myśli lub pismo (tzw. „ pismo automatyczne”). Wyznawcy channelingowych przekazów uważają, że im „wyższy poziom duchowości” osoby poddającej się channelingowi, tym jest bardziej możliwy kontakt z istotami będącymi bliżej Boga, Światłości czy Uniwersum. Według niektórych opinii Channeling jest to rodzaj opętania, najczęściej przez „wyższe byty”, lecz mogą się również zdarzyć kontakty z istotami, które chcą wykorzystać znajdujące się w stanie transu osoby i tylko udają pozytywne. Podobnie według przeciwników Adwentyzmu miałoby być w przypadku proroctw i twierdzeń proroka Adwentyzmu Ellen G. White. Istnieją ponoć poważne dowody świadczące o tym, że dzieła Ellen White nie są zgodne z Pismem Świętym, a mimo to jest ona głównym filarem swego kościoła. Znamienna staje się tutaj sytuacja, którą opisuje 5 Moj. 18:22: Jeżeli słowo, które wypowiedział prorok nie w imieniu Pana, nie spełni się i nie nastąpi, jest ono słowem, którego Pan nie wypowiedział... Bardziej skomplikowana jest sytuacja, kiedy ktoś z autsajderów wypowie proroctwo, a ono się spełni; problem wynikający wtedy najczęściej jest postrzegany w kategoriach kary za grzechy w obrębie własnego kościoła (interpretacja bałwochwalstwa jako przyczyny przegranych przez Chrześcijan w zbrojnych potyczkach z Islamem, czego konsekwencją jest brak wizerunków Boga w niektórych kościołach chrześcijan ). Czy można zachwycać się tym, że spełnia się jakieś proroctwo, które wypowiada na przykład prorok obcej religii.
Według Biblii na przykład, Bóg przykazał Mojżeszowi (5Moj. 13:2-6), że prorok głoszący odstępstwo ma ponieść śmierć, nawet jeśli wcześniej uczynił jakiś znak lub cud, który się spełnił! Jak takie stanowisko ma się do obrazu dobrego, opiekuńczego boga, lub jeśli można spytać inaczej na ile przepowiednia lub proroctwo jest tutaj ważniejsze od ludzkiego życia? Czy siły, które wykorzystują pewne prawdopodobnie od zawsze istniejące sposoby mentalnego komunikowania się z nami, zawsze robią to w dobrym dla nas celu? A istniejąca lub stworzona do tego typu manipulacji machina nie może być wykorzystana przez nas do naszych zwykłych przyziemnych celów, lub po prostu wyłączona? Ja myślę, że musi być jakaś możliwość wyrwania się z narzuconego nam kręgu przeznaczenia i wielo- tysiącletnich tradycji bycia podporządkowanym na polu gry bogów pionkiem . I aby móc stać się naprawdę wolnym, trzeba poznać i uwierzyć , że jest to na pewno możliwe.
Kilka lat temu bestsellerem jednego sezonu była książka pod tytułem „ Sekret”. Owa zdać by się mogło ważna pozycja w bibliotece New Age przystępnie przybliżała sprawę tak zwanego „prawa atrakcji” („ Wyobraźnia jest początkiem tworzenia. Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz, chcesz tego, co sobie wyobraziłeś, i w końcu tworzysz to, czego chcesz. George Bernard Shaw Jr.”) - w wolnym tłumaczeniu „prawa przyciągania”. W definicji, tak jak wyżej zacytowałem słowa Georga Bernarda Shaw Jr., chodzi o przyciąganie tego, czego się pragnie lub o czym się marzy. W idei tego prawa drzemie pewien paradoks, lecz aby dojść do interesującej kwestii paradoksów czyli zaprzeczeń napiszę najpierw kilka zdań o owym prawie przyciągania dóbr (od tych duchowych do materialnych ).
Może zacznę od tych bardzo materialnych na podstawie choćby jednego dotyczącego mnie zdarzenia. Chodzi mianowicie o państwową loterie pieniężną. W miejscu gdzie mieszkam, czyli w Kanadzie najpopularniejszą taką loterią podobną do Polskiego Toto lotka jest „6 /49”. Jakiś czas temu my, to znaczy ja i moja żona Danuta wspólnie z kilkoma innymi zaprzyjaźnionymi parami postanowiliśmy zacząć grać zespołowo w „6/ 49” . Jak się jednak miało okazać za jeszcze pewien czas, efekty naszych prób wygrania były skromnie mówiąc znikome i nawet w części niepokrywające zainwestowanych pieniędzy.
Oczywiście wiem, że tak ta, jak i inne loterie są oparte na przypadkowo- losowych zasadach funkcjonowania, jednak w czasie luźnych spotkań towarzyskich również ze wspomnianymi znajomymi, zaczęły uwidaczniać się ich postawy lub opinie na temat ich wiary w wygraną. I tak na przykład jeden z kolegów po prostu nie wierzył w wygraną, a jedyny sposób wzbogacenia się widząc w ciężkiej wytrwałej pracy. Żona innego kolegi oznajmiła kiedyś, iż ani ona ani jej mąż nigdy nie będą mieć pieniędzy, a jej najwyższą troską było to co się stanie jeśli wykupimy zbyt wiele zakładów, a w międzyczasie jednak wygramy. Koleżanka z trzeciej pary znajomych, że ona sama jeśli wysyła kupon z jakiejkolwiek loterii to tylko wówczas kiedy nie jest wysoka pula wygranych, „bo cóż by zrobiła z nadmiarem wygranych pieniędzy”. Kolejna pani, notabene dość dobrze sytuowana, kiedy przychodziła na nią kolej wysyłania zespołowych kuponów nierzadko o tym zapominała. A jeśli nawet pamiętała o swych obowiązkach względem reszty grupy, to co prawda wykupywała kupony, lecz robiła to w tajemnicy przed swym mężem. Uświadamiając sobie to wszystko, mimo że wśród osób z tej grupy było również kilka, które nie tylko wierzyły, ale również i pragnęły wygranej postanowiłem jednak zrezygnować z owej spółki i zacząć znów wysyłać Toto lotka indywidualnie. Postanowiłem wziąć szczęście w swoje ręce i przeżywając życie liczyć jedynie na siebie, gdyż w myśl zasad prawa przyciągania szansa uzyskania sukcesu w tym przypadku wygranej w loterię z ludźmi, o których wspomniałem moim zdaniem miała znikome, lub w najlepszym przypadku pomniejszone szanse powodzenia. Paradoks w tym przypadku polega na tym, że w myśl starej zasady rzeczywiście bogactwo lgnie do już zaistniałej fortuny, dużo częściej, niż aby zapełnić jakiś finansowy niedobór. Ta zasada w dużej mierze jest tożsama ze starą formułą Hermetyzmu „ Jak w górze tak i w dole ” i „to czego się boisz ciebie zabije, a to czego się nie boisz ciebie ocali”.
Według mojej własnej definicji brzmiałoby to , że „jeśli ktoś ucieka, to ktoś musi go gonić”. Odwrotnie z kolei jest z goniącym, który im bardziej coś goni, a nawet czegoś oczekuje, to tym bardziej to coś się od niego oddala. Lecz jest w tym prawidle pewne odstępstwo, mianowicie aby osiągnąć to czego się chce, powinno się sprawiać przed sobą wrażenie jakby to coś upragnione było już od dawna w naszym posiadaniu. Najlepszym przykładem jaki przychodzi mi do głowy jest pewne zdarzenie, kiedy to razem z grupą przyjaciół udaliśmy się kiedyś do dyskoteki. Tego wieczoru o którym, mówię razem ze mną, moją żoną i kilkoma samotnymi znajomymi płci męskiej, był też żonaty kolega, którego żona akurat kilka dni wcześniej pojechała na wizytę do Polski.
Na dyskotece, na którą namówili nas owi samotni mężczyźni z nadzieją zapoznania tam jakich dziewcząt, tańczyłem tylko ja ze swą żoną i ów kolega „słomiany wdowiec”. Pozostali nie zatańczyli z żadną dziewczyną ani kawałka, gdyż za każdym razem podchodząc z obłędnym pragnieniem w oczach, aby poderwać jakąś Damę, niezwłocznie dostawali od niej kosza. „Słomiany wdowiec” natomiast, z racji że jemu nie zależało na niczym innym jak na zabawie, tańczył nieustannie i spocił się przy tym do tego stopnia, iż nawet z potu zamokły jego dokumenty.
W tym prawie jest jeszcze taka dziwna zasada, że życzenia lub jakakolwiek negatywna ocena czy to świata czy samego siebie spełnia się o wiele szybciej niż realizacja pozytywnych pragnień lub jakichkolwiek oczekiwań. To paradoksalne prawidło, a właściwie jego efekt w myśl którego, aby osiągnąć to czego się chce należy niejako zaprzeczyć sobie wierząc, że to coś już się posiada, wspaniale określa nowotestamentowe sformułowanie przypisywane Jezusowi „ Błogosławione ptaki niebieskie, które nie sieją, nie orzą a zbierają”. Jednak kiedy niedawno zaprezentowałem ów cytat pewna znajoma oznajmiła, że jej zdaniem pod ową formułką określenie niebieskie ptaki znaczy arystokracja i idzie tutaj o tak zwaną błękitną rodową krew tych, co niektórych zobligowanych dawno już ustalonym przeznaczeniem wybrańców. Po przemyśleniu zgodziłem się z ową znajomą, iż rzeczywiście jest to możliwe, choć na pierwszy rzut oka tkwi w takim rozumowaniu pewna zaprzeczająca sobie prawda, albowiem po pierwsze tekst Biblii, a tym samym rola Jezusa i Nowego Testamentu byłaby dedykowana bardzo wąskiemu gronu uprzywilejowanych osób, a cały tekst w zasadzie mógłby być jedynie ograniczony do tego sformułowania. Lub owa wypowiedź Jezusa dotyczy owych niebieskich ptaków, ale biblia z jej wszystkimi prawami i dekalogami dotyczy ludzi, którzy i tak nie będąc niebieskimi ptakami nie mają też szansy stać się błogosławionymi. Również mówi się też tam: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,25) .Jednak odnośnie tego wielbłąda i w dotyczącej jego alegorii, może tak jak uznaje się powszechnie chodzić oto, że jest to dygresja na temat posiadania, że ten, który ma, nie potrzebuje Boga, a tym samym nie pójdzie do Bożego nieba. Jednak sama opowiastka jest stworzona na bardzo prozaicznym, acz rzeczowym gruncie, gdyż z jednej strony w kulturze i czasach Jezusa wielbłądem nie tylko zwano znane nam zwierzę, ale również linę okrętową, którą zapewne trudno jest przepchać przez igielny otwór. Ktoś na jednej z dyskusyjnych stron uściślił, iż był to błąd biblistów tłumaczących, oryginalny tekst hebrajski na, grecką Septuaginte. (Pierwsze tłumaczenie Starego Testamentu z hebrajskiego i aramejskiego na grekę, nazywa się Septuaginta i wywodzi się od dużej liczby tłumaczy (70).
Zawarte w Nowym Testamencie cytaty ze Starego Testamentu w ogromnej większości pochodzą właśnie z Septuaginty. Po jej odrzuceniu przez Żydów powstało jeszcze kilka innych tłumaczeń na grekę takich jak (Symmach, Teodozjon), ale nie dorównują one Septuagincie). W oryginalnym hebrajskim tekście jest: „prędzej lina przejdzie prze ucho igielne…." gdyż w hebrajskim "lina" i "wielbłąd" to są dość podobne słowa:( גמל חבל). Z innej zaś strony, według przekazów, jedna z bram w mieście Jeruzalem była tak wąska, iż trudno tam było przejechać objuczonemu wielbłądowi, czyli komuś kto posiadał więcej niż inni, i mógłby tego wielbłąda obładować tymi dobrami, bramę tę zwano właśnie ucho igielne . Tym samym ta alegoria mogłaby uświadomić nam, iż nic tak naprawdę nie musi być jednoznaczne i interpretacji znaczeń, zdarzeń czy słów może, a najczęściej jest, więcej niż jedna i odziwo wszystkie mogą być jak najbardziej prawdziwe. Jak to zauważyłem podczas swych poszukiwań uniwersalnej Prawdy jest to możliwe. Choć często przy tego typu dogmatach zahaczamy też o paradoksy i zaprzeczenia.
Użytkownik Erik edytował ten post 29.11.2010 - 06:27