Witam, to mój pierwszy temat, do tej pory tylko obserwowałam i ewentualnie komentowałam OK, przejdę do rzeczy.
Nie wiem, czy to może mieć jakiś związek, ale zdarzyło mi się to po długiej i męczącej podróży. Położyłam się wieczorem do łóżka, leżałam przez chwilę, czekając na sen. Nic nadzwyczajnego się nie działo, jak zwykle przez głowę przelatywały mi jakieś skrawki myśli, obrazy minionego dnia. Wiedziałam, że jestem, już bliska zaśnięcia, gdy nagle poczułam, że bardzo powoli moje ciało zaczyna unosić się do góry. Otworzyłam oczy i miałam wrażenie, że jestem jakieś 10-15 cm nad łóżkiem. Wszystko wokół było w jak najlepszym porządku, żadnych głosów, widzeń... Czułam się bardzo lekko, można rzec, że było to nawet przyjemne uczucie, jednak byłam przerażona. Zaczęłam panikować, próbowałam się ruszyć, ale czułam się tak jakbym nie miała władzy nad kończynami. Trwało to parę sekund, nagle znalazłam się z powrotem na łóżku. Nie, nie spadłam, po prostu znalazłam się w łóżku tak jakbym cały czas tam była, tyle że w pozycji półleżącej. Od razu usiadłam, zapaliłam światło i czekałam, aż serce przestanie mi walić jak oszalałe. Oczywiście obawiałam się, że doświadczę tego po raz drugi, dlatego nie położyłam się spać. Wzięłam książkę i dopiero potem, (nawet nie wiem kiedy) zasnęłam, ale już bez przygód. Jak dotąd nie miałam powtórki, ale zastanawiam się, czy mogła to być jakaś mała próbka OOBE czy po prostu jakiś inny rodzaj paraliżu? Może ktoś przeżył coś podobnego?