Skocz do zawartości


Zdjęcie

Religijna lekcja wprowadzająca?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
8 odpowiedzi w tym temacie

#1

Stevie Wonder.
  • Postów: 146
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Cała historia uczy, że okrzyk, błędnie zwany religijnym, bywa często podnoszony przez ludzi bez wszelkiej religii, w życiu codziennym depczących elementarne zasady dobra i zła, że poczyna się z nietolerancji i prześladowania, jest bezrozumny, ogłupiający, tępy, niemiłosierny.

Karol Dickens


- A sztuka? - spytała.
- Jest chorobą.
- Miłość?
- Rozczarowaniem.
- Religia?
- Wytwornym surogatem wiary.
- Jesteś sceptykiem.
- Nie. Sceptycyzm jest początkiem wiary.
- Więc czymże jesteś?
- Określać, znaczy ograniczać.


O. Wilde „Portret Doriana Graya”

...każda religia opiera się na fabrykacji. Taka jest istota wiary. Wiara to przyjmowanie za prawdę tego, co sobie wyobrażamy jako prawdę, a czego nie możemy udowodnić.

Dan Brown „Kod Leonarda da Vinci”

Nie wierzę w osobowego Boga i zawsze otwarcie się do tego przyznawałem. Gdybym musiał jednak znaleźć w sobie coś, co miałoby aspekt religijny, to byłaby to bezgraniczna fascynacja strukturą świata, jaką ukazuje nam nauka.

A. Einstein

Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego(…)
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez
wszystkie dni mego życia i zamieszkam
w domu Pańskim po najdłuższe czasy.


Psalm 23

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.


Jan 1,1-18


Wielu z Was na pewno widziało film „Zeitgeist”. Porozmawiamy tutaj o części pierwszej, odnoszącej się do religii. A raczej potraktujemy tą część, jako punkt wyjścia do dyskusji. Film przedstawia wiarę chrześcijańską (tylko nią się tu zajmiemy) jako starożytny egipski kult słońca, w nowej oprawie.
Film zainspirował mnie do głębszego zainteresowania się tematem. Kto czytał moje poprzednie wypowiedzi, wie mniej więcej jaki jest mój stosunek do religii. Pragnę jedynie dodać, że zupełnie nie interesuje mnie chodzenie do kościoła oraz praktykowanie wiary w żaden inny sposób. Uważam to wszystko za wytwór człowieka, kościoły to budowle stawiane przez ludzi zupełnie tak samo jak budynki poczty, ratusze, domy i wiele innych. Czas najwyższy, żeby zrozumieć, że ma się całkowity dostęp do wszystkich tajemnic Wszechświata, nawet siedząc u siebie w domu przed komputerem, a jedyne ograniczenia to te, które sami sobie narzucamy.
Nie wiem zatem dlaczego kościół powinien wzbudzać respekt i dlaczego mówi się tam szeptem. Ja odczuwam znacznie większą chęć mówienia ściszonym głosem gdy jestem w lesie. Gdybym miała wybrać jakąś świątynie to ta była by moja. Dlaczego mam siedzieć w ciemnym, zimnym, zatęchłym kościele, skoro na dworze czuję obecność Boga o wiele bardziej? Chcę też nadmienić, że moim celem nie jest udowadnianie nikomu, że Boga nie ma. Ponieważ wierzę, że… jest. To wszystko co tu i w różnych filmach zostało powiedziane, czy napisane, nie ma żadnego znaczenia. Wpisywanie Boga w konwencje to głupota. Tylko ludzie którzy w ogóle nie rozumieją idei religii oraz zwykli dewoci mogą się burzyć i wrzeszczeć, że to nie prawda. Mogą uznać, że mam nie po kolei. Więc vice versa, szanowni Państwo.
Wierzę w to, że Wszechświat posiada wielką moc, która w dodatku potrafi w jakiś sposób nim kierować. Wierzę, że wszystko jest celowe i nic nie jest dziełem przypadku a Wszechświat, mimo wszystko dąży w doskonale obranym i dobrym kierunku, a wszędzie panuje doskonała harmonia. Oto w co wierzę, nie wiem jako kogo można mnie zatem zdefiniować.
Ale zostawmy to, założę się, że w ogóle nie interesuje Was to co sama czuję w tej kwestii. Chciałam zacząć od czegoś innego. Tak więc traktujemy „Zeitgeist” jako punkt wyjścia. Nie będę powtarzała tego, co sami możecie obejrzeć sobie w filmie, może w skrócie. Autorzy filmu postarali się, żeby wyśmiać ludzi, którzy dosłownie traktują wszystko co zostało napisane w Biblii. Przedstawia się tam (w filmie) dziwne zbieżności między wierzeniami starożytnych Egipcjan oraz religią chrześcijańską i jej odmianami. Według części religijnej „Zeitgeist” życie Horusa, czyli Słońca to pierwowzór dla życia Jezusa. Obaj urodzili się w tym samym czasie w roku, narodzinom obu towarzyszyła gwiazda obaj zostali ukrzyżowani i zmartwychwstali po 3 dniach. Wszystko ma swoje źródło w astronomii oraz w obserwacji przyrody a także w wierzeniach pogańskich. Żeby dokładnie się tego wszystkiego dowiedzieć można obejrzeć Zeitgeist – jeszcze raz lub pierwszy raz. My, korzystając z zupełnie innych źródeł spróbujemy odpowiedzieć na pytania, czy wszystkie twierdzenia tam zawarte mają jakieś podstawy wynikające z innych badań niezależnych od pracy autorów Zeitgeist. Zrobimy tak, ponieważ spotkałam się z opinią, że fakty tam są naciągane i zmanipulowane. Nie chcę upierać się, że nie ma takiej możliwości, ale wydaje mi się to raczej nieprawdą. Jako powód, dla którego nie można ufać Zeigeist podaje się to, że nikt tam nie wspomina o tym kto za tym stoi. Ludzie są tak skonstruowani, że uwierzą we wszystkie aspekty działania jakiejś tam sekty, ale nigdy nie uwierzą w to, że to sprawka mniej niż 200 osób o przedziwnej nazwie przywodzącej na myśl raczej jakąś powieść fantasy a nie prawdziwe życie, oraz, że ma to miejsce właśnie teraz. Jakby ktoś nie wiedział to piszę o Iluminatach. To ja się pytam... czy przed II wojną światową ktoś by uwierzył, że banda opętanych okultyzmem nazistów będzie planowała wyczyścić świat z ras "nieodpowiednich" i "opóźniających" by zaludnić go niebieskookimi blondynami?! Ale nie o tym miałam pisać...
Wracając do samego filmu. Jak już pisałam, ponieważ niektórzy boją się, że wciska im się kit, sprawdzimy, czy to co powiedziano w tej części ma jakieś podstawy. Poszukamy powodów dla których pewne rzeczy są zatajone. Właściwie ci co czytali jeden z działów na tym blogu powinni je znać. Wszędzie panuje zmowa milczenia. Czy to nie zaskakujące, że gdziekolwiek się nie ruszyć, zawsze ktoś udaje głupka? Naukowcy, badacze, archeolodzy. Wolą udawać głupich, rozłożyć ręce bezradnie i wmawiać ludziom, że na pewno niedługo odkryją to i owo – kwestia czasu. Są to zwykłe obiecanki cacanki.
W Zeigeist nie wspomina się o tym jak i gdzie mogło dojść do wymieszania i transformacji się tych dwóch boga Słońce – Horusa i Jezusa. Wspomniane jest jednak, że wiele religii nie tylko chrześcijańska korzystała z tego wzorca. Jak to się wszystko stało? Postaram się tutaj, na tyle, na ile będę potrafiła, przedstawić gdzie to się mogło stać, gdyż takie miejsce naprawdę istniało. Zaczynamy więc niezwykłą podróż w przeszłość, co prawda, nie tak odległą jak ostatnio, ale wciąż daleką, jeśli wziąć pod uwagę długość ludzkiego życia. Wróćmy na chwilę do czasów starożytnego Egiptu. Tajemnego i niezwykle fascynującego świata.
Zatem jakie są prawdziwe tajemnice Egiptu? Zajmijmy się na razie tym, co możemy zobaczyć i wywnioskować z tego, co ujrzeliśmy. Czy Egipcjanie naprawdę uprawiali kult Słońca? Wszystko wskazuje na to, że jak najbardziej. Egipcjanie żywo interesowali się astronomią i być może nawet wszystkie ich tajemnice i ich wiedza na ten temat nie zostały jeszcze odkryte. A może zostały odkryte, jednak trzyma się to w tajemnicy, nie są to rzeczy przeznaczone dla uszu „szaraczków”. Wiele dowodów, całkiem logicznych zostało zwyczajnie zignorowanych, zatajonych, stoiska archeologiczne notorycznie zamyka się i utrudnia się do nich dostęp nie tylko badaczom, ale również zwykłym ludziom. W muzeach nie wolno nawet robić zdjęć.
Jednak na razie przyjrzyjmy się najbardziej oczywistej sprawie, pierwszą rzeczą, która kojarzy się ludziom, gdy ludzie usłyszą słowo „Egipt” - samym piramidom oraz ich rozłożeniu. Należy wspomnieć, że w Egipcie jest wiele piramid (około 100!). Jednak najsłynniejsze z nich to te znajdujące się w Gizie, których strzeże starożytny Sfinks.
Ludzie od zawsze podziwiali niesamowitą precyzję z jaką zbudowano piramidy. Wszystko jest tam idealnie odmierzone. Panuje niemal obsesyjna dbałość na punkcie orientacji. Piramidy są ustawione w linii od największej do najmniejszej. Tak wydaje się na pierwszy rzut oka. Gdyby narysować kreskę wzdłuż środków dwóch pierwszych piramid, widać, że jest to idealna linia prosta. Mała piramida Menkaure jest jednak wysunięta lekko na wschód. Jednak dlaczego? Starożytni tak bardzo starali się w swych budowach i obliczeniach, to dlaczego piramida została postawiona „krzywo”? Pozostawało to tajemnicą, dopóki swych badań nie rozpoczął Robert Bauval, który jako inżynier pragnął rozgryźć tę zagadkę. Zrozumiał on, że piramidy powstały według planu a nie przypadkowo. Wykorzystał swoją zdobytą wiedzę, żeby zbadać problem dokładniej. Dlaczego ostatnia piramida była wysunięta? Musiało to być celowe działanie, gdyż ani struktura terenu ani żadne inne rzeczy nie mogły wymusić na budujących takiego rozwiązania. Bauval nie poddawał się, zajrzał do starożytnych wierzeń i mitów. Znaleziono tzw. „Teksty piramid” gdzie starożytni pozostawili opisy dotyczące wierzeń na temat śmierci i odrodzenia. Co mówią teksty na ten temat? Otóż po śmierci dusza zmarłego udaje się do gwiazd (do nieba) a dokładnie do boga, zwanego Ozyrysem. Formacją, która odpowiadała gwiezdnej formie Ozyrysa była tzw. formacja Sahu. Z pomocą dwóch ekspertów od egipskiej astronomii (Otto Neugebauer i R.A. Parker) udało się dowieść, że Sahu to nic innego jak gwiazdozbiór który dziś nazywamy konstelacją Oriona. W starożytnych wierzeniach Orion był Ozyrysem. Natomiast Giza to... ziemska brama do niebios. Okienka w piramidach, nazywane „szybami wentylacyjnymi” wychodziły dokładnie na określone gwiazdy, jeden z szybów wskazywał np. najniższą gwiazdę pasa Oriona. Na tym nie kończyły się astrologiczne odniesienia. Wszystko wskazywało na to, że również miejsce powstania piramid nie było przypadkowe. Nil względem piramid odzwierciedla położenie Drogi Mlecznej na niebie względem gwiazd z konstelacji Oriona. W mitologii Egipskiej Droga Mleczna była nazywana „wielką rzeką”. Zatem czy na Ziemi powstał kawałek nocnego nieba? Najmniejsza gwiazda z Pasa Oriona jest wysunięta na wschód, podobnie jak najmniejsza piramida. Odkrycia Bauvala zyskały nawet poparcie niektórych uczonych. Zachęcony kontynuował swoje badania. Zaczął więc określać w jakie gwiazdy celują okienka „szybów wentylacyjnych". Około roku 2450 p.n.e szyb Wielkiej Piramidy wskazywał najniższą gwiazdę Pasa Oriona, inny szyb, również wycelowany w południe wskazywał na Syriusza (Syriusz to najjaśniejsza gwiazda na niebie, na naszej szerokości dostrzegana właśnie w zimie, bardzo łatwo ją znaleźć, tak samo jak Pas Oriona). Odkrycia Bauvala skłaniają do zastanowienia się nad przeznaczeniem Wielkiej Piramidy. Syriusza w starożytności identyfikowano z Izydą. To właśnie z szybu Komory Królowej możemy zobaczyć tę gwiazdę. Szyb z Komory Króla wskazywał Oriona, czyli Ozyrysa. Izyda i Ozyrys. Król i królowa. W egipskiej mitologii, jak wiemy byli oni małżeństwem i mieli syna – Horusa. Jest jeszcze Sfinks, o którym szerzej porozmawiamy kiedy indziej, ale nie ulega wątpliwości, że patrzy on niezmiennie w punkt w którym Słońce wschodzi w dniu równonocy wiosennej. To właśnie tam rodzi się Horus, a towarzyszy mu gwiazda (Betlejemska?) i trzy gwiazdy Pasa Oriona (Trzej królowie?)
A co dokładnie może oznaczać słowo „piramida” czyli „mer”? Być może powstała od słów „m” – co oznacza „miejsce” lub „narzędzie” oraz czasownika „r” – wstępować, wznosić się. Czy zatem piramida to miejsce na ziemi służące do wznoszenia się ku niebu? Połączenie nieba i ziemi ku czci gwiazd?
Słońce było czczone odkąd ludzie mogą sięgnąć pamięcią. Nic dziwnego. W jakiś sposób ludzie czuli, że to co daje Słońce to światło, ciepło – życie, czuli, że jest dobre. Słońce zyskało status boga. Podobnym wielkim kultem otaczano Boginię Matkę, która jest drugim największym kultem jaki pojawił się wśród ludzi.
Jak wiemy z poprzedniej części tego co zostało tu napisane, Egipcjanie czcili gwiazdy. Na pewno śledzili zachowanie Słońca na niebie w ciągu roku. Ustawienie Sfinksa wskazuje zaś na to, że darzyli Słońce takim samym szacunkiem jak inne gwiazdy, dla których wybudowano piramidy. Zatem Horus, wspomniany już wcześniej to bóg Słońca. Jego życie zaś odzwierciedla ruch Słońca po niebie.
Z mitologii egipskiej można się dowiedzieć, że rodzicami Horusa był nie kto inny jak Izyda i Ozyrys, czyli Król i Królowa, utożsamiani z gwiazdami. Ozyrys był bogiem świata podziemnego, także bogiem płodności i wegetacji, co łączono ze czasem żniw i zbożem. Horus był łączony z bezpośrednio z faraonem, zaś jego ojciec Ozyrys był symbolem poprzedniego władcy. Ozyrys był bratem Izydy i Seta. Nie była to jednak wesoła rodzinka. Set, reprezentujący ciemność, zabił Ozyrysa, był jednocześnie śmiertelnym wrogiem Horusa, który reprezentował światło. Byli oni symbolicznym wyrażeniem dnia i nocy, walki ciemności ze światłem lub też dobra ze złem. Zamordowany przez Seta Ozyrys został wg jednej z wersji mitu, porozrywany na kawałki i rozrzucony w różnych miejscach. Izyda była tą, która zebrała części jego ciała i utworzyła z nich mumię. Nie znalazła jednak jego penisa, bo zżarł go karp w Nilu. Dlatego właśnie Izyda sama stworzyła mu członka, a wypowiadając magiczne zaklęcia zapłodniła się i dzięki temu udało jej się urodzić później Horusa. Ozyrys to bóg, który zmartwychwstał. Podziemne królestwo Ozyrysa nie było przeznaczone dla wszystkich, a jedynie dla tych, którzy na to zasługiwali. Ozyrys zaś był sędzią, który oceniał dusze przybywające do jego królestwa na podstawie ich uczynków (ważąc ich uczynki).
Żeby cokolwiek powiedzieć o Izydzie, matce Horusa, musimy cofnąć się jeszcze dalej wstecz, gdyż kult Izydy wynika z kultu bogini, który jest równie stary jak kult Słońca. Kult ten sięga 35 tysięcy lat p. n. e. Początkowo bogini była matką wszechrzeczy. Jej kult istniał niemal wszędzie – na Bliskim Wschodzie w Indiach a nawet w Europie.
Od bardzo dawna łączono boginię z Księżycem. Ma to związek nie tylko z cyklem księżyca w ciągu miesiąca i co za tym idzie cyklami fizjologicznymi u kobiet, ale także z fazami życia kobiety – jej młodością, płodnością, macierzyństwem, aż wreszcie – starością.
W Egipcie Izyda była uosobieniem rodzaju żeńskiego, podobnie jak inne boginie w mitologii egipskiej. Jednak najważniejsza rola Izydy sprowadzała się do bycia matką Horusa, a więc uosabia ona łono, nazywana jest Hathor co oznacza „dom Horusa”. Odgrywała bardzo ważną rolę w Egipcie. Dzięki swojej przebiegłości i sprytowi udało jej się upokorzyć swego brata Seta przed bogami i odzyskać tron dla swojego syna Horusa. Przypisywano jej zdolność ochrony dzieci, uzdrawiania, zapewnienia płodności. Ośrodki kultu Izydy można spotkać w całym Egipcie. Ma ona też inne, bardziej uniwersalne cechy, które sprawiły, że została uwielbiona przez wielu ludzi, nie tylko w Egipcie. Te cechy to rola żony, matki, opiekunki oraz wiecznej wybawicielki.
Nic więc dziwnego, że skądinąd uniwersalny dla wszystkich ludzi, kult Izydy szybko przekroczył granice Egiptu. W czasach biblijnych w Ziemi Świętej szczególną cześć oddawano bogini Aszerze, którą w niektórych religiach uznawano za małżonkę Jahwe lub Baala. Kult przekroczył nawet Morze Śródziemne i dotarł do Rzymu gdzie czczono Izydę pod imieniem Isis.
Nie jest żadną tajemnicą, dla tych, którzy znają mitologię egipską, że postacie z Biblii łączą się w jakiś sposób z kultem bogini. Są nimi Maria Magdalena, która reprezentuje pierwotną boginię oraz oczywiście Maria, matka Jezusa. Na Bliskim Wschodzie panował więc kult bogini od dawna. Jakie były dalsze losy kultu bogini? Jak można się spodziewać za sprawą biblijnej Marii zapoczątkował religię chrześcijańską. I rozlał się na cały świat. Z kultu Izyda – Maria mógł powstać kult Czarnej Madonny, czyli uwielbienie dla obrazów przedstawiających Madonnę z Dzieciątkiem Jezus.
Ośrodkiem takiego kultu w Polsce jest oczywiście obraz w Częstochowie. Przypisuje się Czarnym Madonnom ogromną moc cudotwórczą, oraz ukrytą wiedzę. Powstaje pytanie – dlaczego postać Marii Panny została tam przedstawiona jako osoba ciemnoskóra, podczas gdy Kościół wolałby, żeby jej skóra pozostawała jasna? Być może dlatego, że wiele atrybutów przypisanych Najświętszej Marii Pannie jest żywcem wzięta z kultu Izydy. To Izydę tradycyjnie przedstawiało się z małym Horusem siedzącym jej na kolanach z aureolą nad głową. Biblijne postacie mają aureole co wcale nie wiąże się z ich świętością ale z przypomnieniem o ich astrologicznym pochodzeniu. Kult Izydy był tak trwały, że nawet szybkie rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa nie powstrzymało nikogo przed przypisywaniem pewnych cech postaciom Biblijnym. Także Maria Magdalena otrzymała pewne cechy wiążące ją z kultem bogini. Później gdy społeczeństwo patriarchalne zaczęło się umacniać, podejmowano szeroko zakrojone wysiłki, by królowa, bogini i matka została zastąpiona królem, bogiem i ojcem. Na Soborze Efeskim w 431 roku biskupi jednoznacznie nadali Marii tytuł Bożej Rodzicielki. Jednak świadomie pozbawiono ją typowych dla bogiń atrybutów płodności. Maria stała się uległą kobietą, dobrą i posłuszną. Później robiło się coraz mniej ciekawie. W średniowieczu palono kobiety na stosie, nawet za podejrzenie uprawiania czarów, co było oczywiście wynikiem wcześniejszych działań, mających na celu wyparcie kobiety jako kapłanki. I dziś kobieta kapłanka, bogini, kojarzy się z jakimś paskudnym starym kultem, magią, którą Kościół potępia i oczywiście pogaństwem, którego Kościół nienawidzi. Być może te wszystkie fakty doprowadziły do tego, że kobiety były przez wiele wieków traktowane jako gorszy i słabszy rodzaj. Kościół postarał się, żeby wszystko co łączyło religię katolicką ze starożytnością zostało zapomniane, a zachowano wiedzę tylko o tych rzeczach, które potwierdzały, że chrześcijaństwo to jedyna słuszna religia dana od Boga. Wspominałam wcześniej jak wyglądał rozwój kultu bogini w czasach Biblijnych. A co z innymi dogmatami wiary chrześcijańskiej? Z Ewangeliami? Czy Jezus istniał naprawdę? Kim mógł być? Wróćmy na razie do Horusa. Jego postać była znana ze względu na matkę – Izydę. Występowali zawsze razem. Ale odpowiedzmy na pytanie postawione na początku. Czy mogło istnieć jakieś miejsce gdzie można było zetknąć się z tym bezpośrednio? Gdzie mogły rodzić się podstawy wielu religii i wielu nauk, w tym oczywiście astronomii, ośrodek, gdzie kwitła wiedza, która przetrwała do dziś, a może miejsce gdzie… swój początek mają Ewangelie? Oczywiście, że istnieje takie miejsce i jest to Aleksandria, jak się niektórzy z Was pewnie już domyślili.
W roku 332 p. n. e Aleksander Wielki dokonał najazdu na Egipt. Skutecznie zniszczył prawo Egipcjan do zasiadania na tronie. Działania Aleksandra doprowadziły do powstania miasta Aleksandrii, która dzięki swojej bibliotece założonej przez Greków szybko stała się ważnym ośrodkiem życia naukowego i kulturowego. Grecy przybywali tłumnie najeżdżali Egipt jako zwycięscy. Każdą znalezioną księgę tłumaczono na grekę i wszystko składowano w Bibliotece Aleksandryjskiej. Można sobie wyobrazić jak wielką wiedzę tam zgromadzono.
Początkowo Egipcjanie byli niechętni Grekom (trudno im się dziwić) traktowano ich jak barbarzyńców. Jednak Grecy byli świetnymi politykami i strategami. Biblioteka rozwijała się. Do miasta zjeżdżali nie tylko Grecy ale wielu przedstawicieli różnych kultur ze świata śródziemnomorskiego. Egipcjanie zrozumieli, że nie ma szans na to, że Grecy odejdą. Do tej pory ukrywali przed nimi swoją wiedzę z zakresu różnych nauk mając nadzieję, że Grecy odejdą gdy już zagarną wszystko dla siebie. Widząc, dokąd zmierza sytuacja, zrozumieli, że jeśli ich wiedza nie zostanie przetłumaczona na grekę jak wszystkie inne pisma, zginie w krótkim czasie. Dlatego zmienili taktykę – to czego do tej pory tak zazdrośnie strzegli wyciągnęli wreszcie na światło dzienne. Doprowadziło to do powstania tak zwanych „Ksiąg Hermesa” potrzebnych do wtajemniczenia. W Egipskich świątyniach stosowano prosty sposób nauczania – bezpośrednia rozmowa. Tej metody używał również Platon. Egipcjanie traktowali naukę mistycznie, nie tak jak my dziś - logicznie. Tak później traktował naukę Pitagoras.
Wpływ kulturowej mieszanki Aleksandrii widać wszędzie. Wielu filozofów przyjeżdżało tam by zdobywać wiedzę. Jasnym jest, że każdy wyniósł z tego coś innego. Tacy ludzie, jak Pitagoras, zostali potem świadomie zignorowani, podobnie jak jego nauki. Jasne jest także coś innego: to co przekazywali Egipcjanie innym nie było całkowitym obrazem ich wiedzy. Było tam naprawdę coś mistycznego, strzeżonego. Coś, o czym się wspomina za pomocą symboli, ale są to symbole ciężkie do zrozumienia. Jaką wiedzę rzeczywiście posiadali kapłani Egipscy? Prawdą jest, że strzegli tej wiedzy zazdrośnie. Dostęp do niej mieli tylko oni. Nie dzielili się wiedzą nawet z niżej postawionymi członkami własnego narodu, a teraz musieli zrobić coś by wiedza przetrwała. Tajemna wiedza z zakresu alchemii, magii i astronomii. Warto jednak wspomnieć, że ta wiedza nie umarła. Jakimś cudem przetrwała i rozwijała się dalej, jednak wciąż owiana była mgłą tajemnicy. Dość jednak wspomnieć, że starożytni Grecy i nie tylko, z jakiś powodów byli w większości przekonani i tym, że reinkarnacja to fakt. Być może czerpali tą wiedzę skąd indziej. Ale jeśli przeczytacie inne notki na tym blogu może da Wam to do myślenia, jak naprawdę wyglądał najdawniejszy Egipt. Wiara w reinkarnację przetrwała również do dziś. Jednak jest to tak zwana „ezoteryka” czyli nauka drugiej kategorii. Albo wręcz w ogóle nie nauka. Czy słusznie ignorujemy te sprawy…? Czy słusznie na siłę lansuje się pogląd, że to, czego nie można dotknąć lub zbadać nie istnieje i jest niemożliwe by udowodnić istnienie tego?
„Księgi Hermesa” dotyczące mistycznej drogi pojawiły się w I wieku naszej ery i szybko rozprzestrzeniły się poza granice Egiptu. Ciekawe jest, że w tym samym czasie powstawały zwoje znad Morza Martwego, a także… oczywiście Ewangelie. Bardzo możliwe, że te wszystkie wywodziły się z jednego źródła i były powiązane. Później „Księgi Hermesa” zebrano w zbiór zwany „Hermetica”.
To by wyjaśniało drogę jaką przebyły egipskie mity i podania wprost do Biblii. To prawdopodobnie droga do powstania Nowego Testamentu. A czym jest Stary Testament? W Biblii mieszają się różne podania i mity, bardziej prawdziwe, lub nie, ich źródeł nie znam. Wiem jednak, że opowieść o wielkim potopie występuje niemal we wszystkich podaniach z całego świata i brzmi podobnie do podania biblijnego. Może więc wielki potop na skalę światową, wydarzył się naprawdę?
„Księgi Hermesa” bez wątpienia jednak spełniały podobną funkcję jak Biblia dziś i przez wieki. Wskazywała drogę duchową. Była to jednak droga czystsza, jaśniejsza, nieograniczona. To, co później zrobiono z Biblią, kiedy kształtował się katolicyzm zatarło jedynie najwyższą Prawdę i ograniczyło ją. Doprowadziło również do wielu krwawych wydarzeń, posłużyło ludziom jako pretekst do wielu złych czynów. Wszystko wzięło się z niezrozumienia i chciwości. Sobory zaś utrwalały pewien obrany raz wizerunek skostniałego, starego Kościoła, i takim oglądamy go do dziś.
Księgi Hermesa miały na celu nakierowywać a nie wymuszać niczego na nikim. To do czego dążył było w tam symbolizowane. Ostatni odcinek drogi do wtajemniczenia uczeń musiał przebyć sam i każdy powinien zrobić to w swoim własnym, wyjątkowym stylu i z własnej woli. Powinien się wtedy oprzeć nie na wierze ani zaufaniu ale rzetelnej wiedzy, jaką zdobył wcześniej. Mówi o tym księga „Poimandres” co znaczy „pasterz” po grecku, a wywodzi się prawdopodobnie z egipskiego słowa „Re” (rozum, inteligencja). Ten tekst to sam rdzeń wierzeń wywodzących się ze starożytnego Egiptu. Mówi zaś o Stwórcy i Stworzeniu. Wypowiada się w tam narrator, który jest na początku swojej drogi ku wtajemniczeniu. Siedział on zmartwiony rozmyślając nad sensem istnienia. Wtedy przyszła do niego istota i wezwała go po imieniu, pytając czego chciałby się dowiedzieć, nauczyć. Zaskoczony uczeń zapytał kim jest. Istota odrzekła, iż jest Poimandresem – Pasterzem oraz, że go zna i będzie mu towarzyszyć wszędzie. Uczeń odrzekł więc, że chce poznać naturę rzeczy i poznać boga. Poimandres poradził mu, żeby zatrzymał wszystkie swoje pytania z przodu umysłu. Przed oczami ucznia ukazał się zaraz następujący obraz: wszystko stało się światłem – jasnym i radosnym. Uczeń pokochał tą wizję. Jednak światło wkrótce zastąpiła ciemność, która zrobiła się wodnista i wydobył się z niej ryk. Wtedy właśnie pojawiło się święte słowo, ogień wystrzelił z ciemności, podobnie jak powietrze i razem zawisły nad ziemią i wodą. A nad ziemią i wodą poruszało się Słowo.
„Czy zrozumiałeś tą wizję?” – zapytał Poimanders. Uczeń odrzekł, że kiedyś zrozumie. Poimanders rzekł: „ja jestem tym światłem, jestem twoim bogiem, który istniał zanim powstała wodnista natura, która wyłoniła się z ciemności. Jestem słowem, które daje światłość. Zrozum to światło i poznaj je.”
Poimanders wyjaśnił jak to możliwe, że istnieje całe mnóstwo rzeczy i wciąż wszystko jest w równowadze i prostocie. Ja teraz również wiem, że to dlatego iż wszystko jest całością i każda rzecz jest ze sobą powiązana. Wszystko jest ze sobą powiązane i wszystko działa w idealnej harmonii. Żeby żyć w zgodzie ze sobą, innymi i światem, trzeba odnaleźć tą harmonię...
Poimanders wysłał ucznia by głosił to, co mu przekazał. Uczeń przekazywał innym piękno szacunku i wiedzy.
„Ludzie, narodzeni na ziemi: wy którzy poddaliście się gnuśności, pijaństwu oraz nieznajomości boga, obudźcie się i zakończcie swoją pijaną chorobę, bowiem ogarnął was bezrozumny sen.”
Tamci ludzie, którzy podobnie jak my dzisiaj żyli w stanie "bezrozumnego snu" gromadzili się wokół oświeconego a on ich pouczał. Mówił prawdopodobnie o tym, jak ludzie za wszelką cenę usiłują odwrócić się od naturalnej prostoty i równowagi. Robią to nieświadomie, są zagubieni. Pędzą na przód w bezrozumnym biegu. To co musimy zrobić to zatrzymać się i jeszcze raz przemyśleć gdzie się pomyliśmy, zanim zapędzimy się za daleko, gdzieś skąd nie będzie powrotu. Musimy odnaleźć równowagę, którą burzymy tysiącami niepotrzebnych, chaotycznych myśli. Mówił o tym, by porzucili „drogę śmierci” i wraz z nim wkroczyli na ścieżkę prowadzącą do nieśmiertelności. Niektórzy szydzili z niego, inni zostawali...
Przyjrzyjmy się więc jeszcze na koniec słowom, które wyrzekła ów oświecona przez Pasterza Owieczka w „Księgach Hermesa” i niech będzie to na razie niewielkie podsumowanie:
„Stałem się przewodnikiem mojej rasy – przekazałem im te słowa – jak zostać zbawionym i dzięki czemu i zasiałem w nich słowa mądrości (…)”
Kto jeszcze mógłby wypowiedzieć te słowa...?

Oczywiście Jezus, ale kim on był? Postacią historyczną? Czy całkowicie zmyśloną? Niewiele źródeł z czasów, kiedy Jezus powinien działać wspomina o kimś takim. Zatem jak to możliwe, że jego sława trwa nieprzerwanie wiele wieków po jego śmierci? Najwyraźniej ktoś zdawał sobie sprawę z tego, że popularność Jezusa trzeba podkręcić. Nie było to wcale takie trudne. Orientując się w wierzeniach z okresu sprzed Jezusa i w oparciu o różne pisma, powstała Biblia, która kreuje Jezusa jako mesjasza, zesłanego z niebios, osobę świętą i... nadętą. Tymczasem był to człowiek z krwi i kości, został najprawdopodobniej poczęty w zupełnie normalny sposób i miał rodzeństwo, o którym oczywiście się dziś w większości milczy. Był jednak pionierem, rozwiniętą duszą, która przyszła na Ziemię by prowadzić rodzaj ludzki ku oświeceniu. Ludzie mają skłonności do czczenia osób i rzeczy, których działania nie do końca rozumieją, ale wydaje im się to dobre, i tak też stało się i tym razem.
Jednakże zadajmy sobie pytanie co jest tym oświeceniem? Jezus propagował postawę wielkiego miłosierdzia. On nie tylko kochał. On był Miłością. On był Wybaczeniem. Tymi dwoma rzeczami, które są najważniejsze i najbardziej potrzebne dziś nam - ludziom pogrążonym we śnie. Ci, którzy pisali Biblię, wiedzieli, że ludzie wciąż są tacy sami. Wiedzieli, że przyjdzie czas, taki, jaki nadszedł wtedy, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał i będzie potrafił prowadzić ludzi w kierunku Miłości. Wiedzieli, że co jakiś czas musi się ktoś taki pojawić. Może dlatego, że wciąż pojawiają się takie osoby i pojawiały się w przeszłości, nawet przed Jezusem. Stąd pewnie obietnica ponownego przyjścia. I kto wie, czy każdy z nas po trochę nie jest takim Mesjaszem?
Nieważne co o tym sądzisz, czy jesteś wierzący, czy nie, czy jesteś ateistą i masz inne poglądy, nieważne co sobie wyobrażasz na temat świata. Nie ważne czy uważasz, czy to, co zostało tu napisane jest prawdą czy nie. Nie ważne, czy masz jakieś "ale", bo wiem, że ludzie zwykle mają bardzo wiele do powiedzenia. Nie ważne czy sądzisz, że Jezus istniał, lub nie istniał, nie ważne co sobie o nim myślisz, czy że to nadęta primadonna czy ktoś inny.
Po prostu zrozum jego postawę jako postawę człowieka. Spójrz na niego jak na jednostkę ludzką. Jeszcze raz prześledź jego losy, które z pewnością mają w sobie jakiś pierwiastek prawdy. Człowieka który miłuje siebie i innych. Jest to przeznaczenie ludzkie. Jezus to przede wszystkim Człowiek, który podobnie jak Ty z początku nie wyznawał żadnej religii.


M. Baigent "Ślady sprzed milionów lat"

S. Cox "Złamany kod Leonarda da Vinci"
  • 0

#2

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wywal cytat z "Kodu..." Dana Browna, bo to gość zupełnie nie tej klasy co Einstain, Wilde czy Dickens.

Oparcie się na Zeitgeiście to już w ogóle. Nie wiem jak to skomentować, już wystarczająco wiele trafnych jego ocen i opisów tutaj na forum było, by je kopiować.
A Jezus Nazareńczyk był postacią - jako człowiek - historyczną, spierać się o to mogą chyba 8 latki buntujące się babciom i tatusiom.

Pierwsze zdanie jest porządne, parę cytatów, i może parę słów z samego tekstu. Szkoda, że reszta to już, ten tego.


A, żeby nie było, żaden ze mnie katolik czy protestant również.

Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 17.05.2010 - 13:09

  • 0



#3 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Wywal cytat z "Kodu..." Dana Browna, bo to gość zupełnie nie tej klasy co Einstain, Wilde czy Dickens.


Z pewnością im nie dorównuje, ale nie ma też potrzeby usuwania czegokolwiek.

Oparcie się na Zeitgeiście to już w ogóle. Nie wiem jak to skomentować, już wystarczająco wiele trafnych jego ocen i opisów tutaj na forum było, by je kopiować.


To nie komentuj. "Duch epoki" pomimo wielu nieścisłości, a nawet jawnych kłamstw, zawiera także warte uwagi fragmenty. Jest tam kilka trafnych porównań Jezusa z innymi "zbawicielami" i ich matkami, została także wydana wersja "Addendum", natomiast główny wątek egipski pozostawia wiele do życzenia.

A, żeby nie było, żaden ze mnie katolik czy protestant również.


Niby nie katolik, niby nie protestant, a kościoła broni jak Westerplatte, zastanawiające.
  • 0

#4

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Że jak piszę, że Chrystus był postacią historyczną, to bronię Kościół? Czy też jak piszę, że na Zeitgeist i refleksje na jego tle szkoda komentarza (i nie piszę dalej), to też bronię Kościół? Trochę mniej dualistycznego rozdziału rzeczywistości, nie utożsamiam się z żadną ze "stron".

Co do braku potrzeby usuwania cytatu Browna. Jeśli cytaty z takich czytadeł takich "osobowości" mogą stać na równi ze słowami twórców pokroju Wilde czy Dickensa, to równie dobrze można by pododawać dziesiątki równie błyskotliwych i odkrywczych spostrzeżeń z książek pokroju "Zmierzch", "Achaja" bądź "Strażnica na Pograniczu", albo, by nie pozostawać jednostronnym: "Cuda cudownej Matki z Fatimy i objawienia Przenajświętszej Panienki Świętej - przesłania i przestrogi".

Peace

Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 17.05.2010 - 14:32

  • 0



#5 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Że jak piszę, że Chrystus był postacią historyczną, to bronię Kościół? Czy też jak piszę, że na Zeitgeist i refleksji na jego tle szkoda komentarza, i nie piszę dalej, to też bronię Kościół? Trochę mniej dualistycznego rozdziału rzeczywistości, nie utożsamiam się z żadną ze "stron".


Dlatego, zupełnie niepotrzebnie napisałeś -

A, żeby nie było, żaden ze mnie katolik czy protestant również.


Jeśli cytaty z takich czytadeł takich "osobowości" mogą stać na równi ze słowami twórców pokroju Wilde czy Dickensa, to równie dobrze można by pododawać dziesiątki równie błyskotliwych i odkrywczych spostrzeżeń z książek pokroju (...)


Faktycznie, Dan Brown powinien zostać umieszczony pod Einsteinem.
  • 0

#6

Sadow.
  • Postów: 69
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Tekst ciekawy. Żadna nowość, ale przyjemnie się czyta. Sporo elementów jest naciąganych (zwłaszcza dotyczących mitologii egipskiej czy wątku Pitagorasa), mimo to całość wydaje się całkiem spójna.
I tak gwoli ścisłości:

Być może powstała od słów „m” – co oznacza „miejsce” lub „narzędzie” oraz czasownika „r” – wstępować, wznosić się.

m - może oznaczać zarówno w - czymś, jakimś miejscu, z - czegoś, czymś/kimś, jakiegoś miejsca, jak - ktoś, coś
r - to by się zgadzało bo może oznaczać zarówno w kierunku lub w jakimś konkretnym miejscu

Tłumaczenia za:
How to read Egyptiand Hieroglyphs - M. Collier, B. Manley


Co do samej idei powiązań Chrześcijaństwa z możliwymi źródłami, to już Freud się tego podjął. Co prawda dotyczyło to religii Mojżeszowej (i jego postaci) stricte, ale polecam się zainteresowanym zapoznać z tym króciutkim dziełkiem :)
Natomiast, Horus - jego późniejsze powiązania z Hermesem, Jezusem itd to wynik hellenizacji religii egipskiej, co także nie ominęło chrześcijaństwa - czego efektem było chociażby wiele bardzo interesujących tekstów gnostycznych z Corpus hermeticum na czele.
  • 0

#7 Gość_Aton

Gość_Aton.
  • Tematów: 0

Napisano

Że jak piszę, że Chrystus był postacią historyczną, to bronię Kościół? Czy też jak piszę, że na Zeitgeist i refleksje na jego tle szkoda komentarza (i nie piszę dalej), to też bronię Kościół? Trochę mniej dualistycznego rozdziału rzeczywistości, nie utożsamiam się z żadną ze "stron".

Co do braku potrzeby usuwania cytatu Browna. Jeśli cytaty z takich czytadeł takich "osobowości" mogą stać na równi ze słowami twórców pokroju Wilde czy Dickensa, to równie dobrze można by pododawać dziesiątki równie błyskotliwych i odkrywczych spostrzeżeń z książek pokroju "Zmierzch", "Achaja" bądź "Strażnica na Pograniczu", albo, by nie pozostawać jednostronnym: "Cuda cudownej Matki z Fatimy i objawienia Przenajświętszej Panienki Świętej - przesłania i przestrogi".

Peace



Myślę Mr. Mojo Risin, że ten temat nie wart jest nawet by zastanawiać się nad jego treścią. Podobnych było może dziesiątki. Wojować na słowa to mój nawyk ale z czasem mdłości pojawiają się od ciągłego powtarzania. A potem przychodzi pewien gimnazjalista i zamiast omawiać temat wyciąga pojedyncze zdania oponentów i piszczy żeby się z nich tłumaczyć. Co najgorsze takie osoby dostają jeszcze adepta :/ To będzie jak wirus ebola dla forum.
  • 0

#8

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Mojo - wartość wyciągana przez czytelników z takich czytadeł jest względna, poezja Białoszewskiego niech mi będzie świadkiem.

Użytkownik Don Corleone edytował ten post 18.05.2010 - 20:05

  • 1



#9 Gość_Dolg

Gość_Dolg.
  • Tematów: 0

Napisano

Religie służą do manipulacji masami ludzi.Religia=kasa=władza.
  • 1



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych