Papież powinien stanąć przed sądem
Autor tekstu: Richard Dawkins
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Dlaczego wszyscy są zdziwieni, że Christopher Hitchens i ja wzywamy do wniesienia oskarżenia przeciwko papieżowi? Istnieją wystarczające i jasne dowody. Seksualne wykorzystywanie dzieci nie jest wyjątkowe dla Kościoła katolickiego i Joseph Ratzinger nie jest jednym z tych księży, którzy gwałcili ministrantów, będąc w pozycji dominacji i zaufania. Jak jednak często się zdarza, późniejsze ukrywanie faktów, bardziej nawet niż pierwotne przestępstwo, czynią najwięcej dla zdyskredytowania instytucji, a tutaj papież ma prawdziwy problem.
Papież Benedykt XVI jest głową instytucji jako całości, ale nie możemy obwiniać obecnej głowy Kościoła za to, co działo się przed jego kadencją. Tyle tylko, że w tym konkretnym wypadku można co najmniej powiedzieć, że jako arcybiskup Monachium i jako kardynał Ratzinger, szef Kongregacji Nauki Wiary (która dawniej nazywana była Inkwizycją) powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Zobacz, na przykład trzy artykuły mojego kolegi Christophera Hitchensa tutaj, tutaj i tutaj. Najnowszym ujawnionym dowodem jest list z 1985r., uzyskany przez Associated Press, podpisany przez ówczesnego kardynała Ratzingera do diecezji Oakland w sprawie ojca Stephena Kiesle, bezlitośnie zanalizowany przez Andrew Sullivana.
Rzecznicy Kościoła w desperacji obwiniają wszystkich poza sobą za swoje obecne okropne położenie, które jeden z oficjalnych rzeczników porównuje do najgorszych aspektów antysemityzmu (zastanawiam się, jakie są te najlepsze aspekty antysemityzmu?). Wśród sugerowanych winowajców znajdują się media, Żydzi, a nawet Szatan. Kościół za nieskończonym potokiem wymówek ukrywa fakt, że nie wypełnił prawnego i moralnego obowiązku poinformowania odpowiednich władz cywilnych o poważnych przestępstwach. Jednak na kardynale Ratzigerze spoczywała oficjalna odpowiedzialność za decyzje, jakie mają być reakcje Kościoła na oskarżenia o seksualne wykorzystywanie dzieci i jego list w sprawie Kiesle druzgocąco wyraźnie pokazuje jego prawdziwe motywy:
"Ten sąd, chociaż uznaje, że tym wypadku argumenty przedstawione za usunięciem mają wielką wagę, niemniej jest zdania, iż niezbędne jest wzięcie pod uwagę dobra Kościoła powszechnego wraz z dobrem powoda i nie jest w stanie zlekceważyć szkody, jaką udzielenie dyspensy może wywołać w społeczności wiernych Chrystusa, szczególnie ze względu na młody wiek powoda".
„Młody wiek powoda" odnosi się do Kiesle, który miał wtedy 38 lat, nie zaś do żadnego ze związanych i zgwałconych chłopców (11 i 13 lat). Jest całkowicie jasne, że wraz z ukłonem w stronę dobra „młodego" księdza, najważniejszą troską Ratzingera i powodem, dla którego odmówił pozwolenia na pozbawienie kapłaństwa Kieslego (który kontynuował swoje przestępstwa), było „dobro Kościoła powszechnego".
Ten wzorzec stawiania renomy Kościoła powyżej dobra dzieci, powierzonych mu w opiekę (a jest to ogromne niedopowiedzenie), powtarza się raz za razem w tuszowaniu faktów, które teraz są ujawniane na całym świecie. Sam Ratzinger wyraził to z przerażającą jasnością w tym kompromitującym liście.
W tej sprawie odmówił usilnej prośbie miejscowego biskupa o pozbawienie Kieslego kapłaństwa. Watykan wydał jednoznaczny rozkaz, by o takich sprawach nie informować władz cywilnych, a tylko sam Kościół. Obecna kampania wzywająca do rozliczenia Kościoła może sobie przypisać zasługę, że ten stale obowiązujący rozkaz właśnie został zmieniony od poniedziałku 12 kwietnia 2010 r. Lepiej późno niż wcale, jak mógłby powiedzieć Galileusz w 1979 r., kiedy Watykan wreszcie pośmiertnie go uniewinnił.
Załóżmy, że brytyjski minister odpowiedzialny za szkoły, otrzymuje od kuratorium wiarygodny raport o nauczycielu związującym uczniów i gwałcącym ich. Wyobraźmy sobie, że zamiast przekazać sprawę policji, przesuwa on po prostu sprawcę ze szkoły do szkoły, gdzie wielokrotnie gwałci on inne dzieci. Już to byłoby straszne. Ale teraz przypuśćmy, że usprawiedliwia swoją decyzję takimi słowami:
„Chociaż uważam, że przedstawione przez kuratorium argumenty za oskarżeniem mają wielką wagę, niemniej sądzę, iż niezbędne jest wzięcie pod uwagę dobra rządu i partii wraz z dobrem winnego nauczyciela i nie można zlekceważyć szkody, jaką udzielenie zgody na postawienie sprawcy przed sądem może wywołać wśród wyborców, szczególnie ze względu na młody wiek sprawcy".
Analogia załamuje się tylko w jednym punkcie, a mianowicie, że nie mówimy o jednym księdzu-sprawcy, ale o wielu tysiącach na całym świecie.
Dlaczego pozwala się Kościołowi uniknąć odpowiedzialności, kiedy każdy minister rządu, przyłapany na napisaniu takiego listu, musiałby natychmiast ustąpić w atmosferze hańby i sam stanąć przed sądem? Przywódca religijny, taki jak papież, nie powinien być traktowany inaczej. To dlatego wraz z Christopherem Hitchensem popieram badanie dotyczące kryminalnego współudziału obecnego papieża, prowadzone przez Geoffrey’a Robertsona QC i Marka Stephensa. Ci znakomici prawnicy sądzą, że mają przekonujące dowody przeciwko traktowaniu Watykanu jako suwerennego państwa na podstawie tego, że był to pomysł ad hoc, motywowany wewnętrzną polityką we Włoszech w czasach Mussoliniego i nigdy nie otrzymał pełnego statusu w ONZ. Jeśli ten wstępny argument odniesie sukces, papież nie będzie mógł powoływać się na immunitet dyplomatyczny jako głowa państwa i może zostać zaaresztowany, jeśli wkroczy na ziemię brytyjską.
Dlaczego ktokolwiek jest zdziwiony lub zaszokowany, kiedy Christopher Hitchens i ja wzywamy do postawienia papieża w stan oskarżenia, jeśli zrealizuje on planowaną podróż do Wielkiej Brytanii? Jedyną dziwną rzeczą w naszej propozycji jest to, że pochodzi ona od nas: gdzie przez cały ten czas były rządy świata? Gdzie jest ich kręgosłup moralny? Gdzie jest ich zobowiązanie do traktowania wszystkich jak równych wobec prawa? Rząd Wielkiej Brytanii, zamiast wystąpić za sprawiedliwością dla niewinnych ofiar Kościoła rzymsko-katolickiego, przygotowuje oficjalne przyjęcie temu skrajnie splamionemu człowiekowi, żeby mógł nam „udzielić moralnych wskazówek". Przeczytajcie to jeszcze raz: udzielić moralnych wskazówek!
Niestety muszę zakończyć przeskokiem od spraw wzniosłych do przyziemnych, poprawiając błąd w innej gazecie. „Sunday Times" z 11 kwietnia na stronie tytułowej wydrukował nagłówek "Richard Dawkins: zaaresztuję papieża Benedykta XVI". Wywołuje to — jak to niewątpliwie było zamierzone — absurdalny obraz, jak rzucam się na papieża z kajdankami i prowadzę go w chwycie Nelsona. Może to była heroiczna praca, ale w końcu udało mi się przekonać gazetę Murdocha, by zmieniła nagłówek w wydaniu online.
Nieważne jednak są tu nagłówki wymyślone przez głupich redaktorów, jesteśmy poważni. To czy sprawa przeciwko Ratzingerowi jest tak obciążająca, na jaką wygląda, powinno pozostawać w gestii sądu — cywilnego sądu, nie zaś tuszującego sądu kościelnego. Jeśli jest niewinny, dajmy mu możliwość pokazania tego w sądzie. Jeśli jest winny, niech stanie przed sprawiedliwością. Tak jak każdy inny.
„Guardian", 13 kwietnia 2010