Za 10 lat rozpocznie pracę elektrownia jądrowa w Żarnowcu.
ZAPOMNIEĆ O CZARNOBYLU
Rozmowa z prof. Zbigniewem Jaworowskim, prezesem Stowarzyszenia Ekologów na rzecz Energii Nuklearnej.
– Na niedawnej konferencji prasowej z udziałem wicepremiera Pawlaka ogłoszono ranking najlepszych lokalizacji przyszłej elektrowni atomowej. Pierwsze miejsce bezapelacyjnie zajął Żarnowiec, drugie Klempicz. Czy oznacza to, że w rzeczywistości już rozpoczął się proces inwestycyjny?
– Można uznać to za pierwszy krok. Żarnowiec jest najlepszą, można powiedzieć optymalną lokalizacją, ze względu na sieć dróg, linii przesyłowych i przede wszystkim – sąsiedztwo zbiornika wodnego. Jednak ostateczna i oficjalna decyzja prawdopodobnie zostanie podjęta dopiero za kilka tygodni. Szkoda tylko, że gdy w 1990 roku zatrzymano w Żarnowcu budowę elektrowni atomowej, równało się to wyrzuceniu w błoto miliardów dolarów. Przypomnę, że w Związku Radzieckim zamówiliśmy dwa wspaniałe reaktory, z których jeden poszedł na złom, a drugi sprzedaliśmy za ćwierć ceny Finom, którzy zamontowali go w elektrowni pod Helsinkami, gdzie pracuje do dziś.
– Jednak w Polsce panuje opinia, że radzieckie, a dziś rosyjskie reaktory nie są zbyt bezpieczne.
– Dla Polaków wszystko, co radzieckie, było złe. Tymczasem z punktu widzenia ilości radioaktywności, która przenika z pierwotnego obiegu chłodzącej wody do obiegu wtórnego, radzieckie, a dziś rosyjskie reaktory są najlepsze na świecie.
– Także reaktor w Czarnobylu?
– Reaktor w Czarnobylu był zbudowany dla produkcji plutonu do celów militarnych. Niejako przy okazji postanowiono produkować energię elektryczną, co było inżynierską patologią. Pamiętajmy, że po katastrofie w Czarnobylu nigdzie na świecie nie zamknięto radzieckiego cywilnego reaktora.
– Ile ofiar pochłonęła katastrofa w Czarnobylu?
– 130 osób zachorowało na chorobę popromienną. 28 z nich zmarło na skutek otrzymania śmiertelnych dawek promieniowania. Jedna osoba zmarła na serce, jeszcze jedna na skutek urazów mechanicznych. Wszystkie wspomniane ofiary to byli pracownicy elektrowni lub członkowie służb ratunkowych. Nie zanotowano ani jednej ofiary śmiertelnej wśród ludności.
– Od awarii reaktora w Czarnobylu minęły 24 lata i nadal wokół elektrowni znajduje się niezamieszkana zamknięta dla ludzi zona (strefa).
– Władza radziecka wyznaczyła zonę w miejscu, gdzie radioaktywność zaczyna się od 37 kilobekereli (kBq), co oznacza 37 tys. rozpadów atomu na sekundę na metr kwadratowy (cez 137). Nie wzięto jednak pod uwagę, że w tamtym rejonie w nieskażonej glebie przed awarią stopień radioaktywności wynosił 400 kBq! W efekcie przymusowo (dając kilka godzin na spakowanie) wysiedlono 334 tysiące ludzi, przesiedlając ich na tereny, gdzie naturalna dawka promieniowania była znacznie wyższa niż w Czarnobylu. Dziś w miejscowości Prypeć, niedaleko elektrowni, promieniowanie jest niższe niż w Warszawie przed Pałacem Kultury.
– Dlaczego więc ci ludzie nie mogą wrócić do swoich dawnych domów?
– Większość z nich osiedlono w specjalnie zbudowanych osiedlach domków, od razu wywołując antagonizmy z miejscową ludnością, która mieszkała w dużo gorszych warunkach. Mimo to przesiedleńcy mieli problemy z przystosowaniem się do nowych warunków, co wywoływało u nich choroby psychosomatyczne i wielką liczbę samobójstw.
– Twierdzi pan, że dzisiejsze elektrownie jądrowe są bardzo bezpieczne.ANGORA nr 13 (28 III 2010) STRA – O bezpieczeństwie współczesnych elektrowni jądrowych decydują nie tyle rozwiązania techniczne, co sama fizyka, a to sprawia, że nawet pijany operator reaktora nie jest w stanie doprowadzić do jego wybuchu. Gdyby jednak nastąpiło rozgrzanie reaktora, to reakcja rozszczepienia zostanie zatrzymana automatycznie.
– I to wszystko, co może nam grozić?
– Najgorsza rzecz, jaka mogła się zdarzyć, miała miejsce w Czarnobylu, gdzie nastąpiło całkowite stopienie rdzenia reaktora. Przy tej okazji trzeba koniecznie powiedzieć, że w Czarnobylu nie mieliśmy do czynienia z wybuchem jądrowym, ale chemicznym. Gdy temperatura przekroczyła 5 tys. stopni, nastąpił pierwszy wybuch, a kilka sekund później drugi.
– A radioaktywne skażenie?
– Wszystkie typy reaktorów mają kopuły ochronne. Niestety, reaktor w Czarnobylu takiej kopuły nie miał i przez 10 dni do atmosfery wyrzucany był radioaktywny pył. Gdy w 1979 roku podobna awaria zdarzyła się w amerykańskiej elektrowni Three Mile Island, to do atmosfery, poza gazami szlachetnymi, nic się nie wydostało, ponieważ uniemożliwiała to ochronna kopuła.
– Radioaktywna chmura dotarła do Polski, Skandynawii, Europy Zachodniej, a nawet jakieś jej ślady zanotowano w Japonii.
– I co się stało? Wśród ludności cywilnej nie zanotowano ani jednej ofiary śmiertelnej. Medialne doniesienia o tysiącach ofiar (jedna z organizacji ekologicznych mówiła nawet o milionie), okazały się wyssanymi z palca bajkami. Panuje opinia, że nawet najniższe dawki promieniowania, właściwie bliskie zeru, muszą spowodować jakąś szkodę. Tymczasem nawet w Hiroszimie i Nagasaki wśród ludzi, którzy przeżyli wybuch, zaobserwowano tylko niewielki wzrost nowotworów i – wbrew różnym sensacyjnym doniesieniom – żadnych zmian genetycznych u ich dzieci, absolutnie żadnych. W Polsce dawka naturalnego promieniowania wynosi średnio 2,5 milisiwerta (jednostka oddziaływania promieniowania jonizującego na żywe organizmy – przyp. autora). Tymczasem w irańskim Ramsar – 250 milisiwertów. W efekcie średnia długość życia w tym popularnym uzdrowisku należy do najwyższych w kraju, a liczba nowotworów jest najmniejsza w całym Iranie. Podobną zależność obserwujemy u pracowników zakładów nuklearnych, takich jak stocznie atomowych okrętów podwodnych. Okazuje się, że zapadalność na raka jest wśród tych ludzi o 35% niższa niż średnia krajowa. Pod kątem chorób nowotworowych od ponad pół wieku badani są brytyjscy radiolodzy, którzy chorują na raka o 40% rzadziej niż brytyjscy lekarze innych specjalności. Dowodów na to, że niewielkie dawki promieniowania są korzystne dla zdrowia, można przytoczyć dużo więcej. To zjawisko nosi nazwę hormezy.
– Dlaczego zatem energetyka jądrowa cieszy się taką złą sławą?
– Broń jądrowa od samego początku była bronią odstraszającą. Dlatego od ponad pół wieku mocarstwa atomowe robią wszystko co możliwe, żeby wywołać wśród ludzi strach przed promieniowaniem, bo im bardziej straszymy, tym większy odnosi to skutek. W 2006 r. tak ważne pismo jak „The International Herald Tribune” podało, że 200 g rozproszonego plutonu mogłoby zniszczyć całą ludzkość. Zapomnieli, że podczas prób z wybuchami jądrowymi rozproszyliśmy już 3 tony. Na szczęście opublikowali moje wyjaśnienie i od tej pory nie piszą już takich bajek. Nawet gdyby wystrzelono wszystkie ładunki jądrowe znajdujące się w wojskowych arsenałach świata, to ludzkość na pewno by przetrwała.
– Wróćmy do polskich spraw. W Żarnowcu zatopiono tysiące ton betonu. Czy część konstrukcji będzie można teraz wykorzystać?
– Tego nie wiem, gdyż to pytanie do inżynierów budownictwa. Mogę tylko powiedzieć, że wbrew plotkom, jakoby ten beton był słabej jakości, wszystkie używane wówczas materiały budowlane były na najwyższym poziomie, gdyż nawet w PRL-u zupełnie inna była kultura pracy przy budowie bloku z wielkiej płyty, a inna przy wznoszeniu elektrowni jądrowej.
– Przy każdej okazji podkreśla pan, że Polska nie ma innej alternatywy niż energetyka jądrowa.
– Tylko w ten sposób staniemy się niezależni od Rosji i szejków naftowych. Proszę pamiętać, że przy obecnym poziomie kosztów węgiel kamienny skończy się nam za 25 lat. Węgiel brunatny i głębokie pokłady węgla kamiennego zostaną wyeksploatowane za lat 40. Wówczas żadne elektrownie wiatrowe, słoneczne czy spalanie trocin nie uchronią nas przed kryzysem energetycznym. We Francji niemal 80% energii pochodzi z elektrowni jądrowych i dzięki temu Francuzi mają nie tylko najtańszy prąd, ale i najbardziej czyste powietrze w całej Europie. Jedynym rozwiązaniem, stojącym zresztą przed całym
światem, jest więc energetyka jądrowa. Energia jądrowa jest tania, najbezpieczniejsza i do tego właściwie nieograniczona, gdyż dziś na świecie rozpoznane zapasy uranu wystarczą ludzkości na 472 tys. lat! A jeżeli za 50 lat ludzkość ominie etap syntezy atomu wodoru i jako źródło energii zastosuje hel 3, to jego zapasy będą nieograniczone.
– Ekolodzy straszą nas odpadami jądrowymi.
– Przy odpadach broni jądrowej odpady z elektrowni atomowych nie są żadnym problemem. Zresztą wszystkie odpady jądrowe są umieszczane w specjalnych kilkuwarstwowych pojemnikach i składowane na ogromnych głębokościach. Od momentu odkrycia przez Roentgena promieni X (1895 – przyp. autora) na całym świecie na skutek promieniowania zmarły 134 osoby. Oczywiście, nie liczę ofiar bomb zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki, które jednak w ogromnej większości zginęły na skutek wybuchu, a nie promieniowania.
– Ile powinniśmy zbudować elektrowni atomowych, żeby w 100% zaspokoić wszystkie potrzeby energetyczne?
– Żeby zaspokoić wszystkie potrzeby energetyczne kraju w 2035 roku musimy wybudować około 20 elektrowni jądrowych takiej mocy jak ta planowana w Żarnowcu.
– U kogo, pana zdaniem, powinniśmy kupić reaktory dla Żarnowca?
– Jak już mówiłem, świetne reaktory mają Rosjanie. Równie dobrzy są Francuzi i Amerykanie. Ale chyba najnowocześniejsze rozwiązania stosuje dziś Korea Południowa. Do tego Koreańczycy są bardzo konkurencyjni cenowo. Nie tak dawno jeździła tam rozeznać się w sytuacji wiceminister gospodarki Hanna Trojanowska. Nie zapominajmy jednak, że przy tego typu zakupach oprócz spraw technicznych i ekonomicznych liczą się także polityczne. Podobnie jak to było w przypadku samolotów F-16, może się okazać, że wybierzemy ofertę firmy amerykańskiej. Jednak najważniejsze jest nie to, czy kupimy reaktory w USA, czy Korei, ale to, żebyśmy zdecydowali się na najnowsze i najnowocześniejsze generacje reaktorów.
– Elektrownia jądrowa może być łatwym celem dla terrorystów.
– O wiele trudniejszym niż wieżowce. Ale gdyby nawet udało się im zniszczyć elektrownię, to prawdopodobieństwo wywołania takich skutków jak w Czarnobylu wydaje się minimalne.
– Jeżeli energetyka jądrowa ma same plusy, to dlaczego w tak wielu bogatych krajach rozwija się stosunkowo wolno?
– Społeczeństwo boi się atomu, a politycy boją się opinii publicznej. Dlatego zadaniem mediów jest edukowanie ludzi. Wyjaśnianie im, co jest prawdą, a co mitem. Każdego roku 26 kwietnia media całego świata wracają do katastrofy w Czarnobylu. A dlaczego nie piszą o tym, że w latach siedemdziesiątych na skutek katastrofy tamy elektrowni wodnej na rzece Banqiao straciło życie 240 tys. ludzi. Mam zestawienie publikacji w „New York Timesie”, które ukazały się w jednym roku na temat różnych wypadków. O porażeniu prądem, które zabija rocznie tysiące Amerykanów, pojawiło się kilkanaście artykułów, a o wypadkach nuklearnych, w których nie zginęła wówczas nawet jedna osoba, zamieszczono 200 tekstów. Czas to zmienić i przestać straszyć ludzi.
Rozmawiał:
KRZYSZTOF RÓŻYCKI
źródło: www.angora.com.pl
Co o tym sądzicie? Prawda czy manipulacja? Po sieci krąży przecież mnóstwo zdjęć mutacji, skutków choroby popromiennej.
Jeśli znajdę jeszcze coś godnego uwagi a związanego z tematem, być może dorzucę jakąś kontynuację artykułu.