Siedząc sobie dzisiaj przed komputerem zamyśliłem się przez chwilę. Spojrzałem mętnym wzrokiem na ziemię myśląc nad czymś intensywnie. Kontem oka wyłapałem coś dziwnego, jakby zakłócenia wizji. Spoglądam na swoje nogi i nie wierzę co widzę. Z całego mojego ciała wydobywał się przezroczysty dym. Najłatwiej to przyrównać do dyfrakcji światła jak na autostradzie przy 30 stopniach, efekt był bardzo wyrażny, dymki wielkości ok 10 cm, powidok to nie był bo wiem jak wygląda, ten dym falował, formował wiry, hehe nawet teraz pisząc to widze i szczerze mówiąc to mi to nawet zaczyna przeszkadzać...
To co ja podejrzewam to tą rzekomą aurą są fale powietrza o innej temperaturze ogrzewane przez ciało i wprowadzające minimalne dyfrakcje, które jakimś cudem moje oczy zaczęły wychwytywać od dzisiaj.
Jako że jestem urodzonym sceprykiem zdecydowałem że zrobię parę eksperymentów:
-Pierwszy zmierzyłem temperature, w normie
-Drugi, zacząłem w to dmuchać, brak reakcji
-Trzeci, ochłodziłem ręce, to samo
Sam nie wiem co o tym myśleć. Jedyne racjonalne wytłumaczenie jakie nasuwa mi się na myśl to fakt, że od niedawna zacząłem łykać Beta-Karoten żeby przygotować skórę przed latem na zdrową opaleniznę, a jak wiadomo i jak wieść gminna niesie jak się je dużo marchwi to można widzieć w nocy.
Wiem że mam przerypane bo teraz się będę nawet podświadomie doszukiwał tych płomieni i stanie się to pewnie kolejnym natręctwem do czego mam inklinację, ale cóż...
Może ktoś z Was znajdzie na ten fenomen jakieś racjonalne wytłumaczenie.
Użytkownik Oomek edytował ten post 14.03.2010 - 00:27