Podpinam się do tematu, jako że mam kilka historii "z pierwszej ręki". Nie wszystkie są związane z moją rodziną, aż tak "paranormalni" nie jesteśmy;) Zwykle zaczynamy interesować się zjawiskami nadprzyrodzonymi, gdy się z nimi zetkniemy. Tak było i w moim przypadku.Nie lubię podkolorowanych opowieści typu "piąta woda po kisielu" i nikt już nie wie, jak to naprawdę było. W każdym razie przytaczam historie, których byłam świadkiem, bądź słyszałam o nich od osób, których bezpośrednio dotyczyły i nie wydają mi się naciągane. To, czy dacie im wiarę, pozostawiam w Waszej gestii;)
Pierwsza "dziwna" historia ma związek z domem, w którym moja babcia mieszkała od piątego roku życia. Jest to stary poniemiecki budynek w malutkiej wiosce na Dolnym Śląsku. Rzecz jasna w dzieciństwie, zwłaszcza w okresie wakacyjnym, spędzałam tam sporo czasu. Dni wspominam bardzo mile, gorzej noce. Otóż podobno nawet kiedy nie miałam nawet roku, nie mogłam tam zasnąć i płakałam wniebogłosy;) Problem ten nie miał miejsca w żadnym innym miejscu, w którym nocowaliśmy "poza domem", natomiast tam płakałam do momentu, kiedy rodzice, często już zrezygnowani, praktycznie w nocy, postanawiali zapakować mnie do auta i wrócić do domu. W domu zawsze czułam się raczej nieswojo, towarzyszyła mu dziwna "ciężka" atmosfera. Od kiedy pamiętam budziłam się nagle, zwykle około 1-2 w nocy. Totalnie rozbudzona, oczy szeroko otwarte i zero senności, tylko znane uczucie bycia obserwowanym i ogólnego silnego niepokoju, co czasem uniemożliwiało mi ponowne zaśnięcie aż do świtu. Nadal chętnie odwiedzałam rodzinę, jednak przestałam spędzać tam noce. Do rzeczy. Wraz z powiększeniem rodziny na dolnym piętrze zaczęło robić się ciasno i postanowiono zaadaptować strych pod pokoje mieszkalne. Miałam już wtedy ponad 20 lat i zostawiłam daleko w tyle dziecinne lęki. Zostałam na noc i spałam na górze w jednym z nowoutworzonych pokoi. Już pierwszej nocy powtórzył się scenariusz z dzieciństwa. Znowu gwałtowna pobudka (bez paraliżu przysennego, nic z tych rzeczy), i dużo silniejsze uczucie bycia obserwowaną przez "coś nieprzychylnego". Zasnęłam z trudem i miałam bardzo realistyczny sen, którego byłam obserwatorem. Mianowicie przedstawiał dom babci, ale w nieco innym układzie, trochę inaczej ułożone budynki gospodarcze, drzwi pomiędzy kuchnią i pokojem prababci, które za moich czasów były już zamurowane czy wysoki próg w sieni. Dwie osoby w tym śnie zwróciły moją szczególną uwagę: mężczyzna w średnim wieku w mundurze wojskowym i kobieta trzymająca naręcze dzikiego czarnego bzu. O ile mężczyzna nie budził we mnie lęku, o tyle kobieta z pewnością "nie życzyła mi dobrze". Mężczyzna skinął na mnie głową i poszłam za nim poza dom, aż pod las, poza granicę działek, gdzie jak się okazało była zbiorowa mogiła. Wtedy wbił szpadel w ziemię, a ja zorientowałam się, że on też nie żyje. W tym momencie urwał się sen. Był bardzo realistyczny, co sprawiło, że nie mogłam usnąć do rana. W końcu to tylko sen, jednak nie przespałam tam kolejnej nocy. Wywarł na mnie naprawdę duże wrażenie, jednak opowiedziałam o nim tylko przyjaciółce. Minęły jakieś dwa lata. Znowu spędzałam czas u babci, jednak nie z zamiarem nocowania;) Wymówka: "nie ma to jak w domu";) Jednak ciocia i babcia zdawały się podzielać moją niechęć zwłaszcza do spania "na górze". Kuzynka, młodsza ode mnie o rok, uczestniczyła w rozmowie. Wyjaśniły, że przerobienie strychu wiązało się z wyburzeniem jednej ze ścian i ustawieniem jej w innym miejscu. Znalazły tam metalową puszkę po ciastkach, a w niej drobne pamiątki rodzinne, żadnych kosztowności, stara broszka itp., zdjęcie, najprawdopodobniej schowane w czasach wojennych. Wiele słyszy się w tych stronach o takich skrytkach i nie budzą dużego zdziwienia. W każdym razie po przebudowie, kiedy jeszcze nie było na górze właściwie nic prócz telewizora i foteli, w godzinach wieczornych, dzieci spały a starsi siedzieli na dole, gadali i grali w karty. Nagle usłyszeli, jak ktoś przebiegł przez pokój na górze. Ciocia była pewna, że któryś z dzieciaków poszedł na tv;) Właściwie nie ma możliwości, żeby minęli się po drodze, niestety, stary, nieprzemyślany układ pokoi;) Weszła na górę i nikogo tam nie było. Potem zjawiska powoli przybierały na sile i co ciekawe, dawały się we znaki wszystkim domownikom. Nie będę zagłębiać się w szczegóły, ale rzeczy zmieniały miejsce, kroki były coraz wyraźniejsze i natarczywe, np. już leżąc w łóżku, ciocia usłyszała, jak ktoś wchodzi po schodach, powoli, aż w końcu tak jakby ostatnie schody "coś"pokonało w biegu, i trzasnęły drzwi naprzeciwko. W środku dnia, na oczach jej i syna. Kuzynka słyszała tuż przy uchu męski głos wypowiadający kilkukrotnie jej imię, gdy była sama na górze. W końcu postanowiła pomimo "dojrzałego wieku" i własnego pokoju spać z siostrą. Widywały ciemną postać przy łóżku. W końcu zostawiały zapalone światło na noc. Coś ściągało z nich kołdrę, po kilka razy w ciągu nocy. Postanowiły nagrać zjawisko, jednak ustawiona na noc kamera rozładowywała się pomimo pełnej baterii. Raz za razem. Poprosiłam, żeby pokazały mi puszkę, którą znaleźli przy remoncie. Niestety, okazało się, że ksiądz, którego w końcu poprosili o pomoc odprawił w domu mszę i kazał usunąć ją z domu, zakopać albo najlepiej spalić zawartość (co niestety zrobiły). Poświęcił dom, odmówił modlitwy i wszystko na pewien czas ustąpiło. Rozmawiałyśmy właśnie już "po wszystkim". Z czasem jednak powróciły dziwne zdarzenia i nasilały się. Po powrocie do domu postanowiłam zapytać taty, który jednak spędził tam znaczną część życia, czy i jemu zdarzały się tam podobne historie. Powiedział, że na strychu tylko raz wystraszył go ptak, który się tam zagnieździł Ale potem już poważniejszym tonem dodał, że mimo, że nie zna "paranormalnych opowieści" związanych z tym domem, to jednak może mi opowiedzieć jego historię. Otóż moja prababcia została tam przesiedlona zaraz po wojnie, kiedy wojska radzieckie wypierały Niemców z tych terenów. Przed nimi mieszkał tam kowal z żoną. W czasie wojny mężczyznę i trzech synów wcielono do wojska. Nie jestem na 100% pewna, co stało się z synami, najprawdopodobniej zginęli a kobieta nie chciała opuścić domu, bo czekała na powrót męża. Powiedziano jej, że mąż zginął na froncie i musi opuścić dom, zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Po tym kobieta powiesiła się za domem zaraz przy czarnym bzie. Okazało się też, że rozkład zabudowań z mojego snu pokrywa się ze wspomnieniami babci i taty a w miejscu pod lasem pochowano zamordowanych członków orkiestry wojskowej. Niby nic, a jednak mam przeczucie, że to nie jest zwykły zbieg okoliczności.
Kiedy doszło do tego, że na górze nikt nie chciał już spać ani nawet zostać sam w pokoju, uznali, że czas się wynieść a dom wystawili po obniżonej cenie, licząc na szybką sprzedaż. Historia ta rzecz jasna w małej miejscowości była dosyć powszechnie znana, jednak znalazł się kupiec. W tej chwili, około pół roku po transakcji, dom znów stoi pusty. Historię opisałam w największym możliwym skrócie, pomijając mniej ważne fakty.
Sama nie przepadam za opowieściami związanymi ze snami, głównie dlatego, że trudno je udowodnić. Jednak ze zjawiskami paranormalnymi jest tak, że zwyczajnie daje się im wiarę lub nie. Jeśli macie ochotę, mogę opisać kolejne znane mi historie.