A więc zaczynajmy. Tekst nie jest długi, myślę że każdy doczyta do końca zanim odpisze na ten temat "rzucając błotem" na prawo i lewo nawet nie myśląc, robiąc przy tym dziesiątki błędów ortograficznych.
Przyznaję, jestem ateistą, ale jak mówił pewien słynny naukowiec, wierzącym ateistą, wierzącym w to że świat może być lepszy bez tego co dziś nazywamy obłudą, kłamstwem, które przesiąkają naszą wiarę. Z racji że ok. 90% Polaków jest katolikami, podejmę się próby pokazania, czym na prawdę jest Bóg, Kościół, chrześcijaństwo.
A więc dlaczego religia to wymysł człowieka? Rozbiję to na kilka punktów.
Wielu z ateistów twierdzi, że księża i cała instytucja Kościoła jest po to aby wyciągać kasę od wiernych. Otóż według mnie niekoniecznie tak jest. Ludzie pracujący w Kościele mogą być przecież również tak samo okłamywani jak wierni którzy do niego chodzą. Są okłamywani nieświadomie, wierzą głęboko w to, czego się uczyli na seminariach, szkołach, to co wpajano im w rodzinach, co funkcjonuje od pokoleń. Są ofiarami, tak samo jak inni wierzący, tylko jeszcze tą wiarę propagują. Teraz możemy się zabierać za bardziej naukowe podejście do tematu.
Jak zapewne część z czytelników wie, żyjemy w XXI wieku, epoce, w której jak nigdy człowiek ma dostęp do wiedzy i jak nigdy może wyrażać swoje poglądy otwarcie, bez obawy że ktoś przyjdzie do jego domu i go skaże na spalenie na stosie (akurat mówię krajach cywilizowanych, gdzie szanuje się prawa człowieka). Rozwój technologii pozwolił nam badać odległe zakątki naszej planety, nawet nie ruszając się z domu (Google Earth) a nawet dotrzeć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek wcześniej - w kosmos. Dla przeciętnego człowieka, kosmos to pustka, ot gdzieś tam jest trochę gwiazd, tu jest Księżyc, tam jest jeszcze coś innego. Jednak dla człowieka wykształconego (lub posiadającego pakiet Discovery) wszechświat to coś więcej. To miliardy galaktyk, z miliardami gwiazd, które mają miliardy swoich planet. Jak myślicie, ile z tych planet może nadawać się do życia? Na ilu może wykształcić się jakiekolwiek życie? Posłużę się pewną obiektywizacją w celu lepszego wytłumaczenia o co mi chodzi. Załóżmy że co milionowa (1 000 000) gwiazda we wszechświecie ma planetę, nie za ciepłą, nie za zimną, w sam raz. Załóżmy, że co miliardowa z tych planet ma życie na poziomie bakterii, a co milionowa z tych planet z życiem ma życie na poziomie takiego ślimaka itd itd aż dojdziemy do planety która ma życie inteligentne. Prawda że bardzo mały ułamek wszystkich planet? Niby tak, ale czy wiecie że ten mały ułamek z tych planet to nadal miliony planet z inteligentnym życiem? Tak, miliony. Miliony potencjalnych cywilizacji, które jak my miały szczęście i jak my być może zadają sobie to samo pytanie, czy są sami.
Tak więc przechodząc do setna, czy jeżeli odkrylibyśmy życie na takiej planecie, to jakby nasz Kościół zareagował? Wbrew pozorom odpowiedź jest banalnie prosta - dostosowałby się, a wierni przyjęli by nową wersję. Wydawało by się że to jest jeden przypadek, który się jeszcze nawet nie wydarzył. I tu kolejna niespodzianka. Owszem, wydarzył się. Wiele razy. Żeby nie być gołosłownym podam przykłady.
Zacznijmy od początku. W Księdze Rodzaju Starego Testamentu jest napisane, że Bóg stworzył Ziemię i Niebo... szybko mu to poszło bo zajęło 6 dni (co mnie dziwi, przecież Bóg mógł stworzyć go w sekundę, taka dygresja przy okazji). Siódmego dnia odpoczywał. Tą teorię biblijną uważano za prawdę bardzo długo i dla niektórych jest to dalej prawda. Kościół przez setki lat tropił i zabijał ludzi (5. Nie zabijaj!), którzy sprzeciwiali się tej "prawdzie", zabijali za to, że ludzie tacy jak Galileusz, wielki człowiek, twierdzili że Ziemia nie jest w centrum Wszechświata jak twierdził kościół i Biblia. Inkwizycja zabijała nawet za błahsze rzeczy. Kto chce zgłębić ten temat niech poczyta sobie o tym w necie, jest dużo materiałów. Tak na marginesie dodam, że Galileusza zrehabilitował dopiero Jan Paweł II, gdy już każdy wiedział jaka jest prawda. Chcecie przykład bardziej z czasów nam współczesnych? Ależ proszę. Do początków XX wieku uważano że papież jest nieomylny we wszystkich kwestiach, co się okazało oczywiście kłamstwem. Kościół się dostosował (zainteresowanych zachęcam do pogrzebania na ten temat).
No dobrze, ale co tym samym udowodniłem? Zatwardziali wierzący, czytelnicy, stwierdzą że tylko to iż Kościół jako instytucja złożona z omylnych ludzi się mylił. No dobrze, ale co jest podstawą wiary całej tej instytucji? Ano książka, książka napisana przez człowieka, której treść przekazywano ustnie z pokolenia na pokolenie, która była zmieniana, tłumaczona wiele razy, przez stronniczych ludzi. Dla tych którzy nie wiedzą o jaką książkę chodzi, dodam że chodzi o Biblię. Ale wcale nie twierdzę że Biblia to zło. Każdy, czy wierzy czy nie powinien sobie ją poczytać (mi wystarczy że muszę jej słuchać w kościele), zawiera ona bowiem prawdy moralne, dobre prawdy, dzięki którym ludzie, mają jakiekolwiek zahamowania przez czynieniem zła. Wielu ludzi ze strachu przed "karą w piekle" zaniechało złego czynu. To jest etyka i moralność ludzka, rzecz dobra, bez której nasza cywilizacja była by tylko bandą krwiożerczych, chaotycznych jednostek, gdzie przestępczość była by na pewno dużo większa, cywilizacja bez organizacji charytatywnych (np. katolickich). Trzymajmy się prawd moralnych zawartych w Biblii bo są dobre i pożyteczne. Mimo tego, Biblia to jednak zwykła książka z fabularyzowanymi opowieściami, w większości zapewne zmyślonymi, po co? Nie wiem, nie będę polemizował. Przejdźmy dalej.
Więc skąd się wzięła wiara?
Ponownie cofnijmy się o kilka tysięcy lat. Gdy na świecie nie było autostrad, internetu, poczty, cywilizacje były praktycznie od siebie odgrodzone, dzięki czemu wykształciły się inne, zupełnie odrębne religie. Po co? A czy nie zastanawiało was kiedyś, jak byliście mali, dlaczego słońce świeci, skąd się wziąły dzień i noc? Dowiedzieliście się tego od rodziny/w szkole. Ale człowiek z tamtego okresu nie mógł tego wiedzieć, dlatego wymyślił sobie, że jakaś siła, niepojęta, wszechmocna musi tym wszystkim kierować. Po jakimś czasie wytworzyły się wspaniałe, barwne religie. Rozprzestrzeniając się niszczyły słabsze religie, czy to w wojnach czy zwyczajnie, przekonawszy tych drugich że ich religia jest lepsza. I tak było przez setki lat. W -Iw. p.n.e gdy Cesarstwo Rzymskie rozprzestrzeniało swą kulturę, podbijając cały basen Morza Śródziemnego, wprowadziło wiele nowych rozwiązań, takich jak drogi, dzięki którym szybciej przemieszczano się, wprowadziło tez wiele innych nowości. To był idealny moment dla powstania nowej religii. Gdzie nowa religia może powstać w miarę bez krwawie, szybko rozprzestrzeniając się? Odpowiedź: w jednolitym państwie. Żaden władca nie chce wojny domowej, a dla (w tym przypadku) Żydów była to idealna okazja do poderwania ludności do powstania przeciwko zaborcy. Mógłbym to ciągnąć i ciągnąć ale nie o to tutaj chodzi. Przecież setki innych religii przechodziło podobne rzeczy, wchłaniając religie słabsze i mniej popularne.
Kończąc. Człowiek to tylko zwierze, jednak zwierze niezwykłe, inteligentniejsze niż inne na naszej planecie, co daje nam pewne przywileje i prawa. Prawem każdego człowieka jest to że może wierzyć w co chce i kiedy chce. Ale przywilejem drugiego jest to, że może pouczyć tego pierwszego, że wierzy w coś co nie istnieje lub nie ma sensu. Wiara daje poczucie że człowiek nie jest zwykłą kupą mięsa a ciałem i duszą, która pójdzie po śmierci do nieba. Zazdroszczę wierzącym takiego optymizmu, niestety wiem, że śmierć to prawdopodobnie koniec, coś niepojętego, może i nawet nowa świadomość, życie od nowa, nie wiem, ale chciałbym aby coś po śmierci było...
Dziękuję wytrwałym za przeczytanie i proszę tych mniej o inteligentne komentarze.
Pozdrawiam.
Użytkownik MateuszS edytował ten post 13.10.2009 - 20:24