W listopadzie 1890 roku dziwne rzeczy zaczęły się dziać wokół14-letniej dziewczynki. Jennie Bramwell została adoptowana przezmałżeństwo Dawsonów i zamieszkała z nimi na ich farmie w Torah,niedaleko Toronto. Dziewczynka zachorowała i wpadła w dziwny trans.Nagle zaczęła krzyczeć wskazując na sufit. Płonął. Niedługo potem, kuzdumieniu swoich nowych opiekunów, pokazała kolejny ogień. Następnegodnia od rana w całym domu wybuchały małe pożary. Gdy tylko któryśzostał ugaszony, zaczynał się kolejny. W pewnym momencie pani Dowsonsiedziała wraz Jennie przy ścianie. Nagle tapeta stanęła w ogniu.Zajęła się także sukienka dziewczynki. Pani Dowson poparzyła sobiedłonie, dusząc płomienie. Niezwykłe wydarzenia trwały przez całytydzień.
Sytuacja stała się nie do wytrzymania. Wszystkie meble zostaływyniesione z domu. Jennie została oskarżona o podpalenia i wysłana zpowrotem do sierocińca. Gdy opuściła farmę, pożary ustały.
Reporter z „Toronto Globe” opisał Jennie jako „na wpół zidiociałą”dziewczynkę, która chodziła po domu z pudełkiem zapałek i podpalaławszystko, co pojawiło się na jej drodze. Niestety, teoria ta niewyjaśnia, w jaki sposób w płomieniach stanęły także ściany i sufit.Można próbować cały dzień i raczej nikomu nie uda się podpalić tapetyzapałkami. Inna teoria dziennikarza uznaje Jennie nie tylko zapodpalaczkę, ale i złodziejkę. Miała ona ukraść ze sklepu różnechemikalia i to za ich pomocą powodować pożary w domu Dowsonów. Takwięc ta „na wpół zidiociała” sierota miała sporą wiedzę naukową...
W styczniu 1895 roku ogień pojawił się w domu byłego stolarza AdamaColwella, mieszkającego na Brooklynie w Nowym Jorku. Pożary badane byłyprzez policję i strażaków. Przyczyny nie znaleziono. Kilka razy meblestawały w płomieniach na oczach samych strażaków. Śledczy przyjrzelisię jednak uważnie przysposobionej córce Colwella. Ich zdaniemdziewczynka mogła być sprawczynią dwóch pożarów, jednak za pozostałenie mogą jej winić, gdyż w momencie, gdy wybuchły, była akuratprzesłuchiwana.
Jak zeznał Colwell, 4 stycznia spędzał wieczór z żoną i córką, gdyusłyszeli hałas. Duży wazon spadł na podłogę i rozbił się. Ze ścianyspadły cztery obrazki. Niedługo potem jedno z łóżek stanęło wpłomieniach. Wezwany policjant zobaczył, że pali się także tapeta.Wkrótce z haka spadła ciężka lampa i wybuchły kolejne pożary. Domspłonął do fundamentów, a rodzina straciła cały dobytek. Zostały imtylko ubrania, które mieli na sobie.
Policja szukała podpalacza. Nie byli jednak w stanie wyjaśnićtajemniczych pożarów. Wtedy zgłosił się do nich J.L. Hope z LongIsland, u którego Rhoda pracowała jako pomoc domowa między 19 listopadaa 19 grudnia. W czasie jej pobytu wybuchły cztery pożary. Policjancibyli pewni, że znaleźli winną. Przestraszona dziewczynka przyznała siędo wszystkiego. Ponoć powodowała pożary w miejscach, których nie lubiłai chciała opuścić.
Jak jednak wzniecała ogień i zrzucała przedmioty w domu pełnym strażaków i policjantów?
Czy dziewczynki rzeczywiście posługiwały się zapałkami? Przesuwanieprzedmiotów, czyli aktywność łączona z poltergeistem, występuje częstowokół dziewczynek w wieku dojrzewania. Czy w przypadku tych dwóchzawirowania emocjonalne manifestowały się w formie płomieni? Czy wogóle możliwe jest wzniecanie ognia na odległość tylko przy udzialesiły woli, nawet nieświadomie?
[click]