Skocz do zawartości


Muzułmanin? Chrześcijanin? Druz? Libańczyk! Liban jako punkt zapalny konfliktów religijnych


  • Please log in to reply
1 reply to this topic

#1 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Dołączona grafika


Zróżnicowanie religijne lub etniczne państwa jest czynnikiem, powodującym niezwykłą barwność i piękno jego obyczajów. Podnosi to atrakcyjność kraju pod wieloma kątami, turystycznym czy badawczym. Z drugiej strony, mozaika kultur, religii i etnosów jest powodem destabilizacji i powstawania wewnętrznych konfliktów, przeradzających się czasem otwartą, brutalną i krwawą konfrontację. Dodatkowo, bardzo zróżnicowane pod tym względem kraje, które są geopolitycznie usytuowane w regionach pogrążonych w głębokich konfliktach, są narażone nawet na przejście w stadium upadku. Niemal wzorcowym przykładem takiego państwa jest Liban, położony na śródziemnomorskim wybrzeżu Bliskiego Wschodu. W kraju tym, jak w soczewce ogniskują się niemalże wszystkie sprzeczności i problemy regionu, pogrążonego w trwającym już ponad pół wieku konflikcie izraelsko-arabskim.


Dołączona grafika


W celu choćby szczątkowej analizy sytuacji wewnętrznej Libanu, należy przede wszystkim przedstawić jego zróżnicowaną strukturę wewnętrzną, przede wszystkim religijną. 95% populacji stanowią Arabowie, 4% Ormianie oraz pozostałe narodowości 1%. Mieszkańcy wykazują dużą chęć identyfikowania się z Fenicjanami. Jakkolwiek etnicznie, Libańczycy są niemal homogeniczni, to religijnie są niezwykle zróżnicowani. 59,7% ludności to muzułmanie. Nie jest to jednak grupa jednorodna. Oprócz głównych odłamów sunnitów i szyitów, w Libanie zamieszkują również alawici, ismailici oraz druzowie. 39% stanowią chrześcijanie, którzy są jeszcze bardziej zróżnicowani wewnętrznie. W Libanie egzystuje 12 różnych odłamów tej religii, z których najpoważniejsze to maronici, melchici oraz wyznawcy kościoła syryjsko-katolickiego i ormiańsko-katolickiego. Inne religie stanowią 1,3% populacji. Ponadto, rozpoznano w Libanie 17 sekt. Taka różnorodność oznacza nieustanne niepokoje i konflikty. Najbardziej krwawym epizodem była wojna domowa, która rozpoczęła się w 1975 roku i trwała przez ponad 15 lat. Śmiało ten konflikt można określić jako wojnę wszystkich przeciwko wszystkim, podsycaną jeszcze przez siły zewnętrzne. Żeby przybliżyć źródło napięć między poszczególnymi grupami, trzeba cofnąć się do lat w których Liban, podobnie jak większość regionu, funkcjonował pod osmańskim panowaniem.

Imperium osmańskie skupiało pod swoimi rządami niezliczoną ilość mniejszości religijnych i etnicznych, a Liban jest przez badaczy swej historii określany jako mikrokosmos owego imperium. Wysoka Porta starała się utrzymać tolerancję lub chociaż jej pozory. Z Istambułu do odległych prowincji było jednak daleko. Góry Libanu dały doskonałe schronienie grupom prześladowanym. Byli to przede wszystkim maronici, szyici, druzowie i w mniejszym stopniu alawici. Maronici to wyznawcy wschodniego obrządku kościoła katolickiego. Schronili się w malowniczych, libańskich górach przed prześladowaniami Bizancjum i syryjskiego kościoła jakobickiego. Grupa ta pokojowo współistniała z sektami islamskimi, wspomnianymi już szyitami, sunnitami i alawitami. Z tego powodu dotykały maronitów ekspedycje wojenne organizowane przez sunnitów, sprawujących z ramienia Imperium zwierzchność nad Libanem, którzy chcieli całkowitego zniszczenia islamskich „heretyków”. Równocześnie w obrębie tych wszystkich grup religijnych tworzyły się powoli grupy arystokratyczne. Wiek XIX to początek agonii osmańskiego Imperium. To wówczas, zdynamizowaniu uległa ekspansja zachodnich mocarstw na tereny Bliskiego Wschodu. Konsekwencją tego faktu, było stopniowe antagonizowanie się wszystkich grup, które do tej pory pozostawały we w miarę dobrych stosunkach. Zaburzona została krucha równowaga między nimi, przede wszystkim za sprawą Francji, która aktywnie wsparła maronitów jako wschodnich chrześcijan. Zbiegło się to w czasie z ich eksplozją demograficzną. Apogeum niepokojów przypadło na lata 1841-1861. Można z dużą dozą pewności stwierdzić, że to właśnie ten okres jest pierwotną przyczyną XX-wiecznych libańskich konfliktów. Maronici, mający wsparcie Francji czerpali największe zyski z dochodowych interesów z Zachodem. Dychotomia pomiędzy nimi a resztą społeczeństwa Libanu powiększała się, co doprowadziło do radykalizacji grup zmarginalizowanych. Co więcej, arystokracja maronicka nie wahała się wzywać na pomoc Francji do rozwiązywania kryzysów. Od tej pory wpływy zewnętrznych sił stały się niemal standardem w libańskiej polityce.

Dwie wojny światowe spowodowały prawdziwą rewolucję na mapie politycznej świata. W 1943 roku Liban uzyskuje niepodległość. Od I wojny światowej pozostawał pod kontrolą francuską jako terytorium mandatowe. To właśnie w okresie mandatu francuskiego ustanowiono ustrój polityczny Libanu, który z mało znaczącymi poprawkami utrzymał się po dziś dzień. System ten oparty jest na kluczu religijnym. Skonstruowano go w taki sposób, aby zrównoważyć wpływy w państwie wszystkich grup religijnych i stworzyć im dobre warunki funkcjonowania, co z kolei miało ograniczyć napięcia. System ów okazał się zupełnie nieefektywny, a wręcz destrukcyjny. Maronici jako ówcześnie najsilniejsza demograficznie grupa, otrzymali stanowisko prezydenta oraz naczelnego dowódcy sił zbrojnych. Sunnici mieli piastować funkcję premiera oraz szefa policji. Szyitom przeznaczone zostały stanowiska przewodniczącego Izby Deputowanych. Słabsze liczebnie grupy religijne, grekokatoliccy ortodoksi (melchici) otrzymali przywilej pełnienia funkcji, odpowiednio wicepremiera i zastępcy przewodniczącego Izby natomiast szefem sztabu sił zbrojnych miał być przedstawiciel mniejszości druzyjskiej. Ponadto maronici otrzymali kilka ważnych stanowisk w administracji. System nie został w żaden sposób zreformowany w odniesieniu do zmiany sytuacji demograficznej w Libanie, nawet po krwawej wojnie domowej. Porozumienie z At-Taif (formalnie ją kończące) wprowadzało zmiany zupełnie nieznaczne, zwiększające uprawnienia premierowi i przewodniczącemu Izby, a więc muzułmanom.


Jak zostało już wspomniane, Liban był zwierciadłem wszystkich konfliktów targających Bliskim Wschodem. Wszystkie ideologiczne zmiany, wcześniej czy później odbijały się w jakiś sposób na Libanie. Eksplozja arabskiego, lewicującego nacjonalizmu egipskiego prezydenta Gamala Nasera wpłynęła również na wewnętrzną sytuację kraju, który wówczas prowadził prozachodnią politykę. W 1958 roku wybuchły bardzo poważne zamieszki zwolenników idei naseryzmu. Rząd libański musiał poprosić o pomoc Stany Zjednoczone. Wraz z coraz bardziej komplikującą się ogólną sytuacją na Bliskim Wschodzie i na świecie, Liban znalazł się na równi pochyłej, która prowadziła wprost do eskalacji wszystkich wewnętrznych konfliktów.

Istnienie państwa Izrael, stanowi czynnik destabilizujący równowagę geostrategiczną na Bliskim Wschodzie. Ponadto, tocząca się zimnowojenna konfrontacja i bogactwo złóż ropy naftowej, niezbędnej dla rozwijającego dynamicznie Zachodu sprawiały, że konflikty w regionie przybrały na mocy. Powstanie państwa żydowskiego spowodowało exodus ludności palestyńskiej, która rozproszyła się po całym Bliskim Wschodzie. Warto przyjrzeć się bliżej temu problemowi, ponieważ sumując się z libańskimi antagonizmami wewnętrznymi, doprowadził on do wybuchu krwawej wojny domowej w tym kraju. Liban kierując się względami arabskiej jedności przyjął fale palestyńskich uchodźców, zarówno w roku 1948 jak i po wojnie czerwcowej z 1967 roku. Rzesze Palestyńczyków, coraz bardziej zradykalizowanych i inklinujących w stronę skrajnie lewicowych ideologii, były dla Libańczyków prawdziwą katastrofą. Palestyńskie organizacje zbrojne zakładały obozy, z których prowadziły asymetryczną wojnę przeciwko Izraelowi. To skutkowało represyjnymi atakami izraelskimi. Kraj pogrążał się w chaosie, a rząd był sparaliżowany. Palestyńczycy w Libanie rośli w siłę, co w końcu doprowadziło do absurdalnego wręcz kroku rządu, który potwierdził zbrojny charakter ich baz oraz zapewnił im eksterytorialność w zamian otrzymując mgliste obietnice powstrzymania ataków na Izrael z libańskiego terytorium. Bojówki palestyńskie wchodziły w przeróżne układy z autochtonami, co miało katastrofalny wpływ na stabilność wewnętrzną Libanu. Tymczasem rok 1970, przyniósł kolejne problemy narodu palestyńskiego, za którą zapłacił również Liban. Oto Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny rozpoczyna rewoltę na terenie Jordanii, a król tegoż państwa Husajn, krwawo ją tłumi przy pomocy elitarnej Gwardii Beduińskiej. Palestyńczycy zostają wypędzeni z Jordanii, a Liban pod naciskiem Syrii przyjmuje ich do siebie. Przybycie kolejnej fali rewolucyjnie nastawionych Palestyńczyków, w większości sunnitów zniszczyło doszczętnie i tak już kruchą równowagę pomiędzy mniejszościami. Palestyńskie organizacje zbrojne zachowywały się w Libanie jak na swojej ziemi. Maronici zaczęli coraz bardziej obawiać się muzułmańskiej presji demograficznej. Islam już wcześniej zaczął się stawać dominującą siłą w państwie. Nałożyło się to na coraz większy antagonizm pomiędzy poszczególnymi mniejszościami libańskimi oraz wewnątrz nich.

Liban przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych to kraj ekonomicznej prosperity. Miał wówczas bardzo silną pozycję w całym bliskowschodnim systemie bankowym. Rozwijała się turystyka oraz sektor usług. Nie całe społeczeństwo mogło jednak korzystać z owoców wzrostu gospodarczego. W obrębie każdej z religijnych wspólnot, wąskie elity składające się z potomków XIX-wiecznej arystokracji, miały wyłączność w dysponowaniu dobrami. Powodowało to wzrost niezadowolenia wśród młodych ludzi, którzy stali się rzecznikami społecznej zmiany. Takie procesy były tożsame dla każdej z mniejszości. Fala ideologii lewicowej jeszcze bardziej je intensyfikowała. Doprowadziło to do zrodzenia się wewnętrznego radykalizmu. Grupy zmarginalizowane zwracały swój gniew przeciwko szeroko rozumianej klasie posiadającej i ogólnie rzecz biorąc, dążyły aktywnie do zmiany {{status quo}}. Kanały awansu społecznego były w dużym stopniu zablokowane, a elity każdej z grup zamkniętymi, ekskluzywnymi kręgami. Maronici, czy bardziej ogólnie chrześcijanie, byli jednak zainteresowani obroną istniejącego porządku, ponieważ to oni tradycyjnie byli najaktywniejsi w kontaktach gospodarczych z zachodem. Naprzeciw nim stanęli zradykalizowani muzułmanie, którzy mieli w społeczeństwie niższy status a zostali wzmocnieni obecnością Palestyńczyków. Sieć konfliktów wewnętrznych nabrzmiewała. Liban połowy lat 70-tych był „tykającą bombą zegarową”. Konflikt osiągnął masę krytyczną w 1975 roku. W kwietniu bojówki chrześcijańskiej organizacji Falanga zaatakowały autobus wiozący Palestyńczyków. Zginęło 27 osób, rozpoczęła się wojna domowa. Muzułmanie początkowo działali wspólnie przeciwko chrześcijanom, jednak zostali osłabieni w wyniku interwencji Syri. Damaszek, który był żywo zainteresowany rozwojem sytuacji w Libanie, stosował tam taktykę wygrywania jednej frakcji przeciwko drugiej. Zgodnie z ideą Wielkiej Syrii, Liban był naturalnym miejscem oddziaływania reżimu prezydenta Hafiza al-Asada.

Nie trzeba wyczerpująco opisywać wojny domowej, aby uzyskać klarowny obraz jej realiów. Liban stał się polem bitwy w konflikcie izraelsko-arabskim. Syria i Izrael walczyły ze sobą za pośrednictwem zantagonizowanych libańskich frakcji religijnych. Ułatwiło to wspomnianym już zmarginalizowanym grupom walczyć o zmianę {{status quo}} wewnątrz własnych frakcji. Kraj pogrążył się w chaosie. Sojusze formowane {{ad hoc}} rozpadały się bardzo szybko. Była to wojna „wszystkich przeciwko wszystkim”. Syria, Izrael, a później również Islamska Republika Iranu podsycały te konflikty, ingerując bezpardonowo w toczącą się wojnę. Nie można jednak całej winy za libańską tragedię przenieść na karby sił zewnętrznych. Partykularyzm poszczególnych mniejszości libańskich rozpierał ten kraj od środka.


Dołączona grafika


Palestyńczycy natomiast, nie potrafili uszanować gościnności jaką obdarzył ich obcy zupełnie rząd i sprowadzili nań izraelskie ataki odwetowe, a później częściową okupację. Syryjczycy po wkroczeniu w 1976 roku do Libanu, zostali tam przez niemal 30 lat. Wspierali różne frakcje, które dzięki protektorom załatwiały swoje interesy. Przede wszystkim to Damaszek prowadził w Libanie politykę „równowagi słabości”. Furia z jaką poszczególne grupy atakowały się nawzajem dowodziła również tego, że podskórne, dawne spory uzyskały wówczas ujście i nadarzyła się sposobność do rozliczenia dawnych krzywd. Ponadto rywalizacja ideologiczna również przeradzała się w otwartą wojnę. Palestyńczycy walczyli między sobą, a walkom między szyitami a druzami kres położyła dopiero interwencja syryjska. Bodaj najczarniejszą kartą w historii libańskiej wojny domowej była masakra w palestyńskich obozach dla uchodźców Sabra i Szatila. Sprawa ta, do tej pory budzi wiele kontrowersji. We wrześniu 1982 roku, bojówki chrześcijańskiej Falangi dokonały prawdziwej rzezi na Palestyńczykach.

Stało się to przy biernej postawie izraelskich żołnierzy, którzy tkwili na posterunkach obserwacyjnych wokół obozów. Oddziały Falangi, którym dowodził Eli Hobeika, wkroczyły do Sabry i Szatili w sile ponad tysiąca ludzi. Życie straciło około tysiąca osób. Istnieje prawdopodobieństwo, iż był to odwet za zamach, w którym stracił życie Baszir Dżemajel, przywódca Falangi i prezydent Libanu. Celem tej pracy nie jest jednak dokładne badanie tej tragedii. Przytaczając właśnie przykład tych okrutnych wydarzeń, mamy dość wyrazisty obraz tego co działo się w Libanie w okresie wojny domowej. Wewnętrzne waśnie okazały się silniejsze niż wyższy interes narodowy. Po zakończeniu wojny rozpoczęły się lata stabilizacji. Była to jednak stabilizacja pod syryjską protekcją. Co więcej, na południu po degradacji znaczenia Palestyńczyków pojawił się nowy, bardzo silny i również sterowany z zewnątrz gracz, szyicka Partia Boga-Hezbollah. Organizacja została stworzona przez instruktorów wojskowych z Islamskiej Republiki Iranu w 1982 roku. Po destabilizacji wynikłej z napływu sunnickich Palestyńczyków, przyszła kolej na wzmocnienie pozycji szyitów, którzy byli jedną z grup najbardziej upośledzonych w społeczeństwie libańskim. Hezbollah jest instrumentem irańskiego i syryjskiego nacisku na Izrael. Wskutek tego południowa część Libanu, gdzie Hezbollah jest faktycznym suwerenem, stała się areną starć z państwem żydowskim. Za interesy irańskie i syryjskie płacił cały Liban, bombardowany podczas niedawnej wojny w 2006 roku przez lotnictwo izraelskie.

Nie da się również ukryć, że akcja rządu izraelskiego była wysoce nieproporcjonalna do wydarzeń przedstawianych jako jej bezpośrednia przyczyna. Wojna Izraela z Hezbollahem odbyła się w trakcie eksplozji libańskich uczuć narodowych. Po zamachu dokonanym na antysyryjskiego polityka, byłego premiera Rafika Haririego, który najprawdopodobniej był inspirowany przez syryjskie służby specjalne, miały miejsce masowe demonstracje. Rozpoczęła się „cedrowa rewolucja”, która miała na celu uzyskanie przez Liban pełnej suwerenności i zdjęcia kurateli Syrii. Doprowadziło to do wyczekiwanego wycofania się syryjskiej armii z Libanu. Społeczeństwo nie było jednak jednomyślne, co w warunkach libańskich nie jest rzeczą nienormalną. W dłuższej perspektywie oznacza to jednak kolejną rysę na chwiejnym fundamencie libańskiej stabilizacji wewnętrznej.

Obecnie Liban wchodzi w kolejny okres przesilenia. Wybór nowego prezydenta, mającego zastąpić dotychczasowego, prosyryjskiego generała Emila Lahouda przeciąga się. Hezbollah, uzbrojony i szkolony przez Iran i Syrię pozostaje samodzielnym władcą południa kraju. Ma jednak znacznie większe aspiracje. Przywódca Partii Boga, Hassan Nasrallah, chce przekształcić Liban w kraj wyznaniowy, nastawiony antyamerykańsko. Okazało się, że Hezbollah racjonalnie ocenia obecną sytuację i fakt, że o Libanie po spektakularnych wydarzeniach, które doprowadziły do wycofania się Syryjczyków, w różnych kręgach jest głośno. Okazało się również, że Hezbollah wie czym jest marketing polityczny. Szyici chcą w sposób demokratyczny zdobyć dominację na politycznej scenie Libanu. Niezwykle trudne jest skonstruowanie jakiegokolwiek scenariusza rozwoju dalszych wypadków w Libanie. Pewne jest jednakże to, że Liban pozostaje beczką prochu cały czas grożącą mniej lub bardziej silną eksplozją. Powodów jest kilka.

Syria nie zrezygnowała z posiadania znacznych wpływów w Libanie. Jej instrumentem jest w tej chwili Hezbollah. Nie da się również jasno określić, w jakim stopniu Damaszek jest posłuszny woli najwyższego kierownictwa Iranu. Prócz oczywistej implikacji tego stanu rzeczy, a więc stałej presji na Izrael, rodzi się bardzo poważne niebezpieczeństwo konfliktu między sunnitami a szyitami. Pęknięcie między tymi dwoma głównymi doktrynami islamu jest doskonale widoczne w świetle wydarzeń w Iraku. Sunnici są natomiast wspierani przez kraje Zatoki Perskiej, które z pewnością obawiają się wzrostu znaczenia Iranu, aspirującego do roli głównego rozgrywającego w regionie. Nie sposób przewidzieć, w jaki sposób zachowają się sunnici w przypadku wzmocnienia pozycji Hezbollahu. Z drugiej strony, znaczne osłabienie Hezbollahu może oznaczać przejście przezeń do bardziej radykalnych działań.

Kolejną osią potencjalnego konfliktu jest antagonizm chrześcijan i muzułmanów. Maronici w dalszym ciągu żyją według zachodnich wzorców. Stosują także zachodni model konsumpcyjny. Dla muzułmanów, szczególnie szyitów jest to nie do zaakceptowania. Naiwnym również byłoby stwierdzić, że Palestyńczycy zapomnieli o tym, co stało się w obozach Sabra i Szatila. Abstrahując od roli jaką w tamtych wydarzeniach odgrywali Izraelczycy, to właśnie maronicka Falanga ma na rękach krew.

Te analizy są oczywiście w znacznym stopniu uproszczone.


Dołączona grafika


Nie zmienia to jednak faktu, że Liban w dalszym ciągu grozi nieprzewidywalnym rozwojem wypadków. Kraj nie zapomniał o hekatombie wojny domowej. Prozachodnie rządy, jednocześnie wspierające rozwój biznesu i pragnące przyciągnąć inwestorów z zagranicy doskonale wiedzą, że atmosfera rozpamiętywania przeszłości nie sprzyja robieniu interesów. W centrum Bejrutu wykwitło nowoczesne centrum biznesowe. Inicjatorem takiej polityki był zamordowany Rafik Hariri. Historia pokazała, że za dynamicznym modernizmem i szybkimi zmianami społeczeństwo nie jest w stanie nadążyć. Społeczeństwo tak zantagonizowane wewnętrznie i dużej części, szczególnie tej szyickiej bardzo konserwatywne, będzie z trudem akceptowało takie przemiany. Rozwiązanie problemu obsady stanowiska prezydenta powinno rzucić nowe światło na sytuację Libanu. Nie chodzi tu bynajmniej o to, kto ostatecznie będzie ów urząd piastował, lecz w jaki sposób dojdzie odbędzie się elekcja.

Wewnętrzne problemy Libanu, których praprzyczyn należy szukać w czasach Imperium Osmańskiego, mogą wybuchnąć w każdej chwili. Zróżnicowanie religijne nie jest dobre dla kraju egzystującego w dzisiejszych czasach na Bliskim Wschodzie. Kolejna eskalacja konfliktów między grupami wyznaniowymi jest najczarniejszym scenariuszem, który być może jest mało prawdopodobny ale cały czas możliwy. Czyż polityka bezpieczeństwa nie jest polityką czarnych scenariuszy? Pozostaje mieć nadzieje, że libańskie flagi powiewające podczas niezliczonych demonstracji na ulicach Bejrutu, trzymanych zarówno przez antysyryjskich zwolenników zwrotu ku Zachodowi jak i prosyryjskich konserwatystów, rzeczywiście odzwierciedlają faktyczną wolę społeczeństwa. W kontekście przeszłości tego kraju, jest to jednak mało prawdopodobne. Liban pozostaje więc kolejnym punktem zapalnym na mapie Bliskiego Wschodu. W przypadku kolejnej eksplozji wewnętrznych antagonizmów, bardzo prawdopodobnym jest powtórzenie się scenariusza z wojny domowej, a więc wojny wszystkich przeciwko wszystkim i łączenia się poszczególnych frakcji we wręcz absurdalne sojusze, zawiązywane {{ad hoc}} i zrywane równie szybko jak gwałtownie. Nie sposób jest przewidzieć, jak wyglądałby taki konflikt w zupełnie zmienionej sytuacji geostrategicznej w regionie oraz nowej rzeczywistości globalnych stosunków międzynarodowych.


Źródło
  • 0

#2 Gość_Aton

Gość_Aton.
  • Tematów: 0

Napisano

Konflikt ma podłoże czysto religijne. Najgorsze położenie mają bez wątpienia maronici. Sunnici mają Syrię, szyici mją Iran i Hezbollach, który jest silniejszy od armii państwowej, a maronici mają tylko siebie. Mogą co najwyżej pokusić się o sojusz z Izraelem ale muszą wiedzieć, że jeśli miałoby to Izraelowi zaszkodzić to zostawi ich w środku bitwy. Francja też ma ich już gdzieś i nie stanie w ich obronie. Na korzyść maronitów przemawia to, że stoją wyżej cywilizacyjnie od muzułmanów, są bardziej przedsiębiorczy, lepiej zorganizowani i swoje enklawy lepiej rozwinęli. Ciekawi mnie to, że maronici atakowali przede wszystkim swołocz palestyńską. Więc albo chcieli walczyć w dziczą albo wyciąć element destabilizujący państwo i pozbawiające ich przewagę.

Już od dawna interesuję się sytuacją w Libanie i jedynym lekarstwem jest podział tego mikropaństwa. Północy-zachód dla chrześcijan północny-wschód dla sunnitów kawałek środka dla druzów i południe dla szyitów. Przypuszczam, że chrześcijanie z radością poszliby na to ale sunnici nie zgodzą się bo Syria im nie pozwoli, a Hezbollah nie pozwoli szyitom ponieważ wiedzą, że jeśli nie będą mieli żywych tarcz z chrześcijan to Izrael rozjedzie ich czołgami i podbije ich terytorium. Poza tym muzułmanie nie wypuszczą z garści chrześcijan bo ktoś musi na nich pracować kiedy oni biją się z Izraelem.
  • 1



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych