Jakieś pół roku temu miałem taki dziwny stan. O OOBE wiem niewiele, nigdy tego nie praktykowałem i nie wiem z czym do końca się to wiąże, jakoś nigdy mnie to nie interesowało. Bynajmniej któregoś pięknego dnia (no w sumie nocy) leżałem sobie na brzuchu, zamknąłem oczy, nie minęło może 5 minut (a mam straszne problemy ze snem) gdy nagle w ułamku sekundy moje łóżko zaczęło się trząść ale to tak masakrycznie, że aż nie to, że bałem się ale bardziej zastanawiałem czy z niego nie spadnę. Chciałem zobaczyć więc co się dzieje ( w ogóle nie bardzo do mnie docierało na początku, że takie trzęsienie się jest co najmniej dziwne). Ogólnie czułem pełną świadomość i pełną kontrolę myśli, w ogóle nie czułem się jak we śnie. Otworzyłem oczy i pierwsze co poczułem, to ogromne przerażenie. Leżałem w takiej samej pozycji w jakiej zasypiałem. Była noc, ale wiadomo, że przez latarnie na dworzu trochę świata wpada przez okno i jest ciemno dalej, ale widać kontury przedmiotów itp. No i ta moja ciemność jaka mi się ukazała była inna. Normalnie ciemność kojarzy nam się z czernią. Jak jest ciemno to jest czarno nam przed oczami, a mi było jakby tak pomarańczowo, trochę wpadające to w czerwień było, ale te barwy w bardzo ciemnych odcieniach. Tak jakby ta czerń z ciemności zmieniła barwy. Otworzyłem niby te oczy, wszystko w pełni świadomie( czułem nawet ruch powiek na gałkach ocznych) ale jednocześnie wiedziałem, że to musi być sen i mimo, że czułem jakby to co się działo jest w 100% rzeczywiste i czułem realnie otwarte oczy to gdzieś w głębi i w poczuciu, że to sen, czułem, że jednak mam te oczy zamknięte. Przewodnią moją myślą wtedy było to, żeby się obudzić. Łóżko ciągle się trzęsło i przy "otwartych oczach" próbowałem się ruszyć. To były bardziej takie jakby bezwarunkowe ale i świadome odruchy z powodu chęci wyrwania się ze snu, trochę spowodowane paniką, bo jednak dla mnie było to coś z czym nigdy do czynienia nie miałem, z takim realnym odczuciem. Tym czasem próbowałem się ruszyć a tu zero reakcji ciała, jakbym chciał ścianę przesuwać. Czuję pracę mięśni i walkę z tym żeby się ruszyć i jednocześnie czuję, jakby ktoś mnie przykleił do łóżka albo związał. Kiedy zrozumiałem, że nic z tego, próbowałem otworzyć otwarte już wcześniej oczy ale tym razem ze świadomością, że to sen i z chęcią powrotu do rzeczywistości. Widziałem wszystko, a jednocześnie czułem jakbym miał zamknięte oczy (wcześniej wydawało mi się, że są naprawdę otwarte) i też nie mogłem ich otworzyć. Taki sam opór jak przy próbie ruszenia czym kolwiek innym. Panika w tym momencie sięgnęła zenitu i to był chyba klucz do mojego przebudzenia bo przy tej panice i próbie otwierania oczu, tak, że aż mnie czoło z wysiłku bolało, w końcu się jakoś poruszyłem a za chwilę ułamek sekundy całkowitej czarnej ciemności ( w pełnej świadomości) i powrót do rzeczywistość. Leżałem tak samo, tyle, że już mi się nic nie trzęsło, czarne było czarne, i poczułem ogromną radość, że się obudziłem
. Ogólnie na moje 21 lat życia, miałem nie więcej niż 10 takich snów, które pamiętałem po przebudzeniu się, z czego większość kończyła się przebudzeniem przez lęk. A to na ułamek sekundy przed oberwaniem tasakiem, a to zeskakiwałem ze wszystkich schodów na dół i przed upadkiem się obudziłem. Jednak żaden z tych snów nie był dla mnie nawet w 10% tak rzeczywisty jak to co miałem z tym trzęsącym się łóżkiem. Zawsze w tych snach wszystko się działo, ale nie wiadomo skąd, jak i czemu. Działo się, ale nie miałem na to wpływu. Nie czułem kontroli nad tym co się dzieje, i wyglądało to jak normalny sen. W tym przypadku z trzęsącym się łóżkiem wszystko wydawało się tak rzeczywiste, że już bardziej nie mogło, do tego czułem pełną świadomość i jedynie fakt, że coś takiego nie mogło dziać się naprawdę, przemawiało do mnie, że to musi być sen bo reszta na to kompletnie mi nie wskazywała. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że istnieje coś takiego jak OOBE...a może inaczej. Nie wiedziałem, że można we śnie być tak świadomym i, że może być to takie realistyczne, bo OOBE to na pewno to nie było (w takim wypadku nikt by do tego na bank nie dążył). Od czasu tego dziwnego snu, a bardziej stanu, miałem kilka razy przy zmęczonym już organiźmie, takie jakby bardzo chwilowe "odlatywanie" do snu podczas normalnego funkcjonowania. Takie uczucie jakby trochę adrenalinopodobne, które przynajmniej mi od czasu do czasu towarzyszy przy końcowej fazie usypiania, szczególnie jak jestem bardzo zmęczony i bardzo chce mi się spać. Miałem już takie coś przy siedzeniu przed komputerem, przy rozmowie z kimś czy przy poruszaniu się. To przychodzi zawsze naglę i niespodziewanie, trwa zawsze może max 2 sekundy i mój organizm bezwarunkowo odrazu stara się "trzymać fason", że tylko przez ułamek sekundy mam wrażenie, że mi się przysypia, natomiast to adrenalinopodobne uczucie tego usypiania odczuwam, jak wspomniałem, nie dłużej niż 2 sekundy z rozpoczęciem się gwałtownego uderzenia i natychmiastowego słabnięcia tego odczucia. Ale to muszę czuć naprawdę przemęczony umysł, żeby to mi się przytrafiło, tyle, że wcześniej nigdy tak nie miałem. Coś mi się robi z tą głową