Skocz do zawartości


Zdjęcie

Anjikuni - wioska, która zniknęła.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

kondzik123.
  • Postów: 18
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wiele kanadyjskich historii wspomina tajemniczy incydent, który miał wydarzyć się zimą 1930 roku nad Jeziorem Anjikuni w północnej części kraju. Według relacji naocznych świadków oraz funkcjonariuszy policji w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęło tam bez wieści 1200 osób, zaś cała osada pozostała nienaruszona. Sprawy do dziś nie udało się wyjaśnić, ale relacje niektórych świadków mówią o tajemniczym świetlnym obiekcie w kształcie walca, który kierował się ku Anjikuni. W swej powieści jeden ze współczesnych autorów zadaje nawet pytanie: „Czy wytrzymali na trudy Innuici przenieśli się do innego świata?” Czyżby?
Dołączona grafika

W wielu książkach i artykułach poświęconych dziwnym wydarzeniom w Kanadzie pojawia się także historia o miejscowości nazywanej Lake Anjikuni (lub Angikuni). Wiele istniejących wersji tej historii mówi, że około roku 1930 zniknęło w wyniku niewyjaśnionego incydentu ponad 1200 osób. Często opowieści zawierają również szczegóły mówiące o tym, jak badacze zajmujący się przypadkiem znajdowali w kuchniach domów wciąż gotujące się potrawy lub też otwarte groby.

Najbardziej rozpowszechniona wersja historii sugeruje, że zimą 1930 roku w północnej części Kanady doszło do bardzo niepokojącego incydentu. Traper o nazwisku Arnauld Laurent i jego syn zauważyli na odludziu tajemnicze światło (które dziś nazwalibyśmy UFO) przecinające nieboskłon. Zdawało się, że kieruje się ono ku Jezioru Anjikuni, które dziś leży w Nunavut. Report, który złożyć mieli władzom wspominał, że obiekt miał kształt cylindra lub naboju.

W międzyczasie inny traper, Joe Libelle, dotarł do wioski Anjikuni. Zdumiało go już na początku, że gdy dotarł tam wszystko wydawało się być nienaturalnie ciche bez jakichkolwiek śladów ludzkiej działalności. Nawet psy zaprzęgowe, które zwykle na widok gościa reagowały żywiołowo siedziały cicho. Chaty były pokryte śniegiem i nigdzie nie było widać świateł ognisk, co w zimową noc było dość dziwne. Łodzie mieszkańców znajdowały się na brzegu jeziora.
Dołączona grafika
Mężczyźni innuiccy.

Wewnątrz Libelle odnalazł zastygłe potrawy, które niegdyś gotowały się na dawno wygasłym ogniu. Sprawiało to wrażenie, że mieszkańcy zniknęli niespodziewanie. Co więcej, większość strzelb należących do mieszkańców znajdowała się w domach. Ten fakt zadziwił go, bowiem broń miała szczególne znaczenie dla ludzi żyjących z dala od centrów cywilizacji i raczej nikt rozsądny nie zapuszczał się w dalsze wędrówki bez jej towarzystwa.

Gdy Labelle dotarł z powrotem do centrum cywilizacji, powiadomił o znalezisku kanadyjską Policję Konną, która zajęła się sprawą zniknięcia mieszkańców. Gdy funkcjonariusze dotarli do wsi, ciała psów, o których wspominał Labelle i które zdechły z głodu przykrywał śnieg.

Innym bardzo niepokojącym odkryciem był fakt, że groby na lokalnym cmentarzu zostały „ekshumowane” a zwłoki zniknęły wraz z mieszkańcami.

Według niektórych wersji policja do dziś uważa przypadek za otwarty i czekający na swe wyjaśnienie mimo przeprowadzenia licznych akcji poszukiwawczych. Jednak nie udało się nigdy odnaleźć śladów zaginionych mężczyzn, kobiet i dzieci.

Dołączona grafika
Letni obóz Innuitów - Fragment obrazu M. Halla Haycocka - artysty upamiętniającego pejzaże i życie w Arktyce (za: mhaycock.com).

Jeszcze inną wersję historii odnajdziemy w książce „The World’s Greatest UFO Mysteries” („Największe UFO-tajemnice świata”) autorstwa Nigela Blundella i Rogera Boara. Zawarte są tam nawet szczegóły rozmów między Laurentem a policjantami oraz uwaga, że towarzyszył mu nie jeden a dwaj synowie. Autorzy twierdzą następnie, że gdy Joe Labelle dotarł do opuszczonej wsi i przesłał telegram o odkryciu, na miejscu pojawił się „każdy dostępny funkcjonariusz”.

Strona internetowa Jeffa Rense opisuje incydent jako przypadek „Wioski, która zaginęła”. Według jego wersji odkrycia dokonano w listopadzie 1930 roku, zaś samo Anjikuni miało być „kwitnącą osadą rybacką z ok. 2000 mieszkańców”, czyli większą ilością niż w innych wariantach opowieści.

W 1994 roku historia ta była żywo poruszaną kwestią w jednej z internetowych grup zafascynowanych wersją podaną przez Streibera. Ufolodzy James Easton, Chris Rutkowski i inni postanowili odświeżyć przypadek. Jedna z członkiń grupy (Patricia Welsh) poinformowała, że rozbudowana wersja opowieści o Anjikuni znalazła się w jednej z książek Franka Edwardsa – popularnego autora dzieł poświęconych „latającym spodkom”. Zawiera ona wiele kontrowersyjnych materiałów, w tym osobiste uwagi Labelle’a, których dokonał w czasie eksploracji wioski.

Jednakże najprawdopodobniej cała historia narodziła się wraz z artykułem „specjalnego korespondenta” Emmetta E. Kellehera w gazecie „Halifax Herald”, 29 listopada 1930 roku. Następnie została ona podchwycona przez inne pisma w Północnej Ameryce oraz na innych kontynentach. Według tej wersji niewielka społeczność rybacka składająca się z 25 osób żyjących na brzegu Jeziora Anjikuni znika w przedziwnych okolicznościach. Labelle odnalazł dwa dogorywające psy oraz ciała innych leżących w pobliżu namiotów. Wewnątrz znalazł przyrządy codziennego użytku, w tym zardzewiałą strzelbę. Doszedł do wniosku, że mieszkańcy musieli zniknąć przed rokiem.

Artykuł wspomina także, że Labelle wpadł w panikę przypominając sobie opowieści o działaniu Tornratka – złego ducha z mitologii Innuitów. Przeraził się jeszcze bardziej, gdy ujrzał grób jednego z mieszkańców w formie kopca kamieni. Te były porozrzucane, zaś ciała nie było. Historii tej we wspomnianej gazecie towarzyszyły fotografie porzuconych namiotów i twarzy Innuitów.
Dołączona grafika
Jezioro Anjikuni

Po tym jak historia ukazała się w prasie policja otrzymała najwyraźniej wiele próśb od ludzi chcących dowiedzieć się więcej o losie mieszkańców Anjikuni. 17 stycznia 1931 roku, w niecałe dwa miesiące po pojawieniu się historii, powstał raport sierż. J.Nelsona z wydziału RCMP (Królewskiej Kanadyjskiej Policji Konnej) w The Pas (Manitoba), gdzie jest mowa o rozmowie autora z właścicielem placówki handlowej w Windy Lake (Terytoria Północno-zachodnie), który twierdził, że nie znał ani traperów, ani Innuitów, którzy mogliby potwierdzić historię. Śledztwo w sprawie Labelle’a dowiodło, że był on na tych terenach nowym przybyszem i pracował z dala od Anjikuni.

Co do Kellehera, znany był on z pisania „barwnych historii” i manipulacji faktami. Nelson zauważył, że „cała historia jest fikcyjna”. Nawet fotografia towarzysząca jego artykułowi wykonana została w 1909 w Churchill.

Inny pisarz Dwight Whalen dodał kilka własnych szczegółów w artykule opublikowanym w 1976 roku w „Fate Magazine”. Twierdził on, że historia powstała, gdy „niedoświadczony traper opowiedział swą bajeczną historię niezbyt uczciwemu dziennikarzowi”.

Choć historia Anjikuni do dziś uznawana jest za nierozwiązaną tajemnice istnieje wiele wskazówek na to, że jest fałszywa. Jeden z internetowych komentatorów grupy dyskusyjnej poświęconej UFO zauważył, że „masowa abdukcja 1200 osób była scenariuszem jeszcze do przyjęcia, jednak opróżnienie lokalnych grobów było już lekkim przegięciem.” James Easton zadał z kolei ważne pytanie: „Czy historia 1200 zaginionych osób ma swe korzenie w prawdziwym przypadku zniknięcia 30 osób, czy też może obie są zmyślone?”
Dołączona grafika
Cmentarz Innuitów wg Haycocka (za: mhaycock.com)


Niestety czas działa na niekorzyść prawdy o zdarzeniu w Anjikuni. W latach 80-tych Gary Overman próbował na własną rękę dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat od policji. Historycy powiedzieli mu, że historia nie była prawdziwa, ale rozpoczęła się od publikacji powieści Edwardsa w latach 50-tych. Stanowisko RMCP dziś jest takie samo, mimo faktu, że sami policjanci 20 lat przed Edwardsem odkryli prawdę o historii. Oficjalna notka ze strony policji wyjaśnia:
„Historia o zniknięciu w latach 30-tych innuickiej wioski z okolic Jeziora Anjikuni nie jest prawdziwa. Amerykański pisarz Frank Edwards zapoczątkował ją rzekomo wraz z wydaniem książki pt. „Stranger than Science” („Dziwniejsze niż nauka”). Stała się ona w ten sposób popularnym dziennikarskim materiałem, do którego odnoszono się w artykułach prasowych i książkach. Nie ma jednak dowodu na potwierdzenie takiego przebiegu zdarzeń. Osada tej wielkości nie istniała ponadto w tak odległej od cywilizacji okolicy na Terytoriach Północno-zachodnich.”

Podsumowując, możemy śmiało przyznać, że historia o zniknięciu wsi nie była oparta na realnych wydarzeniach. Jednakże zamieszanie stworzone przez pisarzy w ciągu lat sprawiło, że nawet policja utraciła orientację w tej sprawie przyczyniając się do promowania historii jako prawdziwej.


źródło:
http://www.infra.org.pl/historia-/zagadki-dziejow/738-anjikuni-wioska-ktora-znikna

  • 1



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych