Napisano 08.02.2010 - 19:23
Napisano 01.06.2010 - 18:19
Napisano 23.01.2011 - 20:32
W filmie Duch II telefon staje się źródłem niepokoju dla całej rodziny, która po śmierci babci zaczyna odbierać od niej telefony.
Napisano 23.01.2011 - 20:41
Napisano 23.01.2011 - 20:52
Napisano 23.01.2011 - 21:00
Napisano 23.01.2011 - 21:00
Wieczorem 4 sierpnia 1989 roku Bert Albury siedział zmęczony, po długim dniu pracy, w swym mieszkaniu i oglądał w telewizji ulubiony amerykański serial. Położył się wygodnie na sofie, trzymając w jednej dłoni szklankę piwa, a w drugiej paczkę niesamowicie drogich na Bahamach chipsów ziemniaczanych. Około godziny 23.00 nagle rozległ się dzwonek telefonu, co spowodowało, że zaskoczonym mężczyzną wstrząsnął dreszcz.
Ciekaw, kto może dzwonić do niego o tak późnej porze, podszedł do telefonu i podniósł słuchawkę.
Po drugiej stronie linii nie znajdował się nikt spośród jego znajomych. Przez chwilę nic nie było słychać, jednak po dziwnym pogłosie słyszanym w tle Bert zorientował się, że ktoś dzwoni do niego z bardzo dużego pomieszczenia. W końcu usłyszał dziwnie brzmiący głos, który, zgodnie z tym, co sobie przypomina autor relacji, wypowiedział następujące słowa: „Tyla, tu Tyla... żyjemy... żyjemy... [gdzie] jesteście... wszyscy są w porządku... Pars lekko ranny... Vendjas jest cały... odpowiadacie! Dlaczego nie odpowiadacie...".
Bert był całkiem zdezorientowany, mimo to próbował odpowiadać dziwnej osobie po drugiej stronie linii. Wszystko jednak wskazywało na to, że osoba ta w ogóle nie słyszy Albury'ego, bez względu na to, jak głośno krzyczał do słuchawki. Słowa wypowiedziane przez tajemniczą osobę zostały powtórzone jeszcze wielokrotnie, zanim po mniej więcej minucie głos zamilkł, a dziwny pogłos w tle przestał być słyszalny. Bert był początkowo zdziwiony, wytłumaczył sobie jednak dziwny telefon zakłóceniami technicznymi na linii, ponieważ dziwny głos brzmiał zbyt poważnie, by uznać całe zdarzenie za niewybredny żart.
Jeszcze tego samego wieczoru około północy telefon zadzwonił ponownie. Choć Bert leżał już w łóżku i prawie zasypiał, ciekawość zmusiła go do wstania, namacania po ciemku włącznika światła i przejścia przez cały pokój do aparatu telefonicznego. Jego niejasne przeczucie, że dzwoni ten sam tajemniczy osobnik i że wypowie wielokrotnie te same słowa, sprawdziło się. Bert Albury znów usiłował odpowiadać, choć osoba po drugiej stronie linii wcale go nie słyszała. Podobnie jak za pierwszym razem połączenie zakończyło się po upływie około minuty.
Od tego momentu reszta nocy minęła spokojnie, ale Berta dręczyła rozterka. A może ktoś, kto nagle potrzebuje pomocy, wykręca w rozpaczy pomyłkowy numer telefonu?
Czemu jednak uczynił to dwukrotnie, i to w odstępie godziny? Czy należy powiadomić policję? Tylko co im powie? Rozmyślał tak przez godzinę, siedząc w ciemnym pokoju, oświetlonym tylko małą lampką z sypialni. W końcu zmęczony doszedł do wniosku, że najlepszą rzeczą, jaką może zrobić, jest pójście do łóżka i złożenie następnego dnia wizyty w miejscowej firmie telekomunikacyjnej.
Prośba o sprawdzenie linii, złożona następnego dnia w BaTelCo [Bahama Telecomunication Company - przyp.Ivellios], została potraktowana rutynowo: sieć telefoniczna pracuje bez zarzutu, a dziwne telefony to z pewnością robota żartownisiów, chyba że klient to wszystko sobie wymyślił. Po takim dictum Bert Albury pomyślał, że właściwie wcale nie liczył na inną odpowiedź. Postanowił więc uznać dziwne zdarzenie za sprawę zamkniętą.
Jednak w ciągu kilku następnych miesięcy dziwne telefony w mieszkaniu pana Albury'ego powtarzały się jeszcze wielokrotnie. Żaden ze znajomych nie wyglądał, jego zdaniem, na sprawcę tych niewybrednych żartów przez długie miesiące.
Doprowadzony do rozpaczy ponownie zwrócił się do pracowników BaTelCo z prośbą o sprawdzenie stanu technicznego linii telefonicznej. W odpowiedzi otrzymał zapewnienie, że już „wkrótce" ktoś się tą sprawą zajmie. Kto rozumie znaczenie karaibskiego słowa „wkrótce", zwłaszcza jeśli chodzi o usługi świadczone przez bahamską telekomunikację, wie, że Bert Albury nie otrzymał do dziś żadnej odpowiedzi na swoją skargę. Prawdopodobnie kontrola kabla telefonicznego nie została jeszcze rozpoczęta, ale należy się tego spodziewać już „wkrótce".
Pechowy klient bahamskiej telekomunikacji nie był jednak jedyną osobą, która otrzymywała dziwne telefony. Liczni abonenci firmy BaTelCo opowiadali o przypadkach podobnych tajemniczych połączeń telefonicznych. Najczęściej w słuchawce można było usłyszeć te same słowa, których świadkiem był Bert Albury; niekiedy dochodziły strzępy innych słów i wypowiedzi, jak na przykład: „...Ladail... Ladail..." lub też „... na południe od Sholes...". Tajemnicze telefony zostały po raz pierwszy zarejestrowane przez Berta Albury'ego, ostatni taki telefon otrzymał Bili Sands w styczniu 1990 roku. Jednak dogłębne przeszukiwanie archiwów wykazało, żę-już zimą 1978 roku wydarzyła się seria dziwnych telefonów, brak jednak relacji dotyczących szczegółów rozmów. Także prasa nie uznała tych wydarzeń za godne uwagi, i to zarówno w latach siedemdziesiątych, jak i osiemdziesiątych. Jedynym źródłem informacji pozostają relacje osób bezpośrednio otrzymujących telefony.
Czytelnik z całą pewnością przypomina sobie historię „lotu nr 19" [zajrzyj do działu "Strefa Mroku" i "Niezwykłe miejsca" - Ivellios]. Przyjąwszy założenie, że teoria spirytystyczna jest słuszna w odniesieniu do głosów słyszanych przez telefon i na taśmie magnetofonu, można znaleźć wyjaśnienie, brzmiące co prawda fantastycznie, tych dziwnych telefonów. Przypomnijmy sobie słowa, które zaczynały się od niewyraźnego, lecz wielokrotnie powtarzanego wyrazu „Tyla.." (wym. "Tajlae"). Czy zamiast słowa „Tyla..." nie chodzi tu raczej o słowo „Taylor"? Dowódcą eskadry, prowadzącym lot nr 19 był przecież porucznik Charles Taylor. Wielokrotnie powtarzany wyraz „żyjemy" powinien być zrozumiany jako "jeszcze żyjemy". Taka interpretacja pozwala też łatwo wytłumaczyć dalszy ciąg przekazu: „Gdzie jesteście" - to pytanie z żądaniem odpowiedzi, zadane przez wieżę kontrolną; „Wszyscy w porządku", „Pars lekko ranny" -jeden z żołnierzy, Edward Powers jest tylko lekko ranny; „Vendjas jest cały" - samoloty TBM Avenger (po angielsku w liczbie mnogiej Avengers) nie są uszkodzone.
Na zakończenie pojawia się ponowna prośba o meldunek zwrotny. Zgodnie z zasadami łączności radiowej najważniejsze fragmenty meldunku są powtarzane, kilkakrotnie powtarzany jest również cały meldunek.
Słowa „Ladail" (wym. "Lołdejl") i „na wschód od Sholes" też nabierają sensu: pierwsze z nich bez wątpienia oznacza wywoływanie przez radio wieży kontroli lotów w Forcie Lauderdale, zwrot „na wschód od Sholes" określa pozycję eskadry w rejonie „na wschód od wysp Chicken Shoals".
Można więc przyjąć hipotezę, że mamy do czynienia ze zjawiskiem zwanym efektem elektronicznego bumerangu. Efekt ten polega na przejęciu ostatniego meldunku w postaci fali radiowej przez najbliżej położoną sieć telekomunikacyjną, w tym wypadku sieć operatora publicznego na Bahamach. A może „lot nr 19" wciąż jeszcze (lub też ponownie) leci gdzieś w powietrzu nad archipelagiem? Dotychczasowe emanacje akustyczne tego zjawiska wykazują cykl jedenastoletni. Chciałbym się zwrócić z gorącą prośbą do wszystkich czytelników, którzy są abonentami operatora telefonicznego BaTelCo: nadstawiajcie uważnie uszu zimą na przełomie lat 2000/2001!*
Michael Preisinger
Fragment książki "Zagadka Trójkąta Bermudzkiego rozwiązana" wyd. Amber 1998
*rzeczywiście zimą 2000/2001 również miały miejsce tajemnicze telefony. Linie telefoniczne nie zostały jednak sprawdzone po dziś dzień... - Ivellios
Napisano 23.01.2011 - 21:03
Napisano 23.01.2011 - 21:18
Użytkownik wiem wszystko edytował ten post 23.01.2011 - 21:19
Napisano 23.01.2011 - 21:47
Napisano 24.01.2011 - 12:19
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych