Chyba żartujesz! Ale jeśli zakuwasz od dwóch lat, to może przestań 'zakuwać', a spróbuj zrozumieć. Filozofia to nie tabliczka mnożenia.Zakuwam to już od dwóch lat.
Choćbyś skopiował jeszcze kilkadziesiąt rysunków układu nerwowego, to w niczym nie zmieni to faktu, że subiektywne odczucie bólu, przyjemności, radości, smutku, etc. jest czymś innym niż impulsy elektryczne w tymże układzie. Jeżeli naprawdę tego nie rozumiesz, to daj sobie spokój z filozofią, która wbrew obiegowym poglądom jest bardzo trudną i ścisłą nauką i znajdź sobie jakieś inne hobby.
Może mam nawet profesuręW twojego podejścia do mnie wnioskuję, że musisz mieć już doktorat z filozofii.

No i na tym własnie polega problem: nie zauważasz prostej różnicy pomiędzy postrzeganiem, a 'fizycznym' istnieniem kształtów. O tym, że pojęcie istnienia stosujesz w dramatycznie wąskim, czysto fizykalnym znaczeniu nawet nie ma co wspominać, bo rozróżnienie sposobów istnienia to już nieco wyższa 'szkoła jazdy'.Jedyne co jest interesujące z tego co wymieniłeś to "postrzeganie kształtów". Pierwsze słyszę, żeby istniały kształty.
A teraz proponuję zakończyć naszą wymianę zdań, zanim zrobi to jakiś moderator, kiedy zauważy, że nie tylko nie ma ona już nic wspólnego z utylitaryzmem, ale w dodatku znalazła się na poziomie filozoficznego przedszkola.
Pozdrawiam