Jest we mnie masa wiary, ale nie w coś na co nie ma dowodów.
Wiara to przeciwieństwo wiedzy.
Więc jeśli w coś wierzysz, to nie masz na to dowodów.
Masa ludzi w coś wierzy.
Ja wierze, że jutro wstanie słońce, choć nigdy nie mam pewności, nie widziałem jutrzejszego słońca, nie mam pewności czy aby wstanie.
Z wiarą w Boga jest tak samo, wszyscy wierzą w niego, choć go niewidzieli, nie dotkneli, nie posmakowali.
Ja w niego nie wierze, ale akceptuje ludzi, którzy w niego wierzą bo to ich sprawa czy jak wg. większości z was mają 'ciemnote' w głowach czy nie.
Na tym polega wolność.
Każdy może wierzyć w co tylko zechce bo ma do tego takie prawo.
------------------------------------------------
Ciągle słysze, że każdy ateista ciągle i ciągle stacza potyczki z wierzącymi.
Głosi swoje argumenty, swoje poglądy i próbuje tych ludzi odwieść od wiary, choć ciągle mówi 'kościół rekrutuje nas siłą manipulacji, zmusza nas do tego i tego'
Ale nigdy nie pomyśli, że robi dokładnie to samo !
Więc wychodzi na to, że oby dwoje - wierzący i niewierzący są warci sami siebie.
Ja natomiast wychodze z założenia, że każdy o ile nienawołuje do nienawiści to niech sobie wierzy nawet w słynnego potwora spagetti i nigdy nie próbował bym go od tego odwieść, ma swój rozum.
A z kościołem jest tak - jako dziecko zostałem ochrzczony i wychowany w tej wierze.
Ale się odłączyłem, nie uczęszczam do kościoła, nie obchodze żadnych świąt i mam spokój.
Kościół nie wchodzi mi z butami w moje życie ani ja nie wchodze w jego.
To już nie są czasy średniowiecza, że 'jesteś z nami, albo przeciwko nam'
Teraz możemy całkowicie zrezygnować z tej religii i nikt nic nam nie zrobi.