
Ale ostatnimi czasy - ostatnie 2 tygodnie 3 razy przeżyłem dziwne sytuacje:
1.Sytuacja Pierwsza - dzwonek do domu sam dzwoni.
Więc tak. Mieszkam w domu jednorodzinnym, ogrodzona działka ma powierzchnie około 20 arów, po działce biega sobie zawsze mój pies (38kg mieszaniec który bardzo nie lubi obcych)
Przy drzwiach wejściowych do domu mam dzwonek, jeszcze z dawnych czasów, taki z melodyjkami, chyba jest ich jedenaście - zasada działania jest prosta - naciśniesz przycisk dzwonka przy drzwiach raz - leci pierwsza melodia, dwa razy, druga, 3 razy - trzecia melodia itd.
Razem z nami mieszka moja babcia, od 10 lat wdowa. Babcia choruje na cukrzycę i trzeba jej pilnować, bo nie lubi brać leków, mierzyć cukru i często tego po prostu nie robi. Z tym właśnie związane jest to zdarzenie.
Więc w domu byłem ja, moja siostra i babcia u siebie na piętrze - gdzieś około 13 poszedłem zobaczyć, czy babcia wzięła leki i insulinę - oczywiście nie wzięła, więc zacząłem ją trochę opierniczać (wiem, trochę głupio brzmi, ale nie macie pojęcia, jak ciężko starszych ludzi zmotywować albo zmusić do czegoś, czasem pomaga tylko awantura) , usłyszała to siostra i też przyszła na na piętro do babci i zaczęliśmy jej tłumaczyć że musi brać leki, że jak nie będzie zażywała leków to mogą wystąpić powikłania cukrzycy (amputacja stóp, utrata wzroku)
Babcia zaczęła się nad sobą użalać że taka stara i że nie chce tych leków brać i że starzy ludzi enie powinni żyć (takie tam, po prostu cięzko jej się pogodzić z tym, że nie jest już tak sprawna jak kiedyś, ale w końcu ma 78 lat !) my jej z siostrą tłumaczymy, że przecież nie jest jeszcze taka stara i że powinna zażywać leki, żeby być jak najdłużej sprawną, bo cukrzyca leczona nie jest strasznie inwazyjną chorobą, dopiero powikłania są groźne.
W trakcie tych tłumaczeń-rozmowy nagle wszyscy 3 słyszymy dzwonek do drzwi wejściowych - i to nie piewrszą melodyjkę tylko chyba bodajże 7 czy 8 (więc tyle razy ktoś musiał nacisnąć dzwonek, żęby ta melodyjka zagrała)
Pies będący na polu nie szczekał ani nic, więc pierwsza myśl, że jedyną osobą która by pies wpuścił na nasze podwórko i nie "zagryzłby " jej jest nasz kuzyn - ale od razu myśl, żę to niemożliwe, bo jest w seminarium i razcej nie wypuścili by go w taki dzień około południa - biegniemy zobaczyć na dół - nikogo nie ma przy drzwiach, wychodzę na pole, obchodzę dom dookoła - też żywej duszy, pies leży pod balkonem i się wygrzewa, podniósł głowę dopiero jak mnie zobaczył - a nawet jakby wchodził na podwórko ktoś z rodziny, to na pewno by nie leżał tylko by podszedł się "przywitać"
Więc dzwonek słyszałem ja, siostra i babcia, w ciągu kilku sekund byłem przy drzwiach (zbiegłem jedno piętro w dół) więc fizycznie nawet nie było możliwości, żeby ktoś w takim czasie uciekł sprzed drzwi, pies też sie zachowywał jakby nikogo nie było (a co najlepsze ma budę pod schodami wejściowymi), no i trzecia sprawa postronna osoba nie wie, zę mam dzwonek z melodyjkami, i że naciśnięcie kilkukrotne odegr inną melodie niż jednokrotne.
Ja sobie to tak tłumaczę, że babcia musiała sobie "westchnąć" do swojego nieżyjącego od 10 lat męża (czyli mojego dziadka) że chciała by już umrzeć albo coś w tym stylu, albo że ją tak dręczymy (tym ciągłym przypominaniem o lekach i awanturami o to) i dziadek dał w ten sposób znak jakiś - nie wiem, nic innego mi na myśl nie przychodzi.
2. Sytuacja druga - Mandat
No więc w skrócie - 8 marca jechałem do innego miasta samochodem matki - no i przekroczyłem prędkość, dostałem mandat a jako że się okazało, że mama zapomniała zrobić badanie techniczne to policjanci zabrali mi dowód rejestracyjny.
Po powrocie do domu powiedziałem mamie, że miałem kontrolę drogową na "dmuchanie" i że policjanci zabrali jej dowód (żeby go odzyskać musi zrobić przegląd i iść do wydziału komunikacji). Nie przyznałem się do mandatu oczywiście, i gdy kilka razy moja mam się pytała, czy nie dostałem mandatu, to po prostu jej kłamałem, że żadnego mandatu nie dostałem (był dzień kobiet i nie chciałem jej jeszcze bardziej denerwować, bo i tak już się zdenerwowała tym, że policjanci zabrali dowód rejestracyjny).
I teraz właściwe wydarzenie - w nocy matce śni się policjant machający jej przed nosem mandatem - rano oczywiście się pyta ponownie , czy dostałem mandat, i już się przyznaje, bo wiem, że byłaby to w stanie sprawdzić (przez znajomych policjantów) więc bez sensu było by to ukrywać i iść w zaparte.
Jak takie coś można nazwać ?? Samo sugestia? Jakiś przekaz telepatyczny ??
3. Sytuacja trzecia - znowu dzwonek
Sytuacja z dziś
W domu jestem ja, matka i moja babcia u siebie na piętrze.
Jest poranek, budzę się, i leże w łóżku w takim jakby półśnie (mam już świadomość, że nie śpię i że jest ranek, ale jeszcze mi się coś tam majaczy, jakiś sen). No i w tym moim półśnie pamiętam, że śniło mi się coś tam i że wyciągnąłem rękę i dotknąłem ściany koło łóżka (realnie, ale to było powiązane ze snem, bo we śnie właśnie chciałem zadzwonić dzwonkiem, nie pamiętam już w jakim celu) żeby zadzwonić dzwonkiem do drzwi wejściowych.
Dotykam ściany i rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi - pierwsza melodia, czyli jedno wciśnięcie - słyszę to wyraźnie i w tym momencie troszkę "trzeźwieje" bo zdaje sobie sprawę, zę jest strasznie wcześnie i że pewnie wszyscy jeszcze śpią (ale jeszcze jakoś nie skojarzyłem faktu, że przecież nie mogę zadzwonić dzwonkiem do drzwi wejściowych, który jest na polu, leżąć u siebie w łóżku, byłem troszkę zamroczony i nie wydało mi się to jakieś strasznie dziwne, po prostu moja myśl była tak- o qrcze, obudzę wszystkich tym dzwonkiem ).
Sięgam na szafkę obok łóżka po komórkę (w międzyczasie melodyjka z dzwonka od drzwi kończy sie grać - trwa jakieś 10 sekund ), patrze na godzinę i widzę, że jest 5.51 rano - myślę "u jak wcześnie, dobrze, że ten dzwonek skończył dzwonić, idę spać dalej" odwracam się na bok i zapadam w drzemkę.
Za chwile przychodzi do mnie do pokoju mama i pyta się czy słyszałem dzwonek do drzwi wejściowych, i że nikogo nie ma przed drzwiami?? Ja mówię taki zaspany, ze to ja dzwoniłem do drzwi ("oczywiście matka zdziwko i mówi do mnie, że bredzę, bo przecież leże w łóżku zaspany") Matka się pyta jakim cudem - a ja mówię, że we śnie i idę spać dalej.
To było zaraz przed szóstą (o 5.51 zerknąłem na komórkę). Budzę się gdzieś około 7.20 ubieram sie i schodzę do kuchni - matula nawija o tym dzwonku do drzwi.
Z teog co mówi, to jak dzwonek do drzwi zadzwonił, ona już nie spała (bo przeważnie gdzieś wstaje koło 5.00, tak jest przyzwyczajona) i była w piwnicy dorzucała węgla do pieca, żeby się po nocy rozpalił.
I mamuśka mówi, że siedzi przy tym piecu i nagle gaśnie światło na moment.
Jej pierwsza myśl "No nie, prąd wyłączyli", ale wtedy odgrywa się melodyjka z dzwonka do drzwi, po czym żarówki znowu się zaświecają, co ją troszkę zszokowało...i dlatego przyszła do mnie do pokoju (wcześniej opisane) się spytać czy też słyszałem dzwonek.
I tu nie wiem jak wytłumaczyć to zdarzenie? Matka słyszała dzwonek, ja słyszałem dzwonek i jakby "we śnie " go włączyłem, tylko że melodyjka odegrała się w rzeczywistości.
Macie jakieś wytłumaczenie dla takiego zajścia ?? Świadomy sen ?? Jakaś forma podświadomej telekinezy ?? Nie bardzo mi się chce wierzyć w takie coś, ale po prostu ten cholerny dzwonek zadzwonił w momencie kiedy we śnie nacisnąłem przycisk !!
PS. Post długi, ale nie wymyśliłem sobie tego - po prostu te sytuacje są dla mnie dziwne i szukam jakiegoś logicznego wytłumaczenia, nie jestem też jakimś dzieciakiem, bo zbliżam się powoli do 30tki
