Nie spodziewałem się, że forum o zjawiskach paranormalnych poruszy tak bliski mi temat. Nie wiem, czy to dobre miejsce na zwierzenia, ale skoro jest temat i osoby się z tym stykające, to czemu nie?
Jestem, że tak powiem, ciężkim przypadkiem. Dochodzi do tego jeszcze fobia szkolna i depresja (to drugie jest już raczej nie aktualne). Wynika to z prześladowań w podstawówce i gimnazjum. Zawsze byłem typem samotnika i chyba to po części skupiło na mnie uwagę, lecz w głównej mierze fakt, że rzadko zgłaszałem komuś zachowanie "kolegów". Szczególnie od 4 klasy znęcanie przybrało na sile. Nauczyciele próbowali robić co mogli, ale upomnienia i uwagi nic nie dawały. Jedynie wzywanie rodziców do szkoły polepszało sprawę, lecz nie na długo. Pamiętam, jak pod koniec szóstej klasy wychowawczyni po rozmowie z wszystkimi dała za wygraną i powiedziała mi coś w stylu "spróbuj dotrwać do końca roku", a były jeszcze ok. miesiąca. Niby nic, a jednak. Poza tym moja fobia miała jeszcze jedną stronę. Były normalne osoby, z którymi dało się pogadać, zakolegować, ale ja bałem się nawiązywać z nimi kontakt, z obawy, że jakoś się ośmieszę, albo niechcący je urażę, co tak, czy tak, kończyło by się odrzuceniem.
W gimnazjum było podobnie, a nawet trochę lepiej, lecz kilka osób (prześladowców z podstawówki) skutecznie pogłębiło moją fobię, tak, że rozwinęła się depresja. W drugiej klasie gim .zacząłem terapię z psychologiem, potem wizyty u psychiatry i dawkowanie leków. Po roku miałem na piśmie zdiagnozowaną fobię społeczną i szkolną, oraz depresję. W trzeciej klasie przeszedłem na indywidualny tryb nauczania w domu, co pozwoliło uporać się z depresją. Uczenie w domu trwało do 1 klasy liceum, a teraz mam indywidualne, ale w szkole.
Jak to obecnie u mnie wygląda? Większość czasu spędzam w domu, jestem w stanie najwyżej wyjść z psem na spacer wzdłuż głównej ulicy i z powrotem (tylko w ciemnych okularach). Jak ktoś przechodzi to mimo iż nie widać moich oczu, nie jestem wstanie nawiązać kontaktu wzrokowego, tym bardziej się odezwać. Nawet jak próbuję powiedzieć "dzień dobry", to momentalnie się blokuję, albo tak się jąkam, że nie mogę dokończyć słowa. Gdziekolwiek poza osiedle, wychodzę tylko z kimś z rodziny, inaczej stres jest zbyt silny. W sklepach czy innych takich miejscach jest jak na osiedlu tylko trzymam się kurczowo familii i w większym tłumie dostaję drgawek, problemów z oddychaniem itd. Najgorzej jak zobaczę jakieś nastolatki, bo obok dorosłych, staruszków, dzieci, mogę jeszcze stać, ale niech się pojawi jakiś nastolatek, to ja opuszczam lokal, bo dyskomfort i stres są zbyt silne. No i szkoła. Obecnie przed wyjazdem do liceum miewam skurcze mięśni, drgawki, bule głowy, brzucha etc. W samej szkole na lekcjach jest jeszcze OK. ale na przerwie dostaję takich "spazmów", że potem muszę się kilka minut uspokajać, bo o lekcji nie ma mowy. Zdarzają się też lekkie utraty pamięci, oraz chwilowe otępienie. Drżenie rąk, pocenie, duszności, odrętwienie, zawroty głowy i cała gama objawów stresu to to co miewam na co dzień będąc w szkole. Poza tym mam różne tiki nerwowe np. drżenie powieki, czy tupanie nogą, prawie jak królik. Wszystko dopełniają chwilowe "wybuchy" paniki, które trwają kilka sekund, a nawet "wybuchy" śmiechu. Niestety strach przed kontaktem z innymi sprawia, że już praktycznie od gimnazjum, nie mam żadnych przyjaciół ani kolegów.
No, nic. Sytuacja się stopniowo poprawia
Przepraszam za chaotyczność i ewentualne kaleczenie gramatyki, ale piszę to spontanicznie i o dość późnej porze.
Pozdrawiam