
Historie odnalezienia
Znaleziona została w 1927 roku w Ameryce Środkowej w ruinach miasta Majów Lubaantum (miasto spadających kamieni). Odkrycia dokonała adoptowana córka badacza i podróżnika Fredericka Mitchella-Hedgesa. Był on także pisarzem. Dla niektórych to żywy Indiana Jones. Wędrował po całym świecie i doświadczał wielu przygód. Oddał on dla muzeów 37000 okazów historycznych. Kryształową czaszkę można było podziwiać w 1970 roku w Muzeum Indian Amerykańskich. Oprócz kryształowej czaszki w Ameryce Środkowej znajdują się także inne czaszki wykonane z gliny, drewna, kwarcu, kości, muszli. Jednakże żadna z nich nie jest nawet wstanie zbliżyć się do mistrzostwa wykonania czaszki przeznaczenia. Ponadto znaleziono tam wiele różnorodnych budowli, boisko do gry w piłkę a także posągi mężczyzn grających w piłkę . Czaszka znajdowała się pod gruzami zapadniętego ołtarza i ściany. Trzystu indian pomagających w wykopaliskach po ujrzeniu czaszki padło na kolada i przez następne 2 tyg. odprawiało modły. Po jakimś czasie do Lubaantum zaczęli przybywać potomkowie majów. Jeden sędziwego wieku wytłumaczył parę spraw. Czaszka jest bardzo stara, posiada sto tys. lat. Jej kształt miał być hołdem dla kapłana , którego ludzie bardzo kochali. Najpierw odnaleziono czaszkę a po kilku dniach żuchwę.
Mapa Lubaantum
Przynajmniej tak to zostało opowiedziane przez Hedgesów. Otóż istnieją poszlaki i dowody świadczące iż było to nie prawdą. Po pierwsze Anny nie widnieje na ŻADNYM ZDJĘCIU z wyprawy, NIE WSPOMINA O NIEJ żaden z uczestników wyprawy. Ani przyjaciółka lady Richmond Brown ani były lekarz wojskowy Thomas Gann a także jej ojciec. Jak by tego było mało 1968 przybrana córka Hedgesa składa pod przysięgą oświadczenie mówiące o uczestnikach wyprawy jak i samym znalezisku. Sydney Burney, kolekcjoner i handlarz miał sprzedać czaszkę za 400 funtów na aukcji w Sotheby`s. Kupił ją nie kto inny jak Mitchell Hedgess. Ponoć przed tą tranzakcją miała być odsprzedawana przez kolejnych kolekcjonerów. Co najciekawsze Hedgess po zakupie owej czaszki milczy jak grób. Nie nagłaśnie tego pomimo faktu iż często chwalił się prasie innymi znaleziskami majów np. z Lubaantum, a przecierz dużo mniej wspaniałymi (naczynia, narzędzia). Głównym celem badań w zaginionej wiosce majów były poszukiwania dowodów na istnienie Atlantydy - legendarnej cywilizacji. Dziwne jest również późniejsze usunięcie z jego autobiografii fragmentów, adnotacji wspominających czaszkę. Wspomina o niej tylko 2 razy opisując podróż do Afryki:
"Zabraliśmy ze sobą ową złowieszczą Czaszkę Przeznaczenia o której tak wiele pisano"
"Mam powody, aby nie ujawniać w jaki sposób znalazła się w moim posiadaniu(...) Liczy co najmniej 3600 lat i według legend służyła najwyższemu kapłanowi Majów do odprawiania ezoterycznych rytuałów. Mówi się że jeśli ktoś przywoła za jej pośrednictwem śmierć to śmierć niechybnie nadejdzie. Mówiono też, że jest ucieleśnieniem wszelkiego zła. Nie próbóje nawet wyjaśnić tego zjawiska."
Jego tajemniczość wskazuje na to jakoby nie chciał rozgłosu. Jego przybrana córka także zachowuje się co najmniej dziwnie względem czaszki. Najpierw obwinia czaszkę za nieszczęścia, które spadły na jej ojca a później mówi:
"Nazywam ją czaszką miłości, podobnie jak majowie" , "Czaszka przynosi zdrowie, szczęście i radość życia"
Taka zmiana nastawienia do sprawy może mieć tylko jedno podłoże. A mianowicie podłoże marketingowe. Być może czaszkę skradziono lub zdobyto w innych "niewygodnych" okolicznościach. W końcu Mitchell miał na koncie kilka machlojek. W Kanadzie przegrał w karty cały swój majątek. W 1928 r. przegrał proces z jedną z gazet o zniesławienie. Sfingował napad rabunkowy aby sprawić przyjemność swojej córce. Utrzymywał, że walczył u boku meksykańskiego przywódcy partyzantów Pancho Villi. Co oczywiście zmyślił. Trochę to dziwne gdy "znajduje" taki wspaniały artefakt i milczy jak grób. Napewno prawdziwe pochodzenie czaszki nie zostanie odkryte, przynajmniej na razie. Istnieją jednak 2 hipotezy, które być może są najbliższe prawdy.
Czaszka przebywała w kolekcji obalonego cesarza Meksyku, Maksymiliana podczas okupacji francuskiej w połowie XIX wieku. Jednak wykradziono ją a ślady wskazują na Eugena Bobana - handlarza dziełami sztuki. Podejrzewano go o spieniężenie kolekcji z Meksyku, w tym czaszki. Napewno jednym z tych przedmiotów była czaszka brytyjska. Swoją drogą nawet muzeum przyznało, że ta czaszka jest dziełem rzemieślniczym XIX wieku. Sprzedano ją w 1898 r. na aukcji u Tiffany`ego. Miało to miejsce w Nowym Jorku. W 1936 r. opublikowano artykuł zawierający porównanie czaszek - brytyjskiej i najprawdopodobniej kryształowej Hedgessa.
Czaszkę brytyjską uznano kopią lub niedokończonym dziełem. Była ona nie porównywalnie gorsza od drugiej czaszki. Wskazuje to tylko jedno - radosna opowieść z Lubantuum i urodzinowym znalezisku (Anna znalazła ją w czasie siedemnastych urodzin, zapewne prezent od ojczyma) zaczyna się walić jak babka z piasku.
Jest również druga hipoteza w pewnym stopniu popierająca pierwszą. Otóż początek XX wieku to okres w którym na rynku pojawia się tak zwana Czaszka Nag-Iha składająca się z czaszki i żuchwy. Pochodziła ponoć z Tybetu. Jednak nagle słuch o niej zaginą, za to na rynku pojawia się (zgadnijcie) czaszka Burneya czyli ta którą miał sprzedać na aukcjii Hedgensowi. Co najciekawsze osoby zamieszane w handel czaszką Nag-Iha to także dobrzy znajomi obu delikwentów. Wszystko to nasuwa jeden wniosek, mianowicie jest to ta sama czaszka. Pochodzi z Tybetu a nie jak powszechnie wiadomo z świątyni Majów. Zrabowano ją z klasztoru Ch`os-gni-khany niedaleko Himalajów. Takie informacje podają przynajmniej paserzy. Stąd trafia do Indii południowych w 1878 r. Pojawia się dopiero na rynku w 1908 i znika do 1920. Zapewne były to tranzakcje kolekcjonerów dzieł sztuki. W 1920 zostaje zakupiona w mieście Beneres (obecnie Kanorasi) przez Earla H. Higginsa. Dziwnym zbiegiem okoliczności jest to znajomy Mitchella Hedgesa. Earl po zakupie zabiera czaszkę do Stanów i zastawia u nowojorskiego bankiera. W 1923 r. wykupuje ją i zabiera do Europy. Spotyka tutaj swego brata u którego zamieszkuje. Jeszcze przed wyjazdem ze Stanów Zjednoczonych w 1922 napisał list do Hedgesa. Najlepsze jest to że gdy z rynku znika czaszka Nag-Iha to pojawia się nagle identyczna czaszka znaleziona rzekomo na drugim końcu świata. Burney udostępnił posiadaną czaszkę Narodowemu Instytutowi Antropologicznemu. Było to 1936 i miało na celu podjęcie badań porównawczych. W 1943 wystawia ją na aukcji w Sotheby`s, wycofuje i odsprzedaje M-H. Jednak zdobyte informacje pozwalają twierdzić jakoby czaszka nie była w 100% własnością Barona Mitchella. Miał ją mieć na zasadzie depozytu lub zastawu. Wspomina on o czaszce DOPIERO po śmierci Burneya w 1954. Hedges nie mając pełnych praw do artefaktu wolał poczekać i z czasem sobie ją przywłaszczyć. Zapewne to było przyczyną do "niechwalenia" się czaszką. Ta hipoteza jest wiarygodna także dlatego iż wiadomo że Mitchell Higgins obracał się wśród ludzi z wadliwą reputacją. W całej historii pełno jest zagadkowych morderstw i śmierci. Ponadto w handlu relikwiami - nawet w czasach obecnych - wszystko jest dozwolone. Osoby niewygodne są eliminowane.
Po burzliwej przeszłości czaszka trafia w ręce Ammy Mitchell-Hedgess. Z czaszki zagłady zmienia się w czaszkę miłości z zabytku Tybetu w relikt majów Tyle trudu a prawda i tak wychodzi na jaw. Pomyśleć, że jeden niezwykły artefakt może spowodować takie zamieszanie na świecie. Z jednej strony mamy dziesiątki czaszek fałszywych z drugiej niejasne informacje ich pochodzenia. Jednak nie zmienia to faktu iż jest to artefakt wspaniały i warty poznania. Inne sprawa , że czaszka nie pasuje do sztuki, rzeźby Majów i Azteków. Ludy te tworzyły dzieła groteskowe i bardziej plemiennego wymiaru. Inna sprawa to podejście obecnej nauki, która jeżeli czegoś nie może udowodnić to uznaje to za fałszerstwo lub po prostu ignoruje , przemilcza tak jakby to nie istniało. Wiadomo takie rzeczy są niewygodne. A fakt, że czegoś nie wykryto, udowodniono nie może być argumentem na cokolwiek. Poniżej fragment z strony www doskonale to interpretujący:
"Zawsze też można wszystko sprowadzić do wymiaru "prymitywnego fałszerstwa". 300 lat pocierania piaskiem? To tak jakby znaleźć przypadkowo obraz van Gogha na wyspie pełnej szympansów i stwierdzić, że miejscowa populacja tych zwierząt musiała poświęcić na jego wykonanie zapewne kilkaset lat korzystając z miejscowych traw i owoców. Albo autor jest inny, albo my mamy błędne przekonanie o twórcach"
Źródło: http://www.playback....ellhedgesa.html
Przecież taki temat jest już od dawna. Jest bardziej wyczerpujący i ostatecznie grzebię tą historię...
http://www.paranorma...?showtopic=2710
Zamykam! - Cashpoint