Skocz do zawartości


Orion 2012 - Zbieżności w historii


  • Please log in to reply
13 replies to this topic

#1 Gość_Muhad

Gość_Muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Orion 2012




Charles Hapgood

Profesor Charles Hapgood, w swej książce ?The Path of Pole? pisze (cytat z książki ?Proroctwo Oriona na rok 2012? Patricka Geryla:

?Znalazłem dowód na trzy rozmaite pozycje bieguna północnego w niedawnym okresie. Podczas ostatniego zlodowacenia Ameryki Północnej biegun wydawał się znajdować z Zatoce Hudsona, mniej więcej na 60? szerokości geograficznej północnej i 83? długości geograficznej zachodniej. Przesunął się na swoje obecne miejsce pośrodku Oceanu Arktycznego jakieś 12 000 lat temu.

Datowanie za pomocą metody badania rozpadu cząstek radioaktywnych sugeruje, że biegun znalazł się w Zatoce Hudsona jakieś 50 000 lat temu, a przedtem był ulokowany na Morzu Grenlandzkim, mniej więcej na 73? szerokości geograficznej północnej i 10
? długości geograficznej wschodniej. Jeszcze 30 000 lat wcześniej biegun mógł znajdować się w okręgu Yukon w Kanadzie.

Poważny dowód na umiejscowienie bieguna w Zatoce Hudsona pochodzi z Antarktydy. Przy ustawieniu bieguna północnego na 60? szerokości północnej i 83? długości zachodniej, biegun południowy odpowiednio znajdowałby się na 60? szerokości południowej i 97? długości wschodniej ? na oceanie poza Wybrzeżem Mac Robertsona Ziemi Królowej Maud, na Antarktydzie. To umieszczałoby biegun południowy około siedem razy dalej od Morza Rossa na Antarktydzie, gdzie znajduje się on teraz. Powinniśmy się zatem spodziewać, że w tamtym czasie Morze Rossa nie było pokryte lodem.?


Powyższe dowody jasno sugerują, że co ?jakiś czas? nasza Ziemia podlega procesowi przesunięcia biegunów. Większość naukowców ?ze świecznika? twierdzi, że przesunięcia się biegunów, to proce ciągły i zachodzący bardzo powoli. Ci ?wielcy naukowcy? odrzucają jednak dowody badań takich naukowców jak Profesor Charles Hapgood i udają, ze wszystko jest OK. Czy aby na pewno ?


Zbieżności w historii,
przekazach,podaniach, mitach i innych historiach przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

Czytając sporo literatury na temat mających nastąpić wydarzeń w roku 2012, zauważyłem niesamowitą zbieżność w różnych religiach, podaniach, wierzeniach i mitach przekazujących nam, jakie kiedyś ludzkość nawiedzały kataklizmy. Opisy te nie dość, że bardzo podobnie relacjonują przebieg katastrof, to jeszcze datowanie, np. na bazie obliczeń układu gwiazd i planet, czy badań geologicznych, wskazują na ten sam okres relacjonowanych tragicznych wydarzeń w przeszłości.

Opisując naszą zamierzchłą historię używamy określeń: mit, podanie, legenda itp., zastanówmy się przez chwilę, dla czego używamy takich określeń, a nie po prosu określenia: ?historia?.

Zaglądając do Słownika wyrazów obcych PWN, pod hasłem ?historia? jest kilka znaczeń, min. opisujące nas interesujące znacznie: ? zdarzenia z przeszłości rozumiane jako długi proces prowadzący do współczesności? lub inne: ?opowieść o dawnych wydarzeniach?. Nigdzie nie ma wzmianki na temat sposobu przekazywania historii.

W tym samym słowniku są jeszcze objaśnienia dla ?nie historii?:
Mit ? opowieść o bogach, demonach, legendarnych bohaterach i nadnaturalnych wydarzeniach, będąca próbą wyjaśnienia odwiecznych zagadnień bytu, świata, życia i śmierci, dobra i zła oraz przeznaczenia człowieka.
Legenda ? opowieść dotycząca życia świętych i bohaterów lub jakichś wydarzeń historycznych, nasycona motywami fantastyki, cudowności i niezwykłości, często osnuta na wątkach ludowych i apokryficznych, rozpowszechniona zwłaszcza w średniowieczu.
Proroctw i przepowiedni nie znalazłem w w/w słowniku lecz myślę, że każdy wie, co mniej więcej kryje się pod tymi określeniami.

Dzisiejsza nauka, poprzez edukację, spowodowała w naszym myśleniu wyraźne rozgraniczenie ? to co jest gdzieś zapisane i rozumiemy to ? nazywamy historią, natomiast to co nie jest napisane, lub jest napisane i nie zgadza się z przyjętymi przez elity nauki dogmatami, nazywamy legendą, podaniem, a nawet o zgrozo (w przypadku 2012 r. najczęściej) przepowiednią lub proroctwem (np. Majów) !

Reasumując ? czy poniżej cytowane historie będziemy nazywać ?naszą historią? czy jakimś innym określeniem.... Biorąc oczywiście pod uwagę: z jednej strony podobieństwa między nimi, a z drugiej strony, to że nie zostały one napisane klasycznym, jasnym i czytelnym (dla nas) przekazem pisanym.

Czytając niedawno niezłą książkę duetu Kris Van Den Driesche i Jo Van Den Driesche, pod tytułem Globalna katastrofa, umocniły mnie w przekonaniu, że nazywanie takich historii jak poniższe, mówiących o naszej historii, inaczej niż ?historia? jest niewłaściwe (ale to tylko moje subiektywne odczucie). Tobie czytelniku zostawiam decyzję, jakim mianem ją będziesz określał. Zapraszam do lektury fragmentu w/w książki:

"Cykl kataklizmów liczący 12 888 lat"

Rok światowy

W poprzednich rozdziałach przedstawiliśmy szczegółowy dowód na to, że istnieje liczący 12 888 lat cykl ogromnych globalnych kataklizmów, charakteryzujących się nagłym przemieszczeniem biegunów magnetycznych i geograficznych. Pewien badacz mitów sprzed stuleci trafnie przyrównał cykl precesji do oddychania: ?Słońce robi wdech przez 12 500 lat, potem się zatrzymuje i robi wydech przez 12 500 lat".
Starożytne kultury, takie jak hinduska, egipska i Majów, niekiedy wyobrażały sobie ten cykl precesji jako dwóch bogów na dwóch końcach liny, trzymających coś przypominającego świder do rozniecania ognia. Taki świder reprezentował oś. na której wspierał się firmament niebieski. W każdej połowie cyklu precesji jeden bóg ciągnął linę, obracając tym samym świder, w wyniku czego zapalał się ogień, który był następnie gaszony wodą. W drugiej połowie cyklu precesji drugi bóg ciągnął linę, co powodowało obracanie się świdra w przeciwnym kierunku. Ta zmiana kierunku odnosiła się do pozornego odwrócenia kierunku obiegu Słońca, Księżyca i gwiazd wokół Ziemi, co było spowodowane obróceniem się Ziemi o 180°.
W starożytnym Egipcie tymi dwoma bogami byli Ozyrys i Set, reprezentujący dwie przeciwległe konstelacje: Oriona i Plejady.
Ten globalny cykl kataklizmów był dobrze znany naszym przodkom, Co więcej, pamięć o nirn nadal jest odciśnięta w naszej kulturze. Egipski Papirus Harris, datowany na okres panowania Ramzesa III z XX dynastii, opisuje regularnie powtarzające się globalne katastrofy, przy czym użyte słowa nie mogłyby już być bardziej precyzyjne: ?Cykl katastrof jest wywołany odwróceniem biegunów magnetycznych, co powoduje odwrócenie biegunów geograficznych". Papirus Ipuwera stwierdza wyraźnie, że Ziemia nagle odwróciła się ?do góry nogami", oraz rozpacza nad strasznymi spustoszeniami, jakie po tym nastąpiły. Papirus 1116b z petersburskiego Ermitażu, także datowany na II tysiąclecie p.n.e., opisuje to obracanie się Ziemi ?do góry nogami", powtarzające się w długim cyklu, czyli cykl katastrof związanych z precesją. Istnieją także inne zwoje papirusów z podobnymi wskazówkami, takie jak Papirus Leiden, a nawet rytualne manuskrypty, takie jak Wielki Magiczny Papirus Paryski, w którym znajduje się następujący fragment: ?Drodzy strażnicy Pierno, święta i silna młodzieży, którzy na komendę odwracacie oś obrotu koła Niebios i uwalniacie grzmot i błyskawicę, trzęsienia ziemi i błyski".
Wielu autorów greckich również dokładnie opisywało kataklizmy. Na przykład Sofokles pisze o Słońcu wschodzącym na wschodzie zamiast na zachodzie jako konsekwencji odwrócenia biegunów. Eurypides pisze w Elektrze, że Ziemia odwróciła się, co spowodowało nagłe przemieszczanie się Słońca w innym kierunku. Po tym zdarzeniu gwiazdy i Słońce nadal się obracały, ale w przeciwnym kierunku.


Nawet najbardziej szanowani Rzymianie nie ignorowali tego kataklizmu. Seneka stwierdził w swym dziele Tyestes: ?Czy my, ludzie, zasłużyliśmy na to, że niebo chce nas zniszczyć, odwracając swe bieguny?" Gajusz Juliusz Solinus z III wieku n.e. napisał wyraźnie, że Egipcjanie byli przekonani, iż kiedyś Słońce wschodziło tam, gdzie obecnie zachodzi.
Heraklit z Efezu (540-475 p.n.e.), przedstawiciel szkoły jońskiej, wspomniał o okresie 10 000 lat, dzielącym powtarzające się katastrofy kosmiczne. I w istocie, oszacowanie to nie jest złe. Również Platon (427-347 p.n.e.), uczeń Sokratesa w Atenach, donosi o okresowo powtarzającej się destrukcji Ziemi przez ogień i wodę, spowodowanej przez planety i gwiazdy. Szczególnie podkreśla przy tym znaczenie położenia gwiazd. W dziele Polityk pisze tak o powtarzających się katastrofach: ?Mam na myśli zmianę wschodu i zachodu Słońca oraz innych ciał niebieskich. Przed katastrofą zachodziły one po stronie, z której teraz wschodzą, zaś wschodziły, gdzie teraz zachodzą". Zakładając, że to Wszechświat obraca się wokół Ziemi, a nie odwrotnie, pisze dalej tak: ?W niektórych okresach Wszechświat obraca się tak jak obecnie, a w innych okresach obraca się w przeciwnym kierunku. Ze wszystkich zmian, jakie mają miejsce w niebie, to odwrócenie jest największe i najbardziej zupełne". Gdy Ziemia odwraca się ?do góry nogami", czyli o 180°, jest oczywiste, że zmienia się kierunek ruchu planet i gwiazd.
Ważne jest, aby przypomnieć, kim był Platon: uczonym i filozofem, który zawsze unikał mitów i fantazji. Dążył do wiedzy i prawdziwej nauki. Byli także inni uczeni, tacy jak Arystoteles (384-322 p.n.e.), który ostrzegał w swym dziele Meteorologica przed katastrofami nawiedzającymi Ziemię w regularnych, aczkolwiek długich odstępach czasu. Chociaż szanujemy wartość prac wszystkich tych wielkich uczonych, ich wyjaśnienia cyklu katastrof są odrzucane jako nonsens. Czy wynika to z lenistwa, czy z ignorancji?
Ramy czasowe tej regularnie powtarzającej się destrukcji świata wyrażają się w rozpowszechnionej koncepcji roku światowego, o którym często mówiono w dawnych czasach. Rok światowy to okres pomiędzy powtarzającymi się wiecznie, ogromnymi katastrofami globalnymi. Według Persów i Etrusków rok światowy wynosił 12 000 lat, a według Cycerona 12 924 lata, co oznacza zaledwie 36 lat różnicy w stosunku do szacowanej długości połowy cyklu precesji. Cycero pisał o prawdziwych wydarzeniach politycznych i historycznych. Nie miał czasu na bajki. Czy możemy zatem ignorować to czysto opisowe doniesienie o fakcie historycznym? Wszystkie stare legendy to poświadczają, ale nie jest to dokładniej badane przez nasz wszechpotężny, nowoczesny, technologiczny świat. Opowieści dalekich przodków, które nie pasują do naszego obecnego punktu widzenia, nie powinny zawsze być odrzucane jako bajki lub zmyślenia. Nie pytamy, dlaczego nasi przodkowie uparcie przekazywali te absurdalne opowieści, tak jakby były one prawdą. Czy nie było tak po prostu dlatego, że ich zdaniem są one najważniejszą rzeczą, o której powinni pamiętać ich wnukowie? W naturze psychiki ludzkiej leży określanie niewyjaśnionych zdarzeń i zjawisk jako nonsensów.
Zanim przejdziemy dalej, przyjrzyjmy się bliżej widzeniu świata przez naszych przodków oraz ?rokowi światowemu" pojawiającemu się we wszystkich kulturach. W naszym społeczeństwie nader często wmawia się nam, że przodkowie widzieli świat jako rodzaj placka otoczonego oceanami, wokół którego obraca się niebo.


Jednak nic nie może być dalsze od prawdy. Chociaż w istocie nasi przodkowie wierzyli, że Ziemia jest płaska, uważali, że przypomina ona raczej kwadrat, którego cztery kąty są utworzone przez kierunki równonocy i przesileń, zwane także punktami kardynalnymi. Inaczej mówiąc, cztery kąty płaskiej Ziemi są utworzone przez układy gwiazd, które wschodzą w punktach równonocy i przesileń (chodzi o dwa przesilenia, gdy dzień jest najdłuższy i najkrótszy w roku). Te kąty całkowicie określają Ziemię. Poza obrazem świata w wielu kulturach występowała także koncepcja roku światowego. Nasi przodkowie uważali, że rok światowy odpowiada połowie cyklu precesji, czyli liczy 12 888 lat. Wiedzieli także o ruchu precesyjnym. Postrzegali go jako wielki Wszechświatowy zegar, w którym każdy znak gwiezdny tworzy okres równy 1/12 ruchu precesyjnego. I teraz występuje zgrzyt... Jak wspomnieliśmy, Ziemia była zdefiniowana przez cztery punkty (równonoce i przesilenia), ale nasi przodkowie wyraźnie mówili, ze te cztery punkty były całkowicie inne w każdym roku światowym. Każdy rok światowy miał swoją ?własną Ziemię". Dlatego mówiono, że świat kończył się wraz z każdym rokiem światowym. W okresie każdego roku światowego powstawała całkowicie nowa Ziemia, z całkowicie innym zbiorem znaków gwiezdnych określających cztery punkty narożnikowe oraz z innymi znakami gwiezdnymi tworzącymi zegar cyklu precesji (czyli rok światowy).
Jeśli marny to na uwadze, 18 rozdział Księgi Enocha, w którym anioł prowadzi Enocha przez krajobraz niebieski, staje się nieco bardziej zrozumiały. Anioł pokazuje Enochowi cztery narożniki świata i mówi mu: ?Poruszające się gwiazdy, które widzisz, złamały przykazania Boga. Pewnego dnia nie wzeszły w wyznaczonym im czasie. I Bóg był na nie zły i skazał je na 10 000 lat banicji, zanim nadszedł czas odkupienia ich grzechu". Inne mity także stają się bardziej zrozumiałe. Wielki Saturn, określany także jako Ojciec Czas, podjął drastyczne kroki, by oddzielić Przodków Ziemi od młodszego pokolenia. Oddzielenie oznacza tutaj globalną katastrofę. Synowie Niebios zepchnęli Słońce ze swego miejsca i zaczęło się ono poruszać. Niebo nie znajdowało się już na wyznaczonych miejscach i nic - dni, miesiące, lata, wschód i zachód gwiazd - nie wracało w odpowiednie miejsce. Punkty równonocy zostały zepchnięte. Synowie Niebios oddzielili się od Przodków, a obecnie maszyna czasu porusza się naprzód, w każdej nowej erze tworząc ?nowe Niebo i nową Ziemię", jak zostało dosłownie opisane w manuskryptach.
W Carnac we Francji znajduje się 1000 ogromnych menhirów, ułożonych w rzędy i szeregi. Zdaniem francuskich specjalistów, jedyne wyjaśnienie jest takie, że jest to kalendarz astronomiczny sprzed co najmniej 6500 lat. Najwyższy monolit ma wysokość 20 metrów. Jeśli pomnożymy liczbę menhirów w najdłuższym szeregu przez liczbę rzędów, otrzymamy rok światowy. Oczywiście, to także może być przypadek.
Zmieniające się pole magnetyczne powoduje odwrócenie biegunów magnetycznych, czemu towarzyszy przesunięcie biegunów geograficznych. Z kolei przesunięcie biegunów geograficznych powoduje przesunięcie skorupy ziemskiej. Zaś przesunięcie skorupy ziemskiej bez wątpienia prowadzi do erupcji wulkanicznych. Gdy magma wylewa się z wulkanów, w skałach zachowuje się kierunek magnetyzmu ziemskiego w momencie zastygania. Dzięki temu badacze mogą ustalić pozycję biegunów magnetycznych w różnych okresach. W wyniku takich badań geologicznych uczeni doszli do zaskakujących wyników, że bieguny magnetyczne mogą nagle z dnia na dzień przesunąć się o tysiące kilometrów, a nawet zamienić się miejscami, tak że północny staje się południowym.


Wiemy, dlaczego tak się dzieje. Częściowo dlatego, że w czasie wielkiej globalnej katastrofy, która ma miejsce co 12 888 lat, aktywność wulkaniczna i równocześnie ruchy biegunów magnetycznych są najsilniejsze. To ułatwia poszukiwanie dowodów geologicznych. W swej wyjątkowej pracy Path of the Pole (Trajektoria bieguna) Charles Hapgood zamieszcza tysiące konkretnych i namacalnych dowodów, że te fakty historyczne miały miejsce. Na podstawie tej pracy nawet najwięksi uczeni, tacy jak Einstein, potwierdzili na piśmie niepodważalność tych faktów, aczkolwiek Einstein nie potrafił podać ich wyjaśnienia.

Zmiany firmamentu

Ci, którzy przeżyli katastrofę, mogli wyraźnie dostrzec - w sensie wizualnym - odwrócenie biegunów geologicznych, nawet jeśli nie zdawali sobie sprawy, że Ziemia jest okrągła. Gdy następuje odwrócenie biegunów geograficznych, Ziemia zaczyna się obracać w przeciwnym kierunku. Wskutek tego Słońce wydaje się wschodzić na wschodzie i zachodzić na zachodzie, czyli przeciwnie niż przed katastrofą. Trudno dostarczyć na to materialny dowód, gdyż nie zachowały się żadne filmy z tego zdarzenia, ale wiele legend opisuje je szczegółowo. Jednak nasza ograniczona wiedza utrudniała zrozumienie prawdziwego znaczenia tych słów. Czy potrafimy postawić się w sytuacji ludzi, którzy byli świadkami takiego nagiego odwrócenia się Ziemi? Legendy mówią wyraźnie: ?I Słońce nagle zatrzymało się, a potem pomknęło niezmiernie szybko w całkiem przeciwnym kierunku. Następnego dnia Słońce wzeszło po przeciwnej stronie, a zaszło tam, gdzie przedtem wschodziło". Inne legendy z innej części świata opisują te same zdarzenia: ?W czasie wielkiej katastrofy noc trwała dwa razy dłużej, a potem Słońce poruszało się inną drogą i nie wschodziło z tego samego firmamentu co przedtem". Chińska wersja tej legendy wspomina o kosmicznym incydencie, który miał zmienić ułożenie planet w naszym Układzie Słonecznym: ?Ziemia rozpadła się na kawałki i wytrysnęły z niej wody, które ją zalały... planety zmieniły orbity, a wspaniała równowaga pomiędzy Wszechświatem a Naturą została zakłócona". W micie przekazywanym ustnie przez Indian Hopi początek naszej ery jest opisywany następująco: ?Pierwszy świat został zniszczony, gdyż ludzie źle się zachowywali. Drugi świat skończył się, gdy oś Ziemi odwróciła się, pokrywając wszystko lodem. Trzeci świat zakończył się globalną powodzą. Teraźniejszy świat jest czwartym. Jego los zależy od tego, czy mieszkańcy będą działać zgodnie z planem Stwórcy". W innych mitach Indianie Hopi potwierdzają wyraźnie, że: wąż (który reprezentuje cykl precesji) odwrócił świat do góry nogami i woda wylała się z jam w ziemi. Indianie Pawnee z Ameryki zachowali podobne wspomnienia odległej katastrofy, gdy Gwiazda Biegunowa Północna i Gwiazda Biegunowa Południowa zamieniły się miejscami. Eskimosi z Grenlandii informowali pierwszych misjonarzy, że przed stuleciami Ziemia odwróciła się, co spowodowało ogromne przemieszczenie się światowych oceanów.
W podobny sposób mówi babiloński epos Erra: ?Naturalne prawa nieba i ziemi zostały wytrącone z równowagi, a gwiazdy na niebie, siedziba niebiańskich bogów, przesunęły się i już nie wróciły do swego pierwotnego miejsca". Wzmianka o tym występuje również w Księdze Hioba: ?Było wiele nieszczęść w dniach Hioba... Słońce nie zachowywało się normalnie. Wytrąciło ziemię z jej miejsca i filary ziemi zatrzęsły się... a ci, którzy rządzili słońcem, nie pozwolili mu wzejść". I nieco dalej: ?Czy kazałeś słońcu wzejść z innego horyzontu?" Legendy Majów mówią; ?Nie wiadomo było, gdzie zaświeci słońce. Patrzyli we wszystkie strony, ale nie potrafili powiedzieć, gdzie wzejdzie słońce. Niektórzy myśleli, że na północy, i patrzyli w tym kierunku. Inny myśleli, że na południu. W rzeczywistości ich myśli błądziły we wszystkich kierunkach, gdyż poranek zaświtał ze wszystkich stron. Niektórzy jednak skupili uwagę na wschodzie i mówili, że Słońce wzejdzie tam. Ostatecznie okazało się, że ta ich opinia była słuszna". Cashinahua, rdzenna ludność Brazylii, opisała tę katastrofę inaczej: ?Błysnęła błyskawica i zagrzmiał straszliwie piorun, i wszyscy byli przerażeni... Niebo i Ziemia zamieniły się miejscami".
A oto jeden z najlepiej znanych mitów z czasów starożytnych Greków, historia o Faetonie. Jego rodzicami byli bóg słońca Helios i ziemska kobieta Klimene. Faeton chciał się dowiedzieć, czy naprawdę pochodzi od boga, odwiedził więc swego ojca Heliosa w jego zamku. Na pytanie, czy Helios naprawdę jest jego ojcem, bóg odpowiedział twierdząco i zapewnił Faetona, że nigdy się go nie wyprze jako syna. Aby rozwiać wątpliwości, Helios zgodził się spełnić jedno życzenie Faetona. Faeton chciał poprowadzić słoneczny rydwan ojca, ciągniony przez narowiste konie, którym Helios przejeżdżał codziennie przez niebo. Helios nie chciał złamać obietnicy, ale próbował odwieść syna od tego zamiaru. Jednak o świcie, gdy zbladły ostatnie gwiazdy, Faeton rozpoczął podróż po niebie w słonecznym rydwanie Heliosa. Ojciec doradził mu, aby nie jechał za nisko ani za wysoko, lecz pozostawał pośrodku. Konie popędziły, ale ponieważ woźnica był niedoświadczony, zboczyły ze zwykłej drogi. Od czasu do czasu uderzały w gwiazdy i spowodowały przesunięcie wszystkich gwiazdozbiorów. Potem popędziły znowu nad Ziemią, zmieniając ją w morze ognia. Bóg Zeus patrzył na tę scenę z wielkim smutkiem i postanowił zakończyć tę podróż, rażąc rydwan swym piorunem. Faeton wpadł do rzeki Eridanos (wrócimy do tego nieco później). W swym dziele Kritias Platon pisze, że zdaniem Solona nie była to jedynie legenda, lecz odbicie prawdziwego zdarzenia, przekazane w formie mitu, aby lepiej je zachować dla potomności. Ważność tego zdarzenia potwierdza fakt, że grecki poeta Nonnus napisał na ten temat aż 21 000 wersów! ?Był tumult na niebie i zatrzęsły się złącza nieruchomego Wszechświata: zgięła się oś, która przechodzi przez środek obracającego się nieba. Libijski Atlas (bóg, który podtrzymuje niebo) ledwie mógł podtrzymać kołyszący się firmament gwiazd i musiał przyklęknąć i pochylić grzbiet pod tym zwiększonym ciężarem".
Herodot pisze o swych rozmowach z egipskimi kapłanami w drugiej połowie V wieku p.n.e. Kapłani ci zapewniali go, że ?w czasach wielkości Egipcjan słońce cztery razy wschodziło po przeciwnej stronie niż zwykle.


Dwa razy wschodziło tam, gdzie teraz zachodzi, i dwa razy tam, gdzie teraz wschodzi". Pomponiusz Mela, rzymski autor z I wieku, pisze: ?Egipcjanie są dumni z faktu, że są najbardziej starożytnym ludem na świecie. W ich autentycznych przekazach tradycji, które możesz przeczytać, gdyż nadal istnieją, jest napisane, że droga gwiazd zmieniła się cztery razy i słońce dwa razy zachodziło w tym obszarze nieba, gdzie teraz wschodzi". Inny przykład pochodzi z książki Le Iwre de l'au-dela de la vie (Księga o zaświatach), której autorem jest Ałbert Slosman. Dokonał on lepszego przekładu egipskiej Księgi Umarłych, z którą inni tłumacze mieli więcej trudności, gdyż wyrażone hieroglifami opisy powracających światowych kataklizmów nie pasowały do współczesnych koncepcji. Księga opisuje zdarzenia na niebie, które miały miejsce w czasie upadku Atlantydy.
Staje się nagle oczywiste, dlaczego wszyscy starożytni z takim niepokojem spoglądali w niebo. Astronomia była kluczem do określenia czasu powrotu straszliwej katastrofy. Wydaje się, że dla naszych przodków astronomia miała najwyższy priorytet. Potrafili nawet określić przecięcia precesji. Różni autorzy podawali tysiące przykładów, jak pozycja nieba, tak ważna dla starożytnych, była aktualizowana, opisywana i wiązana z powracającymi kataklizmami. Świadectwem tego są nawet świątynie i piramidy, rozmieszczone w różnych miejscach świata oraz powiązane z konstelacjami i przesileniami, Ruch precesyjny był bardzo ważny. To był powód powstania zodiaku, który odpowiada precesji. Dlatego zodiak był tak ważny dla wszystkich starożytnych cywilizacji. W wielu takich cywilizacjach istniały nawet opisy świata przed katastrofą, uwzględniające poprzedni widok nieba. Mam tu na myśli na przykład grobowiec Senmuta (lub Senenmuta), architekta królowej Hatszepsut. Sufit grobowca bez wątpienia ukazuje niebo, na którym północ jest na południu, a południe na północy, zaś gwiazdy obracają się z zachodu na wschód. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, nad opisem i rysunkami zaznaczony jest aktualny ruch gwiazd.
W Księdze Hioba (9,9-10) jest napisane: ?On stworzył Niedźwiedzicę, Oriona, Plejady i Gwiazdozbiór Południa. Czyni wielkie, niezbadane rzeczy i cuda, którym nie ma miary". I dalej (38,31, 33): ?Czy możesz związać pęk Plejad albo rozluźnić pasek Oriona?... Czy znasz porządek nieba albo czy możesz ustanowić jego władztwo na ziemi?" Czyż nie wygląda na to, że przyczyna ogólnoświatowej katastrofy jest opisana zupełnie wyraźnie? Warto raz jeszcze bardzo uważnie przeczytać ten akapit. Autor bez wątpienia wiedział, że jesteśmy połączeni z innymi układami gwiezdnymi, czyli ramionami galaktycznymi, z powodu kierunku plazmy międzygwiazdowej, którą współczesny tłumacz określił jako ?pęk" lub ?pasek". Czy Orion może ?rozluźnić pasek"? Czy kierunek plazmy międzygwiazdowej może się zmienić? Czy znasz porządek nieba? Czy możesz ustanowić jego władztwo na ziemi? Jeśli wiemy, że po tym następuje doskonały opis katastrofy, nie może być przypadkiem, że autor wiedział dokładnie, co się zdarzyło.
Przed przejściem do innych cech tej katastrofy, z których jedną jest wielka powódź, chciałbym wspomnieć o fragmencie z Księgi Amosa (5,8-9): ?On tworzy Plejady i Oriona, mrok przemienia w poranek, a po dniu zsyła ciemną noc; wzywa wody morskie i rozlewa je po powierzchni ziemi - Pan imię jego. On zsyła zgubę na mocarza i zagładę sprowadza na twierdzę". "


źródło: http://www.orion2012...osci_w_historii
  • 0

#2

DUCH SWIATLOSCI.
  • Postów: 47
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Patricka Geryl pracuje dla MAsonerii.

JEgo książki i informacje sa tylko mu podsuwane.

MA on na celu sprawić aby ludzie uwierzyli ze nadchodzi apokalipsa.

I sami ludzie wpadając w strach jak i wierząc w katastrofy przyczynili sie do powstania jednej centralnej władzy.

Łatwo sie steruje człowiekiem w strachu.
  • 0

#3

rgppanc.
  • Postów: 498
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Długi, wyczerpujący artykuł, jednak bardzo ciekawy, nie żałuję tych paru minut, które poświęciłem na przeczytanie. Przyznam jednak, że mam mieszane uczucia. Zawsze, kiedy czytam fragmenty z tekstów jakichś starożytnych cywilizacji, to muszę wierzyć przytaczającemu je autorowi, że tak tam było w rzeczywistości napisane, bowiem do oryginału nie będę miał nigdy dostępu. Zaś niektóre cytaty wydają mi się lekką nadinterpretacją, jak na przykład ten z Księgi Hioba, gdzie użycie słowa "pasek" Oriona am być dowodem, że autor wiedział o połączeniach plazmy międzygwiezdnej(!). Przecież Pas Oriona to po prostu nazwa części gwiazdozbioru, jego podobieństwo do ludzkiej postaci nie mogło być nie zauważone przez starożytnych i nazwanie tej części paskiem wydaje się być jak najbardziej logiczne. Wątpliwości budzi we mnie też ostatni przytoczony fragment

Księga Amosa (5,8-9): "On tworzy Plejady i Oriona, mrok przemienia w poranek, a po dniu zsyła ciemną noc; wzywa wody morskie i rozlewa je po powierzchni ziemi - Pan imię jego. On zsyła zgubę na mocarza i zagładę sprowadza na twierdzę"

Pierwszy podkreślony fragment, to przecież nic innego jak powtarzający się cykl dzień/noc, a nie dowód na przebiegunowanie. Drugi zaś to może być opis zwykłej powodzi, jakich ludzkość doświadczyła dziesiątki tysięcy razy. Trzeci zaznaczony przeze mnie fragment tyczyć się zaś może tego, że każde swoje zwycięstwo nad wrogiem Izraelczycy przypisywali Boskiej pomocy.
Niemniej całość artykułu dość interesująca.
  • 0



#4 Gość_Muhad

Gość_Muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Duszku, a kto Ci powiedział, że Geryl to Mason?

Prawdziwy, podkreślone słowa o mroku przemieniającego się w poranek to tylko metafora dotycząca mocy Jego, że jego dziełem są noce i dnie, tak samo jak inne wydarzenia.
  • 0

#5

mamma.
  • Postów: 214
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Zawsze, kiedy czytam fragmenty z tekstów jakichś starożytnych cywilizacji, to muszę wierzyć przytaczającemu je autorowi, że tak tam było w rzeczywistości napisane, bowiem do oryginału nie będę miał nigdy dostępu. Zaś niektóre cytaty wydają mi się lekką nadinterpretacją ...

Dostęp do oryginału to jedna sprawa, ale jest jeszcze dodatkowa trudność. W "normalnej" nauce istnieje miły zwyczaj dokładnego wskazywania, w którym miejscu tekstu znajduje się wzmiankowany fragment. Wszystkie teksty antyczne są podzielone na powszechnie akceptowane części - mogą to być numery wierszy, lub większych cząstek tekstu. Niestety autorzy "alternatywni" nie stosują się do tego zwyczaju, więc nawet jeśli tekst jest dostępny, to musimy przeczytać całość, aby znaleźć konkretny fragment (który zresztą może być tak zniekształcony, że nie będziemy w stanie go rozpoznać). A jak znaleźć wypowiedź kogoś, kto jest opisany jako "Pewien badacz mitów sprzed stuleci"? Mówiąc krótko: jeżeli ktoś przedstawia poważną teorię, to powinien poważnie traktować swoich czytelników. Niestety autor artykułu przytoczonego przez Muchada nie dopełnił tej powinności.

Mimo to, możliwe jest sformułowanie kilku przynajmniej uwag na temat treści.
1) Zacznijmy od Herodota. W drugiej księdze 'Dziejów' stwierdza on, że kapłani opowiadali, że w ciągu 11340 lat "słońce cztery razy wzeszło nie od zwyczajnej swej strony: gdzie ono teraz zachodzi, stąd dwa razy wzeszło, a skąd teraz wschodzi, tam dwa razy zaszło" Jak widać nie bardzo się to zgadza z wywodami na temat długości okresów dzielących katastrofy, tym bardziej, że dalszy ciąg tekstu nic nie mówi o jakichkolwiek katastrofach: "A jednak nic ze stosunków w Egipcie przez ten czas nie zmieniło się - ani płody ziemi, ani wylewy rzeki, ani choroby, ani wypadki śmierci". (Herodot, Dzieje, ks.2 - w wydaniu z 2006 roku s. 154) Wyjątkowo łagodne katastrofy, w trakcie których nic się nie zmienia ;) .Co więcej Herodot nie mówi o zmianach trwałych - stwierdza, że DWA RAZY słońce WZESZŁO po "niewłaściwej" stronie, a nie że wschodziło na zachodzie przez dłuższy czas.
2) "Starożytne kultury, takie jak hinduska, egipska i Majów, niekiedy wyobrażały sobie ten cykl precesji jako dwóch bogów na dwóch końcach liny, trzymających coś przypominającego świder do rozniecania ognia." W egipskiej ikonografi faktycznie można znaleźć przedstawienia dwóch postaci ciągnących za dwa sznury oplatające znajdujący się między nimi przedmiot, który nie jest świdrem, ale tchawicą i sercem - jest to symboliczne przedstawienie zjednoczenia ("związania") Dolnego i Górnego Egiptu w jedno państwo. W sztuce Majów nie spotkałem się z takim obrazem.
3) Papirus Harrisa nie opisuje powtarzających się katastrof - opisuje odnowę kraju przez Setnakhte oraz późniejsze dokonania Ramzesa III i na pewno nie ma w nim stwierdzenia "Cykl katastrof jest wywołany odwróceniem biegunów magnetycznych, co powoduje odwrócenie biegunów geograficznych". Abstrahując od faktu, że jest to tak znany dokument, że gdyby zawierał takie słowa, to uczono by o tym w szkołach podstawowych, to samo przypuszczenie, że Egipcjanie mieli pojęcie o magnetyzmie Ziemi jest absurdalne.
4) Papirus Ipuwera nie stwierdza, "że Ziemia nagle odwróciła się do góry nogami". Osoby znające angielski moga przeczytać tłumaczenie tego tekstu pod tym linkiem:
www.reshafim.org.il/ad/egypt/texts/ipuwer.htm
5) Pozostałych papirusów nie znam, więc nie moge nic na ich temat powiedzieć, ale obawiam się, że wszystkie rewelacje egipskie są autorstwa znanego "egiptologa" Slosmana, który "Dokonał lepszego przekładu egipskiej Księgi Umarłych, z którą inni tłumacze mieli więcej trudności, gdyż wyrażone hieroglifami opisy powracających światowych kataklizmów nie pasowały do współczesnych koncepcji." Slosman, chętnie cytowany przez Geryla jest bajkopisarzem, a przedstawianie go jako egiptologa jest po prostu niesmaczne. Nad poznaniem hieroglifów egiptologia pracuje ponad dwa wieki, a język egipski jest jednym z najlepiej znanych języków antycznych. I tłumacze "Księgi zmarłych" (a ściślej "Księgi wyjścia w dzień") nie mają żadnych kłopotów z jego tłumaczeniem, a słowa użyte w tekście powtarzają się wielokrotnie w różnych kontekstach w innych tekstach egipskich i ich znaczenie jest nie tylko znane, ale również udokumentowane.
6) Powoływanie się na poetów nie jest niestety dobrym argumentem, natomiast ani w Elektrze Eurypidesa, ani w Thyestesie Seneki nie znalazłem stwierdzeń przytaczanych w artykule, podobnie jak nie znalazłem wzmianki o odwrotnym ruchu słońca w 'De mirabilibus mundi' Solinusa.
7) Heraklit nie wspominał o okresie 10 tys. lat dzielącym katastrofy kosmiczne.
8) (emoticon mi wyszedł - tu miała byc ósemka:-))Arystoteles nie "ostrzegał w swym dziele Meteorologica przed katastrofami nawiedzającymi Ziemię w regularnych, aczkolwiek długich odstępach czasu". W rozdz. XIV pisał o powolnych zmianach klimatu, które są z dnia na dzień niezauważalne, ale w ciągu długiego okresu czasu znaczące. Ponieważ nie mam polskiego tłumaczenia Meteoroligici, więc przytaczam krótki fragment angielski: "But the whole vital process of the earth takes place so gradually and in periods of time which are so immense compared with the length of our life, that these changes are not observed, and before their course can be recorded from beginning to end whole nations perish and are destroyed."
9) Osobną kwestią są pisma Platona. Autor niestety nie był tak miły, aby pisząc o Arystotelesie dodać, że był on pierwszym krytykiem opowieści o Atlantydzie, o której powiedział, że została zmyślona przez Platona, który chciał tym sposobem propagować swoje poglądy polityczne. W tym świetle stwierdzenie, że Platon "zawsze unikał mitów i fantazji" brzmi co najmniej mało wiarygodnie. Ale chodźmy dalej. Autor artykułu przytacza fragment 'Polityka', mówiący o tym, że Wszechświat obraca się raz w jedną, a raz w drugą stronę. Niestety przerywa w najciekawszym miejscu. Dalej bowiem czytamy (przepraszam za długośc fragmentu):
"Gość: Tę przemianę trzeba uważać za największą ze wszystkich przemian, jakie się odbywają, i najbardziej zasadniczą we wszechświecie.
Młodszy Sokrates: No, zdaje się.
Gość: Zatem trzeba uważać, że wtedy się dzieją przemiany najważniejsze dla nas, którzy mieszkamy wewnątrz świata.
Młodszy Sokrates: I to oczywiste.
Gość: A przemiany wielkie i liczne, i różnorodne kiedy się zbiegną, czyż nie wiemy, że natura istot żywych znosi to ciężko?
Młodszy Sokrates: Jakżeby nie?
Gość: Więc z konieczności nadchodzi wtedy zagłada największa istot żywych innych, a z rodzaju ludzkiego zostają tylko resztki. Na tych ludzi spadają różne inne liczne i przedziwne, i nowe klęski, a najdonioślejsze jest to zjawisko, które wtedy wynika z odwrócenia się biegu wszechświata, kiedy się zaczyna obrót przeciwny temu, który się teraz odbywa.
Młodszy Sokrates: Jakie zjawisko?
Gość: Jakikolwiek wiek miałaby każda istota żywa, ten się przede wszystkim zatrzymuje i co tylko jest śmiertelnego, to wszystko przestaje starzeć się w oczach, a przemienia się w kierunku przeciwnym, staje się młodsze i delikatniejsze. I starszych osób włosy czernieją, wygładzają się policzki brodaczów i każdy odzyskuje miniony urok młodości, a ciała młodzieńców wygładzają się i maleją z każdym dniem i z każdą nocą, i wracają do natury noworodka. Upodobniają się do nich duchowo i fizycznie. A zanikając potem coraz bardziej, znikają zupełnie. A jeżeli ktoś wtedy ginie śmiercią gwałtowną, z jego zwłokami dzieje się to samo, i to tak prędko, że one się psują i znikają w ciągu paru dni.
Młodszy Sokrates: A jakże to było wtedy, Gościu, z powstawaniem zwierząt? W jaki sposób one się rodziły jedne z drugich?
Gość: Jasna rzecz, Sokratesie, że w ówczesnej naturze nie było rodzenia się jednych istot z drugich, a tylko ten tak zwany ród dzieci ziemi wracał w owym czasie na ziemię, a o nim zachowali wspomnienie nasi przodkowie, ci pierwsi, którzy po skończeniu się poprzedniej epoki sąsiadowali z nią w czasie bezpośrednio, a porodzili się na początku epoki obecnej. Oni się stali dla nas heroldami tych podań, w które dziś wielu nie wierzy. Niesłusznie. Bo trzeba wziąć pod uwagę, co z tego wynikło. Jak starcy wracali do natury dziecka, tak znowu umarli, leżący w ziemi, znowu się tam organizowali i wracali do życia, bo pod wpływem przemiany powstawanie też biegło ruchem obrotowym wstecz i w ten sposób dzieci ziemi z konieczności rosły i tak dostały swoją nazwę, c i tak powstało podanie o nich. Niektórym z nich Bóg przeznaczył inny los."
Co najciekawsze sam Platon nazywa tę opowieść baśnią.
Całość tego fragmentu można znaleźć tu:
www.edukator.pl/index.php?page=4959
9) Przejdźmy do geologii. "W swej wyjątkowej pracy Path of the Pole (Trajektoria bieguna) Charles Hapgood zamieszcza tysiące konkretnych i namacalnych dowodów, że te fakty historyczne miały miejsce." Prawdę mówiąc Hapgood nie zamieszcza tysięcy konkretnych i namacalnych dowodów. Wskazuje na to, że pewne tereny znajdowały sie w odległych czasach w innych strefach klimatycznych. Jest to w gruncie rzeczy stwierdzenie banalne, oparte na znaleziskach skamieniałości roślin i zwierząt, które żyły lub żyja w innych strefach klimatycznych. Niezwykłe jest natomiast wyjaśnienie tego faktu przez Hapgooda. Jego zdaniem świadczyć to musi o zmianie biegunów Ziemi.
Trzeba na początku wyjaśnic dwie sprawy. W artykule czytamy "Na podstawie tej pracy nawet najwięksi uczeni, tacy jak Einstein, potwierdzili na piśmie niepodważalność tych faktów". Przede wszystkim Einstein nie mógł wypowiadać się na temat 'Path of the Pole', bo kiedy ta książka została napisana Einstein juz od dawna nie żył. Jego opinia odnosiła się do ogólnych zarysów teorii Hapgooda, przedstawionych później w książce 'Earth's Shifting Crust', do której Einstein napisał wstęp, w którym stwierdzał: "Często otrzymuję listy od ludzi, którzy chcą mojej rady w związku z ich nieopublikowanymi jeszcze teoriami. Nie trzeba dodawac, że te teorie rzadko mają jakąś wartość naukową. Jednak już pierwsza wiadomość otrzymana od pana Hapgooda zelektryzowała mnie. Jego teoria jest oryginalna, bardzo prosta i - jeśli się potwierdzi - niezwykle ważna dla wszystkiego, co związane jest z historią Ziemi." Einstein oczywiście nie był geologiem i jego opinia jest opinia de facto amatora, był jednak naukowcem i znał doskonale zasady metodologii. Warto zwrócić uwagę na frazę "jeśli się potwierdzi". Einsteinowi spodobała się obiecująca idea, ale wiedział, że do uznania teorii konieczna jest jej weryfikacja. Ta zaś wypadła dla Hapgooda negatywnie.
Zanim przejdę do pytania, dlaczego tak się stało, parę słów o Hopgoodzie. Zazwyczaj jest on przedstawiany jako profesor, co dodaje akademickiego splendoru jego teorii. I faktycznie Hapgood był profesorem, tyle tylko, że profesorem historii nowożytnej (jego praca doktorska dotyczyła Rewolucji Francuskiej). Czy jest to więc najbardziej wiarygodny specjalista w dziedzinie geologii? Dlaczego jednak teoria Hapgooda została odrzucona przez środowisko naukowe. Nie, nie ze złośliwości - po prostu dlatego, że teoria płyt tektonicznych wyjaśniała wszystkie zjawiska przywoływane przez Hapgooda i jeszcze kilka innych, których teoria Hapgooda nie była w stanie wyjaśnić. I to wszystko! Zwolennicy Hapgooda skrzętnie ukrywają fakt (albo "zapomnieli się" o nim dowiedzieć), że Hapgood uznawał płaszcz Ziemi za jednolitą, twardą skorupę. Teoria płyt tektonicznych (kontynentalnych) uznaje, że skorupa Ziemi nie jest jednolita, tylko składa się z wielu kawałków, które poruszają sie zarówno względem głębszych warstw, jak i względem siebie (co powoduje dryf kontynentów, wypiętrzanie łańcuchów górskich, a także trzęsienia ziemi). Ta teoria jest po prostu lepsza (bo wyjaśnia więcej zjawisk), a co więcej jest doskonale zweryfikowana. Wyjaśnia też znajdowanie skamienielin w "dziwnych" miejscach, co z uporem godnym lepszej sprawy dokumentował Hapgood.
  • 0

#6

rgppanc.
  • Postów: 498
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Czegoś takiego mi było trzeba, mamma :) Rzeczowej i popartej niepodważalnymi dowodami odpowiedzi. Dla mnie (jak i zapewne znacznej większości użytkowników forum) dostęp do tekstów, na których autor artykułu się opiera (nie wspominając już o znalezieniu konkretnych fragmentów!) jest raczej niemożliwy. Tylko pogratulować wiedzy i wnikliwości :)
  • 0



#7

herbee.
  • Postów: 187
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

mamma mia! ;) Imponująca wiedza i wnikliwa analiza. Tak lekko na offie, czy wiesz może jak odkrywa się etymologię słów przy tłumaczeniu starożytnych tekstów? Sądzę, że nie wszystko da się dosłownie przetłumaczyć nie znając choćby realiów tamtych czasów, może to paranormalne ale czy znane są Ci przypadki stosowania hipnozy regresyjnej jako pomocnego narzędzia przy tłumaczeniu takich starych tekstów?
  • 0

#8

mamma.
  • Postów: 214
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

czy znane są Ci przypadki stosowania hipnozy regresyjnej jako pomocnego narzędzia przy tłumaczeniu takich starych tekstów?

O takim przypadku nie słyszałem :) . Natomiast masz rację, że poznawanie antycznych języków jest procesem bardzo trudnym i skomplikowanym, bo trzeba zrobić trzy rzeczy - poznać wartość fonetyczną znaków pisma, odtworzyć gramatykę i co najważniejsze - zrekonstruować znaczenie słów. Punkt pierwszy jest być może najmniej ważny, bo od biedy można rozumieć zapisane słowa nie wiedząc jak się je wypowiada. I w istocie w przypadku wielu języków dużą rolę odgrywa pewna konwencja. Np. egipskie znaki pisarskie nie obejmują samogłosek, więc mamy tylko rdzeń spółgłoskowy, a przyjęta konwencja nakazuje wstawiać między spółgłoski lub ich grupy głoskę 'e' - czyli słowo zapisane jako 'nczr' czyta się 'neczer', itp. Częściowo fonetyka egipska jest odtwarzana z greckiego, a od pewnego czasu koptyjskiego, który jest ostatnim stadium ewolucji języka egipskiego. Problem w tym, że koptyjski także jest językiem martwym, używanym wyłącznie w liturgii kościoła koptyjskiego - ale znane są wartości fonetyczne i co najważniejsze, znaczenia słów. Bywają jednak takie przypadki, kiedy znana jest wartość fonetyczna znaków pisma, ale nie wiadomo jakie są znaczenia słów - i wtedy czapa :( . Pismo linearne A z Krety można przeczytać, ale nie można go zrozumieć.
Generalnie rzecz biorąc wstępem do badań nad językiem jest zazwyczaj istnienie tekstów dwujęzycznych - w języku nieznanym i znanym. To pozwala złapać "koniec nitki". Czasami można znaleźć słowniki, lub 'leksykony' jakiegoś języka. Jeżeli uda się zakwalifikować język do jakiejś grupy językowej, to korzysta się ze znanych struktur gramatycznych i słowotwórczych języków należących do tej grupy. Jeżeli język posługuje się znanymi znakami pisarskimi, to fonetykę odtwarza się odwołując się do wartości fonetycznej tych znaków w znanym języku, etc. Najważniejsza dla odtworzenia języka jest duża ilość tekstów - wtedy mając jakiś 'bazowy słownik' można odtwarzać znaczenia słów dzięki zdaniom, w których występują wraz ze znanymi już słowami. Np. jeśli mamy zdania "trzymał w xxx trzcinę", "podniósł xxx" i "został ranny w xxx", można się domyślić, że xxx oznacza rękę. To jest żmudna robota, dziś oczywiście wspomagana przez komputery. Z drugiej strony, mając mało zabytków można sobie odpuścić - dysk z Fajstos nie został i pewnie nie zostanie odczytany, bo jest jeden jedyny, a użyte znaki nie są znane z jakiegokolwiek innego zabytku. Szczęśliwie 'biblioteki' tekstów egipskich, babilońskich, asyryjskich i hetyckich są ogromne, więc można stosunkowo łatwo odtwarzać i weryfikować znaczenia wyrazów i struktury gramatyczne.
  • 0

#9

herbee.
  • Postów: 187
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dzięki za wyczerpującą odpowiedź i przypomnienie tak ciekawego artefaktu jakim jest dysk z Fajstos. Zastanawiałem się też na ile wiarygodny jest pan Sitchin w swoim tłumaczeniu tekstów summeryjskich bo, jeśli się nie mylę, jest on pierwszą i jedyną osobą, która tego dokonała, czy ktoś weryfikował jego prace?
  • 0

#10

mamma.
  • Postów: 214
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Zastanawiałem się też na ile wiarygodny jest pan Sitchin w swoim tłumaczeniu tekstów summeryjskich bo, jeśli się nie mylę, jest on pierwszą i jedyną osobą, która tego dokonała, czy ktoś weryfikował jego prace?

Sitchin na pewno nie jest jedyną osobą tłumaczącą teksty sumeryjskie. Teksty sumeryjskie zaczęto tłumaczyć około połowy XX wieku (a kolejne tomy "leksykonu sumeryjskiego" są wydawane od 1930 r.). W Polsce w 2006 roku zostały wydane "Mity sumeryjskie" w tłumaczeniu Szarzyńskiej, która jest zresztą jednym z bardziej znanych sumerologów na świecie. Sitchin właściwie nigdy nie przetłumaczył żadnego pełnego tekstu sumeryjskiego, w swoich książkach korzysta zazwyczaj z innych tłumaczeń, nadając tylko własne znaczenia niektórym terminom. Np. "mu", tłumaczy jako 'stożkowaty obiekt' i 'to, co prosto wzlatuje' - czyli statek kosmiczny, a "szugurra", jako hełm kosmiczny, etc. O ile "szugurra" jest bez wątpienia jakimś nakryciem głowy, to "mu", może mieć dwa znaczenia - niebo lub deszcz (ale na pewno nie statek kosmiczny). Ten akurat fakt nie budzi wątpliwości, ponieważ istnieją tabliczki znalezione w Mezopotamii podające akadyjskie odpowiedniki dla terminów sumeryjskich, w których 'mu' jest odpowiednikiem akadyjskiego 'szamu', a język akadyjski jest dobrze znany. Warto dodać, że często w tłumaczeniach tekstów sumeryjskich pozostawiane są oryginalne słowa, w przypadku, kiedy znaczenie słowa nie jest dokładnie poznane. I tu odsłania sie pole do powstawania różnych pomysłów, które jednak są ograniczone przez konteksty, w których jakieś słowo występuje. Np. słowo 'me', pozostawiane przez tłumaczy w oryginalnej formie, Sitchin tłumaczy jako skafander kosmiczny, co kłóci się z wieloma kontekstami, w których to słowo występuje.
Generalnie rzecz biorąc opinia badaczy antycznych języków o Sitchinie jest, delikatnie mówiąc, marna, a mówiąc wprost sądzą oni, że nie ma o tych językach wielkiego pojęcia i dopasowuje sobie znaczenie słów do z góry przygotowanej tezy. Dotyczy to nie tylko sumeryjskiego, ale także akadyjskiego i hebrajskiego.
  • 0

#11

herbee.
  • Postów: 187
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ponowne dzięki za wyjaśnienia
  • 0

#12 Gość_Muhad

Gość_Muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

Gdyby był taki niedokładny, to raczej znalazło by się sporo ludzi wśród śmietanki naukowej, którzy strąciliby go w zaścianek :)
  • 0

#13

rgppanc.
  • Postów: 498
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

I zapewne tak się stało, ale fani różnorakich przepowiedni i cudów-dziwów i tak wiedzą zawsze swoje
  • 0



#14

mamma.
  • Postów: 214
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Gdyby był taki niedokładny, to raczej znalazło by się sporo ludzi wśród śmietanki naukowej, którzy strąciliby go w zaścianek :)

Prawdziwy Dla Gry ma absolutna rację - tak się stało! Jeżeli u początków kariery pisarskiej Sichina usiłowano niekiedy z nim dyskutować, to w tej chwili jest on traktowany jak ktoś, kto utrzymuje, że Ziemia jest płaska. Trzba pamiętać o tym, jak przebiegają dyskusje w nauce. Odbywają się albo w trakcie konferencji, albo na łamach książek i czasopism specjalistycznych. O ile wiem, Sitchin nigdy nie próbował publikować na łamach tych czasopism, ani nie zgłaszał chęci udziału w konferencjach. Swoje hipotezy publikował w książkach, które nie mogą nawet pretendować do miana publikacji naukowych. Nie można go więc nawet w ścisłym sensie 'stącić w zaścianek', bo Sitchin nigdy z zaścianka nie wyszedł. Podejrzewam, że większość historyków, archeologów, językoznawców, etc. w ogóle nie wie o istnieniu Sitchina i jego teorii, bo po prostu nie czytali jego książek. Jest oczywiście kilka osób w środowisku naukowym, które dyskutowały z jego pomysłami, ale była to zawsze dyskusja jednostronna, ponieważ Sitchin nigdy nie odpowiadał na argumenty przeciwników swoich hipotez, ani osób mających wątpliwości co do ich prawomocności. Nie zareagował nawet w sytuacji, gdy udowodniono mu oczywiste fałszerstwo w kwestii rzekomego błędu w pisowni imienia Chufu (Cheopsa) w wielkiej piramidzie.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych