Skocz do zawartości


Zdjęcie

Kurator w PZPN


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
13 odpowiedzi w tym temacie

#1

maribot.
  • Postów: 223
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Co sądzicie o działaniach podjętych przez ministra Drzewieckiego w celu rozgonienia PZPNu?

Dodatkowo pod adresem http://www.petitiono...N/petition.html można znaleźć petycję z poparciem wprowadzenia kuratora, oraz przeciwstawiającą się szantażowi FIFA
  • 0

#2

crc.
  • Postów: 712
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Uwazam, ze dobrze zrobil, wprowadzajac kuratora bo to co sie tam dzialo to jeden wielki wal i zalatwianie stolkow, moze cala ta akcja wyjdzie na dobre polskiej pilce. Zreszta jak nie pojedziemy na jakies mistrzostwa to wiele sie nie stanie. I tak nasi z grupy nie wyjda, przynajmniej oszczedza na biletach ;)
  • 0

#3

Ivellios.

    ÓSMY ZMYSŁ

  • Postów: 1625
  • Tematów: 401
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 109
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ja nie wiem, albo "fifulka" jest ślepa na to, co się dzieje w polskiej piłce, albo o czymś nie wiedzą, albo faktycznie tam jakiś układ jest...

Szkoda, że zawsze w takich sytuacjach cierpią Bogu gola winni piłkarze i kibice.

Zobaczymy, co powiedzą po wyborach nowego prezesa PZPN.
  • 0



#4

Cahir.
  • Postów: 1195
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Nie jakiś układ tylko taki, że Blatter (tak to się pisze?) przymyka oko na to bo ma w ten sposób polski głos w wyborach.
  • 0



#5

CrAxMaN.
  • Postów: 223
  • Tematów: 18
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Piłka nożna nie tylko w Polsce jest skorumpowana. To kwestia ludzkiej moralności a nie państwowości. Jestem oczywiście za wprowadzeniem kuratora - ale nieprzekupnego rzecz jasna... :|
  • 0

#6

tatik.
  • Postów: 1982
  • Tematów: 291
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

I jak możemy mówić o normalności w naszym demokratycznym kraju. Stołki w PZPN są nadzwyczaj lukratywne i zarezerwowane dla starych komuchów, więc ciężko będzie cokolwiek zmienić tymbardzej że FIFA zagroziła wprost: albo wycofanie kuratora, albo reprezentacja Polski nie zagra w eliminacjach MŚ z Czechami i Słowacją. Chodzą słuchy że była też mowa o odebraniu EURO. Sprawa jasna....komuchy dajej grzeją stołki a my gramy w piłkę :o
zwykły szantaż.

LINK
  • 0



#7

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Słuszne i tyle.
  • 0



#8

Sixth Sense.
  • Postów: 5
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Oczywiście ze słusznie , korupcja dotyka niestety wszystko . A co do EURO ... Kto wie jak sie potoczą losy tego przedsięwzięcia , ale bądzmy dobrej myśli :)
  • 0

#9

gomp.
  • Postów: 240
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

A słyszeliście o tym że Platiniego z jego żoną poznał Listkiewicz? :P
To tak jak KMN mówił że ,,Koło budynku PZPN rośnie taka jedna wielka lipa, ale obojętnie jaki miesiąc Lipiec nie Lipiec i tak nie spadnie z niego ani jeden Listkiewicz"

Co sądzicie o działaniach podjętych przez ministra Drzewieckiego w celu rozgonienia PZPNu?



Najwyżej jak nas zawiszą to nie pooglądamy kilku meczów z wieczórka i tyle. Jak dla mnie to rozsądna cena jak na rozgonienie tego państwa w państwie.
  • 0



#10

sebcio.
  • Postów: 132
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

A słyszeliście o tym że Platiniego z jego żoną poznał Listkiewicz? :P
To tak jak KMN mówił że ,,Koło budynku PZPN rośnie taka jedna wielka lipa, ale obojętnie jaki miesiąc Lipiec nie Lipiec i tak nie spadnie z niego ani jeden Listkiewicz"

Co sądzicie o działaniach podjętych przez ministra Drzewieckiego w celu rozgonienia PZPNu?



Najwyżej jak nas zawiszą to nie pooglądamy kilku meczów z wieczórka i tyle. Jak dla mnie to rozsądna cena jak na rozgonienie tego państwa w państwie.


Doprowadzono do sytuacji w ktorej i tak nie mozemy sie juz wycofac, bo wyjdzie na to ze kazda bylej aka organizacja, moze 40 milionowemu krajowi polozonemu w Europie, czlonkowi UE rozkazywac i ten kraj zastraszac i robic co sie zywnie podoba
  • 0

#11

gomp.
  • Postów: 240
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

No może jak bym aż tak radykalny nie był ale FIFA też nie może używać retoryki ,,Nie bo nie" :]
  • 0



#12

CrAxMaN.
  • Postów: 223
  • Tematów: 18
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Tekst z dzisiejszej (06.10.2008) gazety Wyborczej:

JEGO WYSOKOŚĆ BLATTER

Premier Tusk wypowiedział wojnę FIFA. Silniejszego i bardziej zdegenerowanego przeciwnika w politycznej karierze nie miał

W piątek premier zapowiedział, że nie będzie kontynuowal rozmów z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, dopóki FIFA nie wycofa się z szantażu. Organizacja rządząca światowym futbolem zagroziła, że jeśli z PZPN nie zostanie wycofany kurator, to wyrzuci Polskę z eliminacji mistrzostw świata.

Komu postawił się premier? Najpotężniejszej, najbogatszej i najbardziej skorumpowanej organizacji sportowej na świecie. PZPN wygląda przy niej jak gang kieszonkowców przy handlarzach bronią. Prezes Michał Listkiewicz, mimo że rządzi związkiem, którego ponad 100 członków zostało aresztowanych, nie może się równać z szefem FIFA Seppem Blatterem.

Gdy Szwajcar w 1998 r. pierwszy raz kandydował na prezesa, dzień przed wyborami do 18 szefów związków z Afryki, którzy chcieli poprzeć jego rywala, zapukał tajemniczy wysłannik i każdemu wręczył kopertę ze 100 tys. dol. Byle głosowali na Blattera. Wyłamał się szef somalijskiego związku Farah Addo, który opowiedział o łapówkach dziennikarzom.

Mimo to Blatter wybory wygrał (111 głosami do 80). Także dlatego, że przychylni mu działacze oddawali głosy... za nieobecnych. A kupowanie głosów? Komitet wykonawczy FIFA uznał, że oskarżenia Addo to płotki, i nie wszczął postępowania. Po kilku miesiącach Addo dostał dziesięcioletni zakaz pracy w futbolu.

A Blatter spokojnie rządził. Za jego panowania tylko w czasie pierwszej kadencji FIFA straciła prawie pół miliarda dolarów. To koszt współpracy z International Sports and Leisure, firmą sprzedającą prawa marketingowe i telewizyjne. Świat dziwił się, dlaczego tak potężna organizacja wybiera niekorzystne oferty ISL. Kiedy firma zbankrutowała, wjej budżecie wykryto specjalny fundusz na łapówki dla działaczy. W ciągu dwóch lat ISL wydała na nie nawet 15 min dol. Według prokuratorów z kantonu Zug w Szwajcarii Blatter o łapówkach wiedział.

Michel Zen-Ruffinen, usunięty przez Blattera sekretarz generalny FIFA, poszedł dalej. W raporcie stwierdził, że ISL była pośrednikiem nagradzającym oddanych Blatterowi działaczy.

Szef FIFA wiernym pozwala na wszystko. Nie przeszkadzało mu, gdy jego prawa ręka Jack Warner został oskarżony o korupcję przy sprzedaży biletów na mundial w Niemczech. Pochodzący z Trynidadu i Tobago działacz wraz z rodziną miał zarobić na wej ściówkach milion dolarów. O skandalu pisały media na całym świecie.

FIFA ukarała Warnera... 1 min dol. grzywny (zapłacił 250 rys.) i naganą. Blatter nie mógł stracić człowieka, który w wyborach zapewnia mu aż 40 głosów, czyli 20 proc. poparcia. Bo Warner jest także szefem CONCACAF zrzeszającej kraje Ameryki Północnej i Środkowej.

Przed wyborami 2002 r. FIFA wpompowała miliard dolarów w rozwój futbolu na Bahamach, w Nikaragui i innych miejscach futbolowego marginesu. BBC twierdzi, że były to łapówki, które miały zapewnić Blatterowi drugą kadencję. Zapewniły.

Lojalność daje w FIFA pracę dożywotnią. Senior komitetu wykonawczego Nicolas Leoz z Paragwaju skończył 80 lat. Blatter pracę w FIFA zaczynał 33 lata temu, gdy trener reprezentacji Polski Leo Beenhakker stawiał pierwsze kroki w zawodzie. Pracujący w PZPN od 1989 r. Michał Listkiewicz jest przy nichjuniorem, dlatego na stanowisko musi poczekać. Ale pewniej e dostanie, bo Blatter wiele mu zawdzięcza. Prezes PZPN poznał Szwajcara z obecną towarzyszką życia - Iloną.

Podobne powiązania scalają FIFA. Dlatego wpisała do statutu niezależność związków od władz państw i w razie potrzeby może je szantażować wyrzuceniem z organizacji. W razie potrzeby, bo FIFA milczała, gdy Władimir Putin, jeszcze jako prezydent, zmieniał szefa rosyjskiej federacji. I milczy, mimo że w Korei Północnej futbolem, jak wszystkim, rządzi państwo.

Wybiórcze stosowanie stworzonych przez siebie przepisów to tylko jedno zwielu podobieństw miedzy Blatterem a dyktatorami. Gdy współpracujący z BBC dziennikarz Andrew Jennings opublikował kapkę o przestępstwach w FIFA, Szwajcar wystąpił do sądu, by zabronił jej publikacji. Nie udało się, ale Jennings ma zakaz wchodzenia na konferencje FIFA i nie ma szans na akredytację na mistrzostwa świata.

Blatter czuje się tak mocny, że chce stoczyć wojnę z Unią Europejską. Kazał FIFA przegłosować, że od 2012r. w klubach będzie mogło grać maksymalnie pięciu obcokrajowców. UE protestuje, że to sprzeczne z prawem swobodnego przepływu pracowników.

Blatter upiera się, że prawo europejskie go nie powstrzyma. Nie boi się Unii. Czy przestraszy się Tuska?


Autor: Michał Szadkowski
Opracowanie: CrAxMaN
Źródło: Gazeta Wyborcza (06.10.2008)
Dołączona grafika
  • 0

#13

CrAxMaN.
  • Postów: 223
  • Tematów: 18
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Postanowiłem przedstawić ciekawy artykuł związany z korupcją w polskiej piłce nożnej. Artykuł opisuje działalność byłego właściciela Dyskobolii Grodzisk (Wielkopolska).

ZE ZBIGNIEWEM DRZYMAŁĄ, BYŁYM WŁAŚCICIELEM GROCLINU GRODZISK WIELKOPOLSKI, ROZMAWIA WOJCIECH STASZEWSKI

Spytam wprost: czy Groclin kupował mecze?
- Groclin nie był ani lepszy, ani gorszy od innych zespołów, które w tamtych czasach grały w pierwszej lidze. Natomiast od momentu, kiedy weszła w życie ustawa o odpowiedzialności karnej za korupcję, Groclin meczów nie kupował. Gdzie to się odbywało? W lesie, w restauracji, w szatni klubowej?
- Każde miejsce jest dobre.
Został panu niesmak po kupowanych meczach?
- Zawsze go czułem. Te cichociemne struktury, wobec których prezesi byli bezsilni. Proszę mi wierzyć, że żaden prezes klubu ochoczo nie wyjmował pieniędzy.
Po co pan wszedł do piłki nożnej?
- W latach 90. byłem na turnieju, gdzie grało kilka drużyn z niższej ligi. Jedna wpadła mi w oko: zabiedzeni, stroje nieciekawe, widać było, że nikt się nimi nie opiekuje. Ktoś mi powiedział, że to Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, taki zespół z piątej ligi. Wtedy poczułem, że odpowiadam za to, wstydzę się za to, że oni tak wy¬glądają.
Poszedłem do nich do szatni i powiedziałem, że jak wygrają, to mogą liczyć na sowitą gratyfikację. Nie mieli na to szans, bo rywale byli dużo lepsi, a oni byli amatorami. Ale wygrali!
Ile to pana kosztowało?
- Jakiś tysiąc złotych na dzisiejsze, dla mnie nic, a dla nich majątek. Zacząłem ich wspierać początkowo symbolicznymi kwotami. Ale poczuli się już inaczej, bo widzieli, że komuś na tym zależy. Ich trenerem został Włodek Jakubowski, były piłkarz Lecha Poznań, a prywatnie mąż mojej kuzynki. Włodek ściągnął do Grodziska paru zawodowców i tak się zaczęło.
Drużyna co pół roku była wzmacniana nowymi zawodnikami, a co roku był awans do wyższej ligi.
Czyli ci chłopcy z szatni wkrótce przestali grać.
- Tak, bo skład się ciągle zmieniał. Chociaż Tadziu Fajfer, który przez lata był bramkarzem, teraz jest dyrektorem sportowym drużyny. Ale drużyna już nie jest moja, zmienił się właściciel, nazwa i miasto.
Ze sportem byt pan związany od dziecka, biegał pan na setkę.
- Moim trenerem był Zbyszek Orywał, olimpijczyk sprzed lat. Pod koniec technikum trenowałem w Olimpii Poznań, ale niedługo, bo biegałem w 11 sekund z małym haczykiem. Ażeby coś osiągnąć, trzeba było biegać poniżej 11 sekund.
Ale bardziej ciągnęło mnie do piłki. Brat ojca był prezesem Dyskobolii w latach 50. Na stadio¬nie klubu ojciec zrobił mi pierwsze zdjęcie w życiu. Stoi dwuletni bobas przy maszcie, gdzie się wywieszało flagi. Mój ojciec był w Dyskobolii zawodnikiem sekcji żużlowej.
Na motocyklu pan jeździ?
- Jeżdżę, mam harleya. W moim wieku to wy¬zwanie, bo harley waży pół tony. Ruszyć z ulicy podporządkowanej taką masą nie jest łatwo. Nie raz się wywróciłem, ale wszystko przy niskich prędkościach.
A groźne wypadki?
- Zderzenie z finansami światowymi. Tym się bardziej martwię, bo czuję odpowiedzialność za firmę, zatrudniam kilka tysięcy ludzi. Ale o tym nie chcę rozmawiać.
Piłkarzem pan jednak nie został.
- Od 14. roku życia mieszkałem na stancji w Poznaniu. Wcześnie? Wtedy się kończyło siedem klas i jechało do dużego miasta do szkoły średniej. Nie było narkotyków, tylu pokus. Przez rok po podstawówce dojeżdżałem do Poznania. Pamiętam przepełnione pociągi z charakterystycznym zapachem lizolu i papierosów Popularnych.
A potem zamieszkałem na stancji ze studentami, więc szkołę życia przeszedłem błyskawicznie. W ciągu kilku dni: alkohol, kobiety. Alkoholu nigdy nie nadużywałem, bo mój organizm go nie tolerował, i to mnie w naturalny sposób chroniło.
Rodzice pomagali jak mogli. Dostawałem parę złotych na tydzień, parę jajek, pęto kiełbasy i to wszystko.

Pana ojciec byt rzemieślnikiem.
- Tak, ale zakład po wojnie znacjonalizowano, powstała spółdzielnia. Ojciec nie był w partii, więc nie miał szans na karierę. Ale zrobił unik, wstąpił do Stronnictwa Demokratycznego i mógł w swoim dawnym zakładzie zostać szefem produkcji.
Mama zajmowała się dziećmi. Na wakacje jechało się do dziadków na wieś. Potrafię ułożyć furę po poznańsku - snopki zboża, żeby nie spadły. Raz do roku to była frajda.
Pan, dziś taki bogaty, miał biedne dzieciństwo.
- Szczęście z pieniędzmi nie ma nic wspólnego. Jeśli rodzice stworzą dobry dom, bez patologii, ma się rodzeństwo, jest wesoło, ma się przyjaciół
- to pieniądze są sprawą drugorzędną. Wtedy zdobycie pomarańczy na Gwiazdkę i smak mielonej kawy w niedzielę dawał większą radość niż powszechna dostępność tych dóbr teraz. Pamiętam atmosferę imienin u cioci, kiedy można było cieszyć się szynką na półmisku. Dziś żyje się bez takich pragnień, niczym specjalnym się święto od dnia codziennego nie różni. Może teraz ten kryzys obudzi poczucie strachu o poziom życia.
Co miał pan w dzieciństwie cennego?
- Aparat fotograficzny Druh, który wygrałem na olimpiadzie szkolnej. Zawiesiłem go na szyi z odpiętym futerałem i przespacerowałem się główną ulicą miasta. Później, jak poszedłem do komunii, to za otrzymane pieniądze kupiłem aparat do wyświetlania filmów. To były ówczesne luksusy.
Technikum budowlane sam pan wybrał?
- Chciałem być architektem. Ojciec budował dom, pokazywał mi dokumentację, a ja czułem w sobie żyłkę do budowania. Skończyłem technikum w 1970 roku, zdałem naprawo, ale szybko zrezygnowałem ze studiów.
Studenci prawa muszą zapamiętywać wiele rzeczy. Ja z pamięcią miałem kłopoty. Po technikum nie miałem tej wiedzy z historii jak absolwenci liceum. Nie szło mi.
Byłem członkiem zarządu wojewódzkiego ZMS, zaproponowano mi pomoc pod warunkiem, że wstąpię do partii. Ale ojciec powiedział, że wtedy do domu nie mam po co wracać. Zrezygnowałem więc ze studiów, poszedłem do pracy, zrobiłem uprawnienia budowlane w zakresie projektowania. Pracowałem w Wolsztynie w biurze usług projektowych, dużo siedziałem przy desce kreślarskiej. Jednocześnie byłem kierownikiem grupy robót budowlanych, mieliśmy kilkadziesiąt budów w poludniowo-zachodniej Polsce. Pracy było dużo, pieniędzy też.
Ale wyszedł pan z budownictwa.
- W latach 70. za Gierka powstawało wiele nowych obiektów, brakowało firm wykonawczych. Angażowałem podwykonawców, prywatnych rzemieślników. Organizacyjnie byli nie najlepsi, intelektualnie katastrofa - a zarabiali krocie. Dziesięć razy tyle co pensja kierownika budowy. A odpowiedzialność dziesięć razy mniejsza.
Pomyślałem, że ja też mogę prowadzić firmę. Najpierw budowlaną, ale później ojciec zasugerował, że mógłby mi pomóc, jakbym założył firmę w branży akcesoriów samochodowych. W domu zostały jeszcze maszyny po tym znacjonalizowanym zakładzie ojca.
Miałem kilka pomysłów, co robić: zagłówki, foteliki dziecięce. A ojciec, patrząc na produkt francuski albo włoski, potrafił go podrobić. Miał takie rzemieślnicze oko. Zrobiliśmy kilka prototypów zagłówków, okazało się, że zapotrzebowanie jest szalone, i zaczęliśmy produkcję.
Jak to było z pana dacią? Nie mógł jej pan sprzedać, bo była bez zagłówka?
- Odwrotnie, ona miała zagłówek, oryginalny, francuski. I wszyscy chcieli kupić ten zagłówek, ale bez samochodu. Pokazałem ojcu, pytam, czyby zrobił coś takiego. I ojciec zrobił.
Dał pan pracę ojcu.
- Mały zakładzik założyłem w 1977 roku. Ojciec jeszcze pracował na państwowym, po dwóch-trzech latach zrezygnował, przeszedł do mnie. Zatrudniłem jeszcze dwóch braci. Wtedy rzemieślnik nie mógł zatrudniać więcej niż cztery osoby, a podatek dochodowy wynosił 85 proc.
Był popyt?
- Wtedy ludzie mieli fiaty syreny, Wartburgi, zastawy. One były wyposażone siermiężnie i każdy miał ambicję coś poprawić w swoim samochodzie. W każdym mieście było parędziesiąt dużych prywatnych sklepów motoryzacyjnych.
Raz w tygodniu jechałem w inną stronę kraju. Na Pomorze albo do Łodzi i Warszawy, albo do Katowic i Krakowa. Trzeba było towar roz¬wieźć albo samemu, albo przez akwizytora. Żukiem. Mieściło się do niego z 200 zagłówków plus kilkadziesiąt fotelików, w drodze powrotnej przywoziło się materiały do produkcji.
Po dziesięciu latach zakład przekształci! się w firmę polonijną, później w spółkę joint venture. A później powstał duży zakład produkcyjny, byliśmy dostawcą kompletnych siedzeń do FSO i FSM dla setek tysięcy samochodów. Potem zaczęliśmy się specjalizować w poszyciach, jesteśmy jednym z największych w Europie producentów poszyć samochodowych. Od 10-11 lat jesteśmy na giełdzie.
Jak pan wypłynął na Europę?
- Do FSM-u wszedł Fiat i on był moim pierwszym klientem na poszycia siedzeń. Później dołączyły Mitsubishi, Renault.
Dlaczego chcieli kupować od pana?
- Przy porównywalnej jakości to zawsze jest kwestia ceny.
O sporcie pan wtedy zapomniał?
- Wtedy było go najmniej. Presja pracy, nieustanne siedzenie w samochodzie. Na początku lat 90. dostałem zawału, akurat jechałem pod Monachium do mojego klienta.
Już nie żukiem?
- Nie, już bmw. Miałem kierowcę, ale się zmienialiśmy, akurat ja kierowałem.
Tego dnia rano bytem na pogrzebie mojego przyjaciela, to by I stres. W pewnym momencie poczułem gigantyczny ból w klatce piersiowej. Zdążyłem tylko zjechać na pobocze i straciłem przytomność.
Lekarz mi powiedział, że jeśli nie zmienię trybu życia, to z następnego zawału nie wyjdę. Powiedział, że trzeba się zacząć ruszać. Wybrałem sobie tenis. Pojechaliśmy z kolegą do krewnych na Florydę i zapisaliśmy się tani na kurs, kupiliśmy sobie rakiety. W grupie były same panie po siedemdziesiątce, każda z zaleceniem od lekarza, i tylko my dwaj faceci po czterdziestce.
Na początku wszystko niewyobrażalnie bolało: mięśnie, stawy. Najbardziej stopy, jakby mi je ktoś ucinał. Bo w tenisie trzeba mocno stać na nogach i umieć robić gwałtowne zwroty.
Jak wróciłem do Polski, wybudowałem w Grodzisku przy stadionie korty. Teraz jest tu mały ośrodek tenisowy, spędzam tu pół soboty. Stadion wykupiłem z urzędu miasta, przebudowałem.
Czyli zaczęło się inwestowanie w piłkę.
- W siebie - tenis, rower. A piłka to z sympatii do Dyskobolii. Jak mi przybywało pieniędzy, to w coraz większym stopniu się nią opiekowałem.
Mój stryj był prezesem klubu na przełomie lat 50. i 60. Potem prowadził go ktoś inny, ale sukcesów nie było. Raz w latach 60. klub otarł się o drugą ligę, krążą o tym meczu legendy. Dyskobolia grała mecz o wejście z Górnikiem Konin i ponoć do sędziego przyszedł pan w czarnym skórzanym płaszczu, wyjął z kabury pistolet, położył na stole i powiedział: „Druga liga będzie w Koninie". Wtedy w Koninie powstawała kopalnia, trzeba było górnikom dać sport.
Gdyby to byto w latach 90., położyłby pewnie kopertę z pieniędzmi.
- Wtedy się kładło spluwę albo polecenie partyjne.
Jak pana drużyna awansowała z piątej ligi do pierwszej?
- W każdej lidze miałem skład silniejszy o jedną klasę. Więc chłopcy sobie radzili.
Raz była fuzja z Orkanem Ptaszkowo?
- Tak, oni grali w wyższej klasie, więc żeby szybciej iść, zrobiliśmy fuzję.
Raz podkupił pan konkurencji najlepszych piłkarzy.
-To był mój największy rywal do awansu do wyższej klasy. Właściciel Intratu Wałcz pan Buler mnie sprowokował - jak w rundzie jesiennej wygrali z nami 1:0, po meczu pokazał mi „fuck you". Przy moich kibicach! To była dla mnie obelga.
Mój klub był lepiej zorganizowany, a w Wałczu zawodnicy nawet nie mieli kontraktów. W przerwie zimowej i transferowej udało mi się pozyskać prawie wszystkich zawodników mojego najgorszego przeciwnika. Jak pan Buler wrócił z zimowych wojaży, to w klubie było pusto.
A to byli pierwszoligowi niegdyś zawodnicy, Soczyński, Kaziuk, Borówko, kończyli wtedy kariery. I to oni wprowadzili w 1997 roku moją Dyskobolię do pierwszej ligi.
Była euforia?
- Już debiut w drugiej lidze to było wydarzenie, bo drugiej ligi w Grodzisku nigdy nie było. Pierwszy mecz graliśmy ze Stalą Stocznia Szczecin, stadion wypełniony. Wygraliśmy 4:1 i w krótkim czasie się okazało, że mój zespół sobie dobrze w lidze radzi. A na koniec ją wygraliśmy.
Prezes Dziurowicz mnie zaprosił wtedy do PZPN i zapytał: „Po co w Grodzisku pierwsza liga?". Poczułem się pariasem. Tam starzy wyżeracze, wielkie kluby, a ja tu się pcham z tego Grodziska.
I się wtedy przekonałem, co to znaczy być debiutantem wśród wyżeraczy. Protestowałem, że wyniki meczów były dziwne, poprosiłem nawet prezesa Strejlaua, żeby przyjechał zobaczyć, jak mnie traktują sędziowie. Ale to nic nie pomogło.
Po pierwszym sezonie spadłem z ligi, bo nie pasowałem do towarzystwa.
Ale jak rok później znów awansowałem do pierwszej ligi, to już się nie dałem. Nabyte doświadczenia zaprocentowały.
Niech się pan podzieli tymi doświadczeniami.
- Nie mogę, bo dzisiaj się patrzy na to inaczej. Wtedy trzeba się było zachowywać tak jak wszyscy.
Sugeruje pan. że teraz sędziowie byli zadowoleni z przyjazdu do Grodziska.
- Ja tego nie powiedziałem, ale powtarzam: nie było wyjątków. Jak dzisiaj słyszę, że były kluby „inne", to mogę się tylko śmiać.
Cała pierwsza liga powinna się teraz zdegradować do trzeciej?
- Dokładnie. Może nie liga, tylko ci, którzy wiedzieli, pozwalali na to, nakłaniali do tego. Nie pasowałeś do towarzystwa, to nie mogłeś tam grać. To była taka organizacja i wszyscy się musieli podporządkować.
Takie było życie. Powtarzam: nie było lepszych i gorszych, wszyscy byli tacy sami. Ale to było dawno. Nie było jeszcze ustawy o korupcji. Ale wspominam to z dużym niesmakiem.
I co z tym garbem teraz zrobić, panie prezesie?
- Od dawna mówiłem, że powinna być zasada grubej kreski. Od pewnego momentu powinna być abolicja. I nowe zasady.
A odpowiedzialność konkretnych ludzi?
- Miałem listę sędziów, których nie chciałem widzieć na meczach Groclinu.
Bo byli przekupni? Czy nieprzekupni?
- Bo byli nieudolni, podejmowali na boisku niesłuszne decyzje. Z powodu tej listy byłem zresztą przesłuchiwany w prokuraturze wrocławskiej.
A listy sędziów, których pana klub przekupywał, nie mógł pan im przedstawić?
- Ta sprawa powinna być odcięta grubą kreską. Trzeba skupić się na przyszłości, wyciągnąć wnioski, co zrobić, żeby takich sytuacji nie było.
Zawsze domagałem się możliwości korzystania z zapisu telewizyjnego. W spornych kwestiach, jak rzut karny albo czerwona kartka, sędzia techniczny powinien to weryfikować przez zapis telewizyjny. Ale FIFA się na to nie zgadza.
Dlaczego się nie zgadza?
- Pan wie i ja wiem. I wiem też, dlaczego Korea doszła aż do półfinału mistrzostw świata w Korei. System jest zły i nie chce korzystać ze zdobyczy techniki, bo są czasem sytuacje, że gospodarz powinien wygrać, a gdyby był zapis telewizyjny, toby nie wygrał.
Zaraz, jeśli zakładamy złą wolę sędziego, to nawet obraz z dziesięciu kamer nic nie pomoże.
- Ale w tej chwili sędzia łatwo może powiedzieć, że czegoś nie widział. Gdyby korzystał z zapisu, nie mógłby się tak tłumaczyć.
Jak rozbić tę mafię?
- Mówić o tym. Pytać wprost Seppa Blattera [szefa FIFA], dlaczego nie chce się zgodzić na te zmiany. On nie kieruje się dobrem sportu, tylko koterii. A futbol zasługuje na to, żeby dawał obiektywną szansę na zwycięstwo.
Co zrobić z polską piłką?
- Inna powinna być rola państwa. W naszym kraju są stosunkowo skromne pieniądze w sporcie, bo nie ma wielkich korporacji jak na Zachodzie, ani tak zamożnych ludzi jak w Rosji czy na Ukrainie, żeby mogli sami finansować kluby na poziomie dziesiątek milionów euro. Standardowy budżet klubu europejskiego to 50 milionów euro, pięć razy więcej niż u nas.
Jeśli nas na to nie stać, to ten system powinien być wspierajmy przez państwo. Ono powinno stworzyć szkoły sportowe, ośrodki sportowe. Powinno też odciążyć kluby z płaconych podatków. Klub, tak jak fabryka kiełbasy, płaci podatek od nieruchomości, podatek od osób fizycznych, od osób prawnych i VAT. Ja od mojego klubu przy budżecie 30 min zł płaciłem ok. 10 min zł podatków. Jak zbilansujemy sumy, którymi państwo dotuje sport, i ile na nim zarabia, to się okaże, że ma wynik dodatni. To niezgodne z konstytucją, bo państwo powinno wspierać sport i kulturę fizyczną.
Co trzeba zrobić?
- Wielokrotnie w podkomisji sejmowej mówiłem, że trzeba zmienić ustawę o sporcie kwalifikowanym. Żeby wpłacone podatki wpływały na fundusz, który mógłby być wydawany na szkolenie młodzieży albo rozbudowę infrastruktury. Ale zwolennikiem takiego rozwiązania był tylko premier Belka, a potem rząd się zmienił i koniec.
Na klubie spoczywa wszystko. Musi budować stadion, wychowywać młodzież, utrzymać zespół i rekompensować sobie to wszystko wpływami z telewizji i cenami biletów. To za mało, nasze społeczeństwo jest za biedne, żeby obciążyć kibiców takimi kosztami.
Nie mam zaufania do tego. co zrobiłyby kluby, gdyby dostały dodatkowe pieniądze. Może kupiłyby więcej meczów?
- W moim przekonaniu to przeszłość.
A trzeba inwestować w sport młodzieżowy, Czesi mają system szkolenia, który działa jak fabryka, co roku wypuszcza kilka tysięcy nowych piłkarzy. Nasze szkółki piłkarskie to amatorszczyzna. Przez lata Groclin miał jednych najlepszych w Polsce juniorów. Sekcja młodzieżowa kosztowała mnie rocznie ok. 3 min zł. Ile dostałem na to z PZPN? 100-200 tys. zł.
Bez tej podstawy nie będziemy mieli najważniejszego, czego brakuje reprezentacji - własnych przebojowych wychowanków. Nie sztuka jest dać obywatelstwo Olisadebe czy Rogerowi Trzeba w szkołach sportowych wyławiać talenty.
Za trzy dni zjazd wyborczy PZPN. Będzie lepiej?
- Struktura wyborcza w PZPN jest niewłaściwa, w bardzo zachowawczy sposób dopuszcza świeżą krew. Dlaczego mało kto z kompetentnych ludzi z autorytetem chce działać w strukturach PZPN? Może dlatego, że przy obecnych uregulowaniach prawnych sport w Polsce jest skazany na porażkę.
Dlaczego pan wyszedł z piłki?
- Proszę mi pokazać chociaż jednego przedsiębiorcę, który, sponsorując drużynę, miałby satysfakcję i publiczne uznanie. A każda złotówka wyłożona przez przedsiębiorców na rzecz rozwoju sportu jest godna szacunku. A co robi fiskus reprezentujący polskie państwo? Moja firma ma teraz problemy, czy prawidłowo zaliczała w koszty reklamy pieniądze wydane na klub.
Warto było?
- Niektóre emocje są bezcenne. Przy wielu meczach czułem ścisk w gardle. A mecze pucharowe z Atlantisem Kłajpeda, Herthą Berlin, Manchesterem, Bordeaux, Nancy. Tego ostatniego pan pewnie nie pamięta? A myśmy grali jak równy z równym, na wyjeździe zremisowaliśmy 1:1, a u siebie przegraliśmy 2:4.
Ogląda pan stare mecze?
- Czasem. Nie żałuję przygody ze sportem. Drużyna zrobiła bardzo dobrą robotę promocyjną i dla firmy, i dla środowiska.
Sprzedał pan więcej foteli do samochodów?
- Firma stała się powszechnie znana. Pisały o nas gazety z całej Europy właśnie dlatego, że byliśmy z takiego małego miasteczka. Stadion w Manchesterze ma 70 tys. miejsc, a w Grodzisku mieszka 12 tys. osób.
Ale te 70 tys. nie kupiło od pana foteli do samochodów?
- Nie, ale dostałem wiele zapytań z firm branżowych, wiele kontaktów nawiązaliśmy. Poza tym proszę pamiętać, że Groclin zatrudnia kilka tysięcy ludzi i ciągle walczył o pozyskanie pracowników. Firmie anonimowej trudno byłoby pozyskać takie zainteresowanie w środowisku lokalnym. A przez spopularyzowanie firmy nasz dział kadr miał ułatwione zadanie.
Staliśmy się firmą, która budzi zaufanie, do której ludzie chcieli przyjść. Wyszliśmy z cienia.
Teraz przenosi pan jednak fabrykę na Ukrainę.
- Niższe koszty pracy.
Czy kryzys finansowy uderzył w pana? Wartość Inter Groclinu spadła już podobno z 800 do 30 min zł?
- Dlaczego miałbym panu odpowiadać na tak osobiste pytania? Wróćmy do piłki.
Ile milionów złotych pan włożył w Dyskobolię?
- Do 15 milionów rocznie.
Czyli przez te wszystkie lata z 200 min zł.
- Część tych pieniędzy została przeznaczona na budowę infrastruktury: hotel, stadion, boiska.
Co z tym teraz będzie?
- Obiekt sam się utrzymuje.
Czy taki stadion jest potrzebny w Grodzisku? To trochę jak katedra w szczerym polu.
- Zawsze jest pytanie, czy stadion jest potrzebny. Czy Poznań potrzebuje 40-tysięcznego stadionu, Katowice - 100-tysięcznego, skoro taki obiekt może być zapełniony raz na dwa tygodnie.
On się nadaje na bazę treningową, ma obiekty towarzyszące, bazę rehabilitacyjną, przyjeżdżają tu różne zespoły na obozy.
Kiedy ostatnio byt zapełniony?
- W ubiegłym tygodniu, na meczu czwartej ligi. Dyskobolia Grodzisk wygrała ze Spartą Szamotuły 3:2. Byłem, przeżywałem. Zwycięska bramka padła w 92. minucie. Było koło tysiąca osób.
Kiedy pan postanowił wyprowadzić drużynę z Grodziska? Najpierw miała być fuzja ze Śląskiem Wrocław, potem z Pogonią Szczecin.
- Przyjeżdżali tu prezydenci Wrocławia, Szczecina, to oni mnie przekonywali, że prawdziwe eldorado jest w dużym mieście, że tam można zarabiać na piłce. Bo na Dyskoboli! się nie zarabiało.
Pytałem wielokrotnie prezydenta Dutkiewicza, czy na pewno jestem mu potrzebny we Wrocławiu. Zapewniał, że tak.
Tylko wyraźnie nie pasowało to lokalnym układom w Śląsku i w Pogoni. Ci, którzy dziś zarządzają klubami, nie mogli się pogodzić, że straciliby wpływy. To ta siła odśrodkowa zastałych układów, pewnie prezydenci jeden i drugi nie spodziewali się, że ona jest taka duża. Dlatego z żadnej z tych fuzji nic nie wyszło.
Do PZPN też się stosują te reguły?
- Tam też jest coś podobnego. Nie bez powodu kluby, w których rządzą zadawnione układy, nie mają sukcesów. Sukcesy mają ci, w których twardą ręką rządzi j eden decydent. Rutowski w Lechu, Walter w Legii, Cupiał w Wiśle. A tam, gdzie jest 12-osobowy zarząd, układy, głosowania, frakcje, koterie - to nie ma szans.
Co będzie z polską piłką?
- Niedługo będziemy mistrzami tylko w rzucie dzidą. A w sportach, które są przypisane do marketingu, zainteresowania kibiców, wypełnionych stadionów - nas nie będzie.
A tenis? Może teraz pora na Drzymała Open?
- Nie, tenisem zajmuję się rekreacyjnie. Cenię sobie taki ruch, jak pan widzi, mimo prawie 60 lat nie mam brzucha.
Drużynę piłkarską sprzedał pan do Warszawy, występuje jako Polonia. Fabrykę przenosi pan na Ukrainę. Co będzie z Grodziskiem?
- Czasy się zmieniają. Wszystko ma swój koniec.



Opracowanie: CrAxMaN
Źródło: Gazeta Wyborcza 27.10.2008
Dołączona grafika
  • 0

#14

Papcio Chmiel.
  • Postów: 26
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Co sądzę o działaniach rządu w PZPN?

teraz jest nowy prezes {Grzegorz Sumer} :rotfl: , który otwarcie nienawidzi Benhakera. Więc jego wywali. Na jego miejsce może przyjdzie Engel, ale to juz działacz, a Edyta Górniak nie chce śpiewać hymnu, więc pozostaje tylko Janas, bo Wójcik w mamrze siedzi i sypie.
Janas miał już swój Mundial i oto co robił i co pisał do swych zwierzchników:

W zaciemnionym pokoju siedział samotnie selekcjoner.
Czysta kartka leżąca przed nim w pełni oddawała powagę sytuacji.
- No i od czego tu zacząć? - podrapał się obgryzionym ołówkiem w głowę - No chyba kurna od zgrupowania w Szwajcarii.
Selekcjoner nachylił się mocniej nad kartką i zaczął kreślić pierwsze litery

"Drogi Michciu".... – Tfu, źle... zbyt obcesowo - pomyślał trener - Wiem!
"Mój drogi Michasiu"
Co ci tu mam napisać?
No tego eeeeeeee.
Na początku to żeśmy przylecieli do tej Szwajcarii. Jak tylko chłopaki rozlokowali się w pokojach zarządziłem treningi siłowo - biegowe.
Mówię ci a zagonić ich do biegania ciężko... Ech... Po pierwszym okrążeniu boiska jeden zwymiotował, a dwóch widziałem chyba jak palili papierosy przy linii bocznej. Nie ma sensu wymieniać ich z nazwiska.
Ramkę fajek skonfiskowałem ale wyrzuciłem bo perfumowane były jakieś a ja takich nie palę. Co tu się później dziwić, że zabrakło świeżości, bo co prawda kupiłem im mentosy ale to niewiele pomogło.

Jak było w Chorzowie to już wiesz Michasiu.
Strasznie nas tam skrzyczeli i zdeprymowali. A te Kolumbijczycy to takie skoczne, że w siatkę jakąś powinni grać a nie... Kto to słyszał żeby tak wysoko skakać?. No i bramkarz strzelił bramkę - to się nie liczy. W ogóle się wkurzyłem bo co z zasadą trzy rogi i karny? My rogów mieliśmy chyba z dziewięć więc tak naprawdę to wygraliśmy 3 - 2 tylko ten głupi sędzia się nie zna.

Za to z Chorwacją nam się udało z rogala strzelić.To był dopiero drugi i już padła bramka.Nawet jak byśmy nie strzelili wtedy to i tak zaraz byłby trzeci róg i karny dla nas.

A z tym Ekwadorem to wszystko przez dziennikarzy, bo coś mówili o jakimś ustawieniu 4-5-1 i tak mi w głowie namieszali że nie wiem.
A ja chciałem grać tak jak zawsze... wiesz - Kokodżambo i do przodu.
Sam widzisz wszystko przez dziennikarzy. A Ekwador nam wtedy dwie bramki strzelił. Diamentów się pismakom zachciało kurna.

Z Niemcami to pokazaliśmy dopiero piłkę. Jak zwykle była obrona Częstochowy tak jak chciałem ale się kurna nie udało obronić.
Ale oni to zawsze wygrywają więc nie masz się na mnie za co gniewa Michasiu.

Kostarykę to opykaliśmy po mistrzowsku dwa do jaja więc o co chodzi z tą dymisją?

Kończę już ten głupi raport. W ogóle głupie jest wszystko. Chyba mnie nie wywalisz, co Michasiu? Kto nas wtedy przygotuje do mistrzostw Europy?

Twój najulubieńszy Pawełek

P.S. Pozdrów wszystkich leśnych dziadków w PZPN-ie........."



"Podsumowanie strategii Reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata FIFA 2006

1. Selekcja Kadry - powołałem najlepszych zawodników jakich ma Polska w tym momencie.
Dowodem na to jest Bosacki, który został bohaterem naszej ekipy. Inni zawodnicy, którzy się wyróżnili to: Mila - ani razu się nie przewróci, Kosowski - wreszcie wpuścił koszulkę w spodnie, Giza i Gancarczyk - będący dobrymi duchami naszej ekipy i Grzesiu Rasiak - przez 10 min skutecznie wprowadzał chaos w szeregach rywali i naszej linii napadu, z czego mogła paść bramka.

2. Bank Informacji - swoich rywali mieliśmy rozpracowanych doskonale.
Potwierdziło się na 100%, że Ekwadoru nie można lekceważyć, Kostaryka to najsłabszy zespół w naszej grupie a Niemcy to gospodarze tej imprezy.

3. Przygotowania fizyczne - przygotowani byliśmy świetnie. Potwierdzało się to przez pierwsze 15 minut każdego meczu.

4. Zamknięte treningi - ukrywanie przed rywalami naszej siły, a zwłaszcza rozgrywanie stałych fragmentów gry miało sens, gdyż 100% bramek na tych mistrzostwach zdobyliśmy właśnie po stałych fragmentach.

5. Analiza i taktyka - moja taktyka sprawdziła się doskonale. Nagłą zmianą systemu tuż przed mistrzostwami, pozornie dziwnymi roszadami w składzie, wystawianiem pomocników do napadu, a napastników do pomocy -wprawiłem w zakłopotanie naszych rywali. Zarzucając mi, że zbyt defensywnie ustawiałem zespół z jednym tylko napastnikiem odpowiem, że ja to widziałem inaczej. Mieliśmy po 3, 4 napastników w składzie i dziwię się, że nie strzeliliśmy bramek w pierwszych dwóch meczach. Chłopaki perfekcyjnie realizowali moje założenia, fakt, że nie grali na swoich pozycjach, ale zakładana wymienność pozycji potwierdziła się w wygranym w dobrym stylu meczu z Kostaryką, gdzie bramki zdobywa obrońca. Przecież tak się teraz gra na świecie. Jedyne czego żałuję, to że od początku nie wystawiłem Żurawskiego w obronie, Bąka w napadzie, Boruca na skrzydle a Kosowskiego na bramce.

6. Motywacja i podejście mentalne - uważam, że dobrze zmotywowałem chłopaków, co było widać po odwadze, z jaką wychodzili na boisko i śpiewali hymn, po ich wybieganiu, chęci do gry, nie odpuszczaniu rywalowi w żadnym momencie.
To nieprawda, że osłabiłem zespól mentalnie nie zabierając zawodników z charakterem i niepokornych, bo nie lubię sprzeciwu i się denerwuję, gdy ktoś ma inne zdanie ode mnie.

7. Współpraca z mediami - być może współpraca nie była idealna, ale ileż można odpowiadać na te same pytania. Przecież wszystko było widać gołym okiem. Nieprawda, że przerywałem dziennikarzom w połowie wypowiedzi, byłem po prostu błyskotliwy, bo wiedziałem o co chcą spytać. A nawet jeśli nie wiedziałem, to przypuszczałem. Nieprawda, że się peszę, irytuję i wściekam, gdy zadają niewygodne pytania o skład i taktykę na mecz. Nie robić tego z dwóch powodów: po pierwsze nie będę zdradzał prasie całego świata naszej taktyki i koncepcji, po drugie: wymyślam ją 15 min przed ogłoszeniem składu na mecz. Na zakończenie tego punktu dodam, że bardzo zależało mi na dobrym wizerunku medialnym, czego dowodem wysyłanie na konferencje prasowe zawodników rezerwowych, fizjologa oraz naszego sympatycznego kucharza.

Uważam, że nie mam sobie nic do zarzucenia i nie popełniłem błędów w przygotowaniach do mistrzostw świata.

Z czystym sumieniem, pokornie i z nadzieją, że zostanie wydana obiektywna ocena mojej pracy, czekam na decyzjię.

Zarządu Komisarycznego PZPN a zwłaszcza mojego przyjaciela Michała Listkiewicza.

Janas Paweł



Takie efekty naszych polskich trenerów wróca do nas gdy odejdzie LEO. Po wpadce janasa odejdzie Lato i wróci Listkiewicz. I tak w kółko będzie.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych