No dobra, jestem nowy to jest moj 2gi post, i tak wiem ze mnie wysmiejecie ze wzg. na to ze jestem nowy na forum ale co mi szkodzi : ).
Pewnego wieczoru (było koło 1szej w nocy) ogladałem sobie coś w telewizji juz nie pamietam co jakies bzdety, troche mnie zemdliło i ogólnie zle sie poczułem, poszedłem wiec do kuchni zrobilem sobie herbate wróciłem do dużego pokoju i postawiłem na stoliku, podszedłem do okna i na drugiej stronie ulicy (nie wiem jak to okreslic) po krawezniku 'coś' szlo tak lapa za lapa no jak kot bylo rozmiarów na prawde duzego psa pysk raczej taki koci tłów dlugi i w miare wąski ogon był na końcu 'zaokrąglony' chyba wiecie o co chodzi. To 'coś' szło wolno stawiajac lape ze lape po krawezniku polecialem po aparat i zawolalem siostre ale jak podszedlem drugi raz do okna tego juz nie było, wieem nie mam zdjec nie mam dowodów jestem nowy na forum zaraz mnie wysmiejecie ale jakos postanowilem to tu napisac bo to bylo z 2 lata temu a do teraz mnie gnębi co to mogło być. A i jeszcze, to było jednolitego koloru - przynajmniej tak wygladalo w swietle latarni.
